Konwojowanie transportów ukraińskich plonów, które angażuje setki funkcjonariuszy Krajowej Administracji Skarbowej, nie ma praktycznego sensu - oceniają rozmówcy tvn24.pl. - To kosztowne, zbędne działanie, bo transporty są śledzone w systemie SENT i dodatkowo przez plomby lokalizacyjne. W konwojach chodzi o kampanię wyborczą, by Polacy widzieli, jak partia dba o rolników - mówią funkcjonariusze KAS.
Do redakcji tvn24.pl odezwali się funkcjonariusze, którzy zgodzili się opowiedzieć, jak realizowana jest kontrola transportu ukraińskich zbóż, jajek, drobiu i produktów pszczelich - czyli tych, na których tranzyt przez Polskę zgodził się rząd.
Priorytetowe konwoje
Przypomnijmy, że najpierw 15 kwietnia rząd całkowicie zamknął możliwość wwożenia płodów rolnych z Ukrainy. Tydzień później nowym rozporządzeniem zgodził się - ale jedynie na tranzyt przez Polskę - właśnie zbóż, jajek, drobiu i produktów pszczelich.
Według dwóch naszych rozmówców dokładnie z tą chwilą funkcjonariusze w całym kraju zostali oderwani od swoich codziennych zajęć.
- Mamy odłożyć swoje dotychczasowe zadania, jak zwalczanie przestępczości akcyzowej, hazardowej czy VAT, by jeździć w konwojach. Oznakowanymi autami, oczywiście pod bronią - mówi nam jeden z celników.
Co to oznacza w praktyce? Dla przykładu, funkcjonariusze z urzędu celno-skarbowego najpierw muszą dojechać z Olsztyna do punktu, w którym przejmą konwój od kolegów z innego województwa.
To nawet 300 kilometrów. Później muszą eskortować tiry aż do granicy z województwem, gdzie przejmują go następni koledzy. W trakcie zmiany operację powinni powtórzyć dwukrotnie, czyli zrobić około 1000 kilometrów
Funkcjonariusze z różnych części kraju potwierdzają też, że przełożeni wstrzymali wydawanie zgód na urlopy. - Potrzebne są wszystkie ręce do pracy w konwojach - dodaje inny celnik z jednego z południowych województw.
Oficjalnie Ministerstwo Finansów deklaruje, że konwoje nie zakłócą normalnej pracy funkcjonariuszy.
- W działaniach konwojowych będą brali udział funkcjonariusze wszystkich 16 urzędów celno-skarbowych, wymieniając się i działając na terenie swoich województw. Liczba funkcjonariuszy Służby Celno-Skarbowej zaangażowanych w nadzorowanie konwojów będzie zależała od liczby konwojowanych transportów. Organizacja Służby Celno-Skarbowej pozwala zabezpieczyć odpowiednią liczbę funkcjonariuszy do realizacji zadania kontroli tranzytu, a wszelkie potrzeby kadrowe i techniczne w tym zakresie są monitorowane - przekazało nam biuro prasowe resortu.
Z jego odpowiedzi wynika, że w "pierwszym i kolejnych dniach zostało wyznaczonych 354 funkcjonariuszy Służby Celno-Skarbowej na każdy dzień".
System SENT i plomby z GPS-ami
Dla naszych rozmówców to nie dodatkowe obowiązki stanowią największy problem. Bardziej zwracają uwagę na bezsensowność tego wysiłku.
Na mocy rządowego rozporządzenia transporty wjeżdżające do Polski muszą zostać zarejestrowane w działającym już od 2017 roku systemie SENT. Dotąd takim obowiązkiem objęte były takie towary jak paliwa, alkohol czy tytoń.
- Kierowcy mają aplikację SENT GEO, która śledzi ich trasę. Jeśli nie będą się lokalizować dłużej niż godzinę, to grożą im wysokie kary, idące w tysiące złotych. Podobnie muszą poinformować w aplikacji o wyjechaniu poza Polskę - mówi doświadczony celnik.
Dodatkowo na naszej wschodniej granicy na ciężarówki z ukraińskimi plonami zakładane są plomby z lokalizatorami GPS. Zdejmowane są dopiero, gdy dotrą do zachodnich granic bądź portów, z których plony mają być eksportowane.
"Zbyteczne konwoje"
Dlatego w ocenie Sławomira Siwego, przewodniczącego największego związku zawodowego działającego w KAS, fizyczne konwoje "są zbyteczne".
Chcę powiedzieć, że konwoje są zbędnym, dodatkowym zabezpieczeniem i lepiej skierować te siły do innych zadań
Jakie inne zadania? Choćby ustawienie patroli na trasach wzdłuż zachodniej granicy, tak by transport ukraińskich plonów, który wyjedzie już do Niemiec czy Czech, czyli będzie pozbawiony już konwoju, bez plomby lokalizującej oraz po zniknięciu z systemu SENT, po kilku kilometrach nie zawrócił do Polski.
- Gdy taki transport zawróci, to mamy możliwości kontrolowania towaru. Takie działania podejmowaliśmy na ogromną skalę kilka lat temu na przykład przy paliwach wjeżdżających do Polski z Niemiec - informuje Siwy.
Związkowcy porównują dzisiejszą sytuację do kryzysu migracyjnego na wschodniej granicy.
- Trzeba znieść dyskryminację funkcjonariuszy, na barkach których tak wiele spoczywa w zażegnaniu tego kryzysu. My nie otrzymaliśmy dodatków granicznych takich jak koledzy ze Straży Granicznej, choć pełnimy służbę na tych samych przejściach - mówi Sławomir Siwy.
Jeden z funkcjonariuszy, który w służbie celnej spędził już ponad 20 lat, mówi: - Jeśli będzie się opłacało sprowadzać do Polski ukraińskie produkty rolnicze, to one tu trafią. Wystarczy, że niemiecka, czeska czy słowacka firma je później sprzeda polskiej.
Zapytaliśmy resort finansów o to, jaki sens ma konwojowanie transportów objętych przecież kontrolą systemu SENT oraz plombami z lokalizacją.
Źródło: tvn24.pl