Są dwie rzeczywistości: teoria prawa i praktyka jego stosowania. W Polsce od wielu, wielu lat w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie głównym problemem jest stosowanie prawa, a nie jego teoria - zwrócił w TVN24 uwagę konsultant Poradni Rodzinnej do spraw Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie, adwokat Grzegorz Wrona. - Doszukiwanie się drugiego dna w akcie prawnym jest naprawdę zdumiewające - powiedział, odnosząc się do politycznych komentarzy na temat konwencji stambulskiej.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro skierował w poniedziałek do resortu rodziny wniosek o podjęcie prac nad wypowiedzeniem konwencji antyprzemocowej, zwanej konwencją stambulską. Ta ma chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy oraz dyskryminacji. Zdaniem jej krytyków, konwencja jest niezgodna z konstytucją oraz stanowi zagrożenie dla polskiej tradycji rodziny. Polska podpisała konwencję w grudniu 2012 roku, a ratyfikowała w 2015.
Zbigniew Ziobro, prezentując wniosek, argumentował, że w konwencji znajdują się zapisy "o charakterze ideologicznym", z którymi jego resort się nie zgadza. Jego zdaniem, w dokumencie nie ma żadnych rozwiązań w zakresie ochrony kobiet przed przemocą, których Polska by nie spełniała, a w niektórych obszarach polskie standardy są wyższe niż te przewidziane przez konwencję.
"Polska po raz pierwszy od ratyfikacji konwencji sprawozdaje się z jej ratyfikacji"
Adwokat Grzegorz Wrona, konsultant Poradni Rodzinnej do spraw Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie w Warszawie, na antenie TVN24 powiedział, że stara się "znaleźć prawdziwy powód tych wypowiedzi". - W samej konwencji te treści się nie znajdują, stąd pytanie, dlaczego ten temat został wywołany w tym momencie i co takiego leży u podstaw tych twierdzeń. To bardzo specyficzny okres, ponieważ Polska po raz pierwszy od ratyfikacji konwencji sprawozdaje się z jej ratyfikacji - zwrócił uwagę.
Wrona powiedział, że w sierpniu odbędzie się spotkanie z przedstawicielami GREVIO. Organizacja GREVIO (Group of Experts on Action against Violence against Women and Domestic Violence) monitoruje wdrażanie konwencji w Polsce i pozostałych krajach. Powiedział, że tam odpowie się na pytanie, jak faktycznie Polska realizuje konwencję. Zwrócił uwagę, że "w takim momencie, w tak krótkim czasie przed tym spotkaniem ten temat zostaje wywołany".
Z ministerstwa sprawiedliwości płynie także przekaz, że konwencja antyprzemocowa to "lewicowy, genderowy koń trojański". To słowa wiceministra sprawiedliwości, Marcina Romanowskiego.
"Czyim kosztem ta zabawa się odbywa?"
- Pytanie, z jaką intencją ktoś czyta akt prawny - skomentował mecenas Wrona. - Tutaj twórczość w interpretacji przepisów może być, jak wiemy, bardzo daleko posunięta. W tym konkretnym wypadku doszukiwanie się drugiego dna w akcie prawnym jest naprawdę zdumiewające, zwłaszcza, że jego szczegółowa lektura w żaden sposób nie daje podstaw do doszukania się tych ukrytych treści i znaczeń - przyznał.
Wrona mówił tutaj nie tylko o interpretacji przepisów, ale także o praktyce, czyli o ich stosowaniu. - Praktyka stosowania tych przepisów w krajach Rady Europy również nie wskazuje na to, aby miały się tam zawierać treści niebezpieczne czy ukryte - stwierdził.
- Doszukujemy się rzeczy, których w tym akcie prawnym nie ma. Tworzenie zagrożenia tam, gdzie ono nie istnieje, tworzenie rzeczywistości równoległej i uprawianie na tej rzeczywistości polityki jest znanym zjawiskiem, ale nie powinno dotyczyć prawa - podkreślał. - Szczególnie dotkliwe w tym wypadku jest to, że uderza się w sferę niezwykle potrzebującą stabilności i siły państwa, czyli w system przeciwdziałania przemocy w rodzinie - tłumaczył. - Czyim kosztem ta zabawa się odbywa? - pytał.
"Głównym problemem jest stosowanie prawa, a nie jego teoria"
Według mecenasa Wrony "jest postawiona teza, że polskie prawo w kompletny sposób dostosowało się do konwencji, w związku z tym ta konwencja jest nam w zasadzie niepotrzebna". - Są dwie, różne rzeczywistości: teoria prawa i praktyka jego stosowania. W Polsce od wielu, wielu lat w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie głównym problemem jest stosowanie prawa, a nie jego teoria - tłumaczył.
- Rozmawianie o teorii i mówienie, że mamy świetne prawo, a konwencji nie potrzebujemy, jest żartem i nieporozumieniem. Odbiega to tak daleko od rzeczywistości, że każda osoba, która zetknęła się z potrzebą zgłoszenia do organów państwowych o pomoc, wie, o czym rozmawiamy i czuje, że spychanie tej problematyki na boczne tory jest zasłoną dymną i ucieczką od tematu podstawowego - dodał.
Prawo nieskuteczne "w podstawowym zakresie"
Zatem w jakim zakresie polskie prawo jest nieskuteczne, jeśli chodzi o tę praktykę? - W podstawowym zakresie, to znaczy odpowiedzialności sprawcy przemocy za czyn, którego się dopuścił - odpowiedział Wrona.
- Polskie prawo przewiduje szereg sankcji karnych za poszczególne akty przemocy. Pytanie, jak w praktyce wyglądają liczby i ile osób taką odpowiedzialność ponosi, w jaki sposób można złożyć zawiadomienie i jak ono się toczy, ile osób ostatecznie zostaje skazanych - wymieniał gość TVN24. - Te liczby w ciągu ostatnich lat się nie zmieniły. Nie zmieniły się po ratyfikacji konwencji stambulskiej, a nawet w pewnych obszarach się zmniejszyły - zauważył. - Trzeba sobie zadać pytanie, czy w tym zakresie w Polsce te przepisy obowiązują zgodnie z duchem i znaczeniem konwencji stambulskiej - stwierdził.
- To już jest mało śmieszne, jeżeli ktoś mówi, że skoro w Polsce osoby doświadczające przemocy niechętnie zgłaszają ten fakt, to znaczy, że w Polsce przemocy jest niewiele, w związku z tym Polska sobie świetnie radzi z tym tematem. Papierkiem lakmusowym systemu przeciwdziałania przemocy w rodzinie jest to, ile osób chce skorzystać z tego systemu - podkreślił.
Mecenas Wrona tłumaczył, że aby "osoba doznająca przemocy odważyła się zgłosić, powiedzieć o tym, że doznaje przemocy, musi widzieć w tym sens". - Musi wiedzieć, że to nie ona przede wszystkim będzie musiała się tłumaczyć, wiedzieć, po co się zgłasza i że zostanie jej udzielona pomoc, a sprawca poniesie konsekwencje - zaznaczył. - Mała liczba zgłoszeń świadczy jak najgorzej, a nie jak najlepiej, o państwie, w którym ona ma miejsce - podsumował.
"Dolegliwość kary, po trudzie udziału w kilkuletnim procesie, jest dyskusyjna"
Gość TVN24 ocenił jednocześnie, że "blisko 70 procent spraw" o zgłoszenie przestępstw w rodzinie jest umarzanych. - Na dziesięć zgłoszeń siedem osób nie uzyskuje pomocy w trybie prawa karnego - uściślił. - Jeżeli sprawa toczy się dalej, sprawcy są postawione zarzuty i jest wniesiony akt oskarżenia, sprawa trwa kilka lat, po czym zapada wyrok. W przypadku wyroku skazującego ta kara w dużej części jest karą ograniczenia wolności bądź karą w zawieszeniu - mówił. - Dolegliwość tej kary po trudzie udziału w kilkuletnim procesie jest dyskusyjna. Przy przemocy w rodzinie potrzebujemy reakcji tu i teraz - przyznał.
- Proszę sobie wyobrazić, że zgłaszam dziś przemoc ze strony żony, a sprawa znajdzie finał w roku 2027 - powiedział konsultant Poradni Rodzinnej do spraw Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie.
Mecenas dopytywany o możliwe wypowiedzenie konwencji, co zapowiedział minister Ziobro, odparł, że konwencja "politykom, czy przedstawicielom Ministerstwa Sprawiedliwości z całą pewnością nie jest potrzebna". - Ona jest bardzo potrzebna nam, obywatelom, ponieważ to nas ma chronić, a nie przedstawicieli władzy. To władza, na podstawie tej konwencji, musi się sprawozdawać z jej realizacji i tłumaczyć, dlaczego praktyka stosowania prawa jest taka, a nie inna - wskazał adwokat Grzegorz Wrona.
Źródło: TVN24