Komendant główny policji insp. Zbigniew Maj zapewnił w środę, że jeśli będzie miał dowody potwierdzające popełnianie przestępstw przez obecnych lub byłych policjantów, to będzie wnosił o ich ściganie. Odniósł się w ten sposób do informacji, że warszawski prokurator okręgowy zwrócił się do niego o kopię raportu z audytu prowadzonego ws. czynności podejmowanych przez policję związku z tzw. aferą podsłuchową i kontroli operacyjnej dziennikarzy.
Pod koniec ubiegłego roku nowy komendant główny policji insp. Zbigniew Maj powołał grupę, która ma sprawdzić, czy funkcjonariusze Biura Spraw Wewnętrznych KGP, czyli tzw. policji w policji, podsłuchiwali dziennikarzy w związku z tzw. aferą taśmową.
Ze wspomnianego audytu wynika m.in., że w KGP działały dwie grupy, które zajmowały się sprawą "afery taśmowej".
"Były stosowane formy pracy policji"
W środę po południu insp. Maj powiedział na konferencji prasowej, że z audytu wynika, iż wobec dziennikarzy i ich rodzin "były stosowane formy pracy policji". Dopytywany, co to dokładnie oznacza, komendant wyjaśnił, że były stosowane czynności operacyjne, przez które rozumie się cały wachlarz działań – od pobierania billingów danych adresowych poprzez sprawdzanie kontaktów. - Nie wykluczam kontroli korespondencji – dodał.
Insp. Maj nie chciał podać więcej szczegółów ze względu na poufność raportu.
Pytany, czy jest obecnie dostęp do wszystkich materiałów z prowadzonych czynności, komendant powiedział, że - zgodnie z przepisami, które mówią, że materiał uzyskany w ramach kontroli korespondencji musi być zniszczony, jeśli nie trafi do postępowania przygotowawczego – już ich nie ma.
Jak poinformował, nie otrzymał jeszcze z prokuratury pisma w sprawie kopii raportu z audytu. Dodał, że odniesie się do niego po zapoznaniu z nim.- Mogę zapewnić jako komendant główny policji, że jeżeli będę miał jakieś dowody potwierdzające, że któryś z moich obecnych policjantów lub funkcjonariuszy na emeryturze popełnił przestępstwo lub przekroczył uprawnienia, to będę wnioskował o ściganie – zaznaczył.
CZYTAJ TEŻ: Szef policji dla tvn24.pl: Były czynności operacyjne wobec dziennikarzy i ich rodzin
Kopia raportu do analizy prokuratury
Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie poinformował, że prokurator okręgowy zwrócił się w środę do komendanta głównego policji o kopię raportu z audytu.
Rzecznik przekazał, że kopia raportu, uzyskana przez prokuraturę od policji, zostanie poddana analizie karnoprawnej "celem ustalenia, czy zachodzą przesłanki do podjęcia na nowo zakończonego postępowania albo wdrożenia odrębnego postępowania przygotowawczego".Chodzi o postępowanie sprawdzające prowadzone przez prokuraturę m.in. po publikacji "Gazety Wyborczej", która w lutym 2015 r. pisała, że tajna grupa utworzona latem 2014 r. badała, czy za "aferą podsłuchową" stoją byli szefowie ABW, SKW i BOR oraz urzędujący szef CBA.
Według "GW" ówczesny szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz miał ich podejrzewać o spisek i nadzorować grupę, w której mieli być policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych KGP oraz oficerowie SKW. "GW" twierdziła, że m.in. wystąpili oni do sądu o zgodę na podsłuchy "numerów nieznanych", tzw. NN - mimo że było im wiadomo, iż należą do generałów służb.
Sam Sienkiewicz zaprzeczał, że powołał taką grupę i ją nadzorował. Warszawska prokuratura okręgowa odmówiła podjęcia w tej sprawie śledztwa.- W toku postępowania prokurator weryfikował i sprawdzał fakty wskazane w ww. materiałach prasowych. Głównym celem tych czynności było ustalenie, czy rzeczywiście funkcjonowała specjalna grupa funkcjonariuszy BSW KGP i SKW podejmująca czynności operacyjno-rozpoznawcze wobec m.in. szefa CBA i byłych szefów 3 innych służb - podkreślił w środę Nowak. Wskazał, że prokuratura zwróciła się już wtedy do Komendy Głównej Policji i Służby Kontrwywiadu Wojskowego, a nadto do wszystkich służb i instytucji, które mogły uczestniczyć w procedurze wnioskowania i uzyskiwania zgody na kontrolę operacyjną, w tym do BOR, ABW, CBŚP, Prokuratury Generalnej, NPW, KSP i MSW.- Uzyskane odpowiedzi mają charakter niejawny. Z powyższych odpowiedzi, jak również z pozostałego materiału zgromadzonego w toku postępowania sprawdzającego nie wynikało, aby popełniony został czyn polegający na podejmowaniu przez funkcjonariuszy BSW KGP i SKW czynności operacyjno-rozpoznawczych wobec Szefa CBA i byłych szefów 3 innych służb - dodał Nowak, uzasadniając odmowę wszczęcia śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy BSW KGP oraz SKW.
"Grupy specjalne" w policji
Z audytu prowadzonego na polecenie nowego szefa policji, wynika m.in., że pierwsza grupa działająca w KGP powołana została w czerwcu 2014 r., a jej zadaniem było wsparcie Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w prowadzonym śledztwie dotyczącym nagrywania funkcjonariuszy publicznych w warszawskich restauracjach.
Druga "grupa specjalna" powołana została niespełna miesiąc później - w lipcu 2014 roku; w jej skład weszli tylko funkcjonariusze Biura Spraw Wewnętrznych. Miała ona za zadanie "ustalenie ewentualnego udziału funkcjonariuszy organów ścigania w rozpowszechnianiu nagrań ze spotkań funkcjonariuszy publicznych w warszawskich restauracjach".
Z audytu wynika, że w zainteresowaniu policjantów pojawiali się dziennikarze i ich rodziny; przeprowadzić miano kilkadziesiąt kontroli operacyjnych wobec NN osób.
"Czynności kontrolne za względu na dużą ilość zgromadzonej dokumentacji jeszcze trwają. W chwili obecnej ustalenia zespołu kontrolnego doprowadziły do wszczęcia postępowań dyscyplinarnych wobec 7 funkcjonariuszy, w przypadku kolejnych kilku osób zarzuty się przedawniły. W obu grupach pracowało 29 funkcjonariuszy. Komendant Główny Policji podjął decyzję o zmianie całego kierownictwa Biura Spraw Wewnętrznych" - poinformowały policja i MSWiA.
Błaszczak: jest gotowa pierwsza część raportu
W środę szef MSWiA Mariusz Błaszczak, pytany o audyt, odpowiedział, że w polu zainteresowania policyjnych specgrup byli dziennikarze. - Jest gotowa pierwsza cześć raportu. Prace jeszcze trwają - powiedział.
We wrześniu 2015 r. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga sformułowała akt oskarżenia w sprawie tzw. afery podsłuchowej, który objął cztery osoby: biznesmena Marka Falentę, jego współpracownika Krzysztofa Rybkę oraz kelnerów z dwóch warszawskich restauracji: Sowa i Przyjaciele oraz Amber Room - Łukasza N. i Konrada L. Według prokuratury motywy ich działania były biznesowo-finansowe.
Śledztwo trwało 15 miesięcy i dotyczyło podsłuchiwania od lipca 2013 r. kilkudziesięciu osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych. Falenta, według śledczych, miał zlecić wykonanie nagrań dwóm pracownikom restauracji - Łukaszowi N. i Konradowi L. Za takie przestępstwo grozi im i współpracującemu z nimi Rybce do dwóch lat więzienia. Falenta nie przyznaje się do zarzutów.
W "aferze taśmowej" nagrani zostali m.in. ważni politycy Platformy: b. szef MSZ i b. marszałek Sejmu Radosław Sikorski, b. wicepremier i minister finansów Jacek Rostowski, b. minister transportu Sławomir Nowak, b. minister sportu i b. sekretarz generalny PO Andrzej Biernat, b. minister zdrowia Bartosz Arłukowicz i b. minister skarbu Włodzimierz Karpiński, b. wicepremier i minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska, b. szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz.
Autor: ts//tka / Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24