Czy sklep, który nie zapewnia rękawiczek ochronnych, będzie mógł zostać zamknięty? Kto będzie ponosić konsekwencje w przypadku wyjścia nieletniego z domu bez opieki? Dlaczego w Polsce wciąż nie został wprowadzony stan nadzwyczajny? Na te i inne pytania odpowiadał na antenie TVN24 adwokat dr Łukasz Chojniak z Uniwersytetu Warszawskiego.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>
KORONAWIRUS - NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE. RAPORT TVN24.PL >>>
Od środy obowiązują nowe obostrzenia wprowadzone przez rząd w związku z epidemią COVID-19. Są to między innymi ograniczenie liczby osób w sklepach, zamknięcie zakładów fryzjerskich, a także obowiązujący nieletnich zakaz wychodzenia z domu bez opieki.
O kolejnych krokach, które wprowadza rząd, by powstrzymać rozprzestrzenianie się koronawirusa w Polsce, poinformowali we wtorek na konferencji prasowej: premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Łukasz Szumowski. Według premiera, nowe obostrzenia mają obowiązywać przez najbliższe dwa tygodnie, ale z możliwością przedłużenia. We wtorek późnym wieczorem w Dzienniku Ustaw ukazało się rozporządzenie Rady Ministrów w tej sprawie.
ZOBACZ PEŁNĄ LISTĘ OBOSTRZEŃ >>>
Na pytania dotyczące nowych przepisów odpowiadał w programie "Wstajesz i wiesz" na antenie TVN24 prawnik doktor Łukasz Chojniak.
Przez najbliższe miesiące branża hotelarska będzie przeżywała bardzo trudne chwile. Czy goście, którzy zostaną wykwaterowani, będą mogli domagać się odszkodowania od właściciela takiego hotelu? W rozporządzeniu jest też zapis, który dopuszcza podróż służbową. Jak to zweryfikować?
Chojniak: To akurat jest przypadek takiego przepisu rozporządzenia, które wyważa otwarte drzwi. Bo jeżeli ja dobrze zrozumiałem wypowiedzi przedstawicieli branży hotelarskiej, to de facto ta branża jest zamknięta już od bardzo długiego czasu. Dzisiaj i tak nikt nie podróżuje, jeżeli absolutnie nie musi. Jeżeli jednak ktoś byłby zakwaterowany, to w mojej ocenie takiego roszczenia odszkodowawczego do hotelu podnosić nie może, bo hotel zasłoni się absolutnie kwestią tego rozporządzenia. To jest inna kwestia co do normatywnej podstawy, do podstawy prawnej tego, co się obecnie dzieje.
Jeżeli chodzi o podróże służbowe, to tutaj poza deklaracją i ewentualnym weryfikowaniem tego przez organy policji nie ma innej możliwości. Dlatego, że rozporządzenie nie wprowadza jakiejś przepustki, jakiejś karty obiegowej, która będzie potwierdzała to, że ktoś znajduje się w delegacji. Oczywiście pracodawca może taką kartę podpisać i to będzie dokumentem, który będzie ten stan rzeczy poświadczał. Ale wcale tak być nie musi, wtedy tę kwestię będzie trzeba każdorazowo indywidualnie wyjaśnić. Aczkolwiek w tym wypadku wydaje mi się, że problem jest zupełnie poboczny, bo dzisiaj ani nikt nie podróżuje turystycznie, ani tym bardziej nikt nie jeździ służbowo, jeżeli rzeczywiście nie jest to absolutnie wymagane okolicznościami sprawy i zawodu, który wykonuje.
Według nowych przepisów sklepy muszą zapewniać klientom rękawiczki ochronne. Czy jeżeli sklep nie spełni tego obowiązku, oznaczać to będzie automatycznie brak możliwości otwarcia takiej placówki handlowej?
Chojniak: Nie tyle brak możliwości otwarcia, natomiast faktyczny brak możliwości działania takiej placówki, bo paradoksalnie to są dwie różne kwestie. Jeżeli rozporządzenie do obsługi klienta wymaga tego, aby były spełnione określone warunki brzegowe bezpieczeństwa w sytuacji, w której się dzisiaj znaleźliśmy, i te warunki nie są spełniane, to po prostu ta placówka nie może funkcjonować. Nikt nie nakazuje jej zamknięcia i nie mówi, że ma przestać działać, że ma tam nie być pracowników, natomiast ona faktycznie nie będzie funkcjonowała, bo nie będzie mogła przyjmować klientów. Gdyby to uczyniła, naruszyłaby przepisy rozporządzenia. Podobnie, gdyby przyjmowała klientów w wymiarze większym niż obecnie określony, czyli liczba osób w przeliczeniu na kasę (3 osoby na jedną kasę – przyp. red.)
Jak wygląda sytuacja przemieszczania się w samochodach prywatnych, które mają więcej niż 10 miejsc? Kto będzie ponosił odpowiedzialność za to, jeżeli w takim prywatnym busie będzie znajdowało tyle osób, ile jest miejsc siedzących - rozporządzenie mówi, że tak być nie może - kierowca czy właściciel busa?
Chojniak: Bezpośrednio do ukarania będzie kierowca, tak jak dzisiaj to się dzieje, jeżeli chodzi o osoby, które są zatrudnione w środkach komunikacji miejskiej, już od dłuższego czasu borykają się one z tym problemem. Ten problem na szczęście w jakiś sposób, przy współpracy z pasażerami, jest rozwiązywany. Jeżeli chodzi o osobę, która jest przewoźnikiem, to w przypadku określonych uprawnień, które ona musi mieć, czy zarejestrowania działalności, to się w konsekwencji może przełożyć na to, że ona te uprawnienia utraci. To jest jednak dalsza konsekwencja, nie wynikająca wprost z tego rozporządzenia. W momencie, gdy dochodzi do kontroli, osobą, która odpowiada za przewóz tych osób jest kierowca, bo to kierowca wpuszcza te osoby na pokład. Tak więc to wobec kierowcy policja będzie formułowała swoje zastrzeżenia.
Dzieci do 18. roku życia nie mogą wychodzić na zewnątrz bez opieki osoby dorosłej. Kto w przypadku złamania tego przepisu będzie ponosił konsekwencje? Czy mogą w ogóle konsekwencje być wyciągane?
Chojniak: Moim zdaniem trzeba byłoby wykazać, że rodzic miał tego świadomość, co wcale nie jest takie oczywiste i jasne. Weźmy pod uwagę, że mówimy o dzieciach do 18. roku życia, więc także o całkiem dorosłym człowieku, który ma 17 lat. Nie wiem, czy ta granica wiekowa była do końca sensownie ustalona, ja bym raczej skłaniał się, żeby była ona nieco mniejsza, na przykład 16 lat. Wydaje mi się, że tutaj jest bardziej kwestia tego rodzaju, że w momencie, kiedy policja będzie miała do czynienia z osobami, które są poniżej tego 18. roku życia i nie są pod opieką osób dorosłych, to będzie mogła nakazać tym osobom, aby się dostosowały do polecenia, które wydaje. To polecenie jest wiążące i trzeba będzie po prostu wrócić do domu. Niekoniecznie to się musi skończyć jakimś mandatem, bo chyba nie o to chodzi, żeby wprowadzać takie postępowanie wobec osób, które nie ukończyły 18 lat.
Dlaczego te ograniczenia, dotyczące swobód obywatelskich, są wprowadzane za pomocą rozporządzenia, a nie korzystając z art. 233 konstytucji, który mówi o stanie nadzwyczajnym?
Chojniak: Ja nie mam cienia wątpliwości, że my już od dłuższego czasu, nie tylko na mocy tego rozporządzenia, ale już wcześniejszych rozporządzeń ministra zdrowia, funkcjonujemy w warunkach stanu nadzwyczajnego. Zakres ograniczenia swobód obywatelskich jest tak daleki, co widać gołym okiem, że nie ma wątpliwości, iż znaleźliśmy się w sytuacji zupełnie nadzwyczajnej. Owszem, żeby nie było wątpliwości, ustawa może delegować na rozporządzenie doprecyzowanie określonych zakazów, na to by konstytucja pozwoliła. Tylko mamy do czynienia z sytuacją zupełnie nieakceptowalną, jeżeli chodzi o kwestie prawne, to znaczy sytuacją, w której to nie ustawa zakazuje mi faktycznie wychodzić z domu, bo ustawa tylko mówi, że minister albo Rada Ministrów może ci tego zakazać. I dopiero to, że ja nie mogę wyjść z domu, to jest wynik samego rozporządzenia. Problem leży w tym, że my się do tego stosujemy, bo to jest kwestia naszego zdrowia i życia. Ale nie mogę milczeć jako prawnik w sytuacji, w której minister zdrowia, wcześniej jednoosobowo, podpisując w swoim gabinecie rozporządzenie, uziemił miliony Polaków w domach. Rozumiem, że jest to konieczne, ale jako prawnik sprzeciwiam się temu, żeby było to czynione rozporządzeniem, kiedy wymagane jest do tego typu ograniczeń działanie ustawowe i działanie w ramach stanu nadzwyczajnego.
Autorka/Autor: momo
Źródło: TVN24