Rzeka ma zdolności samoodradzania i samoodtwarzania się, ale im bardziej jest uregulowana, tym mniejsze są te zdolności. Odra ma je mocno ograniczone - wskazuje dr Alicja Pawelec, specjalistka ds. ochrony wód z WWF Polska. Wciąż nie znamy przyczyn katastrofy ekologicznej w Odrze, jednak specjaliści już podkreślają, że przywrócenie w niej życia zajmie wiele lat, a rzeka prawdopodobnie będzie trwale zmieniona.
Wciąż nie wiadomo, co spowodowało katastrofę ekologiczną w Odrze. Pierwsze informacje o śniętych, czyli martwych rybach w Odrze wędkarze zaczęli zgłaszać pod koniec lipca. Do tej pory nie ustalono jednak dokładnego źródła zatrucia rzeki.
Przywracanie życia w Odrze
Zdaniem dra Macieja Modzela z Wydziału Chemii Uniwersytetu Wrocławskiego, autora bloga popularnonaukowego "Pozwól, że wyjaśnię", najprostszym sposobem na dowiedzenie się, co doprowadziło do katastrofy, byłoby przeprowadzenie badań martwych ryb z Odry. Dr Modzel podkreśla jednak, że nawet one nie dałyby gwarancji rozwiązania zagadki. - Niektóre ze związków, które mogły doprowadzić do takiej sytuacji, nie są trwałe i może ich już w wodzie nie być - zauważa. A związków, które spowodować mogły taką katastrofę, jest bardzo wiele.
Mimo to już teraz wiadomo, że przywracanie życia w Odrze zajmie długie lata. - Mówimy o drugiej pod względem wielkości rzek w Polsce i jednej z najdłuższych rzek Unii Europejskiej - zauważa Krzysztof Smolnicki, hydrogeolog z koalicji "Czas na Odrę". Porównuje on rzekę do ogromnego organizmu, w którym doszło do poważnego zaburzenia równowagi. Odtwarzanie w nim życia, polegające m.in. na tworzeniu korzystnych warunków siedliskowych, będzie skomplikowanym procesem, z którego Odra wyjdzie najprawdopodobniej zmieniona.
Podobnego zdania jest dr Alicja Pawelec, specjalistka ds. ochrony wód z WWF Polska. Ocenia, że proces przywracania życia w Odrze może zająć nawet dziesięciolecia. - Wielkie ryby, które są teraz wyciągane, mają po 8-12 lat. Ostatnio wyciągnięty sum wielkości człowieka mógł mieć nawet pięćdziesiąt parę lat. Mówimy więc o takich rybach i o tak długim czasie, którego ekosystem będzie potrzebował, żeby się odbudować - podkreśla.
ZOBACZ TEŻ: Profesor Skubała: Odrę, jak i życie wokół rzeki, straciliśmy na kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt lat
Przywracanie życia w Odrze
Jak będzie wyglądać przywracanie życia w Odrze? Jednym z podstawowych działań, gdy z rzeki znikną zanieczyszczenia, będzie potrzeba ponownego zarybienia. - Tylko musimy zdać sobie sprawę z tego, że zarybia się małymi rybami, które będą potrzebowały lat, żeby dorosnąć. Więc to nie jest tak, że my po roku od tej tragedii zarybimy rzekę i wszystko będzie okej, absolutnie nie - ocenia dr Pawelec.
A ofiarami katastrofy ekologicznej w Odrze są nie tylko ryby, ale też szereg innych organizmów, takich jak małże, kraby czy ślimaki, których szczątków na razie nie widzimy. - Martwe ryby wypływają ku powierzchni, bo mają pęcherz pławny, a w ich ciałach gromadzi się dużo gazów, co powoduje wypychanie ich do góry - wyjaśnia dr Pawelec. - Ale bardzo możliwe, że również dno Odry jest pokryte martwymi zwierzętami - zaznacza.
Odra odgrywa też ważną rolę dla ptaków. Obecny stan wiedzy na temat zatrucia nie pozwala jednak ocenić, czy one również są zagrożone skutkami skażenia. - Jeżeli są to substancje, które kumulują się w ciałach ryb, to narażone będą ptaki, wydry i inne drapieżniki, które na przykład polują na wydry, takie jak wilki - wskazuje dr Pawelec. - Mogą to być też bardzo szkodliwe substancje, które sprawią, że samo picie wody może narazić ptaki - dodaje.
W związku z tym kluczowe jest ustalenie, jakie dokładnie związki chemiczne zatruły rzekę. Bez tej wiedzy nie jest możliwe ustalenie skali katastrofy ekologicznej w Odrze. Wciąż nie wiadomo m.in. jak jest wpływ katastrofy na roślinność Odry. - Natomiast powinniśmy pobierać również próbki roślin, żeby odnaleźć odpowiedź na pytanie co tak naprawdę płynie lub płynęło Odrą - zauważa dr Pawelec.
Zmiana podejścia do rzek
Zdaniem ekspertów działania, których będzie wymagać przywracanie życia w Odrze, muszą iść jeszcze dalej. Chodzi o zmianę samego podejścia do rzek w Polsce. - Jako członkowie Unii Europejskiej jesteśmy zobowiązani do deregulacji rzek (przywracania naturalnego koryta rzek - red.), tylko że na te działania nie ma pieniędzy - wskazuje Krzysztof Smolnicki.
Na potrzebę deregulacji Odry wskazuje również dr Pawelec. - Rzeka ma zdolności samoodradzania i samoodtwarzania się, ale niestety im bardziej uregulowana rzeka, tym mniejsze są te zdolności. Odra ma je mocno ograniczone - ocenia.
Dlatego jej zdaniem "bardzo ważne, aby oprócz sztabu kryzysowego powołać zespół ekspertów, którzy przygotują cały kompleksowy plan rewitalizacji rzeki po tej katastrofie". - Katastrofa pokazała nam, że obecny system jest zupełnie niewydolny. Potrzebujemy nowoczesnych służb, laboratoriów i automatycznego monitoringu co najmniej dwóch największych rzek w Polsce i ich dopływów przez całą dobę. Informacje o najmniejszych przekroczeniach natychmiast powinny być kierowane do odpowiednich służb - ocenia dr Pawelec.
ZOBACZ TEŻ: Odra. Komisja Europejska: Nie znamy przyczyny śnięcia ryb. Jesteśmy gotowi pomóc w każdy możliwy sposób
"Natura sobie poradzi"
W przeszłości zdarzały się już udane przypadki przywracania życia w skażonych rzekach, m.in. w przepływającej przez Londyn Tamizie. - W przeszłości była jedną z najbardziej zanieczyszczonych rzek w Europie, Tamizą spływało absolutnie wszystko - przypomina ekspertka. - Nie było oczyszczalni ścieków, potem oczyszczalnie ścieków wlewały ścieki wprost do Tamizy, co spowodowało między innymi to, że pstrągi pływające w tej rzece zaczęły zmieniać płeć przez kontakt z pochodnymi po tabletkach antykoncepcyjnych - dodaje dr Pawelec. Estrogen sprawił wówczas, że wszystkie pstrągi w Tamizie były samicami, więc przestały móc się rozmnażać.
W końcu zaczęto jednak działać, aby oczyścić skażoną rzekę. - Po jakimś czasie w Wielkiej Brytanii wprowadzono prawo ustalające, że jeżeli firma pobiera wodę z rzeki i wypuszcza ją z powrotem do rzeki, to rura, która pobiera wodę, musi być poniżej rury, która tę wodę wyprowadza. Powodowało to, że jeżeli przedsiębiorca chciał zanieczyścić rzekę, to rura, która pobierała wodę od razu pobierała ścieki, które spuszczał - wyjaśnia dr Pawelec.
- Wielka Brytania zainwestowała też w oczyszczalnie ścieków, w bardzo dobrą kontrolę i w tym momencie Tamiza oczyściła się na tyle mocno, że pojawiły się już informacje o delfinach w Tamizie, a są to zwierzęta bardzo wrażliwe na zanieczyszczenia - podkreśliła ekspertka.
- Natura sobie bez nas poradzi - podkreśla hydrogeolog Krzysztof Smolnicki. - To my nie poradzimy sobie bez natury, jesteśmy od niej zależni. Gdybyśmy zniknęli z powierzchni Ziemi, rzeki pewnie po jakimś czasie odtworzyłyby się, chociaż pewnie nie w takim kształcie jak pierwotnie - podkreśla. I dodaje: "to do nas należy wyzwanie, jak poradzić sobie z rzeczywistością, którą popsuliśmy".
ZOBACZ TEŻ: Pierwsze martwe ryby dotarły na rogatki Szczecina. Stawiają zapory, by chronić park krajobrazowy
Źródło: tvn24.pl