Zdarza się, że medyk jest w sklepie, w piekarni i inni na niego krzywo patrzą, że jest problem z obsługą takiej osoby - przyznała w TVN24 Renata Jeziółkowska z Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie. Apelowała, by "nie przechodzić obojętnie wobec hejtu". Podkreśliła jednak, że niechęć okazywana pracownikom służby zdrowia jest kroplą w porównaniu z morzem wsparcia, jakie płynie ze strony społeczeństwa.
Renata Jeziółkowska z Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie odnosiła się na antenie TVN24 do tekstu z Magazynu TVN24, w którym opisane zostały przypadki hejtu wobec medyków, walczących z koronawirusem. Przyznała, że "czasami pojawiają się takie niezrozumiałe i bardzo bolesne zachowania ze strony niektórych osób" wobec lekarzy i innych pracowników ochrony zdrowia.
"Kropla w morzu"
- Generalnie należy podkreślić, że jest to taka kropla w morzu, ponieważ płyną wyrazy serdeczności, ogromnego wsparcia ze strony pacjentów i społeczeństwa - podkreśliła Renata Jeziółkowska. Przyznała jednak, że "zdarzają się sytuacje wykluczania". - Zdarza się, że medyk jest w sklepie, w piekarni i okazuje się, że inni na niego krzywo patrzą, że jest problem z obsługą takiej osoby. Też do nas, do Izby, trafiają bardzo niepokojące sygnały negatywnych emocji względem lekarzy. Na przykład mieliśmy sytuację, że był problem z zapisaniem dziecka do przedszkola, ponieważ w ocenie osoby decydującej o tym takie dziecko mogłoby stanowić zagrożenie dla innych dzieci, co jest absurdalne i mocno krzywdzące - powiedziała lekarka.
Jej zdaniem, często hejt wynika z niezrozumienia. - Na pewno jest bardzo bolesny dla osoby, która w szpitalu walczy o ludzkie życie, o ludzkie zdrowie, która swoje siły, całą energię poświęca temu, żeby działać na rzecz tych pacjentów, która przeżywa ogromne emocje, zmaga się z wieloma przeszkodami i chce wykonać prozaiczną czynność, na przykład kupić bułki. I nagle pojawia się jakaś dziwna ściana, opór. To jest bardzo bolesne, krzywdzące i nie powinno mieć miejsca. - opowiadała Jeziółkowska.
Powtórzyła, że "budująca" jest natomiast serdeczność, z jaką pracownicy ochrony zdrowia spotykają się częściej. - Te gesty dobrej woli, gesty wsparcia, taka realna pomoc ze strony społeczeństwa - wyliczała. - To jest medykom bardzo potrzebne. Widzimy też, jak wiele sprzętu trafia do szpitali, do oddziałów. Jak wiele osób się angażuje, własnoręcznie szyje maski, dostarcza maski, drukuje sprzęt ochronny, na jaką skalę to jest ogromna pomoc - dodała.
- Żaden hejt niczemu nie służy. Nie można przechodzić obojętnie wobec hejtu. Jeżeli ktoś spotyka się z hejtem, powinien to zgłosić. Również nasza Izba przyjmuje takie zgłoszenia, reaguje, ponieważ hejtu nie można tolerować - apelowała. - Jeżeli spotykamy się bezpośrednio z hejtem - na przykład jestem klientem piekarni i widzę, że jest jakiś negatywny gest w kierunku medyka, w kierunku osoby, która chce zrobić zakupy - to też mogę zareagować czymś pozytywnym. Mogę pokazać, że ja nie akceptuję czegoś takiego, że to jest złe, że nie ma przyzwolenia społecznego na hejt, na tego typu negatywne emocje - podkreśliła.
"Wrogiem jest koronawirus"
- Walka z koronawirusem to jest wojna, w której wrogiem jest koronawirus. Wszyscy działamy przeciwko temu wrogowi i takie złe emocje są w tym wszystkim naprawdę niepotrzebne, zwłaszcza w sytuacji medyków, którzy naprawdę poświęcają się, mają wiele problemów, wiele swoich obaw, różnych traumatycznych przeżyć. Takie dodatkowe złe, negatywne emocje są naprawdę bardzo, bardzo bolesne - tłumaczyła Jeziółkowska.
Dodała, że dla medyka po ciężkim dniu pracy spotkanie się z negatywnymi emocjami może być tym, co przepełni czarę goryczy. - Każdy ma swoją odporność, ograniczoną - powiedziała. - Reagując negatywnie, musimy pamiętać, że po tej drugiej stronie jest człowiek, który ma emocje, ma swoje przeżycia i któremu należy się przede wszystkim szacunek - podkreśliła.
Przypomniała, że lekarzom czy pielęgniarkom potrzebna jest "siła do walki". - Medyk jest tą osobą, która ratuje zdrowie, ratuje życie, która absolutnie nie jest zagrożeniem. Różne fałszywe przeświadczenia, osądy wynikają z niezrozumienia, z lęków. Mamy sytuację nietypową, dziwną, sytuację kryzysu i ludzie bardzo różne na takie sytuacje reagują. Jednak skupianie złych emocji na medyku jest czymś, co może prowadzić do katastrofalnych skutków - ostrzegła Jeziółkowska. Podkreśliła, że osoby pracujące na pierwszej linii frontu walki z epidemią najlepiej zdają sobie sprawę z zagrożeń i wiedzą, jak chronić siebie oraz innych.
Źródło: TVN24