Po audycie funkcjonowania służb specjalnych przez osiem lat rządów PiS, skierowano do prokuratury kilkanaście zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Ale, jak ustalił reporter tvn24.pl, żadne z nich nie dotyczy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, największej służby specjalnej.
Fakt, że po siedmiu miesiącach pracy gotowe są audyty służb specjalnych potwierdził minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak w programie "Jeden na jeden" w ubiegły wtorek.
- Audyt działań służb, szefów służb, pod rządami Mariusza Kamińskiego jest miażdżący - mówił wtedy. Dwa dni później minister Siemoniak uszczegółowił podczas rozmowy z portalem wp.pl, że audytom służb towarzyszy około trzydziestu zawiadomień do prokuratury. - Mamy kilkanaście wniosków do prokuratury (…) Kilkanaście następnych jest w przygotowaniu. Jeżeli nieprawidłowość zahacza o podejrzenie przestępstwa, to musi być skierowana do prokuratury - tłumaczył.
600 stron audytu
Jednak według naszych informacji - potwierdzonych w kilku niezależnych od siebie źródłach - żadne z zawiadomień nie dotyczy największej polskiej służby specjalnej, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Audyt liczy około 600 stron. Napisać jednak można wszystko. Kluczowe, że nie ma żadnego zawiadomienia do prokuraturyusłyszeliśmy od funkcjonariusza służb specjalnych, zastrzegającego swoją anonimowość
Zapytaliśmy oficjalnie pion prasowy cywilnego kontrwywiadu, o ilu wykrytych nieprawidłowościach szef ABW pułkownik Rafał Syrysko poinformował prokuraturę.
"Te kwestie dotyczą regulacji wewnętrznych ABW i ze względu na interes służby nie mogą zostać podane do publicznej wiadomości. Jednocześnie pragniemy zaznaczyć, że wyniki audytu są znane Ministrowi Koordynatorowi Służb Specjalnych Panu Tomaszowi Siemoniakowi" - czytamy w odpowiedzi zespołu prasowego ABW.
Zawiadomienia głównie z SKW
Skąd więc liczba kilkunastu gotowych zawiadomień oraz kilkunastu, które "są w przygotowywaniu"? To najczęściej efekt pracy nowego kierownictwa Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Generał Jarosław Stróżyk, szef SKW, złożył już zawiadomienia dotyczące m.in. ujawnienia przez byłego ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka "planu użycia sił zbrojnych Rzeczpospolitej Warta-00101". To plan obronny Polski, który po odtajnieniu został użyty w kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości, a także serialu "Reset" Telewizji Polskiej. Inne zawiadomienia dotyczą m.in. sprawy związanej z wyciekiem maili z prywatnej poczty byłego szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka. Jeszcze inne dotyczy zakupu apartamentu za kilka milionów złotych w Trójmieście, który był używany w celach towarzyskich, niezwiązanych z funkcjonowaniem służby specjalnej.
Także z Centralnego Biura Antykorupcyjnego do prokuratury trafiło przynajmniej jedno zawiadomienie. Dotyczy zakupu mieszkania w Warszawie na potrzeby szefa tej formacji w latach 2020-2023 Andrzeja Stróżnego.
O audyt, w tym o jego efekty w przypadku największej ze służb, chcieliśmy zapytać nowego przewodniczącego sejmowej komisji ds. służb specjalnych posła Kazimierza Plocke (KO). Konsekwentnie nie odbierał jednak telefonu i nie oddzwonił.
- Brak zawiadomień oznacza, że poprzednie kierownictwa służby pracowały solidnie. Mam nadzieję, że będziemy dyskutować w komisji o audycie ABW i pozostałych formacji - powiedział nam poseł PiS Wojciech Andzel, który w poprzednich latach kierował pracami komisji, a teraz jest jej członkiem.
- Nawet nie biorę pod uwagę możliwości, że komisja nie pozna dokumentów z audytów. Powinniśmy to przedyskutować - stwierdził z kolei w rozmowie z tvn24.pl inny członek komisji, a do niedawna jej przewodniczący, poseł Marek Biernacki (PSL - Trzecia Droga). - Do mnie również docierają sygnały, że nie ma żadnych zawiadomień. Jestem zdziwiony o tyle, że sam sygnalizowałem kilka poważnych nieprawidłowości - dodał.
Zadania ABW
Jesienią 2020 roku ujawniliśmy, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie zajęła się mafią VAT założoną, według późniejszych ustaleń prokuratury, przez urzędników Ministerstwa Finansów.
Zanim jednak wszczęto śledztwo, do poznańskiej delegatury ABW zgłosił się świadek - wspólnik późniejszych oskarżonych. Funkcjonariusze Agencji wysłuchali go, a następnie polecili mu, by o wszystkim zapomniał. On sam, gdy zatrzymali go policjanci ze szczecińskiego Centralnego Biura Śledczego, raz jeszcze opowiedział, czego był świadkiem. To dzięki pracy tych policjantów, na podstawie słów świadka odrzuconego przez ABW, udało się zatrzymać dyrektorów z resortu finansów i kilku inspektorów skarbówki zaangażowanych w proceder.
Do zadań Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego należał też, wraz z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym, nadzór nad rządowymi zakupami w ramach tarczy antycovidowej. Prokuratury do dziś prowadzą postępowania dotyczące nadużyć z czasów, gdy ministrem zdrowia był Łukasz Szumowski.
"Gazeta Wyborcza" ujawniła z kolei, że to funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego "szukali haków" na dziennikarzy TVN, autorów głośnego materiału o neonazistach czczących w polskim lesie 128. urodziny Adolfa Hitlera.
Funkcjonariusze ABW rozpytywali śląskich taksówkarzy, czy wozili autorów reportażu: Bertolda Kittela oraz Piotra Wacowskiego. Jak pisała "Gazeta Wyborcza", 29 maja 2018 roku Grzegorz Hodurek, major ABW - służby powołanej do ścigania najpoważniejszych przestępstw, przesłuchał kierowcę taksówki. Świadek miał rozpoznać Wacowskiego i zeznać, że ten nie zapłacił mu 54 złotych za kurs. Z kolei porucznik ABW Mateusz Piekoszewski zdobył zeznania, z których wynikało, że Kittel wsiadł do taksówki i z niej szybko wysiadł.
Wacowski został obwiniony o wykroczenie, jakim miało być niezapłacenie za kurs. Sprawę nagłośniły prawicowe media. W sądzie taksówkarz odwołał swoje rzekome zeznania złożone w ABW. Mówił, że próbował wyjaśnić w ABW, że nieuczciwym klientem na pewno nie był Wacowski. Obydwaj dziennikarze udowodnili, że w tym czasie nie było ich nawet w Wodzisławiu. Sąd uniewinnił Wacowskiego. Wcześniej prokuratura chciała postawić Wacowskiemu zarzuty propagowania faszyzmu (choć to przecież m.in. dzięki jego pracy ujawniono przestępstwo), ostatecznie jednak od tego odstąpiła i umorzyła postępowanie przeciwko dziennikarzowi.
Do zadań ABW miało należeć również rozpracowanie środowiska liderek Strajku Kobiet, które stały za falą protestów związanych m.in. z zaostrzeniem prawa do aborcji. To właśnie funkcjonariusze centrali ABW, jak wynika z naszych ustaleń, mieli zdobywać informacje ze wszystkich możliwych źródeł i przekazywać je na biurka szefów służby. Stąd miały trafiać do ministra koordynatora Mariusza Kamińskiego.
"Kosmetyczne" zmiany
Informacja, że 600-stronicowemu audytowi nie towarzyszą zawiadomienia do prokuratury nie dziwią naszych rozmówców z kręgu służb specjalnych.
- W ABW zmiany są kosmetyczne. Pułkownik Syrysko był w służbie przez te lata, jeden z zastępców nie zmienił się - mówi nasz rozmówca, zastrzegając swoją anonimowość. Ma na myśli zastępcę pułkownika Bernarda Bogusławskiego, który w ścisłym kierownictwie tej formacji pracuje od końca 2017 roku.
Byli oficerowie służb wskazują na inny paradoks: - Te same osoby, które kilka lat temu likwidowały delegatury naszej służby, dziś zajmują się ich odtwarzaniem.
Proces likwidacji dziesięciu delegatur cywilnego kontrwywiadu ujawniliśmy na łamach tvn24.pl jeszcze w 2017 roku. Dziś trwa odtwarzanie tych jednostek - poza największą delegaturą, czyli stołeczną - i jest to oczko w głowie premiera Donalda Tuska.
- Będziemy szczególnie wspierać te delegatury, które biorą na siebie największy ciężar przeciwdziałania destabilizacji, dezinformacji i działalności wywiadowczej organizowanej przez Rosję i Białoruś - zapewnił premier Tusk podczas swojej lipcowej wizyty w odtwarzanej delegaturze ABW w Rzeszowie.
Autorka/Autor: Robert Zieliński / m
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wojtek Kamiński/PAP