Generał Wojciech Jaruzelski na łamach Rossijskoj Gaziety dziękuje Rosjanom, wspomina swój pobyt na Syberii i opowiada o "polskim grzechu". Skarży się, że w Polsce rozliczenia z historią "podlegają politycznej koniunkturze".
Genarał zaczął swój wywiad dla "Rossijskoj Gaziety" od pozdrowień dla "rosyjskich przyjaciół" i weteranów wojny. Wyraził "wielką wdzięczność" rosyjskim władzom za zaproszenie do Moskwy na obchody 60-lecia zakończenia II wojny światowej. Udział generała Jaruzelskiego w obchodach 60. rocznicy zakończenia II wojny światowej w Moskwie, wywołał w Polsce przed trzema laty prawdziwą burzę. Kombatanci AK i prawicowi politycy mówili wtedy o "wizycie hańby", "aktywnej promocji komunizmu", "symbolu pojałtańskiego porządku". Światowy Związek Żołnierzy AK, oświadczył, że Jaruzelski może w Moskwie reprezentować siebie a nie Wojsko Polskie.
Polskie grzechy...
Generał w wywiadzie dla Rossijskoj Gaziety" nazwał takie zachowania polskimi grzechami. "Historia nie powinna zależeć od polityki, podlegać politycznej koniunkturze, stanowić narzędzia w walce politycznej. A my tym dziś grzeszymy" - powiedział Jaruzelski. Rossijskaja Gazieta przypomina riazańską szkołę wywiadu w czasie wojny i szlak bojowy generała. Za jaką słuszną sprawę pan walczył? - pyta rosyjski dziennikarz.
Generał uchyla się od jednoznacznej odpowiedzi. Przyznaje, że był wychowany przed wojną w antyrosyjskiej atmosferze, a jego stosunek do Rosji był negatywny.
Na zesłaniu pokochał Rosję
- Wychowałem się rodzinie, w której antyrosyjskie, antysowieckie, nastawienie było oczywiste. Do tego doszła deportacja na Syberię - mówi generał. (Rodzina Jaruzelskiego, była wywieziona na Syberię w na początku II wojny światowej. Ojciec generała, Mieczysław, zmarł w Bijsku w Ałtajskim Kraju - red.) - Paradoksalnie po deportacji na Sybir, pod wpływem rosyjskiej literatury i ludzi, zmieniłem swój negatywny stosunek do Rosji - wyznaje generał.
Armia ważniejsza niż przedwojenne wychowanie
Potem w jego życiu była armia, która dla niego, jak mówi, była "większą szkołą" niż przedwojenne wychowanie. - W gułagu, uważano nas za nieprawomyślnych. I tu kolejny paradoks. - Paradoksalnie, wielu z nas uważanych w ZSRR za nieprawomyślnych, włączyło się w budowanie nowej (komunistycznej red.) Polski. Dlatego - wspomina generał - wysłał pod koniec wojny, z Berlina list do matki i do siostry na Syberię. Napisał w nim, że choć "nie rozumie wszystkiego co dzieje się w Polsce, to zamierza jednak służyć ojczyźnie takiej, jaka ona jest, jakichkolwiek ofiar by od nas nie wymagała" - opowiada rosyjskim dziennikarzom.
"Mniejsza wartość"
Generał bardzo oględnie mówi o ofiarach komunistycznego terroru w powojennej Polsce. - Przez wiele lat po wojnie trwaliśmy przy czarno-białej rzeczywistości. My, żołnierze którzy przybyliśmy ze Wschodu, byliśmy dobrzy, a wartość tych, którzy walczyli o Polskę na Zachodzie, była mniejsza. Teraz wszystko się odwróciło. To źle. Nie tylko dla nas, którzy budowali nową Polskę po wojnie - ocenił Jaruzelski.
Nie ma sobie nic do zarzucenia
Jaruzelski stwierdził, że może dziś chodzić z podniesioną głową, ponieważ jego ekipie udało się bez rozlewu krwi dotrzeć do punktu, w którym były możliwe przemiany. Podkreślił, że nie broni tylko siebie. -Mówię nie w obronie samego siebie, i nie swego dobrego imienia, ale w obronie całego pokolenia Polaków, którzy służyli Polsce takiej jakiej ona była - stwierdził generał Jaruzelski. Nawiązując do procesów sądowych (m,.in. za wprowadzenie stanu wojennego i strzelanie do robotników na Wybrzeżu w 1970 roku), w których grozi mu dożywocie, powiedział, że szanuje sądy i ich wyroki, ale dla niego ważniejsze są opinie i deklaracje związku weteranów i innych organizacji, które na spotkaniach i w pismach wyrażają mu swoje poparcie. - To ulga w moim życiu - dodaje Jaruzelski.
eko //el
Źródło: "Rossijskaja Gazieta", PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24