Ponad siedem tysięcy cyberataków na urządzenia mobilne należące do pracowników NIK przeprowadzono w latach 2020-2021 - wynika z nieoficjalnych informacji TVN24. Sprawę w TVN24 w piątek komentował mecenas Michał Wawrykiewicz z Inicjatywy "Wolne Sądy". - To jest informacja mimo tego wszystkiego, co się wydarzyło w ostatnich latach, wielce szokująca - powiedział. Dziennikarz śledczy Grzegorz Rzeczkowski z tygodnika "Polityka" powtórzył opinię, że "to szokująca informacja, jeśli się potwierdzi".
Na mobilne urządzenia łączności należące do pracowników NIK przeprowadzono w latach 2020-2021 ponad siedem tysięcy cyberataków - to według nieoficjalnych informacji TVN24 wstępne ustalenia prac zespołu zajmującego się cyberbezpieczeństwem w Najwyższej Izbie Kontroli. Urzędnicy NIK są w kontakcie z działającym przy Uniwersytecie w Toronto Citizen Lab - kanadyjskim laboratorium, które potwierdziło między innymi dotychczasowe ataki Pegasusem w Polsce.
Informacje te komentowali w piątek eksperci.
Wawrykiewicz: informacja na poziomie kryzysu konstytucyjnego państwa
Mecenas Michał Wawrykiewicz z Inicjatywy "Wolne Sądy" uznał, że "to jest informacja, mimo tego wszystkiego, co się wydarzyło w ostatnich latach, wielce szokująca". - Jest to informacja na poziomie, powiedziałbym, kryzysu konstytucyjnego państwa - powiedział. Dodał, iż oznaczałoby to, że "jedyny organ konstytucyjny powołany do kontroli innych organów państwa został w sposób taki totalny inwigilowany przez służby specjalne".
- Tutaj mamy atak cybernetyczny, zapewne bez zgody jakiejkolwiek sądu, na główny organ konstytucyjny, który ma się zajmować kontrolą pozostałych organów państwa - mówił Wawrykiewicz. - Przyczyny mogą być różne. Oczywiście ta podstawowa przyczyna polityczna, czyli batalia pomiędzy obozem rządzącym a prezesem Marianem Banasiem wydaje się najbardziej oczywistą, która przychodzi pierwsza na myśl - dodał. Ocenił, że przypuszczalnie celem takiej inwigilacji mogło być znalezienie "jakiegokolwiek haka na prezesa Banasia".
Stwierdził, iż "wydaje się, że w oczywisty sposób mamy do czynienia z jakimiś działaniami przestępczymi i jakakolwiek, żadna rozgrywka polityczna nie może tego uzasadniać".
Mówiąc o możliwości powstania sejmowej komisji śledczej, która miałaby się zająć przypadkami inwigilacji programem Pegasus, ocenił, że "sytuacja może się zmienić". - Skala, z którą teraz mamy do czynienia i te informacje mogą porażać nawet ludzi, którzy są w obozie władzy i którzy głosują po stronie PiS-u. Mogą się zorientować, że mamy do czynienia z działaniami przestępczymi na ogromną skalę i nawet będąc w obozie rządzącym, mówię o części posłów, nie będą chcieli w tym uczestniczyć i zagłosują za utworzeniem takiej komisji - stwierdził. - Jesteśmy jednak mimo wszystko w jakimś klinczu ustrojowym, jeśli chodzi o wyjaśnienie tej sprawy, bo mamy prokuraturę, która jest całkowicie podporządkowana politycznie obozowi rządzącemu, prokuraturę, która nie może zrobić nic w sposób autonomiczny - dodał. Stwierdził, że póki prokuratura nie będzie niezależna, "będzie ciężko wyjaśnić te sprawy".
Mówił jednak, że jest to "absolutnie konieczne", aby tę sprawę wyjaśnić. Ocenił, że celem takiego ataku mogą być "wszyscy, i to po jednej i po drugiej stronie" sceny politycznej.
Rzeczkowski: coś, co nie wydarzyło się w Polsce w całej chyba powojennej historii
O wadze najnowszych doniesień mówił też na antenie TVN24 dziennikarz śledczy Grzegorz Rzeczkowski z tygodnika "Polityka". - To szokująca informacja, jeśli się potwierdzi - powiedział, oceniając, że może mieć to "destrukcyjne" znaczenie dla państwa. - To coś, co nie wydarzyło się w Polsce w całej chyba powojennej historii. Można zaryzykować stwierdzeniem, że takiej inwigilacji, na taką skalę, z użyciem takich narzędzi nie doświadczyliśmy - komentował. Zwracał uwagę, że "naruszona została autonomia nie tylko kontrolerów" NIK, "ale wcześniej także naruszono autonomię i gwarantowaną przez konstytucję niezależność prokuratora, adwokata i chronionego immunitetem parlamentarnym parlamentarzysty". Mówił tu o Ewie Wrzosek, Romanie Giertychu i Krzysztofie Brejzie, którym Citizen Lab potwierdziło, że ich telefony były inwigilowane systemem Pegasus. - Już mieliśmy sytuację, które określaliśmy mianem bezprecedensowych. W tej chwili można powiedzieć, że jest to atak w rodzaju stanu wojennego, który władza wypowiada obywatelom i instytucjom państwowym. Nie da się chyba inaczej tego nazwać - przyznał. Według Rzeczkowskiego ta sprawa "wymaga pilnego wyjaśnienia". - Powinien to zrobić premier przed Sejmem, na otwartym posiedzeniu. Powinien się z tego do końca wytłumaczyć, co takiego się stało i dlaczego na tak masową skalę inwigilowano tak ważne osoby w naszym państwie - sugerował.
Klicki: prawie każdy atak zostawia ślady
Informacje o ustaleniach komentował też w TVN24 w piątek Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon. - Staram się nie podlegać takiemu emocjonalnemu wzmożeniu, ponieważ mam jeszcze pewien dystans do tych informacji ze względu na to, co chociażby przed chwilą usłyszeliśmy, że to są podejrzane incydenty, to nie są potwierdzone infekcje - powiedział.
- Prawie każdy atak zostawia ślady - zaznaczył. - Na podstawie tych śladów specjaliści są w stanie wyśledzić nie tylko to, jakich narzędzi użyto do ataku, ale też co się stało, co na przykład zostało pozyskane - dodał.
Powiedział, że na razie nie wiemy, kto "z całą pewnością za tymi atakami stoi". - Mogą to być przestępcy, mogą to być służby specjalne, ale nie tylko polskie, także służby zagraniczne. Póki nie zobaczymy tego pełnego raportu, te wszystkie ścieżki są otwarte. Szalenie ważne jest to, żeby spojrzeć na sytuację, w której się w tej chwili znajdujemy. W tej chwili mówimy o tym, że być może CBA bądź jakaś inna polska służba specjalna zaatakowała konstytucyjny organ, Najwyższą Izbę Kontroli, co samo w sobie jest już dowodem na to, jak niski poziom zaufania do służb w tej chwili w Polsce mamy - mówił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock