To była hańba dla Kalisza - takie opinie słychać po tym, co w czwartek, w Święto Niepodległości, działo się na ulicach miasta. Przeszedł tam marsz, na którym padły pełne nienawiści, antysemickie hasła i propagowano faszyzm. Spalono też kopię Statutu Kaliskiego. Sprawą zajmuje się policja, jest też doniesienie do prokuratury. Materiał magazynu "Polska i Świat".
W Święto Niepodległości w Kaliszu ktoś zarejestrował zgromadzenie publiczne o charakterze patriotyczno-religijnym. Szybko okazało się, w którą stronę to świętowanie miało pójść. Przy aplauzie kilkudziesięciu - może ponad stu osób - narracja skręciła w stronę, która poraża w kraju tak doświadczonym przez Holokaust. - My prawa żydowskie na tej ziemi likwidujemy na wieki wieków. Amen – padło ze sceny.
Następnie spalono kopię Statutu Kaliskiego - historycznego dokumentu - przywileju, który w XIII wieku zagwarantował społeczności żydowskiej bezpieczeństwo, swobodę wyznania, podróżowania i handlu. Policja na miejscu była. Wlepiła mandaty, wszczęła postępowanie.
- Policjanci legitymowali wszystkie osoby, które mogły zachowywać się w sposób kontrowersyjny lub łamiący prawo. Materiały trafiły już na biurka kaliskich prokuratorów i oni podejmą decyzje o dalszych losach sprawy – informuje rzecznik wielkopolskiej policji mł. insp. Andrzej Borowiak.
Zawiadomienie do prokuratury ws. demonstracji w Święto Niepodległości
- To było obrzydliwe, to jest pohańbienie polskości, pohańbienie miasta Kalisza, jego tradycji, jego historii, jego dziedzictwa – uważa Dariusz radny Grodziński i dyrektor Centrum Kultury i Sztuki w Kaliszu. Ma świadomość, że dbałość o wielowiekowe dziedzictwo przez takie wydarzenia może zostać zaprzepaszczona.
Prezydent miasta Krystian Kinastowski złożył własne zawiadomienie do prokuratury. Czuje złość, choć to do niego, jako wydającego pozwolenie, należał przywilej rozwiązania zgromadzenia. Na to się jednak nie zdecydował.
- Uczestnikami tej demonstracji byli głównie przyjezdni, ale dołączyli do nich mieszkańcy Kalisza. Z tego właśnie powodu wspólnie z policją nie zdecydowaliśmy się rozwiązać tego marszu, gdyż było zagrożenie, że mieszkańcy Kalisza mogliby ucierpieć – uważa Krystian Kinastowski.
Problem systemowy i proceduralny
Były prezydent miasta, a obecny senator, nie kwestionuje tej decyzji. Jego zdaniem to problem systemowy i proceduralny. - Jeżeli te organizacje będą mogły legalnie funkcjonować, to nie możemy im mówić, że takie zgromadzenia nie mogą się odbyć, czyli zacznijmy od pytania o legalność funkcjonowania takich organizacji – mówi Janusz Pęcherz.
Jednym z gości był skazywany już za antysemityzm Piotr Rybak. Zdaniem profesora Pawła Śpiewaka to efekt przyzwolenia politycznego. – To, że wchodzi do oficjalnej polityki i zostaje użyty do zagłuszania przemówień innych ludzi albo do kolportowania idei, które mają charakter ksenofobiczny, albo do wzmacniania postawy nienawiści, to wydaje mi się bardzo niepokojące – podkreśla.
Podczas zgromadzenia w Kaliszu, oprócz ostrych haseł antysemickich, były też odniesienia do osób o innych przekonaniach czy orientacji seksualnej. Za nawoływanie do nienawiści rasowej, co wypełnia znamiona propagowania faszyzmu, w polskim prawie grozi do dwóch lat pozbawienia wolności.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24