- Jeśli ktokolwiek miałby oddawać mandat, to ci, którzy wzniecają w Polsce awanturę. Ja mam prawo, ale także obowiązek pełnić ten mandat do końca kadencji - mówił w "Jeden na jeden" europoseł Kazimierz Michał Ujazdowski. Były minister kultury zrezygnował we wtorek z członkostwa w Prawie i Sprawiedliwości.
Do złożenia mandatu europosła wzywają Ujazdowskiego politycy PiS, którzy jego decyzję o odejściu z partii nazywają "zdradą".
- O zdradzie może myśleć wyłącznie ten, kto nie potrafi rozmawiać i odnosić się do argumentów - mówił w "Jeden na jeden" Kazimierz Michał Ujazdowski.
- Jestem przekonany, że to ja dotrzymuję zobowiązań. PiS w kampanii wyborczej obiecywało dialog, otwarcie na poglądy innych, rozszerzenie praw demokratycznych opozycji parlamentarnej. Kierownictwo partii przyjęło jednak inną strategię po wyborach - dodał.
Przypomniał przy tym wstęp do "Zniewolonego umysłu" Czesława Miłosza. - Tam jest taka wypowiedź starego Żyda spod Nowego Sącza: "Ten, kto myśli, że ma sto procent racji, zazwyczaj jest draniem" - mówił Ujazdowski.
Zapowiedział także, że nie zrezygnuje z mandatu europosła, o co zaapelował m.in. szef klubu PiS Ryszard Terlecki. - Pan marszałek Terlecki nie będzie nauczycielem honoru, przynajmniej dla mnie. Jeśli ktokolwiek miałby oddawać mandat, to ci, którzy wzniecają w Polsce awanturę - stwierdził.
Dodał, że nie przewiduje przejścia do żadnej partii politycznej, bo chce zachować swoją niezależność polityczną.
Ostatnia rozmowa z prezesem PiS
We wtorek Terlecki sugerował także, że decyzja Ujazdowskiego to być może "cena za jakąś posadę czy stanowisko w Unii Europejskiej".
- To jest jakaś absolutna niedorzeczność - ocenił w "Jeden na jeden" Ujazdowski. - Nie jestem skazany na politykę, mogę odejść do pracy uniwersyteckiej. Nigdy nie szukałem żadnej posady w Unii Europejskiej, nie było żadnych rozmów na ten temat - podkreślił.
Zaprzeczył też, by przyczyną jego odejścia było to, że partia odrzuciła jego rzekomą kandydaturę na prezydenta Wrocławia.
- Absolutne kłamstwo - stwierdził były już polityk PiS. - Nie było ze mną żadnych rozmów, ani z udziałem prezesa Jarosława Kaczyńskiego, ani z udziałem członków kierownictwa PiS na tematy wyborcze. O nic nie zabiegałem i nie zamierzałbym zabiegać - przekonywał.
- Ostatnia rozmowa z panem prezesem Jarosławem Kaczyńskim odbyła się w marcu i dotyczyła kompromisu w sprawie Trybunału Konstytucyjnego - dodał.
"Nie ma dziś lidera opozycji"
Ujazdowski stwierdził też, że wyjazd Ryszarda Petru w trakcie protestu w Sejmie "obniżyło powagę działań opozycji". Ocenił przy tym, że przeciwnicy większości rządzącej nie mają dziś wyraźnego przywódcy.
- Nie ma dzisiaj kogoś, kto jest definitywnym, niekwestionowanym liderem opozycji - mówił. Jednocześnie przekonywał, że opozycja powinna zaprzestać blokowania sali sejmowej, a PiS powinien zgodzić się na powtórne głosowanie nad ustawą budżetową, by "uchylić wszelkie wątpliwości" w tej sprawie.
- Także dlatego, że w tym pośpiechu w głosowaniu "blokowym" odrzucono te poprawki, które miały pozytywną rekomendację komisji budżetowej. A więc miały pozytywną rekomendację większości parlamentarnej - tłumaczył.
Autor: ts//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24