Ratownicy namierzyli drugiego z poszukiwanych górników, który został zasypany podczas wstrząsu w kopalni Bielszowice. Informacje przekazał Rajmund Horst, wiceprezes Polskiej Grupy Górniczej. - Niestety, mężczyzna nie daje oznak życia - poinformował. Dodał, że w ramach akcji ratowniczej przygotowywana jest droga, aby wyciągnąć mężczyznę na powierzchnię. To może jednak potrwać jeszcze wiele godzin. Akcja prowadzona jest - jak podkreśla przedstawiciel kopalni - w "skrajnie trudnych" warunkach.
Najnowsze informacje w tej sprawie zostały przekazane w poniedziałek o 13. Rajmund Horst, wiceprezes Polskiej Grupy Górniczej poinformował, że jeden z ratowników potwierdził lokalizację zasypanego górnika. - Ratownik dotarł do niego bezpośrednio, niestety przekaz od sztabu jest taki, że poszkodowany nie daje oznak życia. To mężczyzna w wieku 42 lat. W kopalni pracuje od 2007 roku - przekazał Horst.
Dodał, że akcja sprowadza się teraz do szykowania drogi transportu, żeby wydostać poszkodowanego. - Niestety, uzyskanie dostępu do niego to bardzo długotrwały proces, który może jeszcze zająć wiele godzin - przekazał wiceprezes Polskiej Grupy Górniczej. Zaznaczył, że na razie nie ma możliwości, żeby do poszkodowanego dotarł lekarz. - Staramy się przeprowadzić akcję tak, aby było to jak najszybciej możliwe - przekazał Rajmund Horst.
Kopalnia Bielszowice. "Skrajnie trudna" akcja
W niedzielę Rajmund Horst podkreślał, że warunki do przeprowadzania akcji ratowniczej są "skrajnie trudne".
- Co prawda, nie zarejestrowano wstrząsów, ale są słyszalne "stuki, odgłosy z górotworu", które nakazują zachować szczególną czujność - podkreślił.
Jak mówią przedstawiciele kopalni, akcja jest bardzo trudna - ratownicy posuwają się centymetr po centymetrze. Czołgając się, muszą ręcznie przebierać skały i usuwać wiele zniszczonych elementów metalowych - jak fragmenty zniszczonej obudowy i przenośnika czy rur - rozcinając je piłami. Korzystna i stabilna jest sytuacja wentylacyjna w wyrobisku - poinformował wiceprezes Horst.
W niedzielę w sztabie akcji ponownie pojawił się wiceminister aktywów państwowych Piotr Pyzik, by zapoznać się z przebiegiem poszukiwań. Wiceminister ocenił w rozmowie z PAP, że ratownicy wykazują się wyjątkową ofiarnością i profesjonalizmem. - Po raz kolejny udowadniają, że jest to poziom światowy - podkreślił.
Drugi z górników w Kopalni Bielszowice w dobrym stanie
W niedzielę, około godziny 0.30, ratownicy dotarli do pierwszego z dwóch poszkodowanych górników. Jak poinformował rzecznik Polskiej Grupy Górniczej Tomasz Głogowski, mężczyzna "znajdował się w pozycji bardzo ograniczonej, półsiedzącej, półleżącej". - Znalazł się w pewnej niszy, w której mógł przetrwać do czasu dotarcia do niego ekipy ratowników - powiedział Głogowski.
Dodał, że w czasie transportu na powierzchnię mężczyzna był przytomny, "cały czas rozmawiał z ratownikami" i skarżył się na ból nogi oraz pleców. Po wywiezieniu na powierzchnię trafił do szpitala św. Barbary w Sosnowcu.
Tomasz Świerkot, rzecznik szpitala, potwierdził w rozmowie z TVN24, że mężczyzna trafił do szpitala świadomy i jest w dobrym stanie. Przebywa na ortopedii.
- W ramach SOR-u wykonano mu wszystkie badania. Został zaopatrzony, stwierdzono uraz twarzoczaszki oraz ranę szarpaną w okolicy uda. W tym momencie pacjent został przekazany na oddział ortopedii, gdzie został poddany zabiegowi mającemu na celu zaopatrzenie tej rany. Przebywa już na konsultacji z chirurgiem szczękowym w ramach oddziału ortopedii. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, jest wydolny krążeniowo, oddechowo. Dochodzi do siebie - przekazał Świerkot.
Wstrząs w kopalni Bielszowice
Do wstrząsu doszło w sobotę (4 grudnia) przed godziną 9 w tzw. ruchu Bielszowice - części kopalni Ruda, należącej do Polskiej Grupy Górniczej, w rejonie jednej ze ścian wydobywczych 780 metrów pod ziemią. Jak doprecyzował Tomasz Głogowski, rzecznik Polskiej Grupy Górniczej, do zdarzenia doszło o godz. 8.52 w rejonie ściany 001Z w pokładzie 504. Jego magnituda wyniosła ok. 2,5. Akcję ratowniczą rozpoczęto ok. 9.30.
Pod ziemią - w rejonie wstrząsu - było siedmiu górników, którzy prowadzili prace konserwacyjne. Zmianę rozpoczęli o 6.30. Nie było tam prowadzone wydobycie. Siedmiu pracowników, o których wcześniej informowała PGG, pracowało w całym rejonie wydobywczym, a w bezpośrednio zagrożonym rejonie były trzy osoby. Jeden z górników, sztygar, zdołał wycofać się bez obrażeń. Dwóch górników było poszukiwanych i nie było z nimi kontaktu. To ślusarze - jeden ma 31, a drugi 42 lata. O ich poszukiwaniu zostały powiadomione ich rodziny.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24