W szpitalach, które leczą chorych na COVID-19, dziś zajętych jest 6 procent dostępnych respiratorów, ale czy jesteśmy gotowi na wzrost zachorowań zapowiadany na jesień? Ministerstwo Zdrowia uspokaja, że urządzeń nie powinno zabraknąć. Eksperci są podzieleni i zwracają uwagę m.in. na to, że sprzęt może być, ale medycy "czują się oszukani" i mogą odejść z pracy.
Co do tego, że jesienią może znacząco wzrosnąć liczba zakażeń COVID-19, nie mają złudzeń eksperci, zdają sobie z tego sprawę również w Ministerstwie Zdrowia. - Jesień może być tym okresem, kiedy rzeczywiście pojawi się nawrót epidemii - mówił w czerwcu rzecznik resortu Wojciech Andrusiewicz.
Od początku lipca dzienna liczba nowych zachorowań waha się pomiędzy 200 a 420 przypadków. 23 lipca potwierdzono 418 nowych przypadków SARS-CoV-2 - najwięcej od 17 czerwca, gdy było ich 506. Natomiast dobowy rekord to 599 zakażeń, jakie zdiagnozowano 8 czerwca. Czy jeśli wraz z jesiennym pogorszeniem się pogody i wzrostem zachorowań na choroby układu oddechowego wzrośnie też liczba przypadków COVID-19, nasze szpitale poradzą sobie z leczeniem chorych?
Włosi sobie nie poradzili
Jak pokazał przykład m.in. dramatycznego przebiegu pandemii we włoskiej Lombardii, kluczowym elementem w walce z wirusem może okazać się odpowiednia liczba respiratorów. Chorzy ciężko przechodzący atak SARS-CoV-2 potrzebują wsparcia maszyny, która będzie za nich oddychać. Pamiętamy obrazki z włoskich szpitali i relacje włoskich lekarzy, którzy musieli wybierać, którego pacjenta podłączą do respiratora. Podobnie było w Hiszpanii i w kilku innych krajach.
Czy do takich scen może dojść jesienią w Polsce? Z informacji przekazanych nam przez Ministerstwo Zdrowia wynika, że nie powinniśmy mieć powodów do obaw. Według stanu na 22 lipca 2020 w szpitalach jednoimiennych, czyli przeznaczonych obecnie tylko dla pacjentów z COVID-19, jest 3997 łóżek, z tego zajęte były 963. W tych placówkach znajdują się 642 respiratory, z tego w środę zajętych było 58.
Liczba łóżek w szpitalach zakaźnych, do których również trafiają chorzy na COIVD-19, to 2615, z tego zajęte były 663. Tego typu szpitale mają 535 respiratorów, a z nich zajętych było 13.
Z tego rachunku wynika, że z 1177 respiratorów w szpitalach, gdzie leczeni są chorzy na COVID-19, zajętych 22 lipca było 71 urządzeń. To daje 6 procent obłożenia.
Ministerstwo analizuje
"W sumie, w szpitalach na terenie Polski mamy ponad 11 tysięcy respiratorów. W porównaniu do marca tego roku przybyło ok. tysiąca takich urządzeń" - poinformowało Biuro Komunikacji Ministerstwa Zdrowia.
Wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński w rozmowie z tvn24.pl zapewnił, że Polska jest przygotowana na ewentualny wzrost zachorowań jesienią. Dodał też, że w magazynach Agencji Rezerw Materiałowych czeka 200 urządzeń, które mogą zostać w każdej chwili przekazane szpitalom.
200 urządzeń w magazynach ARM dostarczyła w ramach kontraktu z MZ firma E&K. Wielokrotnie opisywaliśmy kontrowersje wokół tej umowy. Początkowo spółka z Lublina miała dostarczyć 1241 urządzeń. Nie wywiązała się z umowy, w dodatku do dziś nie oddała 70 mln złotych do kasy ministerstwa, które z tytułu niedostarczonych sprzętów powinna zwrócić. Czy tego tysiąca respiratorów, których nie dostarczyła E&K, nie zabraknie nam jesienią?
Nasi rozmówcy z Ministerstwa Zdrowia zapewniają, że nie ma takich obaw. Poza tym - jak wskazują - resort cały czas jest gotowy, żeby dokonać kolejnych zakupów respiratorów. "Ministerstwo analizuje rynek pod kątem dostępności sprzętu medycznego, w tym respiratorów" - przekazało nam w czwartek Biuro Komunikacji MZ.
Sprzęt jest, ale "ludzie czują się oszukani"
Na brak respiratorów nie narzekają przedstawiciele szpitali, z którymi rozmawialiśmy. - Mamy ponad 100 urządzeń, nie potrzebujemy większej liczby - ocenia w rozmowie z tvn24.pl przedstawiciel jednego ze szpitali jednoimiennych. Ale zauważa inne problemy przed ewentualnym nawrotem pandemii. - Nie zabraknie nam sprzętu, ale może zabraknąć ludzi. Po tym, jak ministerstwo nie wypłaciło obiecanych rekompensat dla personelu, który pracował z pacjentami COVID-owymi, ludzie czują się oszukani. Nie mogli nigdzie dorabiać, ale mieli obiecane, że nie stracą na tym. Nikt nie da się nabrać na to drugi raz. Nie zdziwię się, jak część ludzi po prostu się zwolni, zamiast znowu pracować na oddziałach covidowych - mówi przedstawiciel szpitala jednoimiennego.
Na brak sprzętu nie narzeka też członek władz innego szpitala, gdzie leczeni są pacjenci z COVID-19. - Mamy respiratory, kolejne zamówiliśmy. Ale widzimy, że kończą się pieniądze na środki ochrony osobistej, z tym może być problem niedługo - podkreśla w rozmowie z tvn24.pl.
Eksperci podzieleni
Konieczność zakupu kolejnych respiratorów dzieli ekspertów. Widzi ją immunolog i ekspert do spraw zakażeń doktor Paweł Grzesiowski - Mamy około 300 zachorowań dziennie. Ale jesienią możemy mieć 1300. Z tego przyjmując, że jeden procent pacjentów przechodzi zakażenie w ciężki sposób, to dziennie możemy mieć 15 nowych pacjentów, którzy potrzebują respiratora. W dodatku chory leż pod nim przez co najmniej kilkanaście dni. Więc obecne zapasy mogą się szybko skończyć - uważa.
Innego zdania jest Robert Suchanke, anestezjolog, prezes Ogólnopolskiego Związku Świadczeniodawców Wentylacji Mechanicznej. - Mamy szczęście, że przebieg pandemii w Polsce jest zupełnie inny niż we Włoszech, Francji czy Hiszpanii. To zapewne zasługa powszechności szczepień, które mają u nas długoletnie tradycje. Stąd u nas raczej nie powtórzy się sytuacja z Lombardii - uważa. - Proszę zwrócić uwagę, że nawet podczas tych zbiorowych zakażeń podczas wesel, do których dochodziło ostatnio w Polsce, ich przebieg był łagodny. Nie zdarzało się, żeby 20 weselników nagle lądowało pod respiratorem. To jest szczęście tej władzy, że w taki sposób Polacy chorują na COVID-19 - mówi Robert Suchanke.
Szymon Jadczak szymon_jadczak@tvn.pl
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock