Eksperci zwracają uwagę na niepokojące sygnały, które mogą pojawić się po zakażeniu koronawirusem. Nawet osoby, które przechodziły infekcję ze skąpymi objawami, mogą przez wiele miesięcy odczuwać skutki przebytej choroby. Lekarze podkreślają, że przedłużających się dolegliwości nie wolno lekceważyć. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Ozdrowieńcy nie zarażają i nie gorączkują, jednak bardzo często nie czują się zdrowi. - Jestem słabszy niż zazwyczaj, wchodzenie po schodach powoduje, że się męczę – przyznaje Tomasz Wyka. Z kolei Agnieszka Gryciuk podkreśla, że być ozdrowieńcem to jedno, "a faktyczne poczucie zdrowia to jest druga sprawa, gorsza".
Chociaż u wielu pacjentów od pierwszych objawów choroby minęło już kilka tygodni, czasami samo zakażenie przeszło wręcz bezobjawowo, pojawiły się dolegliwości, które nie chcą ustąpić. - Wyszła słaba morfologia. Czuję ucisk na klatce piersiowej i duszności – zwraca uwagę pani Agnieszka, która na co dzień jest osobą bardzo aktywną. – Cztery razy w tygodniu chodziłam na fitness i nie męczyłam się szybko. W tej chwili ćwiczę mniej i jest ciężko – przyznaje.
"Ozdrowieniec nie zakaża, nie choruje, ale może mieć nadal powikłania po swojej infekcji"
COVID-19 i tych najzdrowszych potrafi pozbawić sił. – Samo wstanie z łóżka i przejście do toalety wiązało się z tym, że tętno mi skakało do 140 uderzeń na minutę – podkreśla Tomasz Wyka. Dlatego lekarze podkreślają, że walka z chorobą nie powinna się kończyć na negatywnym wyniku testu.
- Ozdrowieniec nie zakaża, nie choruje, ale może mieć nadal powikłania po swojej infekcji – zwraca uwagę pulmonolog dr Joanna Miłkowska-Dymanowska. Dlatego dla ozdrowieńców z objawami łódzcy lekarze kilka miesięcy temu stworzyli poradnię. Informacje można znaleźć na stronie stop-covid.pl.
- Pomimo przebycia choroby w warunkach domowych, w dalszym ciągu nie czują się dobrze, zgłaszają różne dolegliwości – mówi kardiolog dr Michał Chudzik z Kliniki Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Czasami lekarze w poradni kontynuują leczenie, czasami wykluczają powikłania. – Do końca października zgłosiło się 230 osób. W tej chwili na listopad jest już zapisanych 100 osób. Jest komunikat o braku wolnych miejsc, ale staramy się to zwiększać – dodaje dr Michał Chudzik.
"Chorzy muszą się nastawić, że okres regeneracji będzie dłuższy"
Brakuje miejsc przeznaczonych dla ozdrowieńców. Poradnia, w której pacjentem kompleksowo zajmuje się kardiolog, pulmonolog, neurolog i psycholog jest w kraju ewenementem. A w leczeniu liczy się czas. – Zmiany śródmiąższowe, które wymagają doleczenia sterydami, żeby zupełnie zmiany ustąpiły, to ma sens do trzech miesięcy – zwraca uwagę dr Joanna Miłkowska-Dymanowska.
- Jeżeli miną cztery tygodnie od początku choroby i w dalszym ciągu odczuwamy duże osłabienie, bóle w klatce piersiowej, duszność, kaszel, poczucie nierównego lub szybkiego bicia serca, to są oznaki, że warto byłoby skonsultować swój stan zdrowia, bo te dolegliwości mogą wynikać z okresu regeneracji, nie muszą świadczyć o żadnej chorobie, ale również mogą świadczyć o potencjalnym powikłaniu – twierdzi dr Michał Chudzik.
Dlatego lekarza radzą, by badać się, ale jednocześnie zachowywać spokój, bo stres też szkodzi. Niepokojące pacjenta objawy często okazują się niegroźne, a COVID-19 uczy cierpliwości. Dr Michał Chudzik zwraca uwagę, że okres dochodzenia do siebie jest zdecydowanie dłuższy niż przy innych infekcjach. – My sobie dajemy trzy miesiące. Chorzy muszą się nastawić, że okres regeneracji będzie dłuższy – dodaje.
Dlatego tak ważna jest kompleksowa opieka bezpośrednio po wyjściu z izolacji. – Pacjentów będzie dużo, a nam zależy, żeby wracali jako czynni zawodowo pełnoprawni obywatele – podkreśla dr Joanna Miłkowska-Dymanowska. Bo dopiero wtedy walka z pandemią będzie wygrana.
Karolina Bałuc
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24