Z danych, uwzględniając pewne zaburzenia świąteczne, wynika, że szczyt zachorowań i dodatnich wyników mamy za sobą - ocenił były główny inspektor sanitarny, doktor nauk medycznych i generał Andrzej Trybusz. Zaznaczył przy tym, że mamy z kolei do czynienia ze szczytem osób hospitalizowanych.
Od poniedziałku 19 kwietnia dzieci będą mogły wrócić do żłobków i przedszkoli. Dozwolony będzie także sport na świeżym powietrzu. To najnowsze decyzje resortu zdrowia odnośnie zniesienia obowiązujących restrykcji. Pozostałe zostaną utrzymane do 25 kwietnia, a w przypadku hoteli do 3 maja.
Czy takie kroki ministerstwa są odpowiednie? To między innymi w TVN24 komentował były główny inspektor sanitarny, doktor nauk medycznych i emerytowany generał Andrzej Trybusz. - Reszta obostrzeń w tej sytuacji zdecydowanie musi pozostać - oświadczył, zaznaczając, że takie obostrzenia przede wszystkim muszą być przestrzegane. - Bo żadne obostrzenia, jeśli nie będą przestrzegane, to efektów nie przyniosą - powiedział.
"Za tym idzie zwiększenie mobilności"
Mówiąc o decyzji w sprawie przedszkoli i żłobków, gość TVN24 ocenił, że "to problem zarówno pod względem społecznym, jak i ekonomicznym". - To problem dla pracujących rodziców, opiekunów, jednak moim zdaniem, w tej sytuacji epidemiologicznej, nie wiem, czy najlepszym rozwiązaniem jest zniesienie tego zakazu w skali całego kraju - przyznał.
- Poziom zakażeń jest w skali kraju bardzo zróżnicowany. Musimy pamiętać o tym, że to nie jest tylko pójście dziecka do żłobka czy przedszkola, bo w tym wieku przyjmuje się, że transmisja wirusa nie jest największa i rośnie wraz z wiekiem. Z tym się przecież wiąże pójście rodziców do pracy. Za tym idzie zwiększenie mobilności, a więc znowu stworzenie przesłanek do ewentualnego zakażania się, tym razem w miejscach pracy - mówił Trybusz.
Przypominając, że minister zdrowia Adam Niedzielski w środę zasygnalizował możliwość regionalizacji obostrzeń, która ma nas czekać w perspektywie dalszego znoszenia obostrzeń, Trybusz ocenił, że dobrze by było, gdyby taką regionalizację zastosowano w przypadku otwierania żłobków i przedszkoli.
Co z otwarciem sportu na świeżym powietrzu? Trybusz ocenił, że nie ma w tym wypadku krytycznych uwag. - Ruch jest konieczny, a wszelkie badania dowodzą, że jednak transmisja wirusa na otwartych przestrzeniach jest znacznie, znacznie mniejsza - tłumaczył. Zarażamy się głównie w pomieszczeniach zamkniętych - dodał.
Trybusz: przy przebiegu epidemii jest pewna prawidłowość
W środę Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 21 283 nowych, potwierdzonych przypadkach zakażenia koronawirusem w naszym kraju. Według dobowego raportu MZ, zmarły kolejne 803 osoby chore na COVID-19. - Mamy do czynienia na pewno z pewną prawidłowością, co do przebiegu epidemii - ocenił Trybusz.
Wyjaśnił, że prawidłowość ta polega na tym, że najpierw mamy do czynienia z "istotnym wzrostem liczby zakażonych". - W ślad za tym, w odległości siedmiu, dziesięciu dni pojawia się fala chorych na COVID-19 pacjentów w szpitalach i z opóźnieniem dwóch, trzech tygodni rośnie liczba zgonów - tłumaczył.
- Najprawdopodobniej z tych wyników, z danych, którymi dysponujemy, uwzględniając pewne zaburzenia świąteczne, wynika, że rzeczywiście szczyt zachorowań i dodatnich wyników mamy za sobą - skomentował.
Trybusz zwrócił jednak uwagę, że aktualnie mamy do czynienia ze szczytem hospitalizacji. - To pokazują liczby zajętych łóżek, przeznaczonych dla pacjentów z covid, bardzo znaczna liczba zajętych respiratorów - wymieniał. - Niestety musimy się liczyć w następnych dniach z kolejną konsekwencją fali zachorowań sprzed dwóch, trzech tygodni. Będzie to niestety liczba zgonów - powiedział.
Z tygodniowej średniej sumy zgonów osób zakażonych koronawirusem wynika, że w tygodniu od 11 do 17 marca średnia ta wynosiła 2032, a w tygodniu od 8 do 14 kwietnia, czyli aktualnym, wynosiła już 4224.
"Mamy jednak istotne zróżnicowanie regionalne"
Wirusolog, profesor Krystyna Bieńkowska-Szewczyk oceniła tego dnia na antenie TVN24, że "liczba umierających świadczy o zapaści służby zdrowia".
Generał, komentując tę wypowiedź, stwierdził, że ocenianie zapaści systemu ochrony zdrowia w skali kraju "jest trochę trudne", bo "mamy jednak istotne zróżnicowanie regionalne". - Jeśli trzeba z województwa śląskiego przewozić chorych do szpitali w innych województwach, to znaczy, że służba zdrowia w tym województwie przekroczyła poziom swojej wydolności. Ale jest też wiele województw, gdzie to wszystko jest na maksymalnych poziomach co do łóżek, respiratorów, ale przede wszystkim co do wydolności personelu. Póki co, na szczęście, chorzy znajdują jeszcze miejsca w szpitalu - mówił.
- Jestem głęboko przekonany, że nie dojdzie do sytuacji, gdy pacjent wymagający hospitalizacji czy intensywnej terapii, takiej pomocy nie znajdzie - przyznał.
Mówiąc o zaraportowanym dziś bilansie zmarłych na COVID-19, 803 osobach, Trybusz zwrócił uwagę, że "to nie są zgony z wczoraj". Wyjaśnił pokrótce, że są to dane przekazywane ze szpitali do powiatowych stacji sanitarnych i epidemiologicznych. - Co oczywiście w żaden sposób nie zmniejsza faktów, że tych zgonów jest dużo - powiedział.
Źródło: TVN24