Najbardziej mi szkoda tego rocznika, który jest bardzo mocno pokrzywdzony i, co ciekawe, będzie tak miał do samej matury, do 2023 roku - powiedział w "Faktach po Faktach" Nauczyciel Roku 2008, matematyk Dariusz Kulma, odnosząc się do sytuacji w polskich szkołach po reformie edukacji. Nauczycielka i aktywistka Justyna Drath komentowała, iż "to właśnie są konsekwencje tego, że się rozmawia tylko o liczbach, a zapomina o żywych ludziach".
Dla wielu uczniów zabrakło miejsc w wybranych placówkach. Największe problemy z rekrutacją do szkół średnich są w Warszawie i w Poznaniu.
"Po prostu tych dzieci, tych młodych ludzi bardzo szkoda"
O sytuacji w polskich szkołach po reformie edukacji rozmawiali w "Faktach po Faktach" w TVN24 nauczycielka i aktywistka Justyna Drath, Nauczyciel Roku 2008, matematyk i autor książek "Jak zdać maturę z matematyki" Dariusz Kulma oraz nauczyciel języka polskiego w II LO im. Bolesława Chrobrego w Sopocie Paweł Lęcki.
- My, jako Nauczyciele Roku, również apelowaliśmy od samego początku, że jeżeli już taka reforma ma wejść w życie, to prosimy chociaż o rok zwłoki, żeby nie było tego, o czym dzisiaj rozmawiamy - powiedział Kulma. Przypomniał, że do spotkania z ówczesną minister edukacji Anną Zalewską doszło "ponad dwa lata temu".
- Ten rocznik jest tak eksperymentalny, że mi po prostu tych dzieci, tych młodych ludzi bardzo szkoda - dodał.
Mówiąc o wyzwaniach, jakie czekają uczniów, wymieniał "zajęcia, które się będą kończyły bardzo późno, a zaczynały bardzo wcześnie". - Na pewno to nie sprzyja (uczniom - przyp. red.) - ocenił matematyk.
- Ale najbardziej mi szkoda tego rocznika, który jest bardzo mocno pokrzywdzony i, co ciekawe, będzie tak miał do samej matury, do 2023 roku - dodał Nauczyciel Roku 2008.
"Konsekwencje tego, że się rozmawia tylko o liczbach"
Justyna Drath oceniła, iż "to właśnie są konsekwencje tego, że się rozmawia tylko o liczbach, i zapomina się o żywych ludziach, którzy stoją za tymi liczbami".
- Tak ta koszmarna "deforma" była projektowana i przeprowadzana - przekonywała.
Zwróciła uwagę, że program nauczania dla trzech klas gimnazjum został zawarty w programie na dwa lata: siódmej i ósmej klasy szkoły podstawowej.
- Te dzieci miały już bardzo trudno i w tym momencie wtłoczono je w sytuację jakiegoś koszmarnego stresu, bo rekrutacja do liceum, z tego co nawet ja pamiętam, była stresującym pierwszym etapem dorosłości - wskazywała.
Reforma edukacji "odebrała trochę poczucia ważności tym młodym ludziom"
Paweł Lęcki ocenił z kolei, iż "ważnym skutkiem tej reformy (…) jest to, że ona odebrała trochę poczucia ważności tym młodym ludziom".
- Bo nie przeprowadzono tak naprawdę nigdy żadnych sensownych badań, które by dowodziły, co to tak naprawdę znaczy 130 punktów (rekrutacyjnych do szkół średnich - przyp. red.), 140 punktów, 150 i tak dalej - wyjaśnił.
Jak przekonywał gość TVN24, "młody człowiek na starcie swojej kariery edukacyjnej (…) dowiaduje się, że jest nieważnym człowiekiem, bo zabrało mu iluś punktów".
- A prawda jest taka, że tych punktów tak naprawdę zabrakło też z powodu bardzo często tej reformy - zaznaczył.
Autor: akr//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24