To jest raport, który dostali posłowie PiS z anonimowego maila, nie wiadomo z jakiego. To był element rozgrywki wewnętrznej - mówił o głośnym "raporcie" obciążającym Karola Nawrockiego poseł Konfederacji Przemysław Wipler. Dodał, że sam dostał dokument od partyjnego kolegi, który z kolei otrzymał go od "chłopaków z PiS-u". Michał Wójcik z PiS oskarżył KO o stworzenie "raportu", choć nie ma na to żadnych dowodów. - Jak można tak brutalnie prowadzić kampanię? Grajmy na argumenty - uważa poseł PiS.
Informacje o powiązaniach Karola Nawrockiego, kandydata Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta, z bandytą, kibolem i neonazistą Olgierdem L. są jednym z głównych elementów głośnego "raportu", który w ostatnim czasie obiegł media. W czwartek funkcjonariusze ABW zatrzymali w Gdańsku Olgierda L. Anonimowe opracowanie dotyczy zagrożeń wizerunkowych związanych z Nawrockim i miało trafić do działaczy PiS jeszcze przed oficjalnym udzieleniem przez partię poparcia prezesowi IPN w wyborach.
O "raporcie" w sprawie Nawrockiego dyskutowali w niedzielę w "Kawie na ławę" Przemysław Wipler z Konfederacji, Michał Wójcik z Prawa i Sprawiedliwości, Katarzyna Lubnauer z Koalicji Obywatelskiej, Tomasz Trela z Lewicy, Ryszard Petru z Polski 2050 i doradca prezydenta Alvin Gajadhur.
Wipler: wszyscy w PiS mieli ten raport na skrzynkach
Prowadzący program Konrad Piasecki mówił, że "w środowiskach politycznych istnieje plotka, że Przemysław Wiper dużo wie o tym raporcie i dużo wie o tym, skąd on pochodzi". Wipler powiedział, że wiedział o "raporcie" od 21 listopada i otrzymał go od "kolegi klubowego". - Zapytałem, skąd ma ten raport. Mówił: od chłopaków z PiS-u - mówił poseł Konfederacji.
Dodał, że według jego informacji politycy PiS "dwa miesiące temu mieli już ten raport". - Dostali go na skrzynki. Wszyscy mieli go na skrzynkach - powiedział i zaznaczył, że nie oznacza to jednoznacznie, że "raport" opracował ktoś z PiS.
- To był element waszej wojny wewnętrznej albo próby jakiejś weryfikacji kandydatów - zwrócił się do Michała Wójcika z PiS.
- Jeżeli coś trafia do trzech osób, to w Polsce nie jest tajemnicą. A jak trafia do dwustu, to tym bardziej tajemnicą nie jest. ("Raport" - red.) był w obiegu kilka tygodni przed wyborem kandydata. Potem, gdy zdecydowano się na Karola Nawrockiego, w niedzielę były chyba pierwsze materiały medialne na temat tego raportu. Teraz mamy jakieś konsekwencje działania służb i państwa - ocenił Wipler.
"To był element rozgrywki wewnętrznej"
Odniósł się też do serialu o polityce "House of Cards". - Jedna z najlepszych scen w serialu "House of Cards" to moment, w którym się rozpoczyna kampania wyborcza i na świecką spowiedź przychodzi kandydat. Dostaje kilkaset pytań i jest informowany: "wszystko, do czego się nie przyznasz i tak w najbliższych tygodniach przeczytamy w mediach, więc bądź szczery". To jest moim zdaniem taka mądrość, którą ma każdy, kto wchodzi na tak wysokie drzewo, jakim jest kampania wyborcza - mówił Wipler.
Pytany, kto według niego może być autorem "raportu", Wipler powiedział, że teorii jest bardzo wiele. - Powtarzanie jakichkolwiek teorii bez dowodów jest po prostu sianiem kolejnych pomówień. Faktem jest, że raport jest. To jest rola mediów i opinii publicznej, żeby weryfikować, co w tym raporcie jest prawdą, półprawdą, a co ordynarnym kłamstwem - powiedział.
- To jest raport, który dostali posłowie PiS z anonimowego maila, nie wiadomo z jakiego maila. To był element rozgrywki wewnętrznej - dodał.
Stankiewicz: ten raport mieli najważniejsi ludzie w PiS-ie i brali go pod uwagę
Później do informacji o anonimowych mailach przekazanych przez Wiplera odniósł się w "Loży prasowej" dziennikarz Onetu Andrzej Stankiewicz. To właśnie dziennikarze Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka jako pierwsi w podcaście Onetu ujawnili, że na biurko Jarosława Kaczyńskiego trafił "raport", który miał przedstawiać niewygodne fakty dla kandydata PiS na prezydenta.
- Ten raport mieli najważniejsi ludzie w PiS-ie i brali go pod uwagę. Między innymi egzaminowali Nawrockiego na okoliczność jego kontaktów. Jeżeli ktoś wierzy, że do Kaczyńskiego na Nowogrodzką można pisać maila i on to bierze i zaczyna działać, to ja życzę powodzenia - powiedział Stankiewicz.
- Ten raport powstał na zlecenie i przy udziale polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy chcieli utrącić kandydata Nawrockiego. On powstał na etapie selekcji, wyboru kandydatów i badania sondażowego. Trafił rzeczywiście do centrali PiS-u, więc oni doskonale go znają - dodał dziennikarz, powołując się na rozmowy z politykami.
Wójcik: to jest brudny, czarny PR
Z kolei w "Kawie na ławę" Michał Wójcik, były wiceminister sprawiedliwości i pełniący obowiązki wiceprezesa Prawa i Sprawiedliwości powiedział, że "nie znał tego raportu" przed upublicznieniem go przez media.
Zarzucił Katarzynie Lubnauer, że to Koalicja Obywatelska stworzyła ten "raport", choć nie ma na to dowodów. - Nie prowadźcie tak kampanii. My mówiliśmy na początku kampanii Nawrockiego, że to będzie brutalna kampania. Ale ludzie, przecież nie możecie tak robić. Wojnę mamy za granicą, ale chcecie zdestabilizować całą scenę polityczną - zwracał się do polityczki KO.
- Jak można tak brutalnie prowadzić kampanię? Też nadzorowałem więzienia. Karol Nawrocki spotykał ludzi, kiedy resocjalizował więźniów. Grajmy na argumenty. Polacy tego oczekują. To jest brudny, niedopuszczalny, czarny PR - uważa Wójcik.
Poseł mówił też, że zatrzymanie Olgierda L. kilka dni po opublikowaniu materiałów obciążających Nawrockiego "pokazuje, jak brutalnie kampanię prowadzą nasi przeciwnicy polityczni". - Odstępstwo czasowe kilku dni nie jest przypadkiem. W polityce nie ma takich przypadków - przekonywał Wójcik.
Śledczy od lat przyglądali się Olgierdowi L. Był bohaterem nakręconego w 2019 r. reportażu "Superwizjera TVN" "Naziol, kibol, bandyta".
Lubnauer: nie dziwi mnie, że jeden na drugiego przygotował jakiś raport
Katarzyna Lubnauer (Koalicja Obywatelska) powiedziała, że "to jest kompromitujące, jeżeli kandydat na prezydenta pierwszej partii opozycyjnej ma związki ze środowiskiem gangsterów".
- Mówi się, że sam PiS jest wewnątrz pokłócony, jeśli chodzi o wybór kandydata na prezydenta. Widzieliśmy, jakie tam były emocje dotyczące wyboru kandydata. Wiadomo było, że i tak na końcu zdecyduje Jarosław (Kaczyński - red.). Wcale mnie nie dziwi, że jeden na drugiego przygotował jakiś raport - oceniła polityczka.
- Z naszego punktu widzenia Polacy zasługują na prezydenta, z którego będą dumni i trudno mi sobie wyobrazić, że prezydent, w kontekście którego pojawia się "Wielki Bu", Olgierd L. można byłoby uznać, że ktokolwiek mógłby być dumny - dodała.
Trela: według mnie raport przygotowały środowiska Morawieckiego i Czarnka
Tomasz Trela z Lewicy mówił, że "nie ma wątpliwości", kto przygotował "raport" w sprawie Nawrockiego. - Według mnie raport został przygotowany przez dwa środowiska w Prawie i Sprawiedliwości - środowisko pana Mateusza Morawieckiego i środowisko pana Przemysława Czarnka. Dlaczego? Dlatego, że ci panowie robią totalnie alternatywną kampanię wobec pana Nawrockiego - mówił poseł.
Zasugerował, że PiS może rozważyć wymianę kandydata na prezydenta. - Oni czekają, co powie Jarosław Kaczyński po nowym roku, jak Prawo i Sprawiedliwość zrobi jeszcze raz badania. Jarosław Kaczyński, podejmując decyzję o Nawrockim, nie wszystko pewnie wiedział. Ci panowie (Morawiecki i Czarnek - red.) jeżdżą od miasta do miasta, robią sobie wewnętrzny PR, żeby przyjść do prezesa Kaczyńskiego w styczniu i powiedzieć tak: "Panie prezesie, ten Nawrocki to pan zobaczy - tu gangster, tu jakiś sutener, tu jakiś handel bronią, a my tacy czyści z jądra Prawa i Sprawiedliwości, to my chcemy reprezentować naszą partię" - powiedział Trela.
Petru: oczekuję od Nawrockiego odniesienia się do tego raportu
- Raport jest faktem, tego nikt nie kwestionuje i ja bym oczekiwał od kandydata Nawrockiego odniesienia się do tego, co jest prawdą, do co jest półprawdą i nieprawdą - mówił Ryszard Petru z Polski 2050.
Według Petru Nawrocki "powinien wystąpić na konferencji prasowej i o tym opowiedzieć". - Oczekiwałbym od poważnego kandydata odniesienia się do tego i wytłumaczenia, a nie opowiadania na spotkaniach z wyborcami o tym, jak on wyciska sztangę na siłowni i jak wygląda jego trening - uważa polityk.
- Nie wiem, gdzie powstał ten raport. Wygląda, jakby powstał w Prawie i Sprawiedliwości. Nie sądzę, żeby Platforma Obywatelska stworzyła tak dobry raport o środowisku PiS-u. To ktoś jednak z wewnątrz był - dodał.
Gajadhur: można domniemywać, że to brutalna kampania
Doradca prezydenta Alvin Gajadhur mówił, że "wszystkie informacje o powiązaniach Olgierda L. z Karolem Nawrockim to na razie niepotwierdzone insynuacje medialne". - Co jest zastanawiające, to w poniedziałek dwóch wybitnych śledczych - pan Dariusz Joński i pan Michał Szczerba zorganizowali konferencję, na której oznajmili, że będą prześwietlali kandydata Karola Nawrockiego, a już za bodajże trzy dni ten Olgierd L. został zatrzymany - mówił Gajadhur.
- Sprawa toczy się już od dłuższego czasu, czyli można domniemywać, że jest to brutalna kampania polityczna - dodał doradca prezydenta.
Mówił też, że Andrzej Duda nie popiera oficjalnie żadnego z kandydatów na prezydenta.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24