Prezes PiS Jarosław Kaczyński stanie w piątek przed komisją śledczą do spraw Pegasusa. Adwokatka Dorota Brejza, żona inwigilowanego za pomocą tego systemu polityka KO Krzysztofa Brejzy, mówiła w TVN24, jakie pytania zadałaby Kaczyńskiemu. - Zapytałabym, czy on wie, ile krzywdy stoi za inwigilacją Pegasusem, czy wie, jak wiele osób zostało skrzywdzonych - powiedziała.
W piątek w południe prezes PiS Jarosław Kaczyński będzie zeznawał przed komisją do sprawy Pegasusa. W "Jeden na jeden" gościła Dorota Brejza, adwokatka, żona Krzysztofa Brejzy, obecnie europosła, który jako szef sztabu KO był w 2019 roku inwigilowany Pegasusem.
Mówiła, że "jest bardzo ciekawa, co prezes Kaczyński powie na temat Pegasusa" i sama chętnie "zadałaby mu bardzo dużo pytań".
- Pan prezes Kaczyński był w czasie rządu PiS-u wicepremierem do spraw bezpieczeństwa, zatem nie wierzę, aby nie miał wiedzy o tak inwazyjnym narzędziu, jakim był Pegasus. Wiemy dzisiaj z całą pewnością, że Pegasus był wykorzystywany do celów politycznych. Zadałabym zatem panu prezesowi pytanie, kto o tym zdecydował i czyj to był pomysł, żeby takie narzędzie wykorzystywać do celów politycznych - powiedziała Brejza.
Podkreślała, że "przecież Pegasus to jest instrument, który został stworzony po to, żeby walczyć z terroryzmem, z najpoważniejszą przestępczością". - Bardzo interesuje mnie klucz, według którego dobierano inwigilowane osoby - dodała.
- Myślę, że zadałabym też panu prezesowi takie pytanie, czy on wie, ile krzywdy stoi za inwigilacją Pegasusem, czy wie, jak wiele osób zostało skrzywdzonych tą inwigilacją, czy wie, jakie skutki ludzie ponieśli, dlatego że byli nielegalnie, politycznie inwigilowani. Pewnie zadałabym mu też takie pytanie, czy ma odwagę spojrzeć ludziom w oczy i ich przeprosić - mówiła adwokatka.
"To jest historia europejskiej Watergate"
- Mój mąż był inwigilowany przez sześć miesięcy, od kwietnia do października 2019 roku, w okresie wyborów parlamentarnych. To jest historia europejskiej Watergate, Watergate do sześcianu. To jest historia, w której służby specjalne w istocie próbowały za pomocą tego narzędzia wpływać na wynik wyborów - stwierdziła Brejza.
Jak dodała, "prokuratura wykorzystywała ten materiał, a nielegalnie pozyskane komunikaty z Pegasusa w zmanipulowanej formie były później publikowane na antenie TVP".
- Zatem jeśli pan prezes mówi, że to jest narzędzie, które miało służyć bezpieczeństwu, które miało służyć ochronie społeczeństwa przed terroryzmem, to chciałabym to zestawić z tymi faktami, które wynikają ze sprawy użycia Pegasusa wobec mojego męża - mówiła.
Brejza: To narzędzie totalnej inwigilacji. Skala była przepotężna
Brejza oceniła, że Pegasus to "narzędzie inwigilacji totalnej". - Skala tej inwigilacji była przepotężna. Nie ma żadnego uzasadnienia - ani faktycznego, ani prawnego do tak głębokiej ingerencji w prywatność - stwierdziła.
- Dziennikarze "Superwizjera" ujawnili w zeszłym roku skalę inwigilacji. Ona była przepotężna. Od mojego męża pozyskano 85 tysięcy wiadomości tekstowych, które sięgały lata wstecz. Najstarsze znane nam wiadomości pozyskane od niego pochodzą z 2010 roku - dodała.
Brejza: sędziom wielokrotnie powinny były się zapalić czerwone lampki
Brejza była pytana, czy ma pretensje do sędziów, którzy zezwalali na kontrolę Pegasusem. - Rzeczywiście, to jest pewnego rodzaju problem, aczkolwiek on jest dość skomplikowany. Służby specjalne, pisząc wnioski o kontrolę operacyjną, kłamały w tych wnioskach i wyłudzały zgody sądu na kontrolę operacyjną - mówiła.
- Wniosek (w sprawie Brejzy - red.) przede wszystkim był oparty na materiale niewiarygodnym, a został przedstawiony sądowi jako materiał wiarygodny. Wniosek opierał się na pomówieniu, które można było bardzo prostymi czynnościami procesowymi, poprzez przesłuchanie kilku osób, natychmiast zweryfikować negatywnie. Służby doskonale wiedziały, że to, co prezentują sądowi jako wiarygodny materiał, jest niewiarygodne - powiedziała adwokatka.
A sądy - dodała - "orzekały w pośpiechu". - Sędziowie dzisiaj właśnie w taki sposób się tłumaczą, że faktyczny nadzór sądowy nad kontrolą operacyjną jest iluzoryczny. To też widać po części przepisów prawnych, w których funkcjonujemy, trzeba te przepisy zmienić - stwierdziła
Zaznaczyła, że "zdecydowanie nie usprawiedliwia w taki sposób orzekających sędziów". - Każdy sędzia ma obowiązek wnikliwości w swojej pracy. Sędziowie mogli zwracać się o komplet materiałów, a tego nie robili. Te czerwone lampki wielokrotnie powinny były się zapalać - oceniła Brejza.
- Tym bardziej że ta historia, o której teraz rozmawiamy, jest recydywą po sprawie afery gruntowej. Przecież już co najmniej od 2015 roku wiadomo było, że służby specjalne wyłudzają zgody sądu na kontrolę operacyjną - podkreśliła. - Historia użycia Pegasusa jest recydywą po aferze gruntowej, ale z punktu widzenia funkcjonowania prokuratury historia sprawy mojego męża jest recydywą po aferze Barbary Blidy - dodała.
Brejza: Nie mam potrzeby zemsty. Mam potrzebę spotkania ze sprawiedliwością
Brejza podkreśliła, że w sprawie Pegasusa "jest tak dużo przestępstwa, tak ogromny ładunek przestępczy, że ja osobiście nie wyobrażam sobie tego, aby nie było odpowiedzialności karnej za użycie tego narzędzia".
- Natomiast jeżeli pani pyta mnie, czy ja mam w sobie potrzebę zobaczenia kogoś w więzieniu - nie mam potrzeby zemsty ani rewanżu. Mam ogromną wewnętrzną potrzebę spotkania się ze sprawiedliwością - dodała.
Brejza: rozmawiamy o tym z dziećmi na bieżąco
Adwokatka była pytana, czy o sprawie inwigilacji rozmawia ze swoimi dziećmi. - Rozmawialiśmy na bieżąco. Dzieci - 7, 10 i 14 lat - na tyle, na ile potrafią zrozumieć tę sytuację, to rozumieją. Staramy się ich chronić, aczkolwiek muszę powiedzieć, że przy takim natłoku informacji, przy takim szumie informacyjnym nie da się zupełnie odłączyć od tego tematu - powiedziała.
- Nie da się też o tym nie rozmawiać w domu. Więc ja też chciałabym za kilka lat z moimi dziećmi porozmawiać, żeby one mi powiedziały, jak ze swojej perspektywy ten czas odbierały. Myślę, że kiedyś to życie wystawi nam pewnie jakiś rachunek, bo nie sądzę, żeby to było bez wpływu na nich - podkreśliła.
Jak mówiła, "liczy na to, że dzieci nauczą się poprzez obserwacje naszych działań, że warto walczyć, że zawsze trzeba być adwokatem prawdy i że trzeba reagować, że nie można milczeć, że trzeba się przeciwstawiać złu".
Źródło: TVN24