-Byłem w PZPR i sześć lat temu powiedziałem to Lechowi Kaczyńskiemu - mówi były szef MSWiA Janusz Kaczmarek w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej". To odpowiedź na wczorajsze oświadczenie prezydenta.
Prezydent Lech Kaczyński był wtedy ministrem sprawiedliwości. To z jego inicjatywy Kaczmarek otrzymał nominację na stanowisko wiceprokuratura krajowego. Były minister podkreśla, że poinformował Kaczyńskiego o swojej przeszłości w PZPR: - Zdziwiłoby mnie, gdyby nie powiedział tego swojemu bratu - mówi Janusz Kaczmarek. Poza tym informacje te są dostępne w mojej teczce personalnej w Ministerstwie Sprawiedliwości. Wszyscy zatem musieli o tym wiedzieć.
-Tylko, że nam powiedział pan, że do PZPR nie należał - zwraca uwagę "Gazeta Wyborcza".
-Powtórzę tylko, że nigdy nie zatajałem mojej przynależności do PZPR. Wszystko jest w moich teczkach personalnych - odpowiada wymijająco Kaczmarek.
Wczoraj Kancelaria Prezydenta wydała komunikat: "w trakcie całej znajomości byłego ministra z Panem Prezydentem Lech Kaczyński był wprowadzany w błąd co do przeszłości Janusza Kaczmarka. Pan Kaczmarek nie informował Pana Prezydenta, że w drugiej połowie lat 80. był funkcjonariuszem aparatu PZPR".
Określenie "funkcjonariusz" miałoby, według Kancelarii wynikać z ankiety personalnej Kaczmarka i dotyczyć jego etatowej pracy w Komitecie Miejskim PZPR w Gdyni.
"GW" przypomina wcześniejszą rozmowę z byłym szefem MSWiA. W 1986 r. Kaczmarek miał 25 lat, był żonaty i kończył prawo na Uniwersytecie Gdańskim. Wtedy miał wstąpić do PZPR. Jednak kiedy pół roku temu zostawał ministrem, opowiadał "GW", jak oparł się naciskom, by do PZPR wstąpić.
Miało być tak: w 1987 r. jego matka bezskutecznie prosiła sekretarza wojewódzkiego PZPR w Gdańsku o pracę dla syna prymusa. Kaczmarek mówił też wtedy, że z powodu przekonań nie dostał się na aplikację: - Komisja na rozmowie zadała mi tylko dwa pytania: czy chcę wstąpić do partii i czy wierzę w Boga. Na pierwsze odpowiedziałem "nie", na drugie "tak". No i się nie dostałem.
Kaczmarek twierdził, że nie wstąpił do partii także wtedy, gdy szukał pracy w prokuraturze elbląskiej: "Kiedy spytali o partię, powiedziałem, że się zastanowię. Boga się nie wyparłem i do partii nie wstąpiłem". Do gdańskiej prokuratury miał trafić dzięki protekcji ojca, dyrektora w Baltonie (sieci sklepów sprzedających towary z importu osobom, które pracowały za granicą i zarabiały w dewizach), który w 1989 r. miał załatwić synowi przeniesienie w zamian za zachodni preparat na mrówki.
- Miałem problemy ze zdobyciem pracy, gdy byłem w partii i gdy mnie w partii nie było - komentuje teraz Kaczmarek swoją wcześniejszą wypowiedź dla "GW". Powtórzę tylko, że nigdy nie zatajałem mojej przynależności do PZPR. Wszystko jest w moich teczkach personalnych - dodaje.
Kaczmarek uważa, że PiS, a zwłaszcza premier i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro chcą pozbawić go wiarygodności na wypadek, gdyby stanął przed komisją śledczą ds. CBA.
Minister Ziobro mówił, że zamierza zbadać śledztwo w sprawie seksafery i sugerował, że mogło być przez Kaczmarka spowalniane. Co na to były minister? - Ziobro boi się i chce odwrócić uwagę od swojej osoby. To ja mogę ujawnić jego rolę w tym śledztwie - mówi. Dodaje, że chodzi o "pewne kombinacje", ale nie chce ujawniać szczegółów.
Doniesienia na temat przynależności Kaczmarka do PZPR pojawiły się, gdy wybuchł jego konflikt ze Zbigniewem Ziobrą. Afera zrobiła się wielka, choć Kaczmarek nie jest jedynym PiS-owskim ministrem z PZPR-owską przeszłością (członkiem PZPR był do stycznia 1982 r. minister skarbu Wojciech Jasiński).
W zeszłym tygodniu "Rzeczpospolita" napisała, że z ankiety personalnej z 1989 r. wynika, że Kaczmarek był członkiem partii i lektorem Komitetu Miejskiego PZPR w Gdyni. Wcześniej należał do Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej. Z informacji "GW" wynika, że taką ankietę Kaczmarek wypełniał, starając się o pracę w gdańskiej prokuraturze.
Według "Rz" były minister w czasach PRL przeszedł szkolenie w Centrum Szkolenia Oficerów Politycznych w Łodzi. "Wiadomości" TVP dodały z kolei, że Kaczmarek należał do partii już od 1986 r., co jednak ujawnić miało dopiero śledztwo w sprawie przecieku dotyczącego akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa. Czy tak było istotnie? Prok. Marzanna Mucha-Podlewska odmawia odpowiedzi na pytania o śledztwo.
"Dziennik" napisał wczoraj, że lokalni politycy PiS wiedzieli o przeszłości Kaczmarka, ale milczeli. Gdański poseł PiS Jacek Kurski wyjaśnił nam, że po prostu nikt nie znał szczegółów. - Była tylko częściowa wiedza, że w jakiś sposób uczestniczył w strukturach politycznych tamtego układu - powiedział.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24