Premier może czarować rzeczywistość, ale kary nałożone zarówno w sprawie kopalni Turów, jak i Izby Dyscyplinarnej będzie trzeba zapłacić - mówiła w TVN24 mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram. - Jeśli nie zapłacimy ich dobrowolnie, będą one potrącone ze środków, które przysługują nam z budżetu Unii Europejskie - stwierdziła.
Prezydent Andrzej Duda poinformował w czwartek, że skieruje do Sejmu projektu nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, który zakłada między innymi likwidację nieuznawanej Izby Dyscyplinarnej i powstanie w jej miejsce Izby Odpowiedzialności Zawodowej. Propozycja - przekonywał prezydent - ma na celu zapewnienie rządowi narzędzia do zakończenia sporu z Komisją Europejską w sprawie praworządności i tym samym odblokowanie środków z Funduszu Odbudowy.
Gregorczyk-Abram: prezydent próbuje narzucić trochę brokatu i udawać, że jest to rozwiązanie
Mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram z inicjatywy "Wolne Sądy" komentowała w TVN24 prezydencki projekt. - Środowisko sędziowskie wyraźnie mówi, że ta inicjatywa, niestety, ale nie rozwiązuje problemu Izby Dyscyplinarnej. Trochę stara się go upudrować, narzucić trochę brokatu i udawać, że jest to rozwiązanie - powiedziała.
- Nie wystarczy tych osób przenieść do innej izby Sądu Najwyższego i nazwać tę izbę odmiennie. Trzeba realne reformy podążając za wyrokami ETPCz i TSUE, które wyraźnie mówią, że osoby powołane przez neo-KRS nie są sędziami. W związku z tym nie powinny zasiadać w budynku SN, nie powinny wydawać wyroków w imieniu Rzeczpospolitej, nie powinny być przesuwane do innych izb - podkreśliła mecenas.
Zaznaczyła, że projekt prezydenta "w żadnej mierze nie jest wykonaniem zobowiązania wobec TSUE i Komisji Europejskiej".
Gregorczyk-Abram: możemy czarować rzeczywistość, ale kary trzeba zapłacić
Gregorczyk-Abram komentowała też sprawę kopalni Turów i osiągniętego z Czechami porozumienia. Premier Morawiecki powiedział w czwartek, że "żaden sędzia z Luksemburga, żaden brukselski urzędnik nie może nam dyktować warunków tego, jak mamy się rządzić u siebie w domu i daliśmy temu wyraz". - Mimo nałożonych kar na nas, mimo szantażu, nie ugięliśmy się i dopięliśmy swego - mówił.
- Prawda jest taka, że kary, które są już naliczone, muszą być zapłacone. Nie ma prawnych możliwości, by ich nie zapłacić - skomentowała Gregorczyk-Abram. - Niezależnie od tego, co pan premier Morawiecki mówi. Jeśli nie zapłacimy ich dobrowolnie, będą one potrącone ze środków, które przysługują nam z budżetu Unii Europejskiej - dodała prawniczka.
Jak mówiła, "możemy czarować rzeczywistość, ale te pieniądze do kasy unijnej będzie trzeba zwrócić". - Tak samo, jak te kary naliczane za niewykonanie zobowiązania zawieszenia działania Izby Dyscyplinarnej. Łącznie to na dzisiaj ponad 725 milionów złotych powiedziała mecenas.
Źródło: TVN24