Czy kiedyś dowiemy się, co tak naprawdę robiły służby Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego tuż po katastrofie smoleńskiej? Raczej nie, twierdzi gen. Gromosław Czempiński, były szef Urzędu Ochrony Państwa. I tłumaczy również, że służby są najbardziej doświadczone w tego typu sytuacjach i w pierwszej chwili po katastrofie mogą zebrać najwięcej informacji. - Chodziło o to, by w momencie szoku, również dla strony rosyjskiej, zdobyć jak najwięcej informacji - mówi generał.
Formalnie służby zaczęły w sprawie katastrofy smoleńskiej działać dwie godziny po tragedii od narady w Centrum Antyterrorystycznym. Centrum to zostało powołane, by działać 24 godziny na dobę i jest zbiorem wszystkich służb, czyli jest najlepszym miejscem by zacząć działać, wyznaczać zadania i analizować informacje. To z Centrum wydano rozkaz nawiązania kontaktu z oficerem łącznikowym rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa. - Służby są najbardziej doświadczone w tego typu sytuacjach i w pierwszej chwili po katastrofie mogą zebrać najwięcej informacji - mówi gen. Gromosław Czempiński i dodaje, że "chodzi o to, by w momencie szoku, również dla strony rosyjskiej zdobyć jak najwięcej informacji".
Rządowy zespół wykrył zainfekowany e-mail
Oficerowie ABW wylecieli do Smoleńska, działali współpracując z prokuraturą. Tego samego dnia, w namiotach na miejscu katastrofy uczestniczyli w sztabie kryzysowym, a obok, gdzie doszło do zderzenia z ziemią poszukiwali i zabezpieczali urządzenia dokumenty i dowody. Na zlecenie prokuratury dzień po tragedii ABW zbierała i zabezpieczała od rodzin ofiar próbki DNA. Dzień później funkcjonariusze przewieźli je do Moskwy. Tego samego dnia w Warszawie rządowy zespół CERT wykrył zainfekowany e-mail. Dwa dni później pojawił się kolejny wirus wykorzystujący w nazwie katastrofę - jego otwarcie mogło powodować utratę danych lub zdalne przejęcie komputera. - Często w takich przypadkach znajdują się ludzie, rzadziej służby i korzystają z tego typu okazji, by powstało jeszcze większe zamieszanie, choć nie chce mi się wierzyć, by były to przy takiej tragedii obce służby - twierdzi gen. Gromosław Czempiński, były szef Urzędu Ochrony Państwa.
"Nigdy nie dowiemy, co robiła ABW"
Raport z działalności ABW w 2010 roku przedstawiono na specjalnej konferencji prasowej. Katastrofie poświęcono 3,5 strony, bo ponoć tylko tyle można było napisać oficjalnie. Gen. Czempiński pytany o to, po ilu latach dowiemy się co tak naprawdę robiła ABW, odpowiada wprost: - Sądzę, że nigdy.
ant\mtom\k
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24