Strona rosyjska odpowiedziała na pytanie warszawskiej prokuratury w sprawie fragmentacji wraku Tu-154, który rozbił się 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku. Na razie nie wiadomo, co napisali Rosjanie - ich odpowiedź jest w tłumaczeniu - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie, Monika Lewandowska.
Warszawscy śledczy prowadzą śledztwo ws. niszczenia materiału dowodowego, jakim są szczątki prezydenckiego samolotu. Jeszcze w lutym wystąpili o pomoc prawną do Federacji Rosyjskiej. Pytali m.in. o sposób postępowania z wrakiem, w tym - o cel i okoliczności jego fragmentacji.
"Niszczyli dowody"
Śledztwo w tej sprawie wszczęto rok temu, po zawiadomieniu pełnomocnika części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej mec. Rafała Rogalskiego. Poinformował on o przestępstwie "niszczenia dowodów" przez Rosjan. Adwokat powołał się na materiał filmowy TVP, przedstawiający cięcie wraku przez miejscowe służby. Postępowanie toczy się "w sprawie". Dotychczas poddano oględzinom materiały z telewizji oraz przesłuchano polskich świadków.
Podstawą śledztwa jest artykuł Kodeksu karnego, który przewiduje karę od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności dla tego, kto utrudnia postępowanie karne, pomagając sprawcy przestępstwa uniknąć odpowiedzialności karnej i m.in. zaciera ślady przestępstwa.
Rosjanie: mniejsze części łatwiej przenieść
Rosjanie przyznawali, że niektóre większe fragmenty maszyny były pocięte na mniejsze części, by można było ułożyć je w tzw. obrysie samolotu i ułatwić przenoszenie. Wiceszef Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) Oleg Jermołow zapewnił, że nie było celowego niszczenia wraku.
Strona polska wiele razy apelowała do Rosjan o właściwe zabezpieczenie wraku. Od października 2010 r. jest on ogrodzony i przykryty brezentem.
Kiedy w Polsce?
We wrześniu br. polscy prokuratorzy wojskowi i biegli badali wrak znajdujący się na lotnisku w Smoleńsku. Mieli oni - jak zapewniali - "nieograniczony dostęp do wraku na płycie lotniska oraz wszystkich jego elementów".
Mimo to, wciąż nie wiadomo, kiedy szczątki samolotu i oryginały jego czarnych skrzynek zostaną przekazane polskiej prokuraturze. Na razie, po zakończeniu prac MAK, są one w gestii prokuratury rosyjskiej. Otwarta pozostaje kwestia techniczna - jak przetransportować wrak do Polski. Premier Donald Tusk zapowiadał, że rząd zapewni wszelkie warunki finansowe i logistyczne, żeby przeniesienie wraku odbyło się sprawnie i godnie.
Tymczasem szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich mówił, że badanie wraku w kontekście przyczyn katastrofy ma szczególny sens wtedy, jeśli na pokładzie był wybuch. - Tutaj żadnego wybuchu nie było. Wrak nie jest niezbędnym dowodem, aby zakończyć badanie przyczyn katastrofy - oceniał.
Źródło: PAP