- Przepraszam wszystkich za to, że wprowadziłam ich w błąd, ale jestem niewinna. Nie zabiłam Magdy - powiedziała Katarzyna W. w mowie końcowej w swoim procesie. O uniewinnienie kobiety wniósł wcześniej jej obrońca. Prokuratura chce dożywocia. Katarzyna W. jest oskarżona m.in. o morderstwo swojej 6-miesięcznej córki Magdy. Wyrok jutro o godz. 11:30.
- Jeśli wyrok będzie niekorzystny, to tak jak zakłada sztuka obrończa, po zapoznaniu się z uzasadnieniem będziemy składać apelację - poinformował po zakończeniu posiedzenia obrońca Katarzyny W. mec. Arkadiusz Ludwiczek. Nie chciał prognozować, jak jutro zachowa się sąd i czy jego dzisiejsza mowa przemówiła do sędziego. - Przekonamy się jutro - dodał.
Sędzia 1: Przejdźmy do wysłuchania oskarżonej.
Katarzyna W.: Mam świadomość tego, jak jestem postrzegana i jak został wykreowany mój wizerunek w mediach. Natomiast kiedy zdarzył się ten wypadek, kiedy zmarła mi na rękach moja córka Magda, nie wiedziałam, co mam zrobić. Pierwszą osobą, której chciałam powiedzieć co się stało był mój mąż. Przepraszam wszystkich za to, że wprowadziłam ich w błąd. Jestem niewinna, nie zabiłam Magdy, ona wypadła mi z rąk. To był wypadek. Dlatego proszę Wysoki Sąd o uniewinnienie.
Sędzia 1: Dziękuję. Panie prokuratorze?
Prokurator: Obrońca stworzył tu ciekawą koncepcję - oskarżona w ogóle nie wezwała pomocy, ani nie powiedziała, że została napadnięta. Słuchając pana mecenasa można odnieść wrażenie, że cały akt oskarżenia był oparty na jednym wpisie internetowym i zeznaniach dwóch świadków. Mecenas ma ten przywilej, że może żonglować zeznaniami, obracać w żart niektóre z nich. Dlaczego pominął wpisy w wyszukiwarce - o cenach kremacji, o zasiłku pogrzebowym i inne. (...) Ciekawe jest to, że dla obrońcy niewiarygodni są wszyscy oprócz oskarżonej. Obrona omija w swoim wywodzie większość dowodów - papierosy odnalezione na miejscu, rękawiczki. Pomijając podważanie miażdżącej opinię biegłych.
Sędzia 1: Panie mecenasie?
Obrońca: Zarzuca mi się wybiórcze podejście do materiału dowodowego. To, że mówiłem, że świadkowi są niewiarygodni lub zmanipulowani - nie powiedziałem tego. Papierosa znalezionego na miejscu się nie wypieram, moja klientka przyznała się, że on mógł się tam znaleźć. A propos, że podważyłem opinie biegłych - ja po prostu badam, czy na podstawie ich wniosków można jednoznacznie przyjąć ich wersję. Nie bagatelizuje też kwestii znalezionych rękawiczek w obrębie, gdzie została pochowana mała Magda. (…)
Sędzia 1: Dziękuję. Czy pani chce zabrać głos?
Katarzyna W.: Dziękuję.
Sędzia 1: Sąd uda się na naradę, wyrok zapadnie jutro o godz. 11.30. To wszystko, do widzenia.
- Obrońca w niczym mnie dziś nie zaskoczył. Rolą obrony jest przecież podważyć materiał dowodowy. Wnioskowałem o karę dożywotniego pozbawienia wolności gdyż uważam, że w tej sprawie nie zachodzą żadne okoliczności łagodzące - powiedział po posiedzeniu prokurator Zbigniew Grześkowiak.
Przyznał, ze jeśli sąd nie orzeknie jutro kary dożywotniego więzienia dla oskarżonej a uzasadnienie go nie przekona, że orzeczenie innej kary było słuszne, to złoży apelację.
Sąd udał się na naradę. Ogłoszenie wyroku jutro o godz. 11:30 - poinformował sędzia.
Obrońca także korzysta ze swojego prawa i krótko odnosi się do wcześniejszej wypowiedzi prokuratora. Odpowiadając prokuratorowi zaznaczył, że wybrane fragmenty zeznań świadków nie były próbą manipulacji a esencją tego, co mówili w sprawie. - Nie manipulowałem materiałem - podkreślił mec. Ludwiczek.
- Obrońca może manipulować, wyśmiewać. Prokurator musi oceniać całość zgromadzonego materiału - podkreśla prokurator Grześkowiak. Jak tłumaczy, po obejrzeniu 14 minut filmu pt. "Przebudzenie" oskarżona nie mogła jeszcze z powodu zawiłej intrygi tego obrazu chcieć dowiedzieć się, jak można zabić kogoś bez śladu. - W swoich ciekawych wywodach obrona pomija wiele kluczowych faktów, jak choćby papieros pozostawiony na miejscu ukrycia zwłok, rękawiczki - wylicza.
Prokurator Grześkowiak zabiera jeszcze raz głos ponieważ w jego ocenie mec. Ludwiczek manipulował argumentując, że Katarzyna W. jako osoba podejrzana mogła przedstawiać inną wersję wydarzeń niż faktyczna, ponieważ korzystała w ten sposób z prawa do obrony. Zachowanie oskarżonej, o którym mówił jej obrońca - w szczególności apele o "oddanie jej dziecka" - kierowała, kiedy nie była jeszcze osobą podejrzaną.
Po obrońcy głos zabrała Katarzyna W. - Przepraszam wszystkich za to, że wprowadziłam ich w bład. Jestem niewinna, nie zabiłam Magdy, ona wypadła mi z rąk. To był wypadek. Dlatego proszę Wysoki Sąd o uniewinnienie - podkreśliła.
- Mam świadomość tego, jak jestem postrzegana i jak został wykreowany mój wizerunek w mediach. Natomiast kiedy zdarzył się ten wypadek, kiedy zmarła mi na rękach moja córka Magda, nie wiedziałm co mam zrobić. Pierwszą osobą, której chciałam powiedzieć co się stało był mój mąż - dodała.
Sąd wznowił posiedzenie. - Wysoki sądzie ja już będę kończył. Wnoszę o uniewinnienie mojej klientki od zarzuty zabójstwa (...) ponieważ nie ma dostatecznych dowodów na popełnienie przez nią zarzucanego jej czynu - podkreślił mec. Ludwiczek.
Gdyby zestawić czas, jaki mec. Arkadiusz Ludwiczek przeznaczył dziś na obronę swojej klientki przed zarzutem zabójstwa i czas poświęcony podczas mowy końcowej na przekonywanie sądu, że nie zawiadomiła ona o niepopełnionym przestępstwie (drugi zarzucany jej czyn, prokurator wnioskuje o trzy lata więzienia - red.), to w tej chwili wyszłoby "pół na pół". Pierwsze trzy godziny to prezentowanie argumentów na korzyść oskarżonej w pierwszym z tych wątków, kolejne trzy w drugim.
Prokurator Grześkowiak: - Po tym, co do tej pory powiedział pan mecenas wiem już, że skorzystam z przysługującego mi prawa i będę chciał jeszcze zabrać dziś głos.
Sąd ogłasza kolejną przerwę - do godz. 17:25.
Obrońca: (...) jeśli chodzi o zarzut drugi - zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, moja klientka ani razu nie wskazała żadnych osób, które miały ją napaść. Nie wniosła żadnego powiadomienia o popełnieniu przestępstwa. (...)
To co się zdarzyło od 24 stycznia 2012, moja klientka przeszła najtrudniejszy okres w swoim życiu. Ten tydzień, w którym musiała udawać, że nie doszło do śmierci jej dziecka. Dlaczego moja klientka nie przekazała wprost, co stało się z jej córką? Był taki moment, gdy zeznała - „nie wiem, dlaczego tak zrobiłam, nie znalazłam siły, aby zadzwonić do męża”. (...)
To wyjaśnia z jakimi dylematami musiała się mierzyć, to całe zamieszanie wokół niej, moment, w którym nie była w stanie się wycofać. Moja klientka chciała powiedzieć Bartkowi co się stało, ale nie miała okazji. Zawsze ktoś chciał ją wspierać w tym bólu. Ten ciężar moja klientka zdjęła dopiero podczas rozmowy z Krzysztofem R. To, że potem przez kilka dni chodziła na konferencje, udzielała wywiadów, to jest coś, co było wynikiem działania ludzi - w dobrej wierze, wszyscy chcieli pomóc. Z jednej strony negatywnie wielu ocenia działanie Krzysztofa R. Ja oceniam pozytywnie, bo to on zdjął z mojej klientki to brzemię, które nosiła od dłuższego czasu. Wysoki sądzie, ja w łzach mojej klientki, która apelowała o oddanie dziecka, widzę szczerą rozpacz, widzę bezsilność wobec tej całej machiny, która nabierała mocy.
(...) Pan prokurator powiedział, że nie może być przyzwolenia na to, że oskarżony tworzy dowody fałszywe albo kieruje oskarżenia na inne osoby - ja się pod tym podpisuje i nie chce tworzyć takich sytuacji.
- Nie chciała chodzić na konferencje, ale nie mogła w nich nie uczestniczyć. Chodziła więc i płakała mówiąc do porywaczy, których nie było "oddajcie mi dziecko". Ja w tym płaczu widzę autentyczny płacz niemocy (...) - podkreśla obrońca.
Mec. Ludwiczek tłumaczy też sądowi, dlaczego w jego przekonaniu Katarzyna W. zdecydowała się wystąpić w styczniu z apelom o "oddanie jej dziecka". Adwokat zwraca uwagę na dwie rzeczy - po pierwsze, że ani razu z ust jego klientki nie padło słowo "porywacz", czy "porwanie". - Po drugie to był najtrudniejszy tydzień jej zycia. Ona po prostu - co sama mówiła - za dużo razy kiwnęła głową, pytana czy to było porwanie a potem nie potrafiła się z tego wycofać. Obrońca oskarżonej przekonuje też, że jego klientka już w czasie akcji poszukiwawczej Magdy chciała powiedzieć prawdę o tym, co się wydarzyło swojemu mężowi. Za każdym razem ktoś inny był obok nich, co skutecznie ją do tego zniechęcało.
Obrońca wznawia mowę końcową: Chciałbym przestawić schemat, w jaki sposób wyglądała kwestia połączeń telefonicznych między Katarzyną W. a Bartłomiejem W. i dalej.
[PREZENTACJA SLAJDÓW]Katarzyna W. przekazała Bartłomiejowi wyłącznie to, że Madzi nie ma. Jego matka w zeznaniach potwierdza, że syn nie wiedział, co się stało.(…)Drugą rozmowę Bartłomiej przeprowadził z Tomaszem M. Kolejna rozmowa przypada na 18:10, Bartłomiej przekazał matce, co się stało. Kolejna rozmowa odbyła się o godz. 18:12, Bartłomiej dzwonił do żony. On nie wiedział, gdzie jest wtedy żona. Moim zdaniem, ta rozmowa jest dowodem pewnego przesunięcia czasowego. Monitoring na ul.Floriańskiej pokazał zapis Barłomieja W. i Mateusza M. którzy wychodzili z mieszkania przy ul. Floriańskiej. To jest ten moment, gdy on dzwonił do Katarzyny, potem do Tomasza M. a potem do swojej matki. (..)[PREZENTACJA SLAJDÓW](...)Po kwestii wózka chciałem przejść do kwestii internetu. Frazy, które zostały wpisywane w zabezpieczony komputer dotyczyły zaczadzenia, także strony, gdzie ktoś oglądał informacje o trumnach, zasiłku pogrzebowym. Na przełomie 23 i 24 stycznia, ktoś oglądał w komputerze strony o środkach usypiających, a zwłaszcza eterze. Zdaniem prokuratora moja klienta wyszukiwała te dane, by upozorować napaść na swoją osobę. Środki nasenne rzeczywiście były wyszukiwane przez moją klientkę dwukrotnie.[PREZENTACJA SLAJDÓW]Zrobiłem analizę wyszukiwań zarówno z wyszukiwarek Chrome i Firefox i te wpisy odnośnie środków nasennych były wpisywane z Firefoxa, z której to moja klientka nie korzystała. To była ulubiona wyszukiwarka preferowana przez Bartłomieja.(...) Kolejna sprawa też dotyczy internetu. Ktoś wpisał frazę "czy można zabić bez śladu?" Najpierw ktoś na tym komputerze oglądał film, potem przełączył się na operację w internecie i wyszukał tą frazę - oto ten film.[Pokazuje slajd z okładkę filmu „Przebudzenie”]
Powoli będę zmierzał ku końcowi. Chciałem jeszcze zwrócić uwagę na zeznania świadków, których nie udało się doprowadzić do sądu, a które zostały odczytane na ostatniej rozprawie. Nie wiem, jaki mieli cel w takich zeznaniach, ale one przedstawiły osobę mojej klientki w sposób bardzo jednostronny. Jak czytamy te zeznania, to mam wrażenie, że przez te osoby przemawia jakiś żal, jakieś rozgoryczenie. (...) opnie tych świadków są w mojej ocenie miażdżące dla mojej klientki.
(...) w ocenie końcowej tych zeznań, trzeba mieć to na uwadze.
Kluczowa fraza z internetowej wyszukiwarki, która obciążać ma Katarzynę W., to zdanie pytające "jak zabić bez śladu?". Mecenas, po raz kolejny posiłkując się slajdem, wskazuje, że osoba, która ją wpisała oglądała wcześniej film "Przebudzenie" z Jessicą Albą w jednej z głównych ról. To właśnie ten film, jego obejrzenie, miało być bezpośrednią przyczyną wpisania wspomnianego zdania. - Nie wiem, co wpisałaby moja klientka, gdyby oglądała wcześniej film o łodziach podwodnych (...), ale wiem, że za tym nie kryje się żaden motyw zbrodni - powtarza adwokat.
Kolejne wątki podejmowane teraz przez mecenasa dotyczą internetu, a konkretniej wpisywania przez Katarzynę W. (według prokuratury) haseł, które miały ją obciążać. Ludwiczek przywołuje wpisy dotyczące środków usypiających i eteru, którym prokurator nie poświęcał jednak w czasie postepowania zbyt wiele czasu (znacznie większy nacisk kładł na hasła dotyczące pochówku dzieci, zasiłków pogrzebowych i porad zabijania bez śladu). Posiłkując się kolejnymi slajdami mec. Ludwiczek stara się wykazać, że autorem tych wpisów "nie była jego klientka".
Mec. Ludwiczek kontynuuje. Teraz kieruje uwagę sądu na treść rozmów telefonicznych z udziałem samej oskarżonej. Cel ten sam, co poprzednio: wykazać, że to nie Katarzyna W. była autorką koncepcji o napastniku, który porwał jej dziecko a jedynie, że wersja ta została jej zasugerowana a kobieta "w to weszła".
Sąd wznowił posiedzenie, po nieco dłuższej niż przewidywano przerwie.
- Gdyby obrońcy udało się uzyskać efekt uniewinnienia, to byłby to ogromny sukces. Dużym sukcesem byłby też niższy od wnioskowanego przez prokuraturę wymiar kary - powiedział w TVN24 mec. Piotr Schramm.
Obrońca: Na koniec, jeszcze jedną rzecz chce zaprezentować sądowi - nagrania rozmów miedzy dyspozytorką pogotowia a oficerem dyżurnym policji oraz tym chłopakiem, który ją odnalazł i dyspozytorką pogotowia.
[PREZENTACJA NAGRAŃ]
Oficer policji w rozmowie z dyspozytorką już w pierwszym zdaniu usłyszał: - "to porwanie?" 10 na 10 policjantów pomyśli o porwaniu, w sytuacji gdy odnajdzie leżącą kobitę z zaczerwieniem na głowie. Reasumując: z tych dowodów nie wynika nic, co miałoby wskazywać, że moja klientka rzuciła cień podejrzenia na kogokolwiek innego.
To tyle jeśli chodzi o tą kwestię.
Sędzia 1: Zarządzam przerwę do 15:25
Sąd ogłosił przerwę do godz. 15:25.
Obrońca pyta sąd, czy ten przewiduje jeszcze jakąś przerwę, ponieważ chciałby chwilę odpocząć.
Obrońca oskarżonej odtwarza teraz przed sądem nagrania rozmów telefonicznych pomiędzy osobami, które znalazły nieprzytomną Katarzynę W. a pracownikami pogotowia oraz między nimi a oficerem dyżurnym policji. Jak wyjaśnia, uczynił to, by jeszcze raz pokazać, że to sami funkcjonariusze zasugerowali się tym, jakoby na ul. Legionów doszło do ataku na Katarzynę W. i porwania dziecka.
Podczas wywiadu z dziennikarzami, mecenas Arkadiusz Ludwiczek zapowiedział, że Katarzyna W. także zabierze dzisiaj głos. Zrobi to najprawdopodobniej po mowie końcowej obrońcy.
Wygłaszanie przez obrońcę mowy końcowej trwa już 3,5 godziny.
Kolejne slajdy mają wyjaśniać i porządkować, jak dokładnie wyglądała sytuacja tuż po tym, gdy Katarzynę W. znaleziono rzekomo nieprzytomną po ataku nieznanego sprawcy (który miał porwać dziecko). Część slajdów, to fragmenty zeznań świadków - osób, które znalazły oskarżoną i udzielały jej wtedy pierwszej pomocy.
Jak wskazuje mec. Ludwiczek odczytując te fragmenty, "w żadnym momencie osoby te nie mówiły o tym, jakoby to W. powiadomiła kogokolwiek o porwaniu dziecka". W przytoczonych przez adwokata fragmentach rzeczywiście nie ma o tym mowy. Obrońca, póki co, nie odnosi się jednak do późniejszych wydarzeń, kiedy oskarżona apelowała do rzekomego porywacza o to "by oddał jej dziecko", lub kiedy sporządzała jego rysopis. Trzeba też zauważyć, że mec. Ludwiczek koncentruje się od kilkudziesięciu minut na odparciu zarzuty, który nie będzie miał znaczenia, jeśli chodzi o wymiar kary Katarzyny W.
Sędzia 1 wznawia mowę końcową obrońcy Katarzyny W.
Obrońca: Chciałem teraz zająć się tym, co pan prokurator nazwał opóźnianiem momentu wyjścia z mieszkania mojej klientki, celowym opóźnianiem. To, że Katarzyna W. nie chciała wejść do samochodu Tomasza M. - pan prokurator dopatruje się w tym elementu planu. W rzeczywistości, świadek zeznał, że jedynym powodem, że ona nie wsiadła do tego auta było to, że nie miał pieniędzy na benzynę, aby ją podwieźli. Gdyby jednak mimo to, się "wprosiła" do tego samochodu, nie było w nim na tyle miejsca, aby wszyscy razem zmieścili się do niego i przejechali do miejsca docelowego. Brakowało miejsca na część wózka, trzeba by było kurs wykonać dwukrotnie. Gdyby wierzyć słowom Małgorzaty S., współosadzonej, której to miała Katarzyna W. opowiadać, dlaczego nie została podwieziona przez męża - tak to miało wyglądać. Te zeznania są w mojej ocenie bardzo mało wiarygodne.
Kolejnym dowodem winy mojej klientki mają być zeznania dotyczące kwestii powrotu po pampersy do mieszkania. Tymczasem z wyjaśnień mojej klientki wynika, że nie przywiązywała większej wagi do rzeczy w wózku, miała problem z pamiętaniem o wszystkich tych rzeczach służących do pielęgnacji niemowlęcia. Zaprzecza to tezom pana prokuratora, który mówi, że moja klientka działała z premedytacją. Wysoki sądzie, jest jeszcze wiele różnic pomiędzy aktem oskarżenia a stanem faktycznym. Kolejnym jest SMS "o pieczarkach", który podkreśla pan prokurator. Ten SMS jest datowany na godz. 16:24 i nie wiem, skąd teza prokuratora, że został wysłany już po zdarzeniu. Z mojej wiedzy wynika, że wysłała go tuż przed zdarzeniem.
(..)
Pan prokurator twierdzi, że dziecko zostało rozebrane przez moją klientkę ze wszystkiego, aż do śpioszków. Oprócz tych śladów na misiu, który został znaleziony w ruinach, nie było żadnych śladów na pozostałych częściach garderoby Magdaleny W. (...)
Zabrudzenia na ubrankach nie mogą być dowodem na to, że Magdalena W. była rozebrana po upadku, czy Magdalena W. została rozebrana w sposób wskazany przez prokuratora. Musiałoby to oznaczać, że moja klientka rozebrała do śpiochów dziecko, tam, na ruinach, gdzie potem została znaleziona. Ta opinia nic nie wnosi. Jeszcze a propos zabrudzeń - pan prokurator twierdzi, że nieprawdopodobna jest wersja mojej klientki, która wskazała miejsce, gdzie miało wypaść jej dziecko. To miejsce zdaniem prokuratora miało być 80 cm czy nawet metr dalej, niż to wskazane przez Katarzynę W. Zabrudzenia na ubrankach małej Magdy powstały dopiero po tym, jak moja klientka wyznała, że Magda nie żyje.
(...)
Zanim przejdę do biegłych, chciałbym poruszyć taką kwestię związaną z tym, dlaczego moja klientka nie zadzwoniła na pogotowie, nie wezwała pomocy. Pan prokurator zakłada, że dlatego, że popełniła zbrodnię i chciała ją zataić. Biorąc jednak pod uwagę, że doszło do wypadku, można zrozumieć takie postępowanie. Ja nie mam dużej wiedzy psychologicznej, ale wiem, że każdy z nas jest różny i w sposób bardzo różny reagujemy na te same sytuacje. (...) jeżeli weźmiemy opinię psychologiczną do ręki, to znajdziemy tam bardzo cenne informacje - moja klientka doskonale radzi sobie w sytuacjach stresujących, bo potrafi działać sprytnie, planować następne ruchy. Mając na uwadze, to co się stało, ona mogła nie chcieć ujawnić tego, co się stanie. Wtedy narodził się jej plan, nie po to by utajnić co się stało, ale robiąc to ze strachu na reakcje bliskich.
(...) Teraz biegli, dla mnie sprawa kluczowa w rozstrzygnięciu tej sprawy. (...) Biegli doszli w swoich opiniach do tego, że mamy do czynienia ze zgonem, który nastąpił po odcięciu dopływu powietrza. Ta opinia oparta jest na pewnych założeniach krytycznych. A te z kolei wynikają z badania sekcyjnego oraz szeregu badań i analiz posekcyjnych. Pan prof. Jankowski z Uniwersytetu w Gdańsku, stwierdził, że tego typu tkanki, noszą cechy charakterystyczne dla uduszenia. (...) Wysoki sądzie, ja nie kwestionuję autorytetu biegłych. My staraliśmy się doprecyzować pewne stwierdzenia - obrażenia wewnętrzne, zewnętrzne miały miejsca - nie kwestionujemy tego. Zgadzamy się z tezą biegłych w zakresie histopatologii, że śmierć wynikła z uduszenia. Mamy wątpliwości tylko co do tego, co spina tę opinię - biegli widzą tylko jedną możliwość - zatkanie nosa, ust, narzędziem, które nie pozostawia śladów - nie pozostawia śladów, bo nie znaleziono śladów. Żadnego śladu działania obcej ręki. Skoro mamy tezę, że śmierć nastąpiła na skutek uduszenia - szukamy narzędzia, które nie zostawia śladów - rękawiczka, kocyk, poduszka. Ja nie wiem, czy tak jest faktycznie. Może takie narzędzia mogły zostawić jakieś włókna, które stanowiłyby na to dowód - nie znaleziono niczego. Mam żal do biegłych tylko jeden - kiedy ja mówiłem o logice, to oni mówili przed sądem - nie jesteśmy od tego, aby wprowadzać elementy logiki. Ja się z tym zgadzam tylko w części dotyczącej terminologii medycznej. Ale nie zgodzę się, że nie jest przykładaniem zasad logiki do wyciągniętych wniosków, sytuacja, gdy biegli mówią o określonych narzędziach tylko w oparciu o to, że nie stwierdzili żadnych śladów i obrażeń. (...)
Mam żal do biegłych, że tak uparcie trzymali się tej jednej tezy. Że informacje najważniejsze, nie wymagają badań dodatkowych. Mam żal, że śmierć na skutek laryngospazmu wydawała się im nieprawdopodobna. Mam żal, że nie mając wystarczającej wiedzy z zakresu laryngologii tak jasno i z przekonaniem podważali taką opcję wydarzeń. Te wnioski biegłych spowodowały, że sąd notyfikował stronom, że kolejne pytania w kwestiach laryngologicznych uchylamy. Po części tego rodzaju zabieg może być odczytany, że blokujemy taką drogę myślenia, tylko na tej podstawie, że inne dowody mówią coś innego. Ten laryngospazm, to zjawisko, które może być realną przyczyną śmierci. Podrażnieni krtani, skutkować może zaciśnięciem tego narządu tak mocny, że nastąpi odcięcie dopływu powietrza do płuc. To nie jest zjawisko, z którym się nie spotkali. Jeden z biegłych wspomniał o tzw. suchym utonięciu. To jest sytuacja, gdy człowiek tonie, ale nie na skutek wody, która tchawicą lub gardłem dostaje się do płuc. To suche utonięcie jest dlatego "suche", bo dochodzi do podrażnienia na skutek zimnej wody krtani. I ta krtań zaciska się w skurczu i uniemożliwia dostaniu się powietrza do płuc. Dochodzi do uduszenia. Gdy laryngospazm minie, wówczas do płuc wlewa się woda - dlatego mówimy o suchym utonięciu. W takim momencie nie można lekceważyć suchego utonięcia. (..) W przypadku Magdaleny W. trzeba wziąć jeszcze jedno pod uwagę - to było 6-miesięczne niemowlę i wtedy te wszystkie procesy mogą zachodzić jeszcze inaczej.(...)
I dlatego wnoszę o uniewinnienie oskarżonej - nie ma dowodu jej winy. Mając alternatywny mechanizm śmierci, stawiając go na równi z uduszeniem, muszę powiedzieć, że materiał dowodowy nie jest kompletny.
(...) kolejna rzecz, mianowicie, te okoliczności związane z pochowaniem Magdaleny W. na terenie parku w Sosnowcu. Jeżeli czytamy, że moja klientka wyszła z dzieckiem, które już nie żyło i skierowało się w stronę w parku. Musiała sobie wówczas przypomnieć o tym wszystkim, że będzie musiała stanąć oko w oko z teściową, rodziną, mężem i wytłumaczyć, jak to się stało. Nie była w stanie tego zrobić. Te wszystkie traumatyczne przeżycia musiały wpłynąć na jej psychikę. Ta zdolność, umiejętność planowania na bieżąco, powoduje, że w głowie zapaliła się czerwona lampka - ona zaczęła planować, układać tę historię. Ona tak ma. Nagle moja klientka, zaczęła racjonalnie działać. To dlatego wysoki sądzie, moja klientka opowiada, jak idąc ulicami Sosonwca, w kierunku galerii, kilkukrotnie odwraca się patrząc, co robi mężczyzna, który za nią szedł. Pojawiło się u niej racjonalne myślenie - co robić w takiej sytuacji, o której myślała i analizowała tak wiele razy. Dlatego umiała opisać tych ludzi po drodze i cały szereg innych szczegółów. Jej koncentracja była po prostu zwrócona w stronę działania. Jej konstrukcja psychiczna pozwala jej na działanie nawet w ekstremalnych sytuacjach, ona ma taką konstrukcję psychiczną. (...) Idąc z tym dzieckiem, wiedziała, że za chwilę stanie przed ścianą, że za chwilę będzie musiała wyznać bliskim, że coś stało się z dzieckiem. (...)
W akcie oskarżenia czytamy - oskarżona położyła się na chodniku, udając że straciła przytomność. Dalej czytamy, że wyłudziła poświadczenie nieprawdy u lekarza, co do ran głowy na części potylicy. To są fakty - na głowie mojej klientki znaleziono zaczerwienienie. Idąc tokiem rozumowania pana prokuratora: pewnie sama uderzała głową w podłoże. Do większych obrażeń nie doszło, bo na głowie moja klientka miała dwa kaptury. (...)
Tutaj chciałbym przejść do zarzutu drugiego wobec mojej klientki i do prezentacji multimedialnej. Wysoki sądzie - mamy do czynienia ze slajdem, który pokazuje jak następował przepływ informacji u ludzi, którzy po raz pierwszy zetknęli się z Katarzyną W. leżącą na ulicy. Byli to panowie policjanci, dwóch chłopaków, pani z dzieckiem.
- Prezentacja tych slajdów - strzałki pokazują jak krążyła informacja między tymi pierwszymi na miejscu zdarzenia - Wynika z tego, że informacja o porwaniu wygenerowała się przez nich, a nie zostały wyartykułowane przez Katarzynę W.
Prezentacja ma wyjaśniać i obalić zarzut o zawiadomieniu przez Katarzynę W. organów ścigania o niepopełnionym przestępstwie i kierowaniu postępowania przeciwko innej osobie. Chwilę wcześniej, wprowadzając ten wątek, obrońca kieruje kilka zdań pod adresem prokuratora. - Ja rozumiem, że kiedy stawia się tezę, w której z góry zarzuca się komuś manipulację, to później trudno rzetelnie ocenić fakty.
Przez chwilę w sali zrobiło się bardziej głośniej. To dlatego, że obrońca zapowiedział "przejście do tej części, w której chciałby wykorzystać przygotowaną wcześniej prezentację multimedialną".
- Według mnie postępowanie nie jest kompletne - to główny wniosek obrońcy, który powinien, jego zdaniem, zaważyć na decyzji sądu o uniewinnieniu Katarzyny W.
- Mam żal do biegłych - mówi otwarcie mec. Ludwiczek. O co? - O to, że tak uparcie trzymali się tezy, iż ich opinia nie wymaga uzupełnia; że kwestie laryngologiczne nie wymagają badań - tłumaczy.
Obrońca oskarżonej przypomina, że biegli wykluczyli laryngospazm jako przyczynę śmierci, chociaż żaden z nich nie był laryngologiem i nie miał dostatecznej wiedzy na ten temat. - Ocenili, że to zjawisko jest nieprawdopodobne. Nie mieli specjalizacji z zakresu laryngologii, a wydawali tak kategoryczne sądy i tezy, które doprowadziły wysoki sąd do wniosku, iż opinia jest jasna, pełna i nie wymaga uzupełnienia.
Co więcej, jak zauważa Ludwiczek, wnioski biegłych sprawiły, że sędzia Chmielnicki pod koniec drugiej rozprawy z ich udziałem zdecydował, iż będzie uchylał każde pytanie dotyczące kwestii laryngologicznych. - Nie proszę o uniewinnienie mojej klientki dlatego, że mamy wystarczającą wiedzę, iż nie dokonała tego zabójstwa. Wnoszę o jej uniewinnienie dlatego, bo nie mamy dowodów na jej winy.
Biegli widzą tylko jedną możliwość: zatkanie. Obrońca oskarżonej przechodzi do kluczowej kwestii. Co było przyczyną śmierci córki oskarżonej? Mec. Ludwiczek przytacza opinię biegłych, którzy jednoznacznie stwierdzili, że mała Magda została uduszona.
Adwokat stara się jednak przekonać sąd, że wyniki kolejnych badań nie dawały prawa do wyciągnięcia im takiego wniosku. - Biegli stwierdzili, że nie ma śladów ingerencji obcej ręki w śmierć dziewczynki - podkreśla. - Znaleziono więc po prostu dowód, który miałby tłumaczyć uduszenie: worek, rękawiczkę, poduszkę, kocyk.
Mimo, że mec. Ludwiczek podsumowuje sprawę od ponad dwóch godzin to - jak przyznał w rozmowie z dziennikarzami - nie doszedł jeszcze do połowy tego, co chce dzisiaj powiedzieć. Kluczowy punkt, który będzie rozwijał wiąże się z forsowaną przez obronę tezą, że do śmierci dziecka doszło nie w wyniku uduszenia, a samoistnego skurczu krtani spowodowanego upadkiem dziewczynki plecami o ziemię.
Sąd wznawia rozprawę. Mecenas Arkadiusz Ludwiczek kontynuuje swoją mowę.
- Wyrok swoje oparcie będzie znajdował w opinii biegłych, a ta opinia jest niekorzystna dla Katarzyny W. - dodał mec. Schramm. Jak stwierdził, można przypuszczać, że będzie to wyrok skazujący. - Na ten moment prokurator tryumfuje - podkreślił adwokat.
Mowom końcowym przysłuchiwał się mec. Piotr Schramm. Adwokat podkreślił, że najważniejsze w tej sprawie są kwestie opiniowania przez biegłych. Inne wątki, w jego ocenie, będą miały wpływ bardziej na wymiar kary, niż na kwestię przesądzenia winy Katarzyny W.
Wystąpienie obrońcy Katarzyny W. trwało blisko dwie godziny. Mowa końcowa będzie kontynuowana po przerwie.
Obrońca: Moja klientka mówiła do swoich koleżanek z celi językiem, którego tamte nie rozumiały. Chciała imponować, kreować się na kogoś, kim nie jest. Taka jest moja klientka, ale nie można z tego wyciągać, żadnych, jednoznacznie negatywnych wniosków. Ona robiła to po to, aby walczyć o swoją pozycję w celi. Trafiła do więzienia z poważnym zarzutem - wiemy jak traktowani są tacy przez współosadzonych. Moja klientka o tym widziała. Miała nad współosadzonymi przewagę intelektualną i to wykorzystała. (...) Dodatkowo niechęć środowiska i współosadzonych kobiet musiało budzić to, że dwukrotnie opuszczała areszt, gdy tamte pozostawały w nim długie miesiące.
Kolejnym argumentem pana prokuratora miał być spis stron internetowych, na które miała wchodzić moja klientka. Wpis - jak zabić bez śladu - jemu poświecę moją prezentacją w dalszej części wystąpienia. Inne wpisy dotyczyły zaczadzenia. (...) zeznania Bartłomija W. potwierdzają, że oboje sprawdzali takie strony, a wynikało to z realnego zagrożenia, stanu technicznego sprzętów w ich mieszkaniu. Nie jest prawdą, że moja klientka szukała tych informacji w niecnych celach. Ich piece faktycznie dymiły, wymagały naprawy, (…) Moja klientka to dziewczyna z bloku, tam nie było pieców, to dla niej obca materia, stąd wynikały jej niepokoje. To, że ona interesowała się zaczadzeniem to też wynika z cech jej charakteru - chciała nauczyć się, wiedzieć, poznać, czegoś, czego nie wie.
(..) Jak zajrzymy do aktu oskarżenia widzimy, jak moja klientka w sposób precyzyjny, chirurgiczny wręcz opisała swoje przejście z do ulicy, gdzie doszło do jej upadku i zakomunikowaniu światu, że nie ma Madzi. Podała wtedy wszystko, z niezwykłą precyzją, że mijały się tramwaje, że widziała psa. Wniosek z tego pana prokuratora jest taki: że popełniała przestępstwo, więc zapamiętała dużo szczegółów. To nie jest tak, że moja klientka ma taką pamięć w sytuacjach niezwykłych i niecodziennych. Moja klientka przejawia przewagę elementów racjonalnych nad emocjonalnymi. Ma doskonałe możliwości odtwarzania rzeczywistości, opisywania jej. To nie tak, że Katarzyna W., wychodząc 24 stycznia z domu zapamiętywała wszystkie osoby. Wszystko się zgadzało z jej opisem, ale to po prostu wynik jej spostrzegawczości. Nic więcej. Pan prokurator uczynił z tego kolejną poszlakę - nauczyła się, żeby tę wiedzę wykorzystać.
(...) Kolejnym dowodem są zeznania niejakiej Jadwigi J. - która rzekomo miała widzieć i wiedzieć kiedy doszło do zabójstwa. Moja klientka miała być widziana przez nią parę dni przed feralnym dniem.
(…) świadek powoływał się na zieloną kurtkę, którą doskonale zapamiętała. Okazuje się, że zieloną kurtkę, moja klientka zakupiła dużo później po zaginięciu jej dziecka. Te zeznania pani Jadwigi J. są niewiarygodne. Do tej sprawy jeszcze wrócę.
(...) Kolejna poszlaka: rozmowa mojej klientki z mężem o zaczadzeniach w mieszkaniach - pan prokurator potraktował ją jako uwiarygodnienie tego, że moja klientka planowała taki właśnie zabieg, aby zabić własne dziecko. (...)
(..) moja klientka zapytana o strony o zaczadzaniu, przyznała się: faktycznie tak było, szukali takich informacji, bo wynikało to z realnego zagrożenia w ich mieszkaniu. (...)
Nie było żadnej próby usiłowania zabójstwa w formie zaczadzenia, a wszystkie tego rodzaju kwestie są czystą procesową spekulacją i dopasowywaniem faktów do z góry założonej tezy. Gdyby moja klientka sprawdzała strony o nurkowaniu i czasie pod wodą, śmiem twierdzić, że pojawiłyby się tezy, że chciała swoje dziecko utopić.
Nie można na podstawie takich poszlak stawiać zarzutów zabójstwa.
To wszystko, co dotyczy pierwszej części - a mianowicie planu zabójstwa dziecka przez moją klientkę.
Sędzia 1: Chciałbym prosić o 10 minut przerwy, jako że skończyliśmy pewną całość.
Sędzia zarządza 10-minutową przerwę.
Tak też się dzieje. Mec. Ludwiczek, mówiąc o szukaniu przez W. informacji na temat zaczadzenia, stwierdza: - Nie jest prawdą, że moja klientka robiła to w niecnych celach. Robiła to za wiedzą męża i dla bezpieczeństwa. I dalej: - Nie było żadnej próby zabójstwa dziecka poprzez zaczadzenie, a wszelkie próby stwierdzenia tego są tylko szukaniem argumentów do z góry założonej tezy - mówi.
Obrońca Katarzyny W. kontynuuje deprecjonowanie znaczenia dowodowego zeznań poszczególnych świadków. Teraz mówi o współtowarzyszkach z celi Katarzyny W. Wylicza, dlaczego mogło im zależeć na składaniu obciążających jego klientkę zeznań. Tłumaczy, że oskarżona chciała "wypracować sobie pozycję w celi" i tylko dlatego z nimi rozmawiała. Wskazuje, że osadzone razem z W. kobiety mogły czuć się rozżalone z powodu szybkiego opuszczenia aresztu przez oskarżoną.
W kolejce wątków, które interpretował na korzyść swojej klientki mec. Ludwiczek, są jeszcze między innymi te, związane z wpisywaniem w wyszukiwarce komputera zdania "jak zabić bez śladu?" i haseł związanych z zaczadzeniem. W tym drugim przypadku należy się spodziewać, że obrońca będzie starał się wykazać (co robił już wcześniej), iż zainteresowanie Katarzyny W. tą kwestią wynikał tylko i wyłącznie z troski o zdrowie swoje i swojej rodziny, bo w mieszkaniu małżeństwa W. były problemy z piecami.
Obrońca: (...) To wszystko trzeba mieć na uwadze, aby prawidłowo ocenić ten stan i te okoliczności, które zostały ujęte w akcie oskarżenia. Na podstawie tego zdarzenia min. zostały budowane koleje tezy - zostawiła dziecko - była zdolna do jego zabicia.
Kolejnym elementem ważnym są zdrady męża. Zazdrość jest jednym z motywów zbrodni - napędza sprawców, by dopuścić się czynów najgorszych. Aby w tym przypadku miał to być jednak motyw, musielibyśmy założyć, że oskarżona wiedziała o zdradach męża. Był taki moment, gdy moja klientka przeszukała telefon męża i podjęła próbę porozmawiania z nim na ten temat - odnalazła tam wiadomości od jego byłej dziewczyny. W pamiętniku mojej klientki są zapisy, które świadczą o tym, że moja klientka nie zrobiła mu awantury, nie krzyczała na niego. Jeśli zwrócimy uwagę na fakt, w jakiej formie się to odbyło - nie była to gwałtowna reakcja, agresywna. Odbyło się to w spokojnej, rzeczowej rozmowie. Jak się okazuje, mąż klientki kontynuował kontakt z tą kobietą, miał z nią także bliskie kontakty. Moja klientka dowiedziała się o tym znacznie później. (…)
Nie możemy więc mówić więc o zdradzie, odegraniu się po niej mojej klientki. Ten motyw nie mógł zaistnieć z powodu niewiedzy mojej klientki w tej materii.
Kolejne SMS-y mojej klientki do męża to apele - zrób coś, żeby zmienić nasze życie, popraw się. Nie może być tak, jak teraz jest. To nie jest krzyk rozpaczy, to głos kobiety, która czuje, że jest źle. Ona walczyła o ich wspólne życie.
(...)
Wysoki sądzie znów nie mogę się zgodzić z opinią prokuratora z aktu oskarżenia - znów moim zdaniem doszło do manipulacji słowa i jego znaczenia. Podczas rozmowy na gadu-gadu moja klientka miała wyznać, że Bartłomiej W., nie spełnił jej oczekiwań jako mąż i ojciec ich dziecka. To była zwykła rozmowa kobiet, które narzekają na swoich mężów. Nic więcej. Pan prokurator zbudował na tym, kolejny argument potwierdzający swoje tezy. Podczas tej rozmowy moja klientka miała napisać "Nie. Ja już miałam swoje różowe momenty: kwiaty i spacery". W dalszej części rozmowy, życzy swojej koleżanki, aby taki świat trwał dalej i miał ciąg dalszy. To były zwykłe żale kobiety.
(...)
Zachowując pewną chronologię aktu oskarżenia chciałbym przejść do tego, co pan prokurator nazwał - przygotowaniem zbrodni. Miał powstać plan zabicia Magdy przez zaczadzenia lub upadek z wysokości. Pan prokurator oparł to na zeznaniach dwóch świadków. - koleżanki z Krakowa i współosadzonej. Koleżanka z Krakowa, która zeznawała, powiedziała, że Katarzyna W. miała powiedzieć jej, że nigdy nie będzie wystarczających dowodów na to, aby ją zamknąć. Druga fraza, wynika z zeznań współosadzonej, która zeznała, że wychodząc z celi Katarzyna W. miała powiedzieć "Ale ich wychu...." (...)
Wracając do tych słów, które miała powiedzieć Katarzyna W. do swojej koleżanki podczas wizyty w Krakowie. To jest nic innego, jak kreowanie własnego wizerunku, adaptacja do zaistniałych warunków. To dokładnie wynika z opinii psychologów i psychiatrów, taka jest moja klientka. (...)
Obrońca: Wysoki sądzie - to samo jeśli chodzi o stosunek mojej klientki do dziecka: teza brzmi: od samego początku moja klientka miała uraz, nie chciała dziecka i dążyła do jego pozbycia się. Tak nie jest. Negatywny obraz z pamiętnika 0wynika z faktu, że ona jako kobieta przechodziła bardzo trudny okres. Jej stan zdrowia groził anemią, była w bardzo złym stanie zdrowotnym. To jednak nie znaczy, że ona nie chciała dziecka. Bo z tego samego materiału dowodowego wynika też, że Kasia miała świetny kontakt z córką, widać było między nimi więź. I co ważne - mówiła to jej teściowa. Nie było ani jednego złego słowa, które sugerowałoby, że moja klientka źle się zajmowała dzieckiem, nie miała cierpliwości do niej itp. Jedynym są zeznania Anny H. i to jej słynne określenie "to" na jej dziecko. Wysoki sadzie, te informacje wypływają z zeznań Anny H. Chcę zaznaczyć, że nie można do tego zeznania przykładać zbyt dużej wagi.
Wysoki sądzie - ten związek małżeński mojej klientki z Bartłomiejem W. też zajmuje dużo miejsca w akcie oskarżenia. Wynika z niego, że zabicie dziecka miało być jedyną i najsurowszą karą wymierzonej przez moją klientkę mężowi. Ich związek miał różne etapy, przebiegał zupełnie normalnie - od pierwszych zauroczeń, przez pierwsze rozczarowania. Potem był ślub, którego też nie do końca była pewna. (...) Moja klientka wołała do męża z prośbą, apelem o zmiany. Prosiła o czyny, a anie o słowa. Związek ich przeżywał głęboki kryzys. Pan prokurator w swoim akcie oskarżenia uczynił z tego swoiste poszlaki - ale to nic innego jak wzajemne docieranie się młodego małżeństwa. To nie może być motyw.
Pan prokurator wskazuje, że moja klientka miała zbyt duże oczekiwania wobec męża. Znaleźliśmy dowody na to, że ona skarżyła się na swojego męża - jak to rzucał skarpety obok ich łózka. Czy można tego rodzaju argumenty unosić do rangi dowodów, że moja klientka miała ostatecznie podjąć tak drastyczne środki, aby uzdrowić ich związek? Nie, nie można.
Moja klientka miała różne etapy w ich związku, a wiązały się one głównie z miejscem ich wspólnego mieszkania - od pobytu u rodziców do samodzielnego wynajmowania mieszkania. Historia tych przeprowadzek naznaczona jest licznymi historiami, które znów w akcie oskarżenia znalazły swoje miejsce jako dowody zbrodni. W okresie, gdy oni mieszkali u matki mojej klientki, opuściła ona swoją córkę na kilka dni. Stało się to po kłótni rodzinnej.
Z tym zdarzeniem pan prokurator łączy to z faktem dysfunkcji mojej klientki, która opuściła dziecko i tym samym zaistniał rażący dowód braku więzi między nimi. (…)
To było nic innego jak moment - gdy młoda matka, potrzebowała trochę spokoju, przemyślenia pewnych spraw i dlatego gdzieś zaszyła się na ul. (….). Gdy zerkniemy do opinii psychologicznych - to rozwiązanie jest dla niej normalne - gdy ma problem - nie rozmawia, nie idzie do bliskich, ale chce pozostać sama. To jest klasyczny mechanizm obronny mojej klientki. To dlatego ona zamykała się nie tylko w łazience, ale także w sobie. Ona nie chciała się dzielić swoimi myślami, problemami, potrzebowała ciszy i spokoju. Tylko taką tezę można przykładać do tych zdarzeń, gdy po kłótni odeszła od swojego dziecka, które pozostało pod opieką bliskich. Nie można więc mówić, że porzuciła.
Podobna sytuacja miała miejsce, gdy moja klientka zamieszkałą u swojej teściowej. Znów w akcie oskarżenia mamy opis zdarzenia dramatycznego, gdy moja klientka opuściła swoje dziecko. Ale gdy przyjrzymy się bliżej zdarzeniu i okolicznościom bezpośrednio przed awanturą zauważymy inne strony tego zdarzenia. Nie mamy wiedzy, czy rzeczywiście było tak, że Katarzyna W. prze 2 tyg, kompletnie nie zajmowała się dzieckiem. (...)
Od tego momentu, obydwie rodziny, jej i męża, stanęły w opozycji. Opis zdarzenia przez teściową mojej klientki jak i jej samej były bardzo rzeczowe. Bartłomiej przyszedł z pracy i położył się spać. Przyszła pora kąpania Madzi, (...) chciała, aby mąż jej pomógł. Na to ruszyła szwagierka, broniąc brata i rozpoczęła się awantura. Do tego dołączyła się teściowa klientki mojej. Ostatecznie przyparta do muru postanowiła wyjść, ochłonąć, usłyszała: możesz już nie wracać! Na to, moja klientka w odruchu odburknęła: że i tak traktowaliście mnie jak k...
Potem ustalono co dalej: młodzi dla uzdrowienia sytuacji, będą remontować mieszkanie i wynajmą je dla siebie. Katarzyna W. była zbyt dumna, nie chciał tam przebywać, po tym, co usłyszała. Z informacji, które ja mam: ona nie opuściła dziecka na dwa tygodnie, miała z nim stały kontakt. (...)
Prokurator Zbigniew Grześkowiak sprawia wrażenie skupionego. W przerwie dzisiejszej rozprawy mówił w rozmowie z dziennikarzami, że decyzje o żądaniu kary dożywotniego więzienia podjął już dawno, choć długo nad tym myślał. - To pierwszy wniosek o tak wysoką karę w mojej karierze. To jest duże przeżycie i trudne doświadczenie. Ale nie mam wątpliwości, że był to właściwy krok - tłumaczył.
Katarzyna W. słucha mowy swojego obrońcy z kamiennym wyrazem twarzy. Wpatrzona w oparcie ławki przed sobą tkwi praktycznie bez ruchu. Najprawdopodobniej, jeśli mecenasowi uda się dzisiaj wygłosić całą mowę, jeszcze podczas tej rozprawy zabierze głos. Na dobrą sprawę po raz pierwszy od rozpoczęcia procesu (nie licząc pierwszej rozprawy, a później zazwyczaj tylko krótkich odpowiedzi "tak, nie").
Mowa końcowa obrońcy Katarzyny W. trwa już ponad godzinę.
Obrońca kontynuuje wywód, punktując kolejno słabość argumentów prokuratury. Wskazuje między innymi, że zeznania świadków, tak ważne dla prokuratury z punktu widzenia formułowania przez nią jednoznacznych wniosków, były nieobiektywne, zawierały oceny.
- Świadkowie mówili zazwyczaj o oskarżonej najgorsze rzeczy, o jakich wiedzieli - wskazuje. - Z drugiej strony są też zeznania teściowej mojej klientki, która mówi, że Katarzyna W. świetnie opiekowała się dzieckiem, że miała z córką świetny kontakt. (...) Wysoki Sądzie - nie było ani jednego dowodu na to, że moja klientka źle opiekowała się swoją córką - powtarza.
Obrońca: W którymś momencie aktu oskarżenia czytamy, że moja klientka podjęła decyzje o zabójstwie i uczyniła to tylko dlatego, by pozytywnie wpłynąć na małżeństwo. To miała być kara dla jej mężą, który nie spełniał jej wymagań.
(...)
Ta opinia, ocena mojej klientki i jej relacji z dzieckiem, oparte są na szeregu dowodów. Najpoważniejszym jest analiza zeszytów z zapisami, który prowadziła Katarzyna W. Dzieliła się tam swoimi myślami, trudnymi myślami, bo nie ma tam pozytywnych myśli mojej klientki do życia. To dowód, że moja klientka te wszystkie trudne chwile przeżywała sama. To nie jest tak, że jak ktoś ma problem, to jego systemem i pomysłem jest pisanie tego na kartce papieru. To wskazuje na jego samotność, słabość. Ten zeszyt wysoki sądzie ma znaczenie, ponieważ mogliśmy z niego wyczytać dosyć jednoznaczną opinię - jawi się z niego obraz osoby, która nie potrafi kochać, jawi się obraz osoby, która nigdy nie chciała ciąży, dziecka, bała się o swoja przyszłość. Te zapiski prowadzą do wniosku, że mamy do czynienia z kimś, kto od samego początku nie miał instynktu macierzyńskiego, chciał pozbyć się dziecka. Wyraziła to wprost: nie chcę tego dziecka! Ciąża to dla kobiety szczególny czas. Ciąża przynosi po 9 miesiącach radość, od tego momentu powinno towarzyszyć kobiety szczęście i radość. W akcie oskarżenia znajdujemy stwierdzenia - moja klientka nie była szczęśliwa ani na etapie, gdy została poczęta Magdalena, ani wtedy jak była w ciąży oraz po jej rozwiązaniu. Moja klientka pisała o tym, jej rozgoryczenie wynikało z niepewności jej przyszłości. Bała się tego, co będzie z nią, z dzieckiem, jak sobie poradzą z mężem. Jeśli spojrzymy na to z perspektywy tej, że Katarzyna W. miała wtedy 22 lata, jej mąż tyle samo mniej więcej. Jeśli oboje pochodzili z rodzin z problemami i nie najzamożniejszych - takie obawy nie dziwią.
W naszym społeczeństwie młodzi mogli i pewnie mogą liczyć na swoich rodziców, ale to nie jest tak, że przyszłość jawi się w samych radosnych kolorach. Obawy mojej klientki są jak najbardziej normalne, myślę, że towarzyszą każdemu, kto musiał stanąć w takiej sytuacji. Bartłomiej W. zeznawał to przed sądem, jak również w publikacji, którą mogliśmy wszyscy przeczytać.
Wszystko to powoduje, że innego znaczenia nabierają wpisy w pamiętniku mojej klientki. Nie można z tego wyciągać wniosków - że tam, z tych zeszytów wynikają jakieś konkretne zamiary mojej klientki, a szczególnie zamiary zabicia dziecka. (...)
Ocena niektórych dowodów jest w akcie oskarżenia bardzo jednostronna - twierdzi mecenas. Jako przykład podaje pamiętnik Katarzyny W. - Moja klientka pisała tam tylko o swoich wątpliwościach. Z tego pamiętnika wyłania się obraz osoby, która nie potrafi kochać, ma ciągłe pretensje do męża, która nie chce dziecka. To obraz matki-potwora - wylicza. Tyle, że w ocenie mecenasa pamiętnik to szczególne miejsce wyrażania swoich myśli i przeżyć - na ogół tych najbardziej emocjonalnych i chwilowych. - Do tego dodać trzeba, że ciąża to wyjątkowo trudny okres dla kobiety. To wszystko trzeba wziąć pod uwagę - wskazuje Ludwiczek. Tej refleksji, według niego, zabrakło prokuraturze.
Obrońca: Aby wskazać winnego trzeba mieć na to niezbite dowody. W przeciwnym wypadku należy uniewinnić oskarżonego. (…)
Wnoszę o uniewinnienie, bo materiał nie pozwala uznać winy mojej klientki. Nie udało się w tym postępowaniu sprawdzić alternatywnej wersji zdarzenia - okoliczności śmierci Magdaleny W.Materiał dowodowy jest oparty na opinii zespołu biegłych, która w sposób kategoryczny wskazywało na powód śmierci - jako gwałtowne uduszenie. Bardzo precyzyjnie wskazali nawet narzędzie tej zbrodni. Prawda jest taka, że nie udało nam się w tym postępowaniu udowodnić tego. Moje dwukrotne złożone wnioski o powołanie nowego zespołu biegłych zostały odrzucone. Chciałem wskazać na ten element, który decyduje o takim kształcie tej tezy.W prawdzie moja klientka, na którymś tam etapie postępowania przygotowawczego powiedziała, jaka jest różnica między porwaniem i wypadkiem. Moja klienta ma taką świadomość. Po części moje wystąpienie będzie oparte na analizie faktów i tu będę starał się wykazać, że moja klientka nie wypowiedziała żadnych słów, które miałaby wskazywać inne osoby jako winne. (...)Dla mnie ta sprawa jest swoistym fenomenem, bo po 8 miesiącach dochodzimy do momentu, gdzie sąd chce wydać wyrok w tej sprawie. Ta elastyczność powoduje, że sąd musi rozstrzygnąć, które wersja moja, czy prokuratora jest prawdziwa.(...)W tym drugim - medialnym procesie - też byli biegli, też były eksperymenty procesowe. Bardzo wiele zła, różne publikacje wyrządziły dla sedna sprawy. W odczuciu społecznym, moja klientka jest kimś, kto nie zasługuje na jakikolwiek ludzki szacunek. Mam wrażenie, że pan prokurator w oparciu właśnie o tę opinię ulicy oparł swój wniosek o dożywotnią karę.(...)Tak naprawdę obraz mojej klientki jest inny niż ten, który przed chwila przedstawił prokurator. Chciałbym zacząć od czegoś, co tak naprawdę daje rys osobowościowy mojej klientki. Na wielu stronach aktu oskarżenia jest jasno napisane, jaką to osobą jest moja klientka. Wiemy, że jest kłamczuchą, że jest perfekcjonistą i nie potrafi okazywać uczuć. Powodem takich opinią są przede wszystkim zeznania innych osób - w większości przypadków ten materiał dowodowy oparty jest na kilku nazwiskach. To te osoby nakreśliły nam obraz mojej klientki. Te nazwiska wszyscy znamy. Nie udało się sprowadzić tych, którzy powiedzieli by coś innego, bo przebywają zagranicą.(...) Anna H. dostarczyła bardzo wielu dowodów pogrążających moją klientkę. Inne zeznania, to zeznania jej współosadzonych w areszcie. Mamy tu też dowody, które mówią, że moja klientka miała się dopuścić tego czynu.(...)Z ubolewaniem zawsze czytam takie sformułowania. Nie wiem, jak można takie zeznania traktować jako materiał dowodowy. Sąd miał okazję spotkać te panie, które siedziały w areszcie z moją klientką. To są zeznania kobiet, które też w jakiś sposób manipulowały tym postępowaniem. To nie może być bez znaczenia.Wreszcie mamy dowód w postaci opinii psychiatrycznej. Ta opinia jest bardzo rzetelna, w sposób bardzo dokładny i trafny opisuje jaką osobą jest moja klientka. Jakie cechy ma jej osobowość.
Sędzia 1: Na prośbę mecenasa przedłużyliśmy przerwę, ale przystępujemy już do wysłuchania obrony.
Obrońca: Bardzo długo się zastanawiałem - od czego zacząć - trudno jest przemawiać w sprawie, która dotyczy śmierci dziecka, małego dziecka, które nikomu nic nie zawiniło. Proces medialny toczył się poza murami sądu, brało w nim udział całe społeczeństwo. Medialne, społeczne zainteresowanie to coś niezwykłego. Z czego wynika fenomen tej sprawy?
Doszedłem do wniosku, że szczególne zainteresowanie budzi osoba mojej klientki. Nie wiem, w który momencie moja klientka zaszkodziła sobie w takim stopniu, że dziś społeczeństwo osądziło ją od czci i i wiary. Moment, w którym całe społeczeństwo zwróciło się przeciw Katarzynie W. wynika z tego, że popełniła - jak twierdzi prokurator ten czyn, czy wynika to z faktu, że podejmowała takie a nie inne zabiegi, które - owszem - wprowadziły w błąd nas wszystkich i organy ścigania.
(...)
Późniejsze zachowania mojej klientki spowodowało, że na dziś Katarzyna W. to największe zło w naszym społeczeństwie. Ja nazwałem to nagonką medialną i będę przy tym obstawał do końca. Mam nadzieję, że nie będzie to rzutowało na wyrok w tej sprawie. Krzyk ulicy to krzyk ludzi, którzy nie mają dostatecznej wiedzy prawnej i procesowej by rozstrzygać tę sprawę. Tylko sąd potrafi ustalić prawdę i w oparciu tylko o te ustalenia można wydać sprawiedliwy wyrok.
Na bazie tych samych ustaleń faktycznych, dowodów, dwie przeciwstawne strony potrafią wyciągnąć różnorakie, czasami skrajne wnioski. Pan prokurator jest pewny winy mojej klientki, wnosi o najsurowszą z kar. Ja na bazie tych samych faktów i okoliczności, twierdzę, że moja klientka jest niewinna i proszę o taki wyrok - uniewinniający. Tezę swoją opieram na argumentach, które będę sukcesywnie przedstawiał.
Chciałbym powiedzieć, że pomyliłem się na początku. Wnosiłem o zniesienie jawności, ale po 8 miesiącach trudnej, ciężkiej pracy, mówię - pomyliłem się. Dziennikarze w sposób niezwykle rzetelny relacjonowali to, co działo się w procesie. Za to dziękuję w imieniu swoim i klientki.
A propos procesu, faktycznego, prawnego, niemedialnego - można powiedzieć, że niczym się on nie różnie od tego społecznego. Mamy oskarżoną, obrońcę, oskarżycieli i sędziego. Ten medialny proces został zakończony już dawno. Krzyk ulicy brzmiał - winna! Ulica wnioskowała o taką samą karę jak pan prokurator. To, co powoduje, że społeczeństwo odbiera tak a nie inaczej tę sprawę i osobę mojej klientki, to jest coś, co wynika z niewiedzy. Wiem, że społeczeństwo, także ja jako jego część, oceniam zbrodnię. Potrafię powiedzieć co jest białe a co czarne. W tym momencie, w poparciu o wszystkie dowody jestem pewny, że wiem, iż moja klientka jest niewinna. Wnoszę o jej uniewinnienie. Będę mógł stanowczo wskazać, co o tym świadczy. Muszę powiedzieć, że zebrany materiał dowodowy, nie pozwala jednoznacznie wskazać na jej winę.
Obrońca Katarzyny W. odnosi się teraz do rysu osobowościowego oskarżonej, który zawarty jest w akcie oskarżenia. Mec. Ludwiczek podkreśla, że "na wielu stronach dowiadywaliśmy się jakim człowiekiem, pod względem osobowościowym, jest jego klientka". (...) Dowiedzieliśmy się na przykład, że cechuje ją perfekcjonizm, wiemy że jest patologiczną kłamczuchą (...) - wylicza mecenas.
Ale - jak dodaje - do sporządzenia tego rysu i formułowania tak mocnych tez prokuraturze wystarczyło jedynie kilku świadków i ich kilka zdań. - W większości przypadków, w tym zakresie, materiał dowodowy (...) zgromadzony jest przez prokuratora na kilku nazwiskach. W oparciu o zeznania tych osób jesteśmy rzekomo w stanie powiedzieć, że moja klientka na przykład "nie jest zdolna do uczuć".
- Będę chciał za chwilę wykazać, że moja klientka nie wypowiedziała żadnych słów, które miały skierować podejrzenie na inną - niewinną osobę - kontynuuje mecenas. Chodzi o drugi zarzut dla oskarżonej (prokurator chce wymierzenia jej za popełnienie tego czynu kary trzech lat więzienia - red.).
Według mecenasa w sprawie Katarzyny W. nie udało się sprawdzić alternatywnej wersji zdarzenia, innego mechanizmu śmierci, niż wskazali to biegli a za nimi prokuratura. - Nie udało się, pomimo moich dwukrotnych próśb o to, by sprawdzić, czy w tym przypadku doszło do skurczu krtani - podkreśla.
Obrońca Katarzyny W. przyznaje też, że w jednej sprawie "się pomylił". - Na samym początku pomyliłem się twierdząc, że jawność tej sprawy będzie szkodliwa dla jej wyjaśnienia. (...) Po ośmiu miesiącach trudnej, ciężkiej pracy mówię: pomyliłem się. Państwo dziennikarze w sposób niezwykle rzetelny relacjonowali przebieg tego procesu. I za to, w imieniu swoim i swojej klientki, dziękuję.
W ocenie mec. Ludwiczaka zebrany w sprawie materiał dowodowy nie pozwala jednoznacznie wykazać winy jego klientki. - W przypadku skazania sąd musi mieć całkowitą pewność, co do winy oskarżonego - powtarza.
Jak wskazuje obrońca oskarżonej, społeczeństwo już przed pierwszą rozprawą wydało wyrok skazujący na jego klientkę. Ludwiczek mówi, że nie może zrozumieć dlaczego tak się stało, dlaczego "społeczeństwo wypchnęło Katarzynę W. ze swojego grona". - Mam nadzieje, że to, o czym teraz mówię nie będzie rzutowało na wyrok. (...) Krzyk ulicy nie jest w tej sprawie krzykiem ludzi, którzy mają o niej pełną wiedzę.
- Z całą determinacją twierdzę, że moja klienta jest niewinna i proszę sąd o wydanie takiego wyroku - powiedział Ludwiczek.
Mec. Ludwiczek przyznaje, że długo zastanawiał się nad tym, jak zacząć swoją mowę, od jakich słów. - Trudno jest przemawiać w sprawie, która jest związana ze śmiercią człowieka, trudno przemawiać w sprawie śmierci dziecka, które niczemu nie zawiniło. (...) Nie wiem, w którym momencie moja klientka zaszkodziła sobie w taki sposób, że społeczeństwo odsądziło ją od czci i wiary - mówi obrońca Ludwiczek.
Sąd wznawia rozprawę. - Na prośbę pana mecenasa przedłużyliśmy nieco przerwę - tłumaczy. Przygotowany jest rzutnik multimedialny, obrońca rozpoczyna wygłaszanie mowy, która ma spowodować, że jego klientka nie zostanie skazana.
Za chwilę mowa końcowa obrońcy Katarzyny W. Głos zabierze mecenas Arkadiusz Ludwiczek.
Sędzia zarządził 15-minutową przerwę przed wysłuchaniem mowy końcowej obrońcy Katarzyny W.
Prokurator: Pozostaje teraz kwestia współmiernej i sprawiedliwej kary, jaka winna zostać wymierzona oskarżonej.
By zaś kara mogła zostać uznana za współmierną i sprawiedliwą, koniecznym jest rozważenie i uwzględnienie wszystkich okoliczności dotyczących popełnionej zbrodni, przemawiających tak na korzyść, jak i na niekorzyść oskarżonej oraz wszystkich dyrektyw wymiaru kary określonych w przepisach. Kara współmierna i sprawiedliwa nie jest bowiem – wbrew płynącym z emocji oczekiwaniom części społeczeństwa – li tylko odwetem, zaś takie jej traktowanie pozbawiałoby nas dorobku tysięcy lat cywilizacji, skutecznie sprowadzając do epoki pierwotnego barbarzyństwa. Chociaż bowiem każda kara niewątpliwie zawiera w sobie w sposób nieodzowny element odwetu, element ten nie może w żadnym wypadku dominować nad potrzebą zapewnienia jej właściwego oddziaływania zarówno na samego sprawcę, jak i na świadomość prawną społeczeństwa, w szczególności w zakresie wychowawczym i zapobiegawczym, w tym zwłaszcza co do nieuchronności surowej kary za pewne typy zachowań godzących w same podstawy przyjętego w naszym kręgu cywilizacyjnym porządku społecznego. Przyjrzyjmy się zatem okolicznościom niniejszej sprawy oraz dokonajmy ich oceny i zastanówmy się, jaka kara jest karą współmierną i sprawiedliwą dla Katarzyny W. za popełnione przez nią czyny. Co do czynu z art. 148 § 1 k.k. Zgodnie z wolą ustawodawcy, zawartą w jakże lakonicznym art. 148 § 1 k.k., „kto zabija człowieka, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności”. Już na pierwszy rzut oka widoczna jest wyjątkowa surowość przewidzianej kary, mającej wyłącznie postać kary pozbawienia wolności, której dolna granica nawet w sytuacji nagromadzenia znacznej ilości okoliczności łagodzących wynosi 8 lat. Obok zaś wspomnianej kary ustawodawca postawił dwie najsurowsze znane naszemu prawu kary bezwzględnie oznaczone – karę 25 lat oraz dożywotniego pozbawienia wolności. Przytoczone wyżej rodzaje kary stanowią granice, w których zobowiązany jest poruszać się Sąd przy orzekaniu sprawiedliwej kary w każdym jednostkowym przypadku zabójstwa, korzystając z przysługującej mu swobody oceny dowodów, jednakże ściśle przestrzegając dyrektyw zawartych w przepisach, w szczególności w art. 53 k.k. Niezwykle istotnym dla określenia współmiernej i sprawiedliwej kary za zbrodnię zabójstwa jest wymóg art. 53 k.k., by orzeczona kara odpowiadała stwierdzonemu stopniu winy, a w szczególności – by jej dolegliwość nie przekraczała tego stopnia i była do niego współmierna. (...) Oceniając stopień winy uwzględnia się zarówno przesłanki uniemożliwiające przypisanie winy (jak dojrzałość, ograniczona poczytalność, możliwość rozpoznania bezprawności czynu), wykluczające bezprawność i winę (jak stan wyższej konieczności, nieletniość, niepoczytalność, usprawiedliwiony błąd czy rozkaz), jak i wymagalność zgodnego z prawem zachowania się sprawcy oraz formę zamiaru. Gdy wracam pamięcią do materiału dowodowego, przed oczami mam głównie 2 odtworzone na jego podstawie zdarzenia. Pierwsze z nich to poranek 20 stycznia 2012 roku, niemal tydzień przed zbrodnią, godzina 9.30. Po powrocie z nocnej zmiany Bartłomiej W. śpi w sypialni, zaś Magdalena W. bawi się beztrosko w wózku tuż obok swojej matki, której bliskość daje jej poczucie bezpieczeństwa. Matki, która w tym czasie ze spokojem sprawdza w sieci Internet ceny trumien dla dzieci i koszty kremacji niemowląt, by po chwili sprawdzić przepis na kluski leniwe i wrócić do oglądania romantycznych komedii. Drugie z nich, to tragiczny dzień 24 stycznia 2012 roku, godzina 16.14. Po uduszeniu swojej córki i ubraniu jej zwłok, oskarżona pisze wiadomość do męża: „kotku kup trochę pieczarek jak jesteś w sklepie i napal w piecach jak wrócisz, bo chyba będziesz szybciej niż ja, kocham cię”. Potem dzwoni do swojego brata, informując go, że „dziecko właśnie się obudziło i już wychodzą z domu”. Następnie podnosi zwłoki dziecka i spokojnie wychodzi z mieszkania. Te dwie sceny, Wysoki Sądzie, doskonale oddają obraz Katarzyny W., jako dojrzałej, inteligentnej, wysoce zorganizowanej i całkowicie poczytalnej kobiety, która po powzięciu bezpośredniego zamiaru zamordowania swej córki, mając pełną świadomość bezprawności swojego czynu oraz wystarczającą ilość czasu na przemyślenie swojego postępowania i odstąpienie od zbrodniczych zamiarów, z chłodną kalkulacją, w ciągu kilku dni szczegółowo zaplanowała i przygotowała zbrodnię, wybierając jej czas, miejsce i okoliczności, a następnie z przerażającą konsekwencją dokonała zabójstwa dziecka, nie zapominając przy tym opracować równie szczegółowy plan ukrycia zwłok i uniknięcia odpowiedzialności karnej oraz zrzucenia winy na niewinną osobę trzecią.
W przypadku Katarzyny W. nie ulega, nie może ulegać wątpliwości, iż stopień jej winy ma charakter najwyższego z możliwych i znanych polskiemu prawu.
Brak jest natomiast jakichkolwiek znanych wymiarowi sprawiedliwości podstaw do obniżenia oceny stopnia zawinienia oskarżonej. Jak słusznie zauważył Sąd Apelacyjny w Gdańsku w wyroku z dnia 29 marca 2001 roku o sygn. II AKa 82/01, negatywna wymowa przytoczonych wyżej okoliczności obciążających nie zmniejsza się, jeżeli mają one nawet ścisły związek z psychopatycznymi cechami osobowości oskarżonego, który popełniając przestępstwo miał zachowaną pełną poczytalność – a tak właśnie było w przypadku Katarzyny W.
Kolejnym wymogiem kary współmiernej i sprawiedliwej jest uwzględnianie przez nią społecznej szkodliwości czynu.
Zgodnie z art. 115§2 k.k. przy ocenie stopnia społecznej szkodliwości czynu sąd bierze pod uwagę rodzaj i charakter naruszonego dobra oraz wyrządzonej w nim szkody, sposób i okoliczności popełnienia czynu, wagę naruszonych przez sprawcę obowiązków, jak również postać zamiaru i motywację sprawcy. Nie ulega wątpliwości, że zbrodnia zabójstwa, jako godząca w życie ludzkie, sama w sobie nacechowana jest co do zasady bardzo wysokim stopniem społecznej szkodliwości. Również czyn zarzucony Katarzynie W. traktować należy jako posiadający najwyższy możliwy stopień społecznej szkodliwości, tym bardziej, iż dopuszczając się go oskarżona uderzyła w najwyższe chronione prawem dobro – jakim jest życie i zdrowie ludzkie, wyrządzając w nim największą z możliwych szkód, a jednocześnie umyślnie naruszyła podstawowy dla prawidłowego funkcjonowania społeczeństwa obowiązek opieki nad własnym bezbronnym dzieckiem (społeczny, moralny ale i prawny), działając w zamiarze bezpośrednim nacechowanym premedytacją oraz z pobudek czysto egoistycznych. Na obniżenie oceny stopnia społecznej szkodliwości czynu Katarzyny W. nie mają wpływu żadne z ujawnionych w toku postępowania okoliczności, albowiem oskarżona nie działała pod wpływem afektu, namowy innych osób, przymusu, czy innych nagłych okoliczności – przeciwnie, wyposażona dzięki wieloletniemu działaniu w środowisku katolickim w szczegółowy aparat pojęciowy pozwalający na rozróżnienie dobra i zła, znając normy moralne i społeczne, a nadto mając wystarczającą ilość czasu na przemyślenie swojego postępowania i odstąpienie od popełnienia zbrodni, mimo to dokonała jej w czasie i miejscu przez siebie uprzednio wybranym i w zaaranżowanym z odpowiednim wyprzedzeniem okolicznościach. Bez znaczenia natomiast dla oceny stopnia społecznej szkodliwości są takie okoliczności jak dotychczasowa niekaralność sprawcy przestępstwa, jego dobra opinia czy prowadzenie ustabilizowanego trybu życia – jak wskazał to Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 11 kwietnia 2011 roku o sygn. IV KK 382/10. Dodać należy, iż co do zasady istotne znaczenie przy dokonywaniu oceny społecznej szkodliwości czynu ma postawa i zachowanie się pokrzywdzonego. W tym jednakże specyficznym przypadku postawa i zachowanie Magdaleny W. nie mają w oczywisty sposób znaczenia, albowiem wszelkie ewentualne rozważania, czy sześciomiesięczna pokrzywdzona swoim zachowaniem sprowokowała w jakiś sposób matkę do jej zamordowania, znieważyła, skrzywdziła czy zmusiła do obrony, byłyby absurdalne. Kolejnym elementem istotnym dla uznania kary za współmierną i sprawiedliwą jest pozytywna prognoza, że wskutek jej zastosowania osiągnięte zostaną cele zapobiegawcze i wychowawcze, które kara ta ma osiągnąć w stosunku do skazanego.
Cele te powinny być ustalane nie na czas popełnienia przestępstwa, lecz na czas wyrokowania. Prognozując oddziaływanie wychowawcze kary na sprawcę należy w szczególności uwzględnić występujące w sprawie okoliczności łagodzące, charakter sprawcy i jego właściwości i warunki osobiste, sposób życia przed popełnieniem przestępstwa i zachowanie się po jego popełnieniu, a zwłaszcza staranie o naprawienie szkody lub zadośćuczynienie w innej formie społecznemu poczuciu sprawiedliwości.
Przez pojęcie właściwości osobistych sprawcy rozumie się wszelkie cechy osobowości sprawcy, jego sposób funkcjonowania w kontaktach międzyludzkich, cechy intelektu. Przez warunki osobiste sprawcy rozumie się warunki materialne, mieszkalne, socjalne, zdrowotne, rodzinne i związane z tym stany konfliktów.
Położenie przy wymierzaniu kary większego nacisku na osiągnięcie zadań wychowawczych i zapobiegawczych jest możliwe zdaniem Sądu Najwyższego tylko wtedy, gdy popełnienie tego przestępstwa nie wynika z demoralizacji sprawcy, lecz stanowi odstępstwo od dotychczasowej linii jego postępowania.
Aby prognoza co do przyszłego zachowania sprawcy okazała się trafna, nieodzowne jest zatem prawidłowe rozpoznanie cech jego osobowości oraz warunków życia przed popełnieniem przestępstwa. W przypadku Katarzyny W.j jej osobowość została poddana szczegółowemu badaniu przez biegłych psychologii i psychiatrii.
W sposób oczywisty doniosłe znaczenie ma tutaj fakt ustalenia przez biegłych, że oskarżona jest osobą o osobowości dyssocjalnej (odpowiadającej konstruktowi osobowości psychopatycznej), którą cechuje lekceważenie norm i reguł społecznych oraz przerzucanie odpowiedzialności za własne niepowodzenia na czynniki zewnętrzne, nadto przejawiającą relatywizm moralny i skłonność do zachowań o charakterze antyspołecznym oraz niezdolność do przeżywania poczucia winy i wyrzutów sumienia. Ponadto charakteryzuje się ona niską zdolnością do tolerancji frustracji i przejawia tak zwany niski próg wyzwalania agresji. Ustalenia te w pełni potwierdził materiał dowodowy dotyczący zachowania Katarzyny W. w ciągu kilku lat przed popełnieniem zarzuconej jej zbrodni, w czasie jej popełnienia, jak również – w znacznie większym nawet stopniu – jej zachowanie po popełnieniu czynu, nacechowane szczególnie wysokim stopniem lekceważącego podejścia do porządku prawnego oraz zasad współżycia społecznego. Oskarżona wielokrotnie w sposób cyniczny wykorzystywała inne osoby dla swoich celów, posługując się wysoce zorganizowanymi kłamstwami do wzbudzenia ich współczucia, czego skrajnym przykładem jest jej zaplanowane i konsekwentne działanie zmierzające do wykorzystania powszechnego społecznego współczucia do odsunięcia od siebie podejrzeń, a także próba wykorzystania mediów, prywatnej agencji detektywistycznej, organów ścigania i oburzenia społecznego w celu przypisania sprawstwa popełnionego przez nią zabójstwa niewinnej osobie, z pełną świadomością możliwych konsekwencji dla tej osoby, z orzeczeniem wobec niej kary wieloletniego pozbawienia wolności włącznie. W toku postępowania karnego oskarżona wielokrotnie zmierzała do utrudnienia, a nawet uniemożliwienia jego prawidłowego toku, poczynając od zaniechania stawiania się na wezwania, poprzez ignorowanie obowiązków wynikających z nałożonych na nią środków zapobiegawczych, po ucieczkę i próbę ukrycia się przed organami ścigania, zakończoną jej poszukiwaniem listem gończym. Nie ulegają również wątpliwości – w świetle materiału dowodowego – skłonności oskarżonej do popełniania przestępstw tak przed popełnieniem przestępstwa (na co wskazują zeznania świadków odnośnie popełnianych przez nią kradzieży), jak i w okresie postępowania karnego – gdy oskarżona nawiązała kontakty z krakowskim światem przestępczym posługując się następnie danymi ze skradzionych dokumentów celem uzyskania zatrudnienia. Wszystkie te okoliczności wskazują, że Katarzyna W. jest osobą w wysokim stopniu aspołeczną i zdemoralizowaną. Biorąc zaś pod uwagę fakt, iż oskarżona nie posiada żadnego zawodu, pomimo porzucenia nauki przez kilka lat nie podejmowała pracy zarobkowej, nie posiada majątku ani środków utrzymania, jest trwale skonfliktowana z osobami najbliższymi, wysoce prawdopodobnym jest, iż uwzględniając jej sposób funkcjonowania w kontaktach międzyludzkich, skrajne lekceważenia zasad współżycia społecznego i porządku prawnego, brak poczucia winy, egocentryzm i cechy intelektu – powróci ona do popełniania przestępstw chociażby w celu poprawienia własnej sytuacji materialnej i realizacji własnych wygórowanych wymagań. Czy to nie za daleko idąca ocena – zapyta ktoś? Czy nie zbyt jednostronna? Przecież opracowując przedmiotową prognozę, nie można kierować się wyłącznie okolicznościami obciążającymi Katarzynę W. – koniecznym jest także sięgnięcie do okoliczności łagodzących, których obszerny katalog dostarcza nam orzecznictwo i doktryna. Przyjrzyjmy się zatem okolicznościom łagodzącym w niniejszej sprawie, zaczynając od okoliczności osobopoznawczych. Zazwyczaj w pierwszej kolejności rozpatrywana jest tutaj uprzednia niekaralność sprawcy – stanowiąca niewątpliwie okoliczność łagodzącą – jednakże oczywistym jest, iż znaczenie faktu braku uprzedniej karalności rośnie wraz z okresem, którego fakt ten dotyczy. Faktem jest, iż Katarzyna W. popełniając zarzucaną jej zbrodnię w wieku 21 lat nie była karana. Jednakże fakt ten nie może mieć fundamentalnego znaczenia dla oceny omawianej prognozy, albowiem okres jej dorosłego życia do chwili popełnienia czynu był wyjątkowo krótki, nie pozwalając tym samym na dokonanie jednoznacznej oceny znaczenia faktu niekaralności dla przyszłego zachowania oskarżonej – w szczególności w świetle analizy cech jej osobowości oraz jej zachowania przed i po popełnieniu przestępstwa, a zwłaszcza jej stosunku do porządku prawnego i przyjętych norm współżycia społecznego.
Słuszne stanowisko zajął tutaj Sąd Apelacyjny we Wrocławiu, w wyroku z dnia 6 listopada 2012 roku o sygn. II AKa 207/12 stwierdzając, iż niekaralność jako okoliczność świadcząca o dotychczasowym pozytywnym zachowaniu sprawcy przestępstwa może mieć znaczenie jedynie wtedy, gdy jest oceniana z dłuższej perspektywy czasowej, natomiast jeśli dotyczy osoby młodej, wyraźnie traci na znaczeniu – zwłaszcza w świetle innych wskazanych wyżej okoliczności. Zgodnie z treścią opinii biegłego z zakresu psychologii, oskarżona dorastała w warunkach niezapewniających jej prawidłowego rozwoju emocjonalno – psychicznego, a także pozbawiona stabilnej i dojrzałej emocjonalnie opieki, zapewniającej podstawowe poczucie bezpieczeństwa. Taki rodzaj środowiska rodzinnego sprzyja tendencjom do rozregulowania emocjonalnego oraz brakowi umiejętności tworzenia poprawnych i dojrzałych związków z innymi ludźmi. Mówiąc kolokwialnie oznacza to, że oskarżona miała „trudne dzieciństwo”. Setki tysięcy ludzi wychowało się w rodzinach w mniejszym lub większym stopniu dysfunkcyjnych, a pomimo to weszło w dorosłe życie i funkcjonuje w społeczeństwie bez wchodzenia w konflikty w prawem i normami współżycia społecznego, a tym bardziej – nie szuka rozwiązania swoich problemów emocjonalnych i finansowych w zabójstwie własnego dziecka. Tak zwane „trudne dzieciństwo” nie stanowi zatem żadnego usprawiedliwienia dla działania oskarżonej, będącej wszak osobą w pełni dojrzałą i zdolną do zrozumienia znaczenia i konsekwencji swojego postępowania. Podobnie zatem jak w przypadku uprzedniej niekaralności – nie wolno przeceniać znaczenia powyższej okoliczności dla postawy oskarżonej i istnienia co do niej pozytywnej prognozy o której mowa. Ponadto – jak słusznie zauważył Sąd Apelacyjny w Krakowie w wyroku z dnia 4 lutego 2013 roku o sygn. II AKa 10/13, okoliczności osobopoznawcze mają znaczenie przy wymiarze kary, wszakże nie na tyle, by przeważyć nad treścią materialną przestępstwa.
Spróbujmy zatem poszukać w zachowaniu się Katarzyny W. po popełnieniu przestępstwa okoliczności łagodzących, przemawiających za pozytywną prognozą co do osiągnięcia wobec niej celów kary. Wiadomym jest, iż jedną z najistotniejszych okoliczności łagodzących jest zachowanie oskarżonego, takie jak przyznanie się i przejawianie krytycznego stosunku do popełnionego przestępstwa, przeproszenie pokrzywdzonych czy wyrażenia skruchy.
Przyznanie się sprawcy do winy oraz wyrażenie skruchy świadczy o refleksji sprawcy co do naganności jego czynu, przez co ma istotne znaczenie dla kary i stanowi okoliczność łagodzącą, która winna mieć istotny wpływ na wymiar kary.
Czy takich cech można dopatrzeć się w zachowaniu Katarzyny W.? Zdecydowanie nie.
W niniejszym postępowaniu Katarzyna W. konsekwentnie nie przyznawała się do popełnienia zarzucanego jej czynu, przedstawiając kolejne fałszywe wersje zdarzeń.
Oskarżona nadto w żaden sposób nie usiłowała nawet wyrazić skruchy, nie okazując nawet śladowego poczucia winy.
Oczywistym jest, iż zachowanie takie w sposób oczywisty przesądza o braku możliwości powołania się przez sąd na przedmiotowe okoliczności łagodzące.
Co więcej – jak słusznie wskazał Sąd Apelacyjny w Krakowie w wyroku z dnia 1 lipca 2004 roku o sygn. II AKa 128/04 – nikt nie ma prawa mówić nieprawdy przed sądem, bowiem tak czyniąc zakłóca dochodzenie do sprawiedliwości. A co za tym idzie, o ile podawanie w wyjaśnieniach oskarżonych nieprawdy, choć bezprawne, nie jest odrębnie sankcjonowane, a jest tolerowane jako element wykonywania obrony, o tyle obrona wykrętna, przekraczająca granice dające się tolerować, zasługuje na obostrzenie kary. Jeśli bowiem pomawia się osoby niewinne, że popełniły przestępstwo, to krzywdzi się tych ludzi, choćby nie zabiegali oni o odrębne ukaranie za zniesławienie ich. Taki sposób obrony powinien być napiętnowany właśnie obostrzeniem kary.
Może więc ewentualnych okoliczności łagodzących i pozytywnych prognoz można dopatrzeć się w jej zachowaniu poza procesem karnym?
Niestety, znany powszechnie z mediów i opisany już wyżej sposób zachowania się oskarżonej, jednoznacznie wyzywający wobec norm współżycia społecznego oraz nacechowany lekceważeniem porządku prawnego – skutkujący zresztą ukuciem specjalnie dla niej nowego w naszym języku określenia „nekrocelebrytki” nie pozwala na udzielenie w tym zakresie odpowiedzi twierdzącej. A co z ewentualnymi okolicznościami łagodzącymi dotyczącymi samego czynu?
Przytoczone wyżej rozważania co do stopnia społecznej szkodliwości oraz zawinienia Katarzyny W. udzielają jednoznacznej odpowiedzi na to pytania – okoliczności takich brak.
Czy zatem nie mający większego znaczenia fakt uprzedniej niekaralności oskarżonej i jej „trudne dzieciństwo” mogą być uznane za okoliczności mające przewyższyć, a co najmniej zrównoważyć wyjątkową kumulację ocen negatywnych i okoliczności obciążających z jaką mamy do czynienia w wypadku Katarzyny W.? Zdecydowanie nie. Nawet przy ewentualnym przyznaniu tym okolicznościom większego znaczenia, niż mają w rzeczywistości, ocena iż Katarzyna W. jest osobą w wysokim stopniu aspołeczną i zdemoralizowaną musi niestety pozostać niezmieniona. Tym samym kumulacja cech negatywnych, demoralizacja oskarżonej w połączeniu z wysokim stopniem społecznej szkodliwości zarzucanej jej zbrodni powodują, że brak dostatecznie dolegliwej kary – w przypadku Katarzyny W. – zamiast korygować jej osobowość, utwierdziłby ją w przekonaniu o bezkarności, celowości oraz realnej możliwości uniknięcia odpowiedzialności, a więc utrwalałby jej aspołeczne cechy, zamiast je eliminować (vide wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z dnia 29 maja 2008 roku, sygn. II AKa 120/08). Ostatnim, lecz równie ważnym wymogiem kary współmiernej i sprawiedliwej jest to, by spełniała ona potrzeby w zakresie kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa. Jak już wspomniałem na wstępie, nie jest zatem niczym dziwnym, że niniejsza sprawa zainteresowała i zbulwersowała opinię publiczną w niespotykanym stopniu, rozbudzając silne, często negatywne, emocje i kierując uwagę społeczeństwa na działanie wymiaru sprawiedliwości. Niniejsze postępowanie, przeprowadzone zostało pod ścisłym nadzorem mediów, czynników społecznych oraz polityków, prawników i specjalistów z różnych dziedzin, na bieżąco komentujących w środkach masowego przekazu przedstawiane dowody i poczynione ustalenia. Zasada jawności rozprawy i społecznej kontroli jej przebiegu – będąca w wielu przypadkach teorią – w niniejszym postępowaniu znalazła zatem pełne zastosowanie. Proces karny po raz chyba pierwszy od wielu lat przestał być odbierany przez społeczeństwo, jako coś, co dzieje się w kręgu specjalistów, gdzieś za zamkniętymi drzwiami sali sądowej i pozostaje niezrozumiałe dla zwykłego człowieka. Dzięki udziałowi mediów nie tylko Sąd – jak to zazwyczaj bywa – ale i obecni na sali dziennikarze, a za ich pośrednictwem – społeczeństwo, mieli możliwość zapoznania się niemalże na równi z uczestnikami rozprawy ze sposobem, w jaki Katarzyna W. zaplanowała, przygotowała i dokonała zbrodni, jak również poznać wszystkie jej działania zmierzające do uniknięcia odpowiedzialności karnej poprzez sfingowanie uprowadzenia córki, a następnie – wobec skuteczności tych zabiegów – działania zmierzające do zmniejszenia odpowiedzialności poprzez utrzymywanie, iż śmierć dziecka była wynikiem wypadku. Szczegółowe wyjaśnianie przez Sąd celu i podstaw podejmowania poszczególnych działań pozwoliło wielu członkom społeczeństwa być może pierwszy raz w życiu spojrzeć na faktyczny sposób działania wymiaru sprawiedliwości i kształtujące toż działanie uwarunkowania. Przez niniejsze postępowanie, jak przez pryzmat, społeczeństwo uzyskało wgląd w działanie instytucji wymiaru sprawiedliwości, który to fakt – co nie ulega już chyba dzisiaj wątpliwości – na wiele lat ukształtuje społeczną opinię co do działania tych instytucji, jak i określi znaczącą świadomość prawną społeczeństwa. Oczywiście, wyjątkowa jawność postępowania pociągnęła za sobą i skutki mniej pożądane. Świadomość, iż rozpowszechnione za pomocą mediów apele oskarżonej o oddanie jej dziecka przez rzekomych porywaczy oraz towarzyszące im łzy i sceny rozpaczy były li tylko odegranym cynicznie spektaklem, mającym ukryć morderstwo; wyzywające, momentami butne zachowanie oskarżonej w trakcie postępowania, demaskowane systematycznie jej nieustanne kłamstwa, na których oparła swoje życie, wzburzyły opinię publiczną. Nie dziwi zatem, nie może dziwić, iż w społeczeństwie pojawiły się silne emocje negatywne, skierowane przeciwko oskarżonej – tym silniejsze, że będące przeciwieństwem poprzednich nadziei na odnalezienie Magdaleny żywej oraz emocjonalnego zaangażowania setek ludzi na terenie całego kraju w jej – bezcelowe jak się okazało – poszukiwania. Naturalne zrodzone w społeczeństwie poczucie bycia oszukanym i wykorzystanym w najbardziej cyniczny z możliwych sposobów, połączone z naruszeniem jednej z najbardziej podstawowych norm życia społecznego, jaką jest obowiązek matki do ochrony swojego dziecka nawet kosztem własnego życia, spowodowały pojawienie się wśród części społeczeństwa chęci odwetu. Chęci wyrażanej przez publiczne żądania natychmiastowego i bezwzględnego ukarania oskarżonej – posuwające się nawet do domagania się przywrócenia specjalnie dla niej kary śmierci – ale również przez wrogie nastawienie tak do samej oskarżonej, jak i jej najbliższej rodziny, obwinianych przez społeczeństwo za brak rozpoznania symptomów nadchodzącej tragedii i bliżej nieokreślonych prób zapobieżenia jej. Wszystko to złożyło się na zjawisko nazwane kolokwialnie przez obrońcę „nagonką na oskarżoną”, chociaż trafniejszym w mojej ocenie, jako prawnika, jest nazwanie tegoż zjawiska „wyeksponowaniem społecznego poczucia sprawiedliwości”. Wzburzenie opinii społecznej oraz towarzyszące mu – a idące nieraz w swej zapalczywości zbyt daleko – żądania osób i grup powołujących się na „społeczne poczucie sprawiedliwości”, stanowi niewątpliwe utrudnienie również dla nas, prawników, do spojrzenia na niniejszą sprawę sine ira et studio, jednakże – czego nie należy pomijać – stanowi również rzadką aczkolwiek ważną okazję dla dotarcia bezpośrednio do społeczeństwa i wpłynięcia na jego świadomość prawną, więcej – kształtowania tej świadomości – a więc dla osiągnięcia fundamentalnych celów dla których powołany został przez społeczeństwo zinstytucjonalizowany wymiar sprawiedliwości. Dlatego też, pomimo iż Sąd w sposób oczywisty nie powinien w orzekaniu kierować się społecznym poczuciem sprawiedliwości, odczuciem społecznym, czy innymi podobnie ogólnikowymi nieracjonalnymi kategoriami, wywodzącymi się z emocjonalnych nastrojów części społeczeństwa, zaś los oskarżonej nie powinien podlegać imaginowanym oczekiwaniom jakichś grup społecznych – koniecznym staje się szczególne uwzględnienie w wyrokowaniu skutków społecznych niniejszego postępowania karnego. Oceniając powyższe okoliczności przemawiające tak na korzyść, jak i na niekorzyść oskarżonej stwierdzić należy, iż w świetle najwyższego stopnia zawinienia oraz społecznej szkodliwości czynu zarzucanego Katarzynie W., jak również cechującej jej trwałej aspołecznej postawy i demoralizacji przemawiającej za brakiem pozytywnej prognozy co do osiągnięcia wobec niej celów kary bez sięgnięcia po karę o znacznym stopniu dotkliwości – jedynie jej długotrwała izolacja w połączeniu z resocjalizacją mogą spowodować, że zostaną wobec niej osiągnięte cele indywidualne kary i nie będzie ona stanowić zagrożenia dla społeczeństwa.
Przy czym sposób postępowania oskarżonej, jej stosunek do popełnionej zbrodni, cyniczne, momentami wręcz wyzywające zachowanie wobec społeczeństwa połączone z brakiem jakiejkolwiek próby zadośćuczynienia chociażby w najmniejszym stopniu społecznemu poczuciu sprawiedliwości, przemawiają za możliwie jak najdłuższym okresem stosowania trwałej izolacji oskarżonej. W świetle wskazanych wyżej okoliczności, kara w wymiarze od 8 do 15 lat pozbawienia wolności z przypuszczeniem graniczącym z pewnością nie odniesie wymaganych skutków w zakresie zmiany postawy oskarżonej i nie uchroni przed nią społeczeństwa, w szczególności zaś nie zagwarantuje, iż nie popełni ona ponownie przestępstwa.
Koniecznym jest po sięgnięcie do wskazanych w art. 148 § 1 k.k. kar bezwzględnie oznaczonych.
(....)
Mając powyższe na uwadze wnoszę zatem o uznanie Katarzyny W. za winną popełnienia zarzucanej jej zbrodni z art. 148 § 1 k.k. i orzeczenie wobec niej kary dożywotniego pozbawienia wolności, z wynikłym z treści art. 77 § 2 k.k. ograniczeniem co do możliwości skorzystania przez oskarżoną z dobrodziejstwa warunkowego zwolnienia do lat 30.
Kara dożywotniego pozbawienia wolności jest karą o charakterze izolacyjnym, zabezpieczającym społeczeństwo przed sprawcami najpoważniejszych przestępstw, zatem powinna być stosowana wobec sprawców najbardziej zdemoralizowanych, co do których osiągnięcie celów wychowawczych kary jest co najmniej problematyczne – jak to właśnie ma miejsce w przypadku oskarżonej, której trudno przypisywać możliwości resocjalizacyjne w sytuacji jednoczesnego braku istotnych okoliczności łagodzących.
Kara ta, będzie w stosunku do Katarzyny W. jako jedyna karą współmierną i sprawiedliwą, albowiem uwzględnia skrajnie wysoki stopień społecznej szkodliwości czynu, wymogi prewencji ogólnej oraz cele zapobiegawcze i wychowawcze, które winna osiągnąć w stosunku do skazanego, a także uwzględnia potrzeby w zakresie kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa.
Jednocześnie zaś dolegliwość wnioskowanej kary nie przekracza stopnia winy oskarżonej, będącego wszak skrajnie wysokim, zaś przy tak wysokim stopniu społecznej szkodliwości stopień tej dolegliwości spełnia nadto wymogi prewencji ogólnej, czyniąc ją sprawiedliwą i współmierną również w szeroko rozumianym odczuciu społecznym, a więc nie tylko w środowisku sprawcy. Efektu takiego w sposób oczywisty nie sposób osiągnąć, poprzez zastosowanie wobec oskarżonej kary w wymiarze 8-15 lat pozbawienia wolności. Odnośnie czynu z art. 238 k.k. i z art. 235 k.k. w zw. z art. 11§ 2 k.k. w zw. z art. 12 k.k. Oprócz zbrodni zabójstwa Katarzynie W. zarzucono również to, iż w okresie od 24 stycznia 2012 roku do 2 lutego 2012 roku w Sosnowcu, Mysłowicach i innych miejscowościach, działając w wykonaniu z góry powziętego zamiaru, w krótkich odstępach czasu, kierowała przeciwko określonej osobie ściganie o nie popełnione przestępstwo z art. 211 k.k. w zw. z art. 160 § 1 k.k. i art. 157§2 k.k. w zw. z art. 11§2 k.k., w ten sposób, iż w dniu 24 stycznia 2012 roku w Sosnowcu, zawiadomiła funkcjonariuszy Komisariatu II Policji w Sosnowcu o przestępstwie uprowadzenia wbrew jej woli z wózka dziecięcego, pozostającej pod jej opieką sześciomiesięcznej córki Magdaleny W. oraz doprowadzenia jej w nieustalony sposób do stanu nieprzytomności i wywołania rozstroju prawidłowej funkcji organizmu na okres poniżej 7 dni, wiedząc iż przestępstwa tego nie popełniono, a następnie w toku dotyczącego tego przestępstwa postępowania karnego, prowadzonego początkowo przez Prokuraturę Rejonową Sosnowiec – Północ w Sosnowcu pod sygn. akt 1 Ds. 25 / 12, a następnie przez Prokuraturę Okręgową w Katowicach pod sygn. akt V Ds. 6/12, podejmowała podstępne zabiegi oraz tworzyła fałszywe dowody, kierujące ściganie przeciwko napotkanemu przez nią w dniu 24 stycznia 2012 roku w Sosnowcu określonemu mężczyźnie. Przy omawianym wcześniej zarzucie popełnienia zbrodni z art. 148 § 1 k.k. zarzut niniejszy może wydawać się nieistotny, pozbawiony znaczenia dla całokształtu oceny zachowania oskarżonej. Jest to jednakże odczucie błędne. Zarzucony oskarżonej czyn dotyka bowiem istotnego zagadnienia granic prawa do obrony, a w szczególności dopuszczalności korzystania przez sprawców przestępstw z niczym nie ograniczonego kłamstwa, do wprowadzenia w błąd organów ścigania i pomawiania niewinnych osób, celem uniknięcia odpowiedzialności karnej. Sąd zmuszony będzie do rozstrzygnięcia, czy oskarżona realizując swój opracowany jeszcze przed zamordowaniem córki szczegółowy plan zrzucenia odpowiedzialności karnej za to zabójstwo na zupełnie niewinną osobę – poprzez upozorowanie w wybranym przez siebie miejscu napaści na nią, a następnie powiadomienie organów ścigania o rzekomym porwaniu Magdaleny W. i wskazanie tym organom jako sprawcy porwania (a zatem jednocześnie i zabójstwa) przypadkowo napotkanej osoby – działała w granicach swojego prawa do obrony, a tym samym wyczerpała jedynie znamiona niekaralnego samopoplecznictwa z art. 239 § 1 k.k., czy też popełniła odrębne przestępstwo, zasługujące na ukaranie. Rozstrzygnięcie to będzie miało istotne znaczenie dla kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa, albowiem będzie jednoznacznym sygnałem dla innych podejrzanych, czy można bezkarnie pomawiać osoby niewinne o niepopełnione przestępstwa i tworzyć wobec tych osób fałszywe dowody, tak by poniosły one odpowiedzialność karną zamiast faktycznego sprawcy, pozwalając mu na uniknięcie tejże odpowiedzialności. Czyli – parafrazując słowa samej oskarżonej – na „bezczelnie oszukać wymiar sprawiedliwości”. W przeciwieństwie do obrony, uważającej taki sposób postępowania za jak najbardziej mieszczący się w granicach dopuszczalnej, niczym nieograniczonej obrony, Prokuratura stoi tutaj na stanowisku, że opisane w zarzucie zachowania Katarzyny W. wyczerpują znamiona zarzucanego jej czynu, zaś przyjęcie stanowiska przeciwnego stoi w oczywistej sprzeczności z duchem i literą prawa karnego, zasad wymiaru sprawiedliwości oraz normami współżycia społecznego. Stanowisko takie bynajmniej nie wynika z faktu, że nikt nie luby być „bezczelnie oszukany”, a z analizy obowiązujących przepisów, orzecznictwa i doktryny. Nie chcę powtarzać argumentacji szczegółowej i obszernie przytoczonej w uzasadnieniu aktu oskarżenia oraz składanych już wcześniej pismach procesowych. Podkreślę tylko, iż fakt niekaralności samopoplecznictwa stanowi w prawie karnym szczególny wyjątek, mający zastosowania tylko w sytuacjach, gdy sprawca czynu swoim zachowaniem utrudnia czy wręcz udaremnia bieg postępowania karnego prowadzonego w sprawie tegoż czynu – poprzez zacieranie śladów, ukrywanie się czy podejmowania innych podobnych działań. Wyjątek, który ma zastosowanie tylko i wyłącznie w sytuacji, gdy sprawca swoi zachowaniem nie wyczerpuje znamion innego przestępstwa. Wszelkie zaś inne zachowania wymierzone przeciwko wymiarowi sprawiedliwości i nakierowane na utrudnienie czy udaremnienie postępowania karnego objęte są odrębną odpowiedzialnością karną na podstawie odrębnych przepisów, której podlega również sprawca czynu. Wszelkie natomiast rozszerzanie zakresu bezkarnego samopoplecznictwa na inne zachowania sprawcy, wyczerpujące znamiona przepisów kodeksu karnego prowadzić może w przyszłości do absurdalnych sytuacji, w których zakresem samopoplecznictwa obejmować będziemy nie tylko spenalizowane art. 235 i 238 k.k. zawiadomienie o przestępstwie niepopełnionym i tworzenie fałszywych dowodów oraz podstępne zabiegi celem skierowania ścigania przeciwko niewinnej osobie, ale nawet zabójstwo świadka jako specyficzną formę zacierania śladów pamięciowych których jest nosicielem. Tym samym zacieranie przez Katarzynę W. śladów popełnienia przestępstwa poprzez ubranie i ukrycie zwłok zamordowanej przez siebie córki mieści się jak najbardziej w ramach niekaralnego samopoplecznictwa – jednocześnie nie wyczerpując znamion innych przestępstw. Pozostałe zaś jej zachowania wyczerpały znamiona zarzucanego jej czynu i jako takie wymagają orzeczenia wobec niej współmiernej i sprawiedliwej kary – co podobnie jak w przypadku poprzedniego czynu wymaga omówienia dyrektyw z art. 53 § 1 k.k. Podobnie jak w przypadku zarzuconego Katarzynie W. czynu z art. 148 § 1 k.k., również na tym gruncie stopień zawinienia oraz społecznej szkodliwości omawianego czynu uznać należy za bardzo znaczny. Zamiar oskarżonej nacechowany jest zarówno bezpośredniością, jak i premedytacją, o czym świadczą podejmowane przez nią już w dniu 23 stycznia 2012 roku działania oraz całość jej zachowania w dniu 24 stycznia 2012 roku i dniach następnych. Już bowiem na etapie planowania zabójstwa Katarzyna W. zaplanowała sobie również, iż celem odwrócenia od niej podejrzeń, po ukryciu zwłok upozoruje dokonanie na siebie napaści i uprowadzenie córki, zaś wybrane przez nią miejsce ukrycia zwłok, koreluje z miejscem, w którym po raz pierwszy miała zobaczyć „rzekomego” napastnika, prowizoryczny sposób ukrycia ciała pod cienką warstwą liści i gruzu, stosunkowo wysoka temperatura powietrza, w połączeniu z podanym przez nią opisem napastnika – pozwolą organom ścigania na szybkie znalezienie zwłok w ramach akcji poszukiwania rzekomo porwanego dziecka i na powiązanie osoby napastnika z jego zabójstwem. Jedyne co pozostało oskarżonej do zrobienia dla realizacji tego planu w dniu 24 stycznia 2012 roku było wybranie odpowiedniej ofiary w pobliżu miejsca swojego zamieszkania, upewnienie się, iż została ona zarejestrowana przez kamery monitoringu, a następnie podanie Policji opisu tego człowieka i zasugerowanie, iż ma on związek z miejscem ukrycia zwłok. Gdyby nie nagła i nie uwzględniona w planach oskarżonej zmiana pogody, do jakiej doszło w nocy z 24 na 25 stycznia 2012 roku oraz obfite opady śniegu w dniach następnych, rozkładające się zwłoki Magdaleny W. szybko zwróciłyby swoim zapachem uwagę poszukujących lub osób wyprowadzających psy w ruiny – co zbiegłoby się w czasie z opublikowaniem przez Krzysztofa R. portretu pamięciowego rzekomego sprawcy i zabezpieczeniem zapisów kamer monitoringu. Katarzyna W. mogła z dużym prawdopodobieństwem zakładać, iż skierowanie ścigania przeciwko wskazanemu mężczyźnie w świetle zgromadzonego materiału dowodowego skoncentruje działania organów ścigania na jego osobie, skutecznie odwracając uwagę od nieścisłości w jej zeznaniach i rozbieżności w materiale dowodowym. Jak wykazało postępowanie, ustalenie tożsamości osoby wskazanej przez Katarzynę W. jako rzekomy sprawca porwania, nie nastręczało policji większej trudności. A zatem można z prawdopodobieństwem bliskim pewności przypuszczać, że w razie realizacji jej planu doszłoby do zatrzymania tego mężczyzny i jego tymczasowego aresztowania z zarzutem zabójstwa. Nie sposób tym samym przecenić stopnia społecznej szkodliwości tego czynu – zwłaszcza, gdy uświadomimy sobie rozmiar grożącej szkody w zakresie czci, wolności i dobrego imienia obywateli oraz faktu, iż na miejscu owego mężczyzny mógł być każdy z nas. Co do celów zapobiegawczych i wychowawczych oraz potrzeby kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa odwołam się do wywodów wskazanych już wcześniej. Również w tym przypadku stopień demoralizacji i aspołeczna postawa oskarżonej przemawiają za orzeczeniem wobec niej surowej kary pozbawienia wolności, jako kary jedynie współmiernej i sprawiedliwej. Do społeczeństwa musi dotrzeć jasny przekaz, iż nie można bezkarnie narażać dobrego imienia i wolności ludzi niewinnych dla osiągnięcia swych zbrodniczych celów. Dlatego też wnoszę o uznanie oskarżonej za winną popełnienia drugiego z zarzucanych jej czynów i orzeczenie wobec niej kary w maksymalnym wymiarze 3 lat pozbawienia wolności. Reasumując, Wysoki Sądzie, wnoszę o orzeczenie wobec oskarżonej kary łącznej dożywotniego pozbawienia wolności z wynikającym z art. 77§2 k.k. zastrzeżeniem co do możliwości skorzystania z dobrodziejstwa warunkowego zwolnienia po odbyciu 30 lat kary.
Jednocześnie wnoszę o orzeczenie obok wspomnianej kary środka karnego w postaci określonej w art. 47 §1 k.k. nawiązki w kwocie 50.000 zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.
Oskarżona popełniła bowiem umyślne przestępstwo przeciwko życiu, którego skutkiem była śmierć człowieka, z zatem zastosowanie niniejszego środka karnego jest w pełni uzasadnione, zaś wysokość nawiązki odpowiada dyrektywom kary określonym w art. 53 k.k., którymi winien kierować się Sąd przy jej orzekaniu. Wnoszę także o orzeczenie środka karnego określonego w art. 50 k.k. w postaci podania wyroku do publicznej wiadomości poprzez jego publikację w mediach papierowych i elektronicznych o zasięgu ogólnokrajowym – albowiem jest to celowe w szczególności ze względu na społeczne oddziaływanie skazania w zaistniałej sytuacji powszechnego zainteresowania sprawą, zaś w żaden sposób nie narusza to interesu pokrzywdzonego. Chociaż wynika to wprost z obowiązujących przepisów, wnoszę również o orzeczenie od oskarżonej na podstawie art. 627 k.p.k. zwrotu wszelkich wydatków wyłożonych tymczasowo przez Skarb Państwa w toku postępowania. Zasądzenie w wyroku skazującym od oskarżonego kosztów sądowych jest bowiem obowiązującą regułą, zaś wobec oskarżonej Katarzyny W. nie zachodzi żadna z określonych w art. 624 k.p.k. przesłanek szczególnych - zwolnienia chociażby w części – z obowiązku ich poniesienia. W szczególności - wymierzenie oskarżonej długoterminowej kary pozbawienia wolności nie niweczy możliwości poniesienia przez nią kosztów sądowych. Oskarżona jest osobą młodą, zdrową, zdolną do podjęcia praktycznie każdej pracy w warunkach pozbawienia wolności, a nadto – jak to wynika z ustaleń postępowania – osiągała korzyści z publikacji wywiadów i wspomnień, co w połączeniu z zainteresowaniem medialnym niniejszą sprawą pozwala przypuszczać, iż bez trudu będzie osiągać dochody z tego tytułu w przyszłości. Już teraz mówi się w mediach o planowaniu wydania kolejnych wywiadów i pamiętników oskarżonej, a nawet produkcji filmu opartego na jej wspomnieniach. Zwłaszcza, że oskarżona nie ma w chwili obecnej nikogo na utrzymaniu, zaś jej wszelkie potrzeby zaspokajane będą w czasie odbywania kary kosztem Skarbu Państwa. Tym samym uiszczenie kosztów sądowych nie będzie dla oskarżonej „zbyt uciążliwe” ze względu na jej sytuację rodzinną, majątkową i wysokość dochodów, zaś ewentualne jej zatrudnienie przez okres dożywotniego pozbawienia wolności czyni wywiązanie się z obowiązku związanego z uiszczeniem opłaty i zwrotem wydatków poniesionych przez Skarb Państwa jak najbardziej realnym (vide wyrok Sądu Apelacyjnego w Szczecinie z dnia 11 października 2012 roku sygn. akt II AKa 163/12). Za orzeczeniem wobec oskarżonej obowiązku zwrotu całości wydatków Skarbu Państwa przemawia również zasada słuszności, albowiem to podstępne zabiegi i działania oskarżonej stały się przyczyną powstania większości poniesionych kosztów zaś czerpanie przez nią w trakcie odbywania kary korzyści z ewentualnych publikacji odnośnie popełnionej przez nią zbrodni, w sytuacji nie zwrócenia przez nią uprzednio spowodowanych jej działaniem wydatków pieniędzy publicznych jest sprzeczne ze zrozumiałym i powszechnym oczekiwaniem społecznym oraz wyjątkowo szkodliwe dla świadomości prawnej społeczeństwa.
(...)
Prokurator kontynuuje. Za powiadomienie o niepopełnionym przestępstwie (rzekomym porwaniu - red.) i tworzeniu fałszywych dowodów przeciwko innej osobie Grześkowiak żąda dla Katarzyny W. kary trzech lat pozbawienia wolności (kara łączna: dożywocie, z możliwością wcześniejszego warunkowego zwolnienia nie wcześniej niż po 30 latach odbytej kary).
Oskarżona miałaby też zapłacić nawiązkę w wysokości 50 tys. zł na rzecz funduszu pomocy pokrzywdzonym i zwrócić wszelkie koszty poniesione przez skarb państwa w związku z tą sprawą. Zgodnie z wolą prokuratora wyrok miałby zostać podany do publicznej wiadomości.
Tuż przed tym, jak prokurator zawnioskował o karę dożywotniego pozbawienia wolności dla Katarzyny W., Zbigniew Grześkowiak przyznawał, że obecność mediów na procesie i częste komentowanie tej sprawy mogło utrudniać pracę prawników i sądu. W ocenie prokuratora stanowi to jednak także "rzadką okazję kształtowania świadomości społeczeństwa na temat tego, jak funkcjonuje polski wymiar sprawiedliwości". Zachowanie i czyny popełnione przez oskarżoną Grześkowiak określał dziś już między innymi jako "ohydne", "cyniczne a momentami wręcz wyzywające wobec społeczeństwa", "bezczelne" i "kłamliwe".
Tylko kara dożywotniego pozbawienia wolności ochroni, zdaniem prokuratora, społeczeństwo przed takimi osobami, jak oskarżona. Zbigniew Grześkowiak wnioskuje też o to, by możliwość warunkowego zwolnienia Katarzyny W. pojawiła się nie wcześniej niż po 30 latach odbycia przez nią kary. Oskarżona słowa prokurator przyjmuje bez emocji. Cały czas wpatrzona jest w swoje notatki.
Prokurator żąda dożywocia dla oskarżonej.
Na koniec swojego wywodu w kwestii "szukania okoliczności łagodzących" dla oskarżonej - zarówno przed, jak i po dokonaniu zarzucanej jej zbrodni - prokurator mówi jednoznacznie: - Stwierdzić należy, że takich okoliczności w tej sprawie brak.
Prokurator proponuje "przyjrzenie" się okolicznościom, które polskie prawo uznaje za łagodzące przy orzekaniu kary. Jedną z nich jest to, jeśli oskarżony nie był wcześniej karany. W ocenie prokuratora, w tym przypadku nie może jednak być o tym mowy, bo w chwili popełniania zbrodni oskarżona miała zaledwie 21 lat. Prokurator Grześkowiak deprecjonuje też znaczenie "ciężkiego dzieciństwa" Katarzyny W. - Wiele osób wychowywało się w domach takich jak dom oskarżonej, lub w takich, w których ich położenie było dużo trudniejsze - ocenia.
Prokurator: (...) Oskarżona celowo opóźniła wyjście z mieszkania, po to by zmniejszyć ruch na ulicach, celowo wysłała go po składniki pizzy na spotkanie ze znajomymi. Wiedziała, że jej mąż nie wróci co najmniej przez godzinę. Zrezygnowała ze zwyczajowego odprowadzenia męża, by mieć czas by oddalić się, potem zawrócić, pod pretekstem pieluszek. i dokonać zbrodni.
(…) Gdy tylko samochód znalazł się przy ul. (...), Katarzyna zawróciła do mieszkania na ul. (…). W tym miejscu bardzo ważne okazują się zeznania pani J. sąsiadki, która spotkała wtedy Katarzynę W. w klatce.
Po wejściu do mieszkania, rzuciła dzieckiem, po czym udusiła ją. Pozbawiła ją życia miała charakter celowego działania. Jak wynika z materiału dowodowego, Katarzyna W. przystąpiła do realizacji drugiego etapu planu, a mianowicie - owinęła dziecko w koc i wyszła z mieszkania. Wyjechała z wózkiem w kierunku ul. (...). Katarzyna W. zachowywała się w sposób spokojny, poruszała się pewnie i zdecydowanie. Jej zachowanie nie wzbudziło zainteresowania żadnych przechodniów. Materiał dowodowy wskazuje na to, że oskarżona już wcześniej zaplanowała miejsce ukrycia zwłok, zakupiła w tym celu także rękawiczki robocze.
(…) Zwłoki zostały ukryte przez przysypanie gruzem i liśćmi, po wcześniejszym przygotowaniu rowu. Potem nastąpił etap poszukiwanie sprawcy, którego wskazała oskarżona, oddalając od siebie uwagę opinii publicznej i organów ścigania.
(…) Następnie oskarżona udała się na ul. (...), gdzie położyła się na ulicy czekając na jej odnalezienie.
Żeby kara była współmierna i sprawiedliwa należy wziąć pod uwagę wszystkie okoliczności tej sprawy. Kara współmierna i sprawiedliwa może być jedna. Przyjrzyjmy się okolicznościom sprawy i zastanówmy nad karą.
Zgodnie z wolą ustawodawcy, kto zabija człowieka podlega karze 8 lat, 25 lub dożywocia. (...)
Niezwykle istotnym jest w tej sprawie jest to, żeby ta kara była współmierna do stopnia winy.
Gdy wracam pamięcią do materiału dowodowego mam przed oczami dwie sprawy - po powrocie z nocnej zmiany Bartłomiej W. śpi, a Katarzyna W. bawiąc się z dzieckiem sprawdza w internecie szczegóły zbrodni. Drugą sceną jest ta, gdy już po zabiciu swojej córki pisze do męża SMS - by zakupił pieczarki na pizzę dla ich znajomych. To pokazuje obraz oskarżonej, jako tej, która z przerażającą konsekwencją wciela w życie swój plan, z zimną krwią morduje własne dziecko. Stopień jej winy ma charakter najwyższy, nie ma podstaw by obniżyć jej karę.
(...)
nie ulega wątpliwości, że zbrodnia zabójstwa jest nacechowana z natury bardzo wysokim stopniem społeczności szkodliwości. Oskarżona nie dopełniła podstawowego obowiązku opieki i troski nad swoim dzieckiem. Żadne okoliczności nie wnoszą elementów łagodzących jej czynu.
Obrońca oskarżonej zapisał już kilka stron notatek. Co kilkanaście sekund odrywa wzrok od kartki, by po chwili znów do niej wrócić i zapisać kolejne zdanie z mowy prokuratora, na które "będzie chciał odpowiedzieć" za chwilę.
Przed rozprawą mec. Ludwiczek mówił, że nie ma sztywno przygotowanego planu swojej wypowiedzi i wiele będzie zależało od tego, co powie prokurator. Nie potrafił też oszacować jak długo może potrwać jego podsumowanie. Nie należy się jednak spodziewać, by trwało krócej niż trzy godziny.
Prokurator charakteryzuje Katarzynę W. jako "wysoce inteligentną" i "całkowicie poczytalną" kobietę. - Oskarżona z chłodną kalkulacją w ciągu kilku dni zaplanowała drobiazgowo zbrodnię i z przerażającą konsekwencją jej dokonała - podkreśla.
Właśnie dlatego, w ocenie prok. Grześkowiaka, "stopień winy oskarżonej ma charakter najwyższy z możliwych i przewidzianych przez polskie prawo". Oskarżyciel w kolejnych zdaniach zaznacza, że nie znajduję okoliczności łagodzących dla jej działania. Należy się zatem spodziewać, że za chwilę prokurator zawnioskuje o karę dożywotniego pozbawienia wolności dla Katarzyny W.
Sędzia 1: Dzień dobry. Stawiła się oskarżona, obrońca z urzędu. Zamknęliśmy przewód sądowy na poprzedniej rozprawie. Przechodzimy do mów końcowych. Panie prokuratorze.
Prokurator: Nie ma zbrodni bardziej okrutnej niż zbrodnia morderstwa, szczególnie 6-miesięcznego dziecka. (..) O ile w stosunku do osoby dorosłej, dopuszcza się pod pewnymi warunkami, odebranie życia, o tyle w stosunku do niemowląt, nieświadomych niczego, nie widzę żadnych okoliczności łagodzących tego faktu. Gdy przeglądam kopię aktu oskarżenia, nurtowała mnie jedna myśl: jak niewiele potrzeba, by zaplanować i doprowadzić do tak strasznej zbrodni.
(…) biegli z zakresu medycyny sądowej dokładnie i bez żadnych wątpliwości opisali mechanizm i rodzaj śmierci małej Magdy W. Jest pewne - tylko jedna osoba stoi za zabójstwem tego dziecka, wszystko zostało zaplanowane, a aktorka pierwszoplanowa odegrała swoją rolę prawie idealnie. Co poszło nie tak? Katarzyna W. z pełną premedytacją wprowadzała w życie swój plan, który szczegółowo opracowała. Materiał dowodowy w pełni potwierdza tezy z aktu oskarżenia, który ma ponad 160 stron, jest tam dokładnie opisany jej plan, jej relacje rodzinne. Wszystko dokładnie zostało opisane, minuta po minucie, jej plan zabójstwa, z datą kulminacyjną 24 stycznia. Należy wskazać to, co świadczy o premedytacji oskarżonej. Dzięki zeznaniom świadków, materiałom z monitoringu, ustalono, że Magda w. zginęła w domu, w czasie, gdy przebywała z matką Katarzyną W. Do śmierci nie doszło na skutek upadku dziecka, wyniki sekcji zwłok, wskazują jednoznacznie, że Magda W. doznała obrażeń na skutek upadku, jednak nie był on przyczyną śmierci. Przyczyna była inna: - gwałtowne uduszenie - zamknięcie dróg oddechowych. Śmierć Magdy W. była skutkiem celowego działania i chęci odebrania jej życia. Oskarżona wskazała dokładnie miejsce, gdzie dziecko upadło, nie ma fizycznej możliwości, by przy swobodnym upadku dziecko straciło życie. Nie ma możliwości, by tak małe dziecko odepchnęło się, tak jak mówiła oskarżona od niej i upadła. Co do mechanizmu śmierci, biegli wskazali jednoznacznie - to nie mógł być laryngospazm, skurcz krtani. (...)
Zmiany w obrazie sekcyjnym nie pozostawiają wątpliwości. Na winę oskarżonej wskazuje nie tylko to, że ona jako jedyna przebywała z niemowlęciem w ich mieszkaniu w Sosnowcu, Materiał dowodowy wskazuje, że morderstwo było efektem jej planu, planu którego szczegóły udaje się odtworzyć dzięki zawartości twardych dysków, materiałom z monitoringów i innych. (...)
- Pozostaje kwestia współmiernej i sprawiedliwej kary dla oskarżonej. (...) Przyjrzyjmy się zatem okolicznościom tej sprawy i zastanówmy się, jaka kara będzie karą sprawiedliwą - mówi prokurator.
Wygłaszanie mowy końcowej przez prokuratora i reakcje oskarżonej śledzi 12 kamer. W sali obecnych jest też kilku fotoreporterów. W zachowaniu oskarżonej nic się nie zmienia - skrupulatnie notuje, co czyniła zresztą podczas większości rozpraw.
Oskarżyciel wskazuje, że śmierć córki była kluczową częścią drobiazgowego planu. Planu, którego w ocenie prokuratora, szczegóły udało się odtworzyć w całości między innymi dzięki zeznaniom świadków, wynikom badań i zapisów z monitoringu. - Realizacja planu nie przebiegała jednak bez zakłóceń, których nie mogła przewidzieć.
Zbigniew Grześkowiak wskazuje, że wbrew twierdzeniom oskarżonej, do śmierci dziecka nie doszło w wyniku wypadku, ale w wyniku umyślnego działania. Prokurator przywołuje wyniki badań, które wskazywały w sposób jednoznaczny, że śmierć dziecka spowodowały obrażenia powstałe w wyniku uduszenia gwałtownego. - Ta śmierć była wynikiem celowego, zbrodniczego działania oskarżonej - powtarza.
- Materiał dowodowy został w całości zaprezentowany i poddany analizie z - nie boję się powiedzieć - wielką drobiazgowością - przekonuje prokurator Grześkowiak.
Oskarżona Katarzyna W. notuje słowa prokuratora, podobnie jej obrońca. Mecenas Ludwiczek dba też, by praca dziennikarzy nie przeszkadzała wypełnianiu jego obowiązków. Przed chwilą odsunął mikrofon, który został ustawiony tuż przy jego stole.
Prokurator Zbigniew Grześkowiak rozpoczął swoją mowę końcową. - Nie ma poważniejszej zbrodni niż zbrodnia zabójstwa, nie ma poważniejszej zbrodni od zabójstwa własnego dziecka, zaplanowanego w najdrobniejszych szczegółach - mówi w pierwszych zdaniach.
Sędzia Adam Chmielnicki wznowił proces.
Na salę wprowadzona została w asyście funkcjonariusza i funkcjonariuszki oskarżona Katarzyna W.
Prokurator Zbigniew Grześkowiak, przewiduje, że jego mowa końcowa nie potrwa dłużej niż dwie godziny. - Jeżeli sąd zdecyduje się na naradę po mowach, to wyrok może zapaść jeszcze dzisiaj - powiedział. Jak dodał, praktyka wskazuje jednak na to, że sąd to odroczy, bo narada może trwać kilka godzin.
Prokurator Grześkowiak swoją mowę końcową spisał na 30 stronach. - Coś na pewno jeszcze dodam - zaznaczył. Przed wejściem na salę rozpraw nie chciał jednak zdradzić dziennikarzom, czy będzie żądał dla oskarżonej kary 25 lat pozbawienia wolności, czy dożywocia Obrońca oskarżonej ma "luźne notatki", poprosił też o przygotowanie rzutnika multimedialnego. Należy się spodziewać, że będzie mówił dłużej niż prokurator.
Prokurator Zbigniew Grześkowiak i obrońca oskarżonej mec. Arkadiusz Ludwiczek są już w budynku sądu.
Dziennikarze są wpuszczani na teren sądu nie po okazaniu specjalnych przepustek i oświadczeń, które do tej pory były konieczne by wejść na salę, ale na podstawie legitymacji prasowych.
- Nie spodziewamy się jednak jakiegoś szczególnie większego zainteresowania procesem niż zazwyczaj. Grupa dziennikarzy obserwujących proces od początku była liczna - mówi rzecznik prasowy ds. karnych katowickiego sądu sędzia Jacek Krawczyk.
Katarzyna W. jest już w sądzie. Dzisiejsza rozprawa, podczas której strony wygłosić mają mowy końcowe, odbędzie się wyjątkowo w największej sali katowickiego sądu - tej samej, w której prokurator odczytywał akt oskarżenia.
Transmisja mów końcowych od godz. 9.30 w TVN24. Relacja także w tvn24.pl.
W zgodnej opinii obserwatorów, proces był prowadzony bardzo sprawnie. W polskich sądach rzadko zdarza się, by wyrok w tego typu sprawach zapadał po kilku miesiącach. Rozprawy z reguły trwały od rana do późnego popołudnia.
Akt oskarżenia katowicka prokuratura skierowała do sądu pod koniec ub. roku. Proces ruszył w lutym. Od tego czasu odbyło się kilkanaście rozpraw, na których sąd przesłuchał kilkudziesięciu świadków, niektórych z nich za zamkniętymi drzwiami. Byli wśród nich m.in. Krzysztof Rutkowski, który zaangażował się w poszukiwania małej Magdy, bliscy Katarzyny W., jej mąż i znajomi.
Zapadnie wyrok?
Jednym z najważniejszych dowodów są opinie biegłych medyków. Według nich półroczna Magda zmarła na skutek gwałtownego uduszenia. Na tej podstawie prokuratura zarzuca kobiecie zabójstwo dziecka. Przed sądem biegli podtrzymali wnioski z pisemnej opinii, sporządzonej w śledztwie.
Obrońca oskarżonej mec. Arkadiusz Ludwiczek domagał się przesłuchania przed sądem nowych biegłych z zakresu medycyny. Według niego dotychczasowe opinie nie rozstrzygają, czy mogło dojść do odruchowego skurczu krtani w następstwie upadku i w ten sposób do śmierci dziecka. Adwokat zapowiedział, że w mowie końcowej będzie domagał się uniewinnienia swojej klientki. Katarzyna W. oświadczyła na początku procesu, że nie przyznaje się do zarzutu zabójstwa i odmówiła złożenia wyjaśnień.
Prokuratura nie chce zdradzić jakiej zażąda kary dla oskarżonej, choć oskarżyciel Zbigniew Grześkowiak zdradził w rozmowie z TVN24, że będzie wnioskował albo o 25 lat pozbawienia wolności, albo o dożywocie.
Poza zabójstwem, za które grozi jej dożywocie, śledczy zarzucają oskarżonej także powiadomienie organów ścigania o niepopełnionym przestępstwie - rzekomym uprowadzeniu dziecka - i próbę skierowania postępowania przeciwko innej osobie.
Zdaniem prokuratury Katarzyna W. plan zabójstwa przygotowywała co najmniej od 19 stycznia, wcześniej próbowała zatruć córkę czadem. 24 stycznia miała cisnąć dzieckiem o podłogę, a kiedy okazało się, że mimo to niemowlę przeżyło, dusić je przez kilka minut. Sama oskarżona twierdzi, że Magda zmarła na skutek wypadku. Według niej dziecko wypadło jej z rąk na podłogę i zmarło po kilku nieudanych próbach nabrania powietrza.
Sprawa małej Madzi
Sprawa Katarzyny W. zaczęła się 24 stycznia 2012 r., gdy policja przekazała mediom informację o zaginięciu półrocznej dziewczynki z Sosnowca. Według relacji matki dziecko miało zostać porwane z wózka w centrum miasta. Na początku lutego ciało dziecka znaleziono w zrujnowanym budynku w parku przy torach kolejowych w Sosnowcu.
Autor: pk/jk//bgr / Źródło: tvn24