W nocy z soboty na niedzielę, w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, przed domem generała Wojciecha Jaruzelskiego na warszawskim Mokotowie zebrali się przeciwnicy i zwolennicy decyzji z 13 grudnia 1981 roku. Równoczesne demonstracje oddzielone były od siebie szpalerem kilkudziesięciu policjantów.
Najpierw przed domem generała na ul. Ikara pojawili się jego przeciwnicy. Tuż przed godz. 22 demonstrowało kilkanaście osób ze Społecznego Komitetu Upamiętnienia Ofiar Stanu Wojennego. Manifestujący trzymali transparenty z napisami "Czekamy na sprawiedliwość", "Kto strzela do robotników jest zbrodniarzem" i "Ukarać czerwonych zbrodniarzy".
Jesteśmy konsekwentni, będziemy tu co roku do momentu, aż zbrodnie stanu wojennego nie zostaną rozliczone. Liczymy na to, że w 2010 roku Sąd Okręgowy w Warszawie wyda skazujący wyrok na generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka Jarosław Krajewski, Forum Młodych PiS
Starcie poglądów pod domem generała
Przed domem generała zebrało się łącznie ok. 200 protestujących. Przeciwnicy Jaruzelskiego zapalili ułożony ze zniczy krzyż, o północy odczytali listę ofiar stanu wojennego, odśpiewali hymn i "Rotę" oraz skandowali znane hasła: "Jaruzelski do więzienia", "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę" czy "Precz z komuną".
Protesty przeciwników przed domem generała Jaruzelskiego to nic nowego. Jarosław Krajewski z Forum Młodych PiS przypomniał, że pikietujący zbierają się tutaj już od 16 lat i wcale nie mają zamiaru zakończyć tej tradycji. - Jesteśmy konsekwentni, będziemy tu co roku do momentu, aż zbrodnie stanu wojennego nie zostaną rozliczone. Liczymy na to, że w 2010 roku Sąd Okręgowy w Warszawie wyda skazujący wyrok na generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka - zapowiedział Krajewski. Inni demonstranci dodawali, że przychodzą tu co roku, aby pokazać, że pamiętają o osobach poległych podczas stanu wojennego.
"Generał to bohater"
Na ul. Ikara pojawili się także zwolennicy generała. Kontrmanifestanci trzymali transparenty: "Wierzymy ci generale", "IPN kłamie", "Doktoraty z IPN na makulaturę". Skandowali m.in.: "Generale, jesteś wielki, a prawica to karzełki", "Generale, żyj sto lat". Zwolennicy generała Jaruzelskiego także odśpiewali hymn.
- Jaruzelski to bohater, nie ma żadnych podstaw, aby go nazywać zdrajcą. Głęboko wierzę w to, że uchronił naród od absolutnej klęski, jaką mogło wtedy być wkroczenie wojsk radzieckich - mówił dziennikarzom Adam Ledwożyw z Racji Polskiej Lewicy.
Obie manifestacje zakończyły się około godziny 1 w nocy. Dla bezpieczeństwa, oddzielone były od siebie szpalerem kilkudziesięciu policjantów. Do żadnych poważnych starć nie doszło.
Ponad półtora roku stanu wojny
Stan wojenny został wprowadzony 13 grudnia 1981 roku. Właśnie wtedy, 28 lat temu, nadano wystąpienie gen. Wojciecha Jaruzelskiego, w którym informował on Polaków o ukonstytuowaniu się Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego i wprowadzeniu na mocy dekretu Rady Państwa stanu wojennego na terenie całego kraju. Oficjalnym powodem była pogarszająca się sytuacja gospodarcza kraju.
Stan wojenny spowodował co najmniej kilkadziesiąt ofiar śmiertelnych i tysiące internowań. Na ulicach miast pojawiły się patrole milicji i wojska, czołgi, transportery opancerzone i wozy bojowe. Wprowadzono oficjalną cenzurę korespondencji i łączności telefonicznej. Władze zmilitaryzowały najważniejsze instytucje i zakłady pracy. Ograniczono działalność Polskiego Radia i Telewizji Polskiej. Zawieszone zostało wydawanie prasy, z wyjątkiem dwóch gazet ogólnokrajowych ("Trybuny Ludu" i "Żołnierza Wolności") oraz 16 terenowych dzienników partyjnych.
Stan wojenny zniesiono dopiero 22 lipca 1983 r., rozwiązano wtedy Wojskową Radę Ocalenia Narodowego i ogłoszono amnestię dla więźniów politycznych.
Generałowie czy przestępcy?
W 2007 roku pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach skierował do sądu akt oskarżenia przeciwko autorom stanu wojennego - Wojciechowi Jaruzelskiemu i Czesławowi Kiszczakowi.
Zarzuca się im kierowanie lub udział "w związku przestępczym o charakterze zbrojnym", który na najwyższych szczeblach władzy PRL miał przygotowywać stan wojenny. Za kierowanie takim związkiem grozi do 10 lat więzienia, a za udział w nim - do 8 lat.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24