Decyzja w sprawie kandydata na prezydenta Warszawy zapadnie bardzo szybko, wybór padnie albo na Patryka Jakiego, albo na Michała Dworczyka - powiedział prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Jak ocenił, Dworczyk "zdaje się mieć większe szanse na poszerzenie elektoratu PiS w stolicy".
Kaczyński w wywiadzie dla tygodnika "Gazeta Polska", który ukazał się w środę, podkreślił, że ostateczna decyzja, kto będzie kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta stolicy w wyborach samorządowych, nie została podjęta, ale to "bardzo szybko nastąpi".
"Znana twarz, kojarząca się z dynamizmem"
"Nie jest tajemnicą, że wybór padnie albo na Patryka Jakiego, albo na Michała Dworczyka. Gdybyśmy kierowali się jedynie sondażami – dziś przecież wszystkie partie je przeprowadzają – to należałoby ocenić, że szanse tego drugiego w rywalizacji o prezydenturę stolicy są większe" - powiedział.
Jak dodał, atutem Jakiego, który jest wiceszefem resortu sprawiedliwości i przewodniczącym komisji weryfikacyjnej, jest "znana twarz, kojarząca się obywatelom z wielkim dynamizmem".
Ale - jak zaznaczył prezes Prawa i Sprawiedliwości - Dworczyk, który obecnie jest szefem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, to także człowiek bardzo dynamiczny.
"Sęk w tym, iż wyrazistość pana Jakiego ma zdolność mobilizującą nie tylko jego zwolenników, lecz także przeciwników. Michał Dworczyk zdaje się mieć większe szanse na poszerzenie dzisiejszego elektoratu PiS w stolicy" - ocenił Kaczyński. Podkreślił jednocześnie, że ostatecznej decyzji na razie nie ma.
"Kandydaci na prezydentów będą wspólni"
Dopytywany, czy w zbliżających się wyborach samorządowych w każdym dużym mieście będzie wspólny kandydat obozu Zjednoczonej Prawicy, prezes Prawa i Sprawiedliwości stwierdził, że negocjacje wewnątrz obozu są na bardzo zaawansowanym etapie.
"Dziś mogę powiedzieć, że na pewno we wszystkich miastach wojewódzkich i niemal wszystkich dawnych wojewódzkich kandydaci na prezydentów będą wspólni" - wskazał. "W mniejszych miejscowościach może się zdarzyć, że tak nie będzie" - zaznaczył.
Szef Prawa i Sprawiedliwości mówił też, że Porozumienie Jarosława Gowina planuje wystawienie kilku swoich przedstawicieli, którzy "niekoniecznie są nam po drodze", ale - jak dodał - to zjawisko ma "naprawdę charakter marginalny i jest przewidziane w naszej umowie koalicyjnej, zatem sensacji nie ma".
"Uważnie pilnujemy wszystkich naszych list, bo zależy nam, by zminimalizować, jak tylko się da – a najlepiej wyeliminować – mechanizm ograniczania konkurencji w partii poprzez uniemożliwianie kandydowania ludziom z potencjałem" - mówił Kaczyński.
"Tak to niestety bywa, że niekiedy lokalne struktury bronią się przed promowaniem ludzi, którzy w przyszłości, choćby jako radni powiatowi, wojewódzcy, mogą zagrozić pozycji miejscowych posłów. To niekorzystne zjawisko, ale w partiach spotykane. Walczymy z nim" - dodał.
"Wiele będzie zależało od nas"
Prezes Prawa i Sprawiedliwości był też pytany o to, jak ocenia szanse na powstanie szerokiej koalicji "anty-PiS" i jej start w wyborach parlamentarnych.
Kaczyński nie wykluczył, iż "coś takiego powstanie".
"Widzę tutaj jeden czynnik o silnie spajającym potencjale. Obawa przed konsekwencjami za to, co się wyprawiało przez osiem lat rządów" - ocenił. "Wiemy już dużo na ten temat, ale nieporównanie mniej niż sami uczestnicy tych procederów. Strach przed odpowiedzialnością może stworzyć taki byt polityczny" - uznał.
Zaznaczył jednocześnie, że zbudowanie szerokiej koalicji to jedno, a połączenie elektoratów to drugie "i niekoniecznie idzie w parze".
"Wiele będzie zależało od nas. Czy uda nam się przekonać wyborców, że nasza polityka będzie im stale oferowała korzystne rozwiązania: od tych ekonomicznych, aż po takie o charakterze godnościowym. To zadanie pana premiera Mateusza Morawieckiego" - podkreślił.
Dopytywany, jak szef rządu się z niego wywiązuje, Kaczyński stwierdził, że w jego ocenie bardzo dobrze. "I co ważne – coraz lepiej. A przecież to dopiero początek jego misji" - dodał szef Prawa i Sprawiedliwości.
Pierwsza tura wyborów samorządowych odbędzie się w jedną z trzech niedziel: 21 października, 28 października lub 4 listopada tego roku. W wyborach wybierzemy wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, a także rady gmin i powiatów oraz sejmiki województw.
"Pierwsza część naszej misji została uwieńczona sukcesem"
Kaczyński w wywiadzie dla tygodnika nawiązał również do pomnika Ofiar Tragedii Smoleńskiej, który powstaje na placu Józefa Piłsudskiego w Warszawie.
"Modliliśmy się o pamięć i o prawdę. Tego też się domagaliśmy, o to walczyliśmy. Rzeczywiście mogę dziś powiedzieć, że ta pierwsza część naszej misji została uwieńczona sukcesem. Udało się. W centrum Warszawy, w miejscu godnym i odpowiednim, zostanie lada chwila odsłonięty pomnik wszystkich tych, którzy zginęli na służbie Polsce" - powiedział lider PiS.
Zaznaczył, że nikt nie został na tym monumencie specjalnie wyróżniony.
"Cała delegacja poleciała do Smoleńska, kierowana pragnieniem oddania hołdu na mogiłach katyńskich. Nazwiska zostały wymienione w kolejności alfabetycznej, nie ma grup ważniejszych i mniej ważnych" - wskazał. Dodał, że pomnik prezydenta Lecha Kaczyńskiego będzie gotowy do 10 listopada.
"Będziemy wiedzieć tyle, ile sami ustalimy"
Kaczyński dopytywany, czy w kontekście próby otrucia Siergieja Skripala w brytyjskim Salisbury, nie ma okazji do umiędzynarodowienia sprawy Smoleńska stwierdził, że jego stanowisko w sprawie pomocy zagranicznej, dotyczące wyjaśniania tragedii z 10 kwietnia 2010 r., jest niezmienne. "Naiwnością jest sądzić, że ktokolwiek za nas dojdzie do prawdy o przyczynach śmierci delegacji z moim świętej pamięci bratem na czele" - powiedział.
"Musimy być realistami – jeśli sami nie uporamy się z tym, to nikt nam nie pomoże, nikt nie będzie dla nas narażał swoich relacji międzynarodowych. Tu obowiązuje taka oto zasada: będziemy wiedzieć tyle, ile sami ustalimy" - kontynuował.
"Zjawisko irracjonalnej wiary w Zachód"
"Taka jest prawda, nie ma co się oszukiwać, mamić czy obrażać na innych. Po prostu każdy kraj ma swoje interesy i je realizuje" - dodał.
W tym kontekście przypomniał amerykańską komisję, która badała sprawę Katynia, w szczycie zimnej wojny. Jak mówił, choć przewaga Zachodu nad Sowietami była wówczas miażdżąca, to "w tak zdawałoby się oczywistej sprawie, w tak sprzyjających warunkach, śledztwo zostało sparaliżowane".
"Wiem, iż u nas bardzo powszechnie występuje zjawisko takiej irracjonalnej wiary w Zachód. Całą swoją polityczną drogę poświęciłem i nadal poświęcam na to, by Polska była jak najsilniej umocowana w Zachodzie, by była jego integralną częścią, ale cudów się nie spodziewam. Przede wszystkim w sprawie takiej jak wyjaśnienie Smoleńska. To nasz obowiązek i musimy go wypełnić" - oświadczył.
Na uwagę dziennikarza, czy nie jest tak, że obecne napiętnowanie Rosji sprzyja Polsce, Kaczyński się z nim zgodził. "Pojawia się jednak pytanie o trwałość tych bez wątpienia korzystnych okoliczności. I tu już jestem mniejszym optymistą, zakładam bowiem, iż to nie będzie stan bardzo długi" - ocenił lider Prawa i Sprawiedliwości.
Autor: JZ/adso / Źródło: PAP