Stołeczna prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie pomówienia Radosława Sikorskiego w internecie wpisami m.in. o treści antysemickiej. Śledczy będą ustalać adresy komputerów, z których dokonywano wpisów. Zawiadomienie złożył sam szef MSZ.
Sikorski zawiadomił prokuraturę w kwietniu o podejrzeniu przestępstwa propagowania w sieci treści antysemickich, argumentując m.in., że podważa to wizerunek Polski w świecie.
Minister - który dostał status pokrzywdzonego w tej sprawie - złożył też w prokuraturze wydruki z sieci z przykładami "mowy nienawiści".
- Będziemy starali się ustalić adresy IP komputerów, z których dokonywano tych wpisów - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Monika Lewandowska.
I dodała, że podstawą wszczętego 10 maja śledztwa jest art. 212 par. 2 kodeksu karnego. Przewiduje on grzywnę, karę ograniczenia wolności albo do roku więzienia za pomówienie w mediach o właściwości, które mogą poniżyć daną osobę w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danej działalności.
Ścigane z urzędu
Zgodnie z Kk przestępstwo to jest ścigane z oskarżenia prywatnego, ale prokuratura może uznać, że interes publiczny wymaga jej postępowania.
- W tym przypadku prokurator ocenił, że z uwagi na wagę sprawy zasadne jest objęcie tych czynów ściganiem - dodała Lewandowska.
O ściganie antysemickiej i rasistowskiej mowy nienawiści, Sikorski zaapelował do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Minister podawał prokuratorowi cytaty z konkretnych forów internetowych: "Hitler zaczął, my skończymy. Do pieca, smażyć się, żyduchy, do pieca" albo: "Przyjdzie czas, że dalej się będziecie k... po piecach i piwnicach chować".
Przytaczał też wpisy na swój temat (pisownia oryginalna): "Radosław Sikorski - mąż ortodoksyjnej z dziada pradziada amerykańskiej żydówki, wróg Polskości, biegle władający językiem polskim amerykański agent i mason, zdalnie sterowany przez teścia, naczelnego czosnka nowego Yorku, przejął pałeczkę destrukcji i destabilizacji kraju od niejakiego michnika - jednak bardziej niebezpieczny z racji zajmowanego wysokiego stanowiska - pod maską dobrotliwego gogusia ukryty bezwzględny sprzedawczyk, wyzbyty wszelkich zasad wykonawca rozkazów międzynarodowej kliki".
Pozwani do sądu
Oprócz doniesienia o przestępstwie Sikorski pozwał do sądu wydawców "Faktu" oraz "Pulsu Biznesu" za wpisy internetowe na ich forach.
W pozwach, przygotowanych przez mec. Romana Giertycha, byłego lidera LPR i byłego wicepremiera w rządzie PiS-LPR-Samoobrona, Sikorski domaga się od pozwanych przeprosin oraz 20 tys. zł zadośćuczynienia.
Pozwy podkreślają, że administratorzy portali nie usuwali wpisów, a Sąd Apelacyjny w Lublinie w marcu br. stwierdził, że jeśli właściciel strony internetowej jest świadomy bezprawności wpisów, to ma obowiązek natychmiast je usunąć, jeśli tego nie zrobi - ponosi odpowiedzialność.
W początkach maja "PB" i "Fakt" przeprosiły Sikorskiego za "obraźliwe" i "wulgarne" komentarze, jakie znalazły się na ich forach internetowych oraz poinformowały o ich usunięciu.
Sikorski zapowiedział, że pozwów nie wycofa. - "Fakt" nie powinien się czuć dyskryminowany, bo tych procesów jest i będzie więcej. Nie będę mówił przeciwko komu, bo dosłownie w tej chwili siedzi adwokat-notariusz, który spisuje te wpisy po to, żeby móc je przedstawić sądowi - powiedział minister.
I dodał: - Wiem, że dopiero gdy wygram proces, to naprawdę wydawcy, właściciele forów potraktują to poważnie.
- Usunięcie wpisów nie ma znaczenia dla ustalenia odpowiedzialności autorów wpisów - potwierdziła Lewandowska.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP