Szef MSWiA Joachim Brudziński został przesłuchany w poniedziałek w szczecińskiej delegaturze Prokuratury Krajowej w charakterze świadka w związku ze śledztwem w tak zwanej aferze melioracyjnej. W tej sprawie zarzuty korupcyjne usłyszał poseł Platformy Obywatelskiej Stanisław Gawłowski. Minister po przesłuchaniu nie rozmawiał z dziennikarzami, jednak jak poinformował jeden z obrońców Gawłowskiego, "na wszystkie jego pytania minister odpowiedział".
- Wniosek dowodowy o przesłuchanie ministra spraw wewnętrznych i administracji Joachima Budzińskiego złożył obrońca podejrzanego Stanisława G. adwokat Roman Giertych - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Krajowej prok. Ewa Bialik.
- Realizując wniosek, prokurator Zachodniopomorskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Szczecinie dopuścił dowód zeznań ministra. Czynność z udziałem świadka została wykonana - dodała.
"Na wszystkie pytania minister odpowiedział"
Przesłuchanie Brudzińskiego rozpoczęło się w poniedziałek krótko przed południem.
Po około godzinie samochód z szefem MSWiA wyjechał z parkingu prokuratury. Brudziński nie rozmawiał ze zgromadzonymi na miejscu dziennikarzami. Jeden z pełnomocników posła Gawłowskiego, Włodzimierz Łyczywek, pytany po zakończeniu składania zeznań przez szefa MSWiA, czy satysfakcjonowały go odpowiedzi Brudzińskiego odpowiedział, że "na wszystkie jego pytania minister odpowiedział".
Jak wyjaśnił przed przesłuchaniem, jego pytania wiązały się z pismem z 2014 roku w obronie przedsiębiorcy z Darłowa, Krzysztofa B.
Pismo w obronie aresztowanego w 2013 roku Krzysztofa B. podpisali wówczas członkowie lokalnych struktur PiS z Darłowa. List adresowany był między innymi do szefa MSWiA Joachima Brudzińskiego.
Łyczywek powiedział, że "cztery lata temu kilka osób podpisało się pod listem wysłanym do pana [Joachima - przyp. red.] Brudzińskiego i do pana [Czesława - przyp. red].] Hoca, o to żeby powstrzymać 'tamtą złą władzę, która aresztowała pana B.'".
- Mam kilka pytań do świadka Brudzińskiego co z tym [listem - przyp. red.] zrobił i kim są te osoby, które pisały do niego, a także inne wymieniane w tym piśmie nazwiska - dodał.
Pięć zarzutów dla Gawłowskiego
Poseł PO przebywał w szczecińskim areszcie śledczym od połowy kwietnia. O areszcie tymczasowym zdecydował dwa dni później szczeciński sąd rejonowy, a sąd okręgowy podtrzymał tę decyzję mimo zażaleń posła i jego pełnomocników.
W połowie lipca sąd dopuścił wyjście posła z aresztu po wpłacie 500 tys. zł poręczenia majątkowego. Kwotę tę wpłaciła rodzina polityka.
Gawłowski usłyszał pięć zarzutów, w tym korupcyjne – przyjęcia co najmniej 175 tys. zł łapówki w gotówce, a także dwóch zegarków o wartości blisko 25 tys. zł. Chodzi o okres, gdy pełnił funkcję wiceministra środowiska w rządach PO-PSL.
Pozostałe zarzuty dotyczą podżegania do wręczenia łapówki w wysokości co najmniej 200 tys. zł, ujawnienia informacji niejawnej i plagiatu pracy doktorskiej. Poseł PO wielokrotnie podkreślał, że jest niewinny, a śledztwo prokuratury uważa za motywowane politycznie. Wskazywał też, że zarzuty prokuratury zostały sformułowane na podstawie "pomówień" ludzi związanych z Prawem i Sprawiedliwością.
Autor: akw/adso / Źródło: PAP, TVN24