Użycie wojska na ulicach, co niektórym się źle kojarzy z jakichś minionych epok, musiałoby być podyktowane bardzo niebezpieczną sytuacją i w konsekwencji zagrożenia z zewnątrz bardzo nieodpowiedzialną postawą polskich obywateli. Nie mamy ani jednego, ani drugiego - ocenia dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych generał broni Tomasz Piotrowski w rozmowie z reporterem "Czarno na białym" TVN24 Piotrem Świerczkiem.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA PLATFORMIE TVN24 GO >>>
W Polsce od 20 marca obowiązuje stan epidemii. Do Wielkanocy zamknięte są wszystkie placówki oświatowe i szkoły wyższe. Wprowadzono również ograniczenia w przemieszczaniu się z pewnymi wyjątkami: drogi do pracy i do domu, wolontariatu w walce z koronawirusem oraz załatwiania niezbędnych spraw życia codziennego (np. niezbędnych zakupów, wykupienia lekarstw, wizyty u lekarza, opieki nad bliskimi lub wyprowadzenia psa).
Wprowadzono zakaz zgromadzeń. Ograniczenia dotyczą także obrzędów religijnych, zakładów pracy oraz korzystania z komunikacji miejskiej, gdzie dozwolona liczba pasażerów ma odpowiadać połowie miejsc siedzących w danym środku transportu.
Czytaj raport tvn24.pl: Koronawirus - najważniejsze informacje
Do tych decyzji rządu odniósł się rozmówca Piotra Świerczka, gen. broni Tomasz Piotrowski, który - jako dowódca operacyjny - odpowiada ze wszystkie działania, jakie zawodowe wojsko podejmuje w obliczu epidemii.
Cały wywiad z generałem Piotrowskim można obejrzeć w TVN24 GO
- Jest to stan zdecydowanego zagrożenia życia, zdrowia i bezpieczeństwa naszego kraju. To nie podlega dyskusji. Natomiast jesteśmy bardzo dalecy od paniki i negatywnych emocji. Reagujemy na zdarzenia, zachowując spokój i dystans taki, jak powinno się zachować - mówił dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych.
Generał wyjaśnił, że żołnierzy można teraz zobaczyć "praktycznie w każdym miejscu w kraju".
- Jesteśmy przede wszystkim na granicach we współdziałaniu ze Strażą Graniczną oraz na ulicach miast razem z policją, realizując zadania kontroli. Również w miejscach, gdzie trzeba wesprzeć ośrodki medycyny przy zadaniach pomocniczych, gdy realizują zadania przewozu za pomocą pojazdów sanitarnych. Wszędzie tam są żołnierze - mówił.
W związku z decyzją rządu o przywróceniu kontroli granicznych na przejściach z innymi państwami należącymi do Unii Europejskiej, za odbudowę łączności pomiędzy punktami granicznymi w dużym stopniu odpowiadała Straż Graniczna. - Rolą wojska było przede wszystkim - jak powiedział generał - poświęcenie sił i środków na rozbudowę inżynieryjną.
Dowódca operacyjny dodał, że w kilku przypadkach było potrzebne rozstawienie kontenerów jako zabezpieczenia socjalnego, czym zajęła się wojskowa logistyka. - Trzeba pamiętać o tym, że to jest wspólny wysiłek. Jedna ze służb postawi namiot, druga da dodatkowe wyposażenie, trzecia zabezpieczy transport, miejsce noclegowe - relacjonował.
Generał Piotrowski tłumaczył, że jednostki wojskowe wspierające Straż Graniczną, podlegają przepisom ustawy o tej służbie mundurowej. - Podobnie jest z policją, którą wspomagamy na bazie ustawy o policji, z częścią uprawnień, jakie ma policja. Nie z pełnym spektrum, nie ma takiej ambicji, nie ma takiej potrzeby na tym etapie - zaznaczył.
- Jeżeli zobaczy pan teraz żołnierza na ulicy polskiego miasta razem z policjantem, to będzie on szedł z policjantem sprawdzać kwarantannowanego - wyjaśnił generał.
Podkreślił, że to nie jest etap, "kiedy musielibyśmy angażować wojsko na ulicach".
"Sposób działania i użycia wojska będzie zdecydowanie wypadkową oceny sytuacji"
Generał Piotrowski wyraził nadzieję, że nie dojdzie do sytuacji, w której trzeba będzie użyć wojska na ulicach.
- Użycie wojska na ulicach, co niektórym się źle kojarzy z jakichś minionych epok, musiałoby być podyktowane bardzo niebezpieczną sytuacją i w konsekwencji zagrożenia z zewnątrz bardzo nieodpowiedzialną postawą polskich obywateli. Nie mamy ani jednego, ani drugiego - zauważył.
Dodał, że chodziłoby o stan, w którym "należałoby użyć wojska zgodnie z jego przeznaczeniem".
- Sposób działania i użycia wojska będzie zdecydowanie wypadkową oceny sytuacji bezpieczeństwa - mówił generał Piotrowski.
Dopytywany, czy to będzie ocena wojskowych, czy polityków, powiedział, że ta ocena będzie należeć do tych, "którzy są decydentami".
- Pamiętajmy, że nie możemy porównywać naszej obecnej sytuacji do sytuacji francuskiej. Tam były demonstracje, palone samochody, rozruchy, więc ta perspektywa obecności wojsk na ulicach jest zupełnie inna niż u nas w tej chwili. Pomimo wspólnego problemu, jakim jest koronawirus - zwrócił uwagę Piotrowski.
Zapytany o sytuację we Włoszech, gdzie armia została zaangażowana do nocnych transportów z trumnami, generał ocenił, że był "to widok straszny" dla każdego obserwatora.
- Bez względu na to, czy jest cywilem, żołnierzem, czy generałem, albo szeregowym. Pamiętajmy, że ta sytuacja dla nas - żołnierzy - co do systemowego rozwiązania, jest bardzo bliska temu, na co musimy być gotowi - tłumaczył dowódca operacyjny. - Wtedy, gdy prowadzimy działania jako siły zbrojne, kiedy prowadzimy działania obronne, natarcie, wtedy do podobnych rozwiązań musimy być gotowi. Jak transportować zwłoki, w jaki sposób je grzebać, jak również sobie radzić z emocjami, czyli wspierać tych, których to nieszczęście dotknęło.
Szpital w gotowości
Pytany, czy wojsko jest gotowe do szybkiego stworzenia szpitala polowego, na przykład w sali sportowej, generał Piotrowski poinformował, że niedawno była prowadzona rozmowa na ten temat.
- Została powołana grupa, której głównym spoiwem jest Departament Wojskowej Służby Zdrowia. Tam trwają intensywne prace planistyczne, biorąc pod uwagę zagrożenie, potrzeby, sygnały spływające z kraju, w jaki sposób jesteśmy w stanie sobie poradzić - mówił.
Generał Piotrowski dodał, że "mamy wybudowany jeden szpital, który jest, czeka w gotowości we Wrocławiu".
- Potencjał do wsparcia tego procesu mamy również w Bydgoszczy, w drugim miejscu, po to, żebyśmy byli w gotowości, jeżeli będzie potrzeba do wybudowania kolejnej instalacji - precyzował. - Można mówić o 100-200 łóżkach w każdym szpitalu.
Generał Piotrowski jako dowódca operacyjny jest odpowiedzialny również za polskie kontyngenty wojskowe poza granicami państwa. W rozmowie z TVN24 wyjaśnił, że "każdy kontyngent, każda grupa żołnierzy jest szczegółowo analizowana przede wszystkim przez pryzmat mandatowych zadań, ale również bezpieczeństwa".
- Nie ma tak, że zostawiamy wszystkich, czekamy, aż świat się uspokoi. Nikt nie jest w stanie odpowiedzieć, co to znaczy, że świat się uspokoi. Z jednej strony proszę pamiętać o bezpieczeństwie, muszę pamiętać o zachowaniu zdrowego rozsądku, ale również o długotrwałości. Nie mogę przyjąć założenia i rekomendować ani ministrowi, ani prezydentowi, że zostawmy naszych żołnierzy na kolejny rok - tłumaczył.
Ograniczona "Anakonda"
Generał Piotrowski odpowiada za ćwiczenia "Anakonda", które mają się odbyć na przełomie maja i czerwca w Polsce. Jak poinformował, zapadła decyzja o ograniczeniu manewrów.
- Zdecydowanie musieliśmy ograniczyć tę część "Anakondy", która powodowałaby kumulowanie dużych grup osób w niewielkich przestrzeniach - wyjaśnił. - Można ją zrealizować w inny sposób albo odsunąć ją w czasie. Zaproponowałem odsunięcie w czasie.
I dodał: - Natomiast musimy pamiętać, że "Anakonda" to też część dynamiczna, której zadaniem nie tylko było ćwiczenie, ale także prezencja sił, zaangażowania, pokazania, że jesteśmy dynamicznym organizmem i potrafimy działać adekwatnie do zagrożeń. Tę część będziemy zdecydowanie utrzymywać.
Pytany, czy poligon ćwiczeń nie stanie się także poligonem doświadczalnym dla wirusa, Piotrowski odpowiedział, że "bycie żołnierzem jest wysoce ryzykowne".
- Ktoś , kto decyduje się na tę profesję, na ten rodzaj służby, musi być świadom, że będzie ponosić duże ryzyko. To jest jedna z tych sytuacji - podkreślił. - Pamiętajmy, że jako organizacja musimy być gotowi do działania w różnych niejednokrotnie skrajnych warunkach i być gotowi do podjęcia takich działań.
Gen. Piotrowski: będziemy na posterunku nawet, jeśli będziemy zakażeni
Pytany o to, co by się stało, gdyby zachorował, generał odpowiedział, że ma zastępcę.
- Podjęliśmy kroki zapobiegawcze, żebyśmy się nie spotykali. Nawet, jeśli prowadzimy odprawy, to prowadzimy je w formie wideokonferencji, rozmawiamy telefonicznie. Uzgadniamy dokumenty elektronicznie. Spotkania organizujemy tylko i wyłącznie wówczas, gdy to jest absolutnie konieczne i nie da się tego zrobić droga elektroniczną - zaznaczył.
- Jesteśmy tą ostatnią linią, która będzie trwała do samego końca. Wszyscy mogą zejść z posterunku, wszyscy mają taką sytuację, że być może - czego nikomu absolutnie nie życzę, trzymam kciuki za każdego pojedynczego człowieka - że będą chorzy, a my musimy pomimo tego zostać - podsumował, dodając, że nawet jeśli dowództwo będzie zakażone, pozostanie na swoim posterunku.
Autorka/Autor: Piotr Świerczek, "Czarno na Białym"
Źródło: TVN24