Mieszkańcy Kielc już w tym roku mieli otrzymać dostęp do cyfrowej mapy miejskich drzew. Zapowiadana przez urzędników inwentaryzacja do tej pory nie doszła jednak do skutku i być może rozpocznie się dopiero w przyszłym roku.
Na początku 2021 roku kielecki magistrat poinformował, że w mieście powstanie cyfrowa mapa drzew. Od tamtego czasu temat jednak ucichł, a wykaz drzew wciąż nie jest dostępny. Stworzenia systemu domagała się ówczesna radna, a obecnie wiceprezydentka Kielc Agata Wojda, która podkreślała, że dzięki takiemu rozwiązaniu mieszkańcy mieliby jasną informację między innymi o planowanych wycinkach, które budzą kontrowersje.
Czytaj też: Na krakowskim Rynku Głównym zasadzą kilkadziesiąt drzew. "Nie będzie już betonową patelnią"
Przykładem, potwierdzającym potrzebę zliczenia i opisania kieleckich drzew, było usunięcie w lipcu kasztanowców przy ulicy Bohaterów Warszawy. O tym, że deweloper - za zgodą urzędników - wycina tam całkowicie zdrowe drzewa, mieszkańcy dowiedzieli się dopiero, gdy w ruch poszły piły. A pełnomocnik prezydenta miasta do spraw ochrony przyrody o sprawie dowiedział się... z mediów.
Z kolei w ostatnim czasie temat wycinanych pod inwestycję roślin rozgrzewał mieszkańców okolic ulicy Karczówkowskiej, gdzie początkowo pod topór miało pójść około 100 drzew. Z powodu oporu mieszkańców udało się tę skalę ograniczyć, jednak - jak mówi nam jedna z organizatorek protestów, Agata Marjańska, "udałoby się ocalić jeszcze więcej zieleni, gdyby informacja i liczbie, lokalizacji i stanie drzew była publicznie dostępna".
Za mało pieniędzy na liczenie drzew
Z pytaniem o to, jak przebiega tworzenie zapowiadanej cyfrowej mapy drzew, skierowaliśmy się do kieleckich urzędników. Odpowiedź w najkrótszej wersji brzmi: "jest w planach".
- Opóźnienia związane są z kondycją finansową samorządu. Musimy dziś dokonywać trudnych wyborów, w pierwszej kolejności zapewniać pieniądze na najistotniejsze zadania, na przykład na utrzymanie komunikacji miejskiej - mówi w rozmowie z tvn24.pl wiceprezydentka Kielc Agata Wojda. Podkreśla, że inwentaryzacja drzew jest ważna, ale - na razie - "musi poczekać, gdyż samorządom brakuje środków na realizację ustawowych obowiązków".
Zadanie może zostać ewentualnie zrealizowane w przyszłym roku. Wiosną planowana jest inwentaryzacja miasta - w formie zdjęć fotogrametrycznych oraz skaningu lotniczego - jednak na razie nie jest w niej ujęta zieleń. - Czekamy na rynkowe szacunki, ile mogłoby nas kosztować policzenie drzew w mieście - dodaje Wojda.
"Samorządy dostały po kieszeni"
Urzędnicy przyznają ponadto, że skala zapowiadanego projektu może być mniejsza niż zakładano. Przy zamówieniu mapy drzew mógłby wchodzić w grę tylko podstawowy zakres dotyczący lokalizacji, wymiarów koron oraz gatunków drzew, brakowałoby jednak określenia ich stanu. - Wszystko podrożało, samorządy dostały po kieszeni, a pieniędzy znikąd nie przybywa - przyznaje Anna Dwurnik, główny specjalista w biurze "Smart City" kieleckiego magistratu.
Urzędniczka dodaje, że według szacunków z ubiegłego roku inwentaryzacja drzew mogłoby kosztować między 800 tysięcy a milion złotych. Teraz ta kwota jest najprawdopodobniej wyższa.
"Środowisko jest traktowane jako przeszkoda, którą trzeba obejść"
Jak podkreśla w rozmowie z tvn24.pl Arkadiusz Stawicki, prezes stowarzyszenia Przyjazne Kielce, stolica województwa świętokrzyskiego jest jednym z nielicznych miast wojewódzkich w Polsce, które nie inwentaryzuje drzew.
Niektóre miasta idą wręcz o krok dalej i zbierają dane o wszystkich podległych im terenach zielonych - na przykład Rzeszów, który na ten cel w obecnym roku przeznaczył ponad cztery miliony złotych. Przetarg na zliczenie i wstępną inspekcję drzew ogłosił w tym roku Szczecin. Z drugiej strony pieniędzy na miejską mapę drzew nie ma wciąż na przykład Wrocław, w którym własną mapę zaczęli tworzyć aktywiści.
- Jak dbać o zieleń, kiedy nawet nie wiemy, gdzie, ile i jakie drzewa mamy w Kielcach? - pyta Stawicki. - Częstym argumentem podawanym przez władze miasta przy wycinkach jest to, że dane drzewa są chore. A gdyby ktoś ocenił ich stan wcześniej, one bardzo często byłyby do uratowania - podkreśla.
Za przykład podaje wycięte w 2019 roku drzewa przy źródełku Biruty, które - w jego opinii - można było wyleczyć "preparatem za kilkaset złotych". Z kolei w gdy w 2021 roku w parku miejskim ścięta została stuletnia wierzba Bogumiła, zwana "wierzbą miłości", okazało się - mówi Stawicki - że od lat jej stan nie był badany. Drzewo po nawałnicy nie nadawało się już do ratowania.
Wiceprezes ekologicznego stowarzyszenia MOST Łukasz Misiuna zaznacza, że inwentaryzacja drzew jest dla Kielc "niezbędna". - Obecnie jest tak, że ktoś kupuje ziemię, a potem wykonuje całą procedurę pod kątem swojej inwestycji. Środowisko jest traktowane jako przeszkoda, którą trzeba obejść. A my chcemy, żeby ten sposób myślenia odwrócić. Żeby miasto dysponowało bardzo szczegółową inwentaryzacją zieleni, nie tylko drzew. Żeby deweloper mógł zajrzeć do niej i ocenić, czy inwestycję w tym miejscu może zrobić, a jeśli tak, to pod jakimi warunkami - powiedział dla tvn24.pl Misiuna.
Pełnomocnik prezydenta: problemem jest krótkowzroczność projektantów
O tym, że pomysł inwentaryzacji miejskich drzew jest jeszcze w powijakach, świadczy fakt, że nie był on jeszcze konsultowany z pełnomocnikiem prezydenta Kielc do spraw ochrony przyrody, dr. Bartoszem Piwowarskim. Ten jednak przyznaje, że z cyfrowej mapy drzew płynęłoby wiele korzyści dla przyrody i mieszkańców. Mniej zadowoleni byliby deweloperzy. Miejskie inwestycje też prawdopodobnie kosztowałyby więcej.
- Prawdziwym problemem jest krótkowzroczność osób decyzyjnych i projektantów. To powinno przebiegać tak, że projekt inwestycji nakładany jest na mapę z zaznaczonymi na niej drzewami. Jeśli zachodzą kolizje, to deweloper lub projektant powinien być zobowiązany do zachowania jak największej ilości zieleni. Oczywiście nie każde drzewo można uratować, jeśli chcemy rozwijać miasto - zastrzega Piwowarski.
Zdaniem prezydenckiego pełnomocnika w zapisach przetargowych dla poszczególnych inwestycji powinny znajdować się zapisy o ochronie drzew. - Sama inwentaryzacja to tylko narzędzie pomocnicze. Podstawą powinna być zmiana myślenia, przede wszystkim w środowisku budowlanym. Przecież projektanci przychodzą na miejsce planowanej budowy, widzą te drzewa. Tyle że dla nich to żadna przeszkoda - podkreśla dr Bartosz Piwowarski.
Liczenie drzew z pomocą uczniów i studentów
Kieleccy urzędnicy chcieli sprawdzić, czy inwentaryzację da się załatwić - przynajmniej częściowo - dzięki zaangażowaniu mieszkańców. W tym celu ogłosili konkurs dla szkół pod nazwą "Namierzamy drzewa". Uczniowie szkół podstawowych razem z nauczycielami mieli wyszukiwać i nanosić na mapę drzewa w swojej okolicy.
- Testy wykazały, że takie liczenie drzewostanu jest mało dokładne, a i tak na końcu potrzebny jest dendrolog, który przyjdzie na miejsce i zweryfikuje zgłoszenie od mieszkańców. Dlatego traktujemy to bardziej jak formę edukacji - powiedziała nam Anna Dwurnik z biura "Smart City".
Wśród pomysłów urzędu jest też skorzystanie z możliwości współpracy z kieleckimi uczelniami. Jednak, jak przyznaje Dwurnik, to wciąż kropla w morzu potrzeb.
Według szacunków, w całym mieście, nie licząc lasów, jest 700 tysięcy drzew. Łącznie z lasami to 1,7 miliona okazów.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock