Mamy nową sytuację, w której od trzech tygodni pracują szkoły, kończą się urlopy. Mamy kilka elementów, które powodują, że tych zakażeń może być więcej - mówił w TVN24 immunolog, doktor Paweł Grzesiowski. Jak wskazał, trzema "poważnymi źródłami zakażeń" są szkoły, szpitale oraz wesela. Zdaniem lekarza medycyny podróży Łukasza Durajskiego do wzrostu infekcji przyczyniają się "koronaimprezy", czyli przyjęcia kumulujące duże grupy ludzi.
W sobotę Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 1002 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem. To najwyższy dobowy wzrost w Polsce od początku pandemii COVID-19. Łącznie infekcję potwierdzono u 77 328 osób, spośród których 2 270 zmarło.
"Obostrzenia są czymś naturalnym w momencie, w którym rośnie liczba zakażeń"
Zdaniem immunologa, doktora Pawła Grzesiowskiego "jest wiele czynników wpływających na wzrost liczby zakażeń". - Mamy nową sytuację, w której od trzech tygodni pracują szkoły, kończą się urlopy. Mamy kilka elementów, które powodują, że tych zakażeń może być więcej - mówił. Jego zdaniem "mamy trzy poważne źródła nowych zakażeń, czyli szkoły, szpitale i wesela".
Zapytany o to, czy należy przywrócić część obostrzeń, doktor Grzesiowski przyznał, że "obostrzenia są czymś naturalnym w momencie, w którym rośnie liczba zakażeń, a szczególnie kiedy są to zakażenia objawowe". - Nie mówię tu o całkowitym lockdownie, ale o tych strefach czerwonych i żółtych, czyli tych ograniczeniach przede wszystkim masowych spotkań w zamkniętych przestrzeniach - tłumaczył.
Gość TVN24 zwrócił uwagę, że "mamy też do czynienia z pułapką dużych miast". - Duże miasta, takie jak Warszawa, Kraków, Gdańsk czy Poznań mają dużo zakażeń, a nie są w strefach czerwonych, dlatego że mamy tutaj duże zagęszczenie ludności na kilometr kwadratowy - powiedział.
- Ten parametr 12 zakażeń na 10 tysięcy mieszkańców długo nie zostanie w dużych miastach osiągnięty. Apelowalibyśmy, żeby te wskaźniki, które w dużych miastach decydowałyby o wprowadzaniu stref czerwonych czy żółtych, były korygowane o gęstość zaludnienia na kilometr kwadratowy - wskazał.
"Ostatnie dwa tygodnie to jest zmiana sytemu testowania"
- Ostatnie dwa tygodnie to jest zmiana sytemu testowania. Ten wzrost liczby wykrytych przypadków to efekt tej strategii. Testujemy bardziej osoby objawowe, kiedyś testowaliśmy osoby bezobjawowe, w kwarantannach czy kończące izolacje - zwrócił uwagę Paweł Grzesiowski.
Jego zdaniem "to jest pułapka, w którą wpadają kraje nietestujące osób bezobjawowych". - Zaczyna być kumulacja dodatnich testów, ale tylko u osób objawowych - powiedział.
Według gościa TVN24 "największym wyzwaniem jest koordynacja systemu ochrony zdrowia i permanentne przypominanie wszystkim o konieczności noszenia maseczek". - Wiemy ponad wszelką wątpliwość, że maska jest w stanie zatrzymać 80 procent emitowanego wirusa. Jeżeli nosimy maseczki, to liczba zakażeń będzie mniejsza, a są takie badania, które mówią, że nawet jeżeli ktoś, kto nosi maskę, ulegnie zakażeniu, to dawka wirusa jest mniejsza i choruje lżej - mówił.
- Co do sytemu ochrony zdrowia, to widzimy bardzo duże zamieszanie. Weszły nowe zasady, ale bez przygotowania. Lekarze rodzinni chcieliby już kierować na testy, ale nie zawsze mogą, bo nie wszystko sprawnie funkcjonuje. Szpitale powiatowe, które miały przejąć ciężar pierwszej grupy pacjentów wymagających pomocy, mają mieć łóżka izolacyjne, które nie do końca zostały zdefiniowane - tłumaczył.
"Koronaimprezy" powodem wzrostu infekcji
O wzrostu liczby zakażeń pytany w TVN24 także lekarz medycyny podróży Łukasz Durajski. Jego zdaniem wpływ na wzrost zakażeń ma zmiana strategii przeprowadzania testów. - Kwestia celowanej grupy badanych, czyli pacjenci objawowi. Daje nam to informację, że zakażonych jest realnie kilkakrotnie więcej - mówił.
Według Durajskiego powodem wzrostu zakażeń są również "wesela, czyli generalnie koronaimprezy". - Lekceważące podejście do podstawowych zasad jak maseczka, mycie rąk czy zachowanie odległości - wymieniał.
- Liczba [nowych przypadków- red.] nie jest dramatyczna na polu choćby Hiszpanii, ale nie zmienia to faktu, że musimy być bardzo ostrożni - powiedział w TVN24.
Łukasz Durajski był również pytany o słowa rzecznika resortu zdrowia, który powiedział, że wzrost zakażeń spowodowany jest "powrotem do normalności". - Pan rzecznik potwierdza to o czym my mówimy od dłuższego czasu - wracamy do normalności, ale lekceważymy podstawowe zasady sanitarne - zwrócił uwagę.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock