"Jeśli można zwyzywać, to co będzie następne?"

"Co będzie dalej jeśli dziś można bezkarnie zwyzywać"?
"Co będzie dalej jeśli dziś można bezkarnie zwyzywać"?
Źródło: TVN24 / fot. PAP

Przebieg debaty mało budujący, posłowie zastanawiający się "jak dowalić konkurentowi", a nie jak pomóc Polsce - tak dzień głosowań w Sejmie nad reformą emerytalną podsumował premier Donald Tusk. Szef rządu podkreśla, że on "nie obraża ludzi" i jego wystąpienie nie miało na celu podgrzania atmosfery. Ale podgrzało. - Jeśli można zwyzywać konkurenta politycznego od najgorszych - i robi się to od wielu miesięcy - to co będzie następne? - pyta Tusk.

Premier przyznał, że żałuje tego, jak potoczyły się w piątek wypadki na Wiejskiej i debata nad zmianami w systemie emerytalnym. - Nie pierwszy raz zresztą zamieniła się w pyskówkę między panami Kaczyńskim a Palikotem. Wydaje się, że w Sejmie powinniśmy rozstrzygać o rzeczach ważnych, nawet jeśli są bardzo trudne, a nie być świadkami i mimowolnymi uczestnikami takich wyzwisk i obelg - skomentował szef rządu.

Przez cały dzień w Sejmie i przed Sejmem padały bardzo ostre słowa. Na zewnątrz, przeciwko zmianom w emeryturach, protestowali związkowcy "Solidarności", w budynku - na sali plenarnej - posłowie obrzucali się inwektywami i oskarżeniami, przywołując nawet katastrofę smoleńską.

Co dalej?

Zaczęło się od słów Donalda Tuska, który przywołał w swoim wystąpieniu słowa ś.p. Lecha Kaczyńskiego. W odpowiedzi prezes PiS zarzucił premierowi, że jego zasługą jest "poziom nieprawdopodobnego grubiaństwa i chamstwa" w polskim życiu publicznym. Odniósł się w ten sposób do okrzyku, który jeden z posłów rzucił podczas jego przemówienia. Poseł siedzący po lewej stronie sali miał krzyknąć do prezesa PiS by zadzwonił do brata.

Urażony poczuł się Janusz Palikot, który z mównicy zarzucił prezesowi PiS, że to on "wysłał na śmierć swojego brata" a chwilę później o wykrzyczenie słów o telefonie oskarżył posła SLD Marka Balta. Zanim skończyła się konferencja, na której to zasugerował, parlamentarzysta Sojuszu zdążył nazwać go "podłym kłamcą" a kilka minut później - już z sejmowej mównicy - "bezideowym chamem".

- Debata publiczna, w której słowa "zdrada", "hańba", "zbrodnia", "hitlerowiec", "Mussolini" powoduje, że te epitety też się zużywają. Właściwie powstaje pytanie: jeśli niestety można zwyzywać konkurenta politycznego od najgorszych - i robi się to od wielu miesięcy - to co będzie następne? Jakiego typu narzędzi ci najbardziej radykalni politycy będą chcieli użyć by zrobić wrażenie? - pytał wieczorem szef rządu.

"Ja nie obrażam" / TVN24

"Ja nie obrażam" / TVN24

"Staram się być spokojny"

Sam nie ma sobie nic do zarzucenia i stanowczo odrzuca zarzuty, że to on - jako pierwszy - tak wyraźnie podgrzał atmosferę. - Cytowałem bardzo uczciwie słowa Lecha Kaczyńskiego. (...) Jest rzeczą ważną, żebyśmy uczciwie rozmawiali o tym, co jest potrzebne dla Polski. (...) Ja bym oczekiwał od liderów opozycji aby działali na rzecz Polski także wtedy, kiedy to nie jest ich bezpośredni interes, ale tutaj się oczywiście rozczarowałem - mówił premier. Jak dodał, on sam zawsze stara się występować "w sposób bardzo powściągliwy". - Ja nie obrażam ludzi w czasie swoich wystąpień, nie etykietuję ich (...). Trzeba mieć dużo wyobraźni, żeby uznać mnie za osobę prowokującą jakieś dramatyczne zdarzenia. Staram się być człowiekiem spokojnym - podkreślił.

Według Tuska "pyskówka" między prezesem PiS, Palikotem i jeszcze kilkoma innymi posłami była dowodem, że "kompletnie nie interesuje ich" kwestia emerytur, "tylko to, jak komu dowalić". - Dlatego przebieg tej debaty nie był budujący - ocenił Tusk.

Źródło: tvn24.pl

Czytaj także: