Marian Jurczyk - dawny lider szczecińskiej Solidarności - nie dostanie od Skarbu Państwa 300 tysięcy złotych za uznanie go "kłamcą lustracyjnym", z którego to zarzutu został po pięciu latach oczyszczony. Wyrok w sprawie odszkodowania wydał Sąd Apelacyjny w Warszawie, odrzucając jego odwołanie od wyroku niższej instancji.
Na mocy orzeczenia Sądu Lustracyjnego Marian Jurczyk stracił w 2000 roku mandat senatora. Po sadowej batalii orzeczenie zostało zmienione pięć lat później, kiedy Sąd Najwyższy uznał, że wprawdzie Jurczyk podpisał zobowiązanie do współpracy z SB z obawy o życie swoje i swoich najbliższych, ale przekazywane przez niego informacje nie były przydatne dla służb.
Wyrok nie przywrócił jednak Jurczykowi utraconego mandatu senatora (w chwili jego wydania trwała już zresztą kolejna kadencja parlamentu), pozwał on więc Skarb Państwa o utracone dochody z tytułu sprawowania mandatu. Jego prawnik oszacował je na 248 tysięcy złotych.
W 2008 roku Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił pozew Jurczyka uznając, że sprawa jest przedawniona. Ponadto ocenił żądanie jako niezasadne, ponieważ wyroku Sądu Apelacyjnego z 2000 roku nie można uznać za "niezgodne z prawem działanie funkcjonariuszy publicznych", gdyż sąd niższej instancji stosował wówczas obowiązujące prawo i, dokonując własnej oceny definicji współpracy, działał w jego granicach.
Definicja współpracy zbyt szeroka
Jurczyk zaskarżył ten wyrok, jednak Sąd Apelacyjny w Warszawie w poniedziałek oddalił jego pozew. Sędziowie ocenili, że sprawa nie jest przedawniona, ale co do zasady Jurczyk nie ma racji. - Oczywiste naruszenie prawa jest dopiero wtedy, gdy wydany wyrok stanowi sprzeczność z jednoznacznie brzmiącym i jasnym przepisem. A w tej sprawie tak nie było, bo definicja współpracy była szeroka i różnie interpretowana. Po wyroku SN z 2005 r. ta definicja została zresztą zmodyfikowana, właśnie w związku ze sprawą lustracji Mariana Jurczyka - wyjasniała w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia SA Anna Owczarek.
Poniedziałkowe orzeczenie jest prawomocne. Teoretycznie można jeszcze od niego złożyć kasację do Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. Nie wiadomo, czy Jurczyk zdecyduje się na ten krok - w sądzie nie było ani jego, ani jego pełnomocnika.
Przeciwnik "okrągłego stołu"
Marian Jurczyk brał udział w robotniczych protestach w grudniu 1970 r. W sierpniu 1980 r. kierował strajkiem w stoczni szczecińskiej i w regionie. 30 sierpnia podpisał porozumienie ze stroną rządową. Był liderem "Solidarności" na Pomorzu Zachodnim i toczył z Lechem Wałęsą walkę o przywództwo w związku. Internowany w stanie wojennym, znalazł się wśród siedmiu działaczy związku, których w 1982 r. aresztowano pod zarzutem działań "na szkodę państwa". Wyszedł na wolność w 1984 r. na mocy amnestii.
Pod koniec lat osiemdziesiątych był wśród liderów "Solidarności", którzy nie uznawali prawa Lecha Wałęsy do powoływania nowych władz związku. Był przeciwnikiem "okrągłego stołu".
W 1990 r. założył konkurencyjny związek zawodowy "Solidarność'80". Po rozłamie w 1994 r. stanął na czele nowego związku, utworzonego przez część działaczy "Solidarność '80". W wyborach w 1997 r. zdobył mandat senatora. W latach 1998-2000 r. i 2002-2006 r. był prezydentem Szczecina. Jego prezydentura budzi mieszane oceny, m.in. miasto musiało zapłacić niemieckiej firmie w sumie 10 milionów złotych odszkodowania, z powodu zerwania przez Jurczyka zawartej przez poprzedników umowy o sprzedaży terenu pod hipermarket.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24