Czołowa polska feministka Kinga Dunin została oskarżona przez pisarza Ignacego Karpowicza o gwałt. W oświadczeniu napisał on też, że był przez nią "regularnie molestowany seksualnie". Sprawą może zająć się prokuratura, bo przestępstwo gwałtu jest ścigane z urzędu.
Oświadczenie Karpowicza jest odpowiedzią na wpis, jaki Dunin umieściła na Facebooku. Prosiła w nim o pomoc w odzyskaniu długu od swojego byłego przyjaciela. Pisarka postanowiła publicznie ogłosić, że Karpowicz nie oddał jej 13 tysięcy złotych, bo - jak przekonywała - zwykłe apele nie skutkowały. Wywołany do tablicy pisarz (którego mentorką Dunin była przez wiele lat) odpowiedział na zarzuty w przesłanym do mediów oświadczeniu. Informuje, że "pieniądze zostały przelane", ale na tym nie kończy. Atakuje Kingę Dunin i opisuje intymne szczegóły ich relacji.
"Spanie z czasem przestało być tylko spaniem"
Opowiada, że w trakcie wieloletniej znajomości niejednokrotnie podczas wizyt w Warszawie nocował u Dunin. "Za trzecim czy czwartym razem zaproponowała mi, żebym spał z nią w jej 'małżeńskim' łóżku. (...) Niezbyt mi się ten pomysł spodobał, ale bałem się, że jeśli odmówię, straci mną zainteresowanie, nie będę mógł jej lepiej poznać, być przy niej. Poza tym przekonywała mnie, że to absolutnie naturalne i poniekąd oczywiste zachowanie". "Niestety spanie z czasem przestało być tylko spaniem, lecz łączyło się z dotykaniem, a potem z regularnym molestowaniem seksualnym. Czułem się okropnie, ale jak każda ofiara trwałem w tej toksycznej relacji z wielu przyczyn" - pisze Karpowicz.
"Zemsta na maskotce seksualnej"
Relacjonuje, że kiedy się w kimś zakochał, nie chciał "kontynuować relacji z Kingą Dunin na dotychczasowych zasadach". "Były łzy, ale zdawało się, że nasza przyjaźń przetrwa. I tej ostatniej nocy, którą spędziliśmy wspólnie, najzwyczajniej mnie zgwałciła". Twierdzi, że od tamtego momentu kobieta zaczęła się na nim mścić. "Ze strony Kingi Dunin były to głównie ataki. Zatruwała mi dni. Napisałem jej mejla, że nie chcę utrzymywać z nią kontaktu, bo to mnie zabija w sensie dosłownym. Oczywiście nie posłuchała, z furią pisała po kilkanaście mejli dziennie, na które nie odpowiadałem i których w większości nie czytałem. (..) A zatem post Kingi Dunin jest zemstą na maskotce seksualnej, która nie chciała być molestowana, a równocześnie jest wciągnięciem polskiego feminizmu w brudną i prywatną wojenkę" - stwierdził Karpowicz.
Dunin nie wyklucza sprawy o zniesławienie
Zarzuty Karpowicza odpiera sama Dunin. W oświadczeniu opublikowanym na swoim Facebooku napisała:
"Wyciąganie intymnych spraw po latach znajomości jest podłe. I nie zamierzam z nikim publicznie dzielić się tym, jak ja to widziałam i kto komu co proponował. Mogę jedynie powiedzieć, że jeśli Ignacy Karpowicz poważnie i naprawdę wierzy, że był molestowany (w innych jego obrzydliwych i pełnych przemocy mailach padały także poważniejsze zarzuty, wszystkie te maile zachowałam) powinien zwrócić się w tej sprawie do prokuratury. Albo do psychiatry".
Następnie dodaje, że osobiście doradzałaby psychiatrę. Informuje również, że "wobec takiego zarzutu" zastanawia się też nad wniesieniem do sądu sprawy o zniesławienie.
Według Dunin Karpowicz próbuje "rozpętać aferę, żeby ukryć ważniejszą dla siebie sprawę, jaką jest dwuznaczna sytuacja w nagrodzie Nike" (Karpowicz jest w tym roku do Nike nominowany). "Żyje on w konkubinacie z Sekretarzem tej nagrody, a Sekretarz ma pewne możliwości wpływu, np. może proponować odpowiednich członków jury, dostarczać informacji na temat przebiegu obrad..." - wyjaśnia.
Na koniec swojego oświadczenia Dunin prosi media o uszanowanie swojej prywatności. "Pieniądze się oddaje, a spraw intymnych (sprawy długu nie uważam za intymną, a co najwyżej prywatną i upubliczniłam to nie w mediach, tylko na prywatnym fb) przyzwoici ludzie nie używają do rozgrywania publicznie osobistych porachunków" - kończy.
Sprawą zajmie się prokuratura?
Do niedawna gwałt - i inne przestępstwa przeciwko wolności seksualnej - był ścigany na wniosek pokrzywdzonego, obecnie jest przestępstwem ściganym z urzędu. Zasadę tę wprowadziła nowelizacja przepisów karnych, która weszła w życie w styczniu bieżącego roku.
Czy wobec tego, że domniemany pokrzywdzony publicznie - za pośrednictwem mediów - opowiedział o gwałcie wystarczy, by sprawą zajęła się prokuratura? Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, w rozmowie z tvn24.pl przekonuje, że nie i że potrzeba, by ktoś - niekoniecznie pokrzywdzony - zgłosił do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa. - Jeżeli coś takiego dostaniemy, będziemy musieli to sprawdzić - przyznaje Nowak.
Dlaczego oświadczenie Karpowicza nie wystarczy do podjęcia działań? - Papier potrafi wiele przyjąć. My musimy wezwać taką osobę, jeśli ona zezna pod przysięgą, że doszło do gwałtu, to wtedy to jest dowód i wtedy musimy to sprawdzić - tłumaczy Nowak.
Autor: eos//rzw / Źródło: tvn24.pl