Przedsiębiorcy liczą na większą pomoc. "Rozwiązania, które zaproponował rząd, nas nie ratują"

Polscy przedsiębiorcy mieli nadzieję na rewolucję, ale czują się rozczarowani. W czasie, gdy składają wnioski i czekają na odpowiedź urzędników - ich odpowiednicy w innych krajach pomoc mają już dziś. To między innymi nawet 10 tysięcy funtów na start, znacząca dopłata do pensji i płatne postojowe - tak wygląda tarcza antykryzysowa u naszych europejskich sąsiadów. Materiał magazynu "Polska i Świat".

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

KORONAWIRUS – NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE. RAPORT TVN24.PL >>>

W sytuacji kryzysu u naszych sąsiadów przedsiębiorca liczy na pomoc państwa i dostaje ją niemal natychmiast. I to w gotówce. - Dostaliśmy dzisiaj e-mail potwierdzający, że przyznali nam 15 tysięcy euro - mówi właściciel siłowni w Monachium Daniel Rebeliński.

Dzięki pomocy niemieckiej tarczy antykryzysowej nie musi zwalniać ludzi ani zamykać biznesu. - Czynsz lokalu, jak i kredyty związane z wybudowaniem firmy, są w tym momencie zawieszone - dodaje Daniel Rebeliński.

Podobnie sytuacja wygląda w Wielkiej Brytanii, gdzie gotówka od razu trafia do firm. Justyna Szwed od lat żyje w Londynie, gdzie prowadzi salon piękności. O pomoc nie musi prosić, nie wypełnia też stosu dokumentów. Pieniędzy na pewno starczy na czynsz, opłaty i pensje.

- Niektóre zasady, które będą wprowadzane, nawet nie wymagają tłumaczenia się. Po prostu są one wprowadzone automatycznie do systemu i nie musimy tłumaczyć, że jest to spowodowane koronawirusem - wyjaśnia kobieta.

Właścicielka salonu piękności i jej pracownicy mogą więc liczyć na nawet 80 procent dopłaty państwa do pensji, specjalne programy dla samozatrudnionych, 10 tysięcy funtów w gotówce dla małych przedsiębiorców i nawet roczne zwolnienia podatkowe.

- Może być tak, że z powodu kryzysu firma nie będzie potrzebować wszystkich swoich pracowników, ale nie musi ich zwalniać. Będą mieli tak zwane postojowe, a państwo zapłaci 80 procent ich wynagrodzenia, do dwóch i pół tysiąca funtów miesięcznie - mówi Andrew Bania, właściciel firmy informatycznej w Wielkiej Brytanii.

Polscy przedsiębiorcy nie mogą liczyć na takie same wsparcie, co w innych krajach.
Polscy przedsiębiorcy nie mogą liczyć na takie same wsparcie, co w innych krajach.
Źródło: TVN24

Chodzi o biurokrację i czas

W Polsce państwo też zapłaci 2 tysiące, ale złotych i tylko pracującym na "śmieciówkach". Rząd uaktualnia system antykryzysowy, ale najistotniejsze pozostają zwolnienia z ZUS i pożyczki.

- Rozwiązania, które zaproponował nam rząd, na obecną chwilę nas nie ratują - uważa dyrektorka hotelu we Wrocławiu Joanna Stypa-Loręc.

Podobnie alarmują ekonomiści, a nie chodzi tu tylko o niskie kwoty, czy rozwiązania dla nielicznych grup - ale o biurokrację i czas, którego upływ przedsiębiorcom nie pomaga. - W tej niewystarczającej pomocy jest tyle kruczków prawnych i biurokratycznych, że nie skorzysta z niej nawet ta liczba przedsiębiorców, jaka by mogła - twierdzi ekonomista Marian Noga.

"Pieniądze wypłacane są teraz"

W europejskim towarzystwie wygląda to raczej marnie. Branislav Gvozdiak prowadzi firmy w kilku europejskich krajach. O polskich propozycjach mówi, że są zdecydowanie niewystarczające. Najbardziej chwali te niemieckie, gdzie firmy dostają dziewięć lub 15 tysięcy euro wsparcia w gotówce. Plan pomocowy dotyczy absolutnie wszystkich, a państwo pomaga nawet w spłacie czynszów za lokale użytkowe.

- Niemiecki rząd ufa swoim przedsiębiorcom. Pieniądze wypłacane są teraz, a dopiero później będą sprawdzali, czy wydane zostały zgodnie z założeniami - wyjaśnia Branislav Gvozdiak. Co najważniejsze - system działa natychmiastowo, bez zbędnych wniosków i tabelek.

- Praktycznie w dwa dni można mieć pieniądze na koncie, bez zbędnej biurokracji - zwraca uwagę prawniczka z Berlina Aleksandra Nykiel. W Polsce w sprawie choćby zwolnienia z ZUS-u, trzeba złożyć wniosek i czekać - i trzymać kciuki, że urzędnik będzie szybszy niż kryzys.

Czytaj także: