Prezydent ma dwa tygodnie do dyspozycji, jeżeli chodzi o desygnowanie premiera. Obowiązuje go jednak zasada sprawnego i rzetelnego działania - podkreśla profesor Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego pytany o to, kiedy poznamy decyzję Andrzeja Dudy, komu powierzyć misję tworzenia rządu.
Profesor Ryszard Piotrowski w rozmowie z TVN24 podkreślił, że pierwszym etapem procesu, który ma doprowadzić do wyłonienia nowego premiera, jest dymisja dotychczasowego rządu. Ta - jak zaznaczył ekspert - zostanie przyjęta podczas pierwszego posiedzenia Sejmu.
- Potem następuje powierzenie pełnienia obowiązków, dalszego pełnienia obowiązków. Prezydent ma na to dwa tygodnie. Czy te dwa tygodnie zechce skrócić, do momentu wyboru Marszałka Sejmu i od tego uzależnić swoją decyzję o desygnowaniu Prezesa Rady Ministrów czy też nie? Konstytucyjnie jest to sprawa prezydenta - podkreśla prof. Piotrowski.
Zaznaczył jednak, że głowa państwa - w świetle konstytucyjnych zapisów - jest również zobowiązana do działania "sprawnego i rzetelnego":
- Jest to zasada działania lojalnego w stosunku do konstytucji, która w żadnym zakresie nie może być stosowana tak, aby odpowiadało to jakimś doraźnym kalkulacjom politycznym - podkreślił prof. Piotrowski.
Kluczowa decyzja prezydenta
Chociaż wybory wygrało Prawo i Sprawiedliwość, to trzy opozycyjne komitety (Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga oraz Lewica) wspólnie mają 248 mandatów, co pozwala im - przy zawarciu koalicji - wspólne rządy.
Liderzy prodemokratycznych partii opozycyjnych podczas rozmów z prezydentem Andrzejem Dudą konsekwentnie wskazywali Donalda Tuska jako wspólnego kandydata na premiera. Oficjalnie z próby utworzenia parlamentarnej większości nie rezygnuje jednak Prawo i Sprawiedliwość.
W ubiegłym tygodniu prezydent Andrzej Duda stwierdził, że jest "dwóch poważnych kandydatów do stanowiska premiera": Mateusz Morawiecki oraz Donald Tusk.
Pierwsze posiedzenie nowego parlamentu zostało przez niego zwołane na 13 listopada (kadencja obecnego Sejmu kończy się dzień wcześniej).
Budka: wybór marszałka będzie jasnym sygnałem
Wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej Borys Budka stwierdził przed kamerą TVN24, że "przyszły premier Donald Tusk ma co najmniej 248 głosów", a mówienie o jakimkolwiek innym scenariuszu jest "absolutnie nieuprawnione".
- Podczas pierwszego posiedzenia Sejmu wybierzemy marszałka, który będzie cieszył się poparciem wszystkich ugrupowań demokratycznej większości. Poprze go co najmniej 248 posłów - powiedział Borys Budka.
Dodał, że prezydent powinien powierzyć misję tworzenia rządu temu, kto ma sejmową większość, a wybór marszałka będzie "jasnym sygnałem".
- Pan prezydent będzie mógł wziąć kalkulator i policzyć, kto ma więcej głosów - zaznaczył polityk.
Borys Budka nie chciał jednoznacznie odpowiedzieć, czy marszałkiem zostanie Szymon Hołownia.
- Jestem ostatnią osobą, która chciałaby o tym publicznie spekulować. O nazwiskach będziemy rozmawiać, jak wszystko ustalą liderzy - odparł. Przyznał jednak, że nie jest przeciwnikiem pomysłu rotacji na stanowisku marszałka. - Ważne, żeby wszystkie ugrupowania tworzące rząd czuły się odpowiedzialne za to, co się dzieje - podkreślił polityk.
Tworzenie umowy koalicyjnej trwa
Włodzimierz Czarzasty, jeden z liderów Lewicy przekazał dziennikarzom w Sejmie, że dopóki nie zakończą się rozmowy związane z tworzeniem umowy koalicyjnej nie będzie udzielał żadnych wywiadów. Tak samo - jak zdradził - mają robić inni liderzy, którzy mają tworzyć rządzącą koalicję.
- Jak zakończymy rozmowy, to z otwartym sercem i uśmiechem na twarzy o tym opowiemy. Na razie wszystko idzie dobrze - powiedział Czarzasty.
Zaapelował, żeby wstrzymać się do momentu zakończenia negocjacji i z dystansem podchodzić do pojawiających się w przestrzeni publicznej przecieków od informatorów:
- O tym, jak jest, wiedzą cztery osoby. (...) My się bez przerwy spotykamy - powiedział jeden z liderów Lewicy.
Z kolei rzecznik Polskiego Stronnictwa Ludowego zaznaczył, że koalicjanci mają wspólne zdanie w kilku podstawowych kwestiach:
- Chodzi o przywrócenie w Polsce praworządności, mamy wspólne zdanie na temat reformy służby zdrowia, na temat edukacji, na temat odpolitycznienia spółek Skarbu Państwa. Dogadamy się również w sprawie rolnictwa i wsparcia dla polskich przedsiębiorców. Chcemy też oddać kompetencje samorządom, chcemy zwiększyć nadzór cywilny nad służbami - wyliczał Miłosz Motyka.
Dodał jednak, że w umowie koalicyjnej nie znajdą się zapisy dotyczące aborcji.
- Znajdą się za to zapisy kierunkowe dotyczące przywrócenia bezpieczeństwa kobietom - odparł rzecznik ludowców.
Źródło: tvn24.pl