Nie spodziewałbym się więcej niż pięciu-sześciu tysięcy nowych przypadków zakażeń koronawirusem dziennie za tydzień lub dwa tygodnie - przewidywał w "Faktach po Faktach" dr hab. Błażej Miasojedow z Wydziału Matematyki, Informatyki i Mechaniki Uniwersytetu Warszawskiego. O tym, że nasza kontrola nad pandemią jest "dosyć iluzoryczna", mówił profesor Krzysztof Pyrć z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego i zespołu ds. COVID-19 przy prezesie Polskiej Akademii Nauk.
Ministerstwo Zdrowia potwierdziło w czwartek 4280 nowych przypadków zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2. Przekazało także informację o śmierci 76 zakażonych osób. To najwyższy bilans zakażeń i zgonów od początku pandemii. Łącznie w Polsce infekcję koronawirusem potwierdzono u 111 599 osób, spośród których 2 867 zmarło.
Dr hab. Błażej Miasojedow z Wydziału Matematyki, Informatyki i Mechaniki Uniwersytetu Warszawskiego podkreślił w "Faktach po Faktach" w TVN24, że ostatnia prognoza oparta na modelu matematycznym zaczyna się sprawdzać, co nie jest dobrą wiadomością. Zaznaczył jednak, że trudno jest powiedzieć, jaka będzie dobowa liczba zakażeń za tydzień lub za dwa, ponieważ to zależy również od tego, ile jest wykonywanych w Polsce testów.
- Nie wiemy, ile jest osób zakażonych w Polsce. My tylko wiemy, ile osób zostało zdiagnozowanych - zauważył. Powiedział jednak, że nie spodziewałby się więcej niż pięciu-sześciu tysięcy nowych przypadków dziennie.
Pyrć: nasza kontrola jest dosyć iluzoryczna
Prof. Krzysztof Pyrć z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego i zespołu ds. COVID-19 przy prezesie Polskiej Akademii Nauk przyznał, że nasza kontrola nad pandemią jest "dosyć iluzoryczna".
Dodał, że na pewno to, iż otworzyliśmy się całkowicie na wakacje, skutkuje teraz tym stanem, który widzimy. - Powrót do życia codziennego, powrót do szkół, bliskie kontakty, ale też spadek temperatury, czyli zmiana naszych zachowań na pewno mocno wpływa na to, jak ta sytuacja wygląda - powiedział.
- Różne kraje różnie do tego tematu podeszły - dodał.
Ocenił, że na pewno jesteśmy w trudnym momencie. - Trudno tu mówić o kontroli, bo - tak jak powiedział mój przedmówca - my nie wiemy, ile realnie jest w tym momencie osób zakażonych i jak to się przełoży tak naprawdę na liczbę chorych w tych nadchodzących jesienno-zimowych miesiącach - dodał prof. Pyrć.
- To może być równanie, które troszkę inaczej będzie wyglądać, kiedy dojdą dodatkowe czynniki ryzyka: zimne powietrze, infekcje, zanieczyszczenie powietrza w dużych miastach. Tak że tutaj kontrola może być bardzo trudna, natomiast w tym momencie są wprowadzane nowe restrykcje, które miejmy nadzieję trochę przyhamują rozprzestrzenianie się tego wirusa w społeczeństwie - ocenił.
W czwartek na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że cała Polska znajdzie się od soboty w strefie żółtej, co oznacza wprowadzenie szeregu obostrzeń dla obywateli. Dodatkowo od soboty w życie wejdą nowe zasady dotyczące strefy żółtej, m.in. obowiązek zasłaniania ust i nosa w przestrzeni publicznej.
"Myśmy nigdy nie wskazywali w naszych modelach, że nastąpił koniec epidemii"
Goście "Faktów po Faktach" odnieśli się do wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego. Podczas czwartkowej konferencji tłumaczył się ze słów z początku lipca, że "wirus jest w odwrocie" i w związku z tym apelował o "tłumne" głosowanie w wyborach prezydenckich.- Latem, zresztą zgodnie z przewidywaniami epidemiologów, wirusologów, wirus osłabł, mówiąc delikatnie, a nawet niektórzy wnioskowali, że ten problem drugiej fali nie nadejdzie - dodał. Nie przytoczył, na czyje opinie się powołuje.
Goście TVN24 zostali zapytani, czy byli wówczas konsultowani. - Ja mogę odpowiedzieć za siebie, że nie - powiedział prof. Pyrć.
Dr Miasojedow na pytanie, czy model matematyczny prognozujący przebieg epidemii jest wykorzystywany przez rządzących, odparł, że nie wie, czy dzieje się tak w tej chwili. - Wiem, że mój kolega przedstawia nasze wyniki na spotkaniach zespołu kryzysowego, ale jak te wyniki wpływają na ich opinie, to ja nie mam zielonego pojęcia - dodał.
- Myśmy nigdy nie wskazywali w naszych modelach, że nastąpił koniec epidemii tak naprawdę - podkreślił.
"Nie możemy dopuścić do tego, żeby system sanepidowski się zablokował"
Prof. Pyrć i dr Miasojedow mówili również o wyzwaniach w związku z epidemią COVID-19.
Dr Miasojedow podkreślił, że nie możemy dopuścić do tego, żeby "system sanepidowski się zablokował" i doszło do zaprzestania wykrywania osób z kontaktu.
Dodał, że jedynym sposobem spowolnienia epidemii jest wczesne wykrywanie osób z kontaktu i przecinanie kolejnych dróg zakażeń, żeby ludzie byli świadomi, że są chorzy i mogą zakażać kolejne osoby.
Drugą ważną kwestią, ocenił, jest to, żeby "nie zapchał system ochrony zdrowia".
"My nie wiemy, gdzie te ogniska w tym momencie występują"
- Jeszcze raz powtórzę, jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji, bo my nie wiemy, kto jest zakażony. Ponieważ przestaliśmy testować osoby bezobjawowe zakażone - czyli nie chore, ale zakażone - to pojawiła nam się duża pula osób, które mogą roznosić, natomiast same nie mają objawów, więc nie jesteśmy tego świadomi - tłumaczył prof. Pyrć.
Jego zdaniem "w tym momencie śledzenie osób z kontaktu będzie bardzo trudne". - Też strategia testowania będzie bardzo trudna do wdrożenia. Myślę, że tutaj jest miejsce na jakieś nowe metody czy to badań środowiskowych, czy badań grupowych - sugerował gość "Faktów po Faktach".
Dodał, że należy pamiętać o tym, iż mamy bardzo dużo niepowiązanych ze sobą przypadków. - To nie oznacza, że my nie będziemy mieli ognisk, tylko my nie wiemy, gdzie te ogniska w tym momencie występują - podkreślił. - Ten wirus będzie tworzył ogniska w zakładach pracy, w DPS-ach, wszędzie tam, gdzie ludzie ze sobą blisko pracują. (...) Na ten moment nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, jaka strategia w tym momencie się sprawdzi - przyznał.
- Miejmy nadzieję, że same obostrzenia na tyle przyhamują rozprzestrzenianie się wirusa, że będziemy w stanie wrócić do jakiejś sensownej strategii testowania - podsumował.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24