Aż 17 punktów liczy lista uchybień i nieprawidłowości, których dopuścili się pracownicy Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku, kwalifikując Annę i Wiecława C. na rodzinę zastępczą i sprawując nad nią nadzór. Dwoje powierzonych im dzieci zmarło w wyniku pobić. Kontrolerzy wojewody pomorskiego ustalili, że już na dwa miesiące przed śmiercią pierwszego dziecka PCPR miało sygnały o "niewłaściwym stosunku rodziców do dzieci". Ale nic z tym nie zrobiono. Wojewoda chce pociągnięcia winnych do odpowiedzialności.
Wyniki przeprowadzonej przez inspektorów Wydziału Polityki Społecznej Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego kontroli są miażdżące dla pracowników Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku.
Długa lista
Jak wyjaśniał Roman Nowak, rzecznik puckiego urzędu wojewódzkiego, wykazała ona, że do pierwszych nieprawidłowści doszło na długo przed tym, jak pierwsze dziecko trafiło do małżeństwa C.
- Sprawdzono całe zagadnienie dotyczące funkcjonowania tej rodziny zastępczej. W sprawozdaniu pokontrolnym wykazano szereg nieprawidłowości, jakich dopuszczono się już na etapie szkolenia rodziny na rodzinę zastępczą - przyznawał Nowak. Kontrolerzy wskazali na przynajmniej kilkanaście uchybień, których dopuścili się pracownicy Centrum podczas kwalifikowania małżeństwa C. na zawodową rodzinę zastępczą oraz sprawdzania jak rodzice radzą sobie z tym zadaniem.
Na długiej liście są zarówno zarzuty o charakterze formalnym, takie jak brak pisemnej zgody rodziny zastępczej na umieszczenie w jej domu dzieci, jak i wykaz zaniedbań elementarnych obowiązków, jakie spoczywały na pracownikach puckiego CPR. Najcięższe z nich dotyczyły trzech sytuacji.
Mogli zapobiec?
Pomimo otrzymania w maju tego roku, czyli dwa miesiące przed śmiercią pierwszego dziecka, sygnału o niewłaściwym stosunku rodziców do dzieci, nie było "właściwej reakcji ze strony ustanowionego już wówczas koordynatora pieczy zastępczej". Drugi z najcięższych zarzutów: "brak odpowiednich działań po uzyskaniu w drugiej połowie lipca informacji o tym, że matka zastępcza w przeszłości leczyła się psychiatrycznie". Trzeci: jedyne działanie jakie podjęto po uzyskaniu kolejnej informacji z 31 lipca o nieprawidłowościach polegało na rozmowie z rodzicami "na okoliczność stosowania kar cielesnych, pomimo toczącego się w tym czasie postępowania w sprawie śmierci chłopca".
W sprawozdaniu z kontroli nie padają nazwiska osób, które dopuściły się zaniedbań. Jednak wojewoda pomorski będzie domagał się od starosty, który sprawuje nadzór nad ośrodkiem, wyciągnięcia konskwencji wobec winnych tej sytuacji. - To on będzie podejmował decyzję w tej kwestii. Niezależnie od tego wnioski pokontrolne zostaną przekazane do właściwych organów ścigania - zapowiedział rzecznik wojewody.
Jak dodał, tak długa lista uchybień, jakie wykazała kontrola, uprawnia do stwierdzenia, że dzieci "nigdy nie powinny trafić do tej rodziny".
Nawet dożywocie
32-letniej Annie C. i 39-letniemu Wiesławowi C. w styczniu br. powierzono pod opiekę rodzeństwo - pięcioro dzieci w wieku od roku do sześciu lat. Wcześniej opiekowali się dwójką własnych dzieci w wieku 2 i 9 lat. Na początku lipca jedno z dzieci, które trafiło do rodziny w styczniu (3-letni chłopiec), zmarło. Jego opiekunowie twierdzili, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. Chłopiec miał spaść ze schodów.
W połowie września zmarła natomiast 5-letnia dziewczynka. Tym razem rodzice zastępczy twierdzili, że 5-latka pośliznęła się podczas kąpieli, upadła i uderzyła, a następnie zachłysnęła wodą.
Po otrzymaniu wyników sekcji zwłok dziewczynki, w których jednoznacznie jako przyczynę śmierci wskazano pobicie, prokuratorzy zdecydowali o zatrzymaniu rodziców i przedstawieniu im zarzutów. Kobiecie, za udział w śmiertelnym pobiciu 3-latka oraz zabójstwo z tzw. zamiarem ewentualnym 5-latki, grozi nawet kara dożywocia. Mężczyźnie, za pobicie ze skutkiem śmiertelnym, do 10 lat więzienia. Małżeństwo usłyszało też zarzut znęcania się nad dziećmi.
Autor: ŁOs/tr/k / Źródło: tvn24.pl, TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24