W Sejmie przepadł pierwszy z projektów aborcyjnych. Ministra do spraw równości Katarzyna Kotula mówiła w "Faktach po Faktach", że trzeba teraz "mierzyć siły na zamiary i wiedzieć, co jest możliwe, a co nie". - Dzisiaj jeszcze sięgnęłam do umowy koalicyjnej, bo tą umową niektórzy politycy wewnątrz koalicji 15 października się zasłaniają, a tam mamy jasno zapisane, że kobiety mają prawo decydować - dodała.
Sejm 12 lipca nie uchwalił nowelizacji Kodeksu karnego, która zakładała dekryminalizację pomocy w aborcji oraz przerywania ciąży za zgodą ciężarnej do 12. tygodnia trwania ciąży. Projekt odrzucono głosami PiS, Konfederacji, większości PSL. Nie głosowało trzech posłów KO: Roman Giertych, Waldemar Sługocki i Krzysztof Grabczuk.
Brak porozumienia wśród koalicjantów komentowała w "Faktach po Faktach" Katarzyna Kotula, ministra do spraw równości (Lewica).
Kotula doceniła polityczki, które "przez lata angażowały się w obronę praw kobiet", ale przyznała, że "jednak ta decyzyjność jest gdzieś na poziomie mężczyzn - tych, którzy dzisiaj wymieniają się poglądami na temat tego, czy są bardziej konserwatywni czy mniej".
- To jest sprawa, która dotyczy nie tylko kobiet, a także przede wszystkim wspierających mężczyzn, którzy też byli z nami na ulicach i w 2016 roku, i w 2020 roku, protestowali z nami, bronili naszych praw, głośno domagali się respektowania praw kobiet i też wyrażali swoje stanowisko w tej sprawie - mówiła ministra.
Kotula: musimy rozsądnie podejść do sprawy z aborcją
- To, co musimy dzisiaj zrobić, to bardzo merytorycznie, bardzo rozsądnie podejść do sprawy związanej z aborcją, to znaczy mierzyć siły na zamiary oczywiście i wiedzieć, co jest możliwe, a co nie jest możliwe - dodała.
Gościni "Faktów po Faktach" powiedziała, że odbywały się w tej sprawie rozmowy z premierem Donaldem Tuskiem. - To jest oczywiste, że na poziomie ministra sprawiedliwości, minister zdrowia, pewne zmiany można wprowadzić rozporządzeniami czy wytycznymi, one są ważne - mówiła.
Powiedziała też, że nie rozumie, dlaczego niektórzy z polityków tłumaczą, że nie poprą projektów ustaw, bo nie zostało to zawarte w umowie koalicyjnej. - Dzisiaj jeszcze sięgnęłam do umowy koalicyjnej, bo tą umową niektórzy politycy wewnątrz koalicji 15 października się zasłaniają, a tam mamy jasno zapisane, że kobiety mają prawo decydować. Przecież nie chodzi o decydowanie w kuchni - zaznaczyła Katarzyna Kotula.
- Podkreślaliśmy w tej umowie koalicyjnej, że to będą sprawy dla nas ważne, bo mieliśmy świadomość, że dzięki kobietom także wygraliśmy te wybory. Wszyscy składaliśmy takie obietnice - dodała.
"Liczę na to, że uda się jakiś kompromis wypracować"
- Apeluję do kolegów i koleżanek. Nie chciałabym używać dużych słów, chciałabym zachować rozsądek i naprawdę liczę na to, że uda się jakiś kompromis wypracować. Nie lubię tego słowa, ale ten kompromis po prostu jest nam niezbędny - mówiła.
- Jeżeli wydarzy się w polskim szpitalu jakikolwiek wypadek i jakakolwiek kobieta umrze, to będzie to szło na konto naszej koalicji. I to jest coś, przed czym powinniśmy tak naprawdę przestrzegać siebie nawzajem, szukając jednak porozumienia - dodała Kotula.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24