Doniesienia o próbach cyberataków na Najwyższą Izbę Kontroli komentowali goście "Faktów po Faktach". Według nieoficjalnych informacji urządzenia NIK miały zostać zaatakowane ponad siedem tysięcy razy. - Mamy informacje o atakach, incydentach, które możemy liczyć w tysiącach - przekazał rzecznik NIK Łukasz Pawelski. Zapowiedział na poniedziałek konferencję Najwyższej Izby Kontroli w tej sprawie. Według senatora Krzysztofa Kwiatkowskiego, byłego szefa izby, "jeżeli doszło do ingerencji, mamy do czynienia z niewyobrażalnym skandalem".
Według nieoficjalnych informacji TVN24, 544 urządzenia Najwyższej Izby Kontroli próbowano zaatakować 7300 razy. Chodzi o telefony, komputery i tablety. Urządzenia te należały do kontrolerów, kierowców, pracowników administracji. Do ataków miało dojść w ciągu niemal dwóch lat - w 2020 i 2021 roku. Wśród urządzeń, które były celem tych działań, około sto należało do kontrolerów.
Do tych doniesień odnieśli się goście piątkowych "Faktów po Faktach".
Rzecznik NIK: mamy informacje o atakach i incydentach, które możemy liczyć w tysiącach
Jak powiedział rzecznik NIK Łukasz Pawelski, "obecnie w Najwyższej Izbie Kontroli pracuje specjalny zespół specjalistów, który zajmuje się sprawdzeniem tego, z czym mamy do czynienia, jaka jest skala zjawiska". - Na tym etapie jest tak naprawdę zbyt wcześnie, żeby mówić o dokładnych ustaleniach. One zostaną przedstawione w poniedziałek. Planujemy konferencję, która odbędzie się o godzinie 13, wtedy merytorycznie odniesiemy się do tych twierdzeń, również rzecznika ministra koordynatora służb specjalnych - powiedział.
Rzecznik ministra koordynatora Stanisław Żaryn nazwał w komunikacie nieoficjalne ustalenia "insynuacjami inspirowanymi przez Mariana Banasia". Uznał doniesienia za nieprawdziwe.
Łukasz Pawelski poinformował w "Faktach po Faktach", że "mamy informacje o atakach, incydentach, które możemy liczyć w tysiącach". - Przedmiotem usiłowania takich ataków miały paść 544 urządzenia mobilne, które są wykorzystywane w pracy przez kontrolerów, czyli mówimy tu nie tylko o dyrektorach, ale o szeregowych kontrolerach, którzy na co dzień wykonują naprawdę ciężką pracę - dodał.
Pawelski o "dwóch pikach" inwigilowania
Rzecznik NIK przekazał, iż "ze wstępnych ustaleń wynika, że mieliśmy do czynienia z dwoma pikami" inwigilowania. - Pierwszy pik to był moment ogłoszenia przez NIK zamiaru przeprowadzenia kontroli przygotowania wyborów korespondencyjnych na urząd Prezydenta RP w 2020 roku. Natomiast drugi pik to był okres przygotowywania i ogłoszenia wyników kontroli dotyczących Funduszu Sprawiedliwości – mówił. - Przypomnę tylko, że z tego Funduszu miało dojść między innymi do zakupienia na rzecz CBA środków na technikę operacyjną - dodał Pawelski.
Na pytanie, czy można powiedzieć, że ataki były przeprowadzane za pomocą Pegasusa, odparł, że "na obecnym etapie jest zbyt wcześnie". - Najwyższa Izba Kontroli pozostaje w stałym kontakcie z Citizen Lab, takie rozmowy są prowadzone - zapewnił.
Kwiatkowski: jeżeli doszło do ingerencji, mamy do czynienia z niewyobrażalnym skandalem
Senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Kwiatkowski, były szef Najwyższej Izby Kontroli, wyraził nadzieję, że "do takiego skandalu, w którym kontrolujący uciekli się do kontrolowania tych, którzy ich kontrolują, w Polsce nie doszło".
- Absolutnie oczekuję pełnego wyjaśnienia ze strony obecnego prezesa NIK. To jest zbyt poważna sprawa. W poniedziałek musimy mieć komplet informacji - dodał.
Według Kwiatkowskiego "gdyby się okazało tak, że rzeczywiście doszło do tej ingerencji, to mamy do czynienia z niewyobrażalnym skandalem".
Kwiatkowski: systemy w NIK są dobrze zabezpieczone przed hakerami, a nie przed ewentualnym atakiem służb państwowych
Jak wyjaśniał były szef NIK, "kontrolerzy przeprowadzają kontrolę na miejscu w jednostce kontrolnej". - Korzystają z mobilnych urządzeń, w tym z laptopów. I na tych laptopach przygotowują wystąpienia pokontrolne, tworzą akta z kontroli, czyli jeżeli doszłoby do zainfekowania Pegasusem, to mielibyśmy do czynienia z absolutnym skandalem - mówił. Podkreślił przy tym, że Pegasus "umożliwia wgląd bezpośrednio w zainfekowane urządzenie". - A nawet więcej, on umożliwia zmianę treści, które są na takim urządzeniu elektronicznym - dodał.
Kwiatkowski przekazał, że przed programem rozmawiał z osobą, która podczas jego kadencji w NIK przez sześć lat była głównym ekspertem odpowiadającym za bezpieczeństwo informatyczne. - Mogę tylko powiedzieć, że szkoda, że już w NIK nie pracuje. Ona powiedziała mi, że nie jest możliwe przełamanie tych systemów, bo systemy NIK-owskie są dobrze zabezpieczone. Ale są dobrze zabezpieczone przed hakerami, a nie przed ewentualnym atakiem służb państwowych - dodał gość "Faktów po Faktach".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24