Michał Cieślak rezygnował z funkcji ministra po fali krytyki związanej ze sprawą naczelniczki poczty z Pacanowa. Do dymisji wzywał go sam Jarosław Kaczyński. Teraz prezes PiS chwali jego decyzję, twierdząc że zachowanie byłego już ministra ocenią wyborcy.
W środę (8 września) wieczorem Michał Cieślak poinformował, że po rozmowie z wicepremierem Kaczyńskim oraz prezesem Partii Republikańskiej Adamem Bielanem, "kierując się dobrem Zjednoczonej Prawicy", podjął decyzję o rezygnacji z funkcji ministra w KPRM.
Wcześniej tego dnia szef PiS na spotkaniu z mieszkańcami Sochaczewa mówił, iż oczekuje od ministra w KPRM do spraw samorządu że poda się do dymisji w związku z sytuacją, jaka miała miejsce w Pacanowie. Dodał, że jeśli Cieślak tego nie zrobi, zostanie odwołany.
Jarosław Kaczyński: żeby było jasne, nikt nie został usunięty z pracy
Kaczyński w rozmowie z Polską Agencją Prasową ocenił, że sprawa Cieślaka "jest zamknięta".
- Minister Cieślak zachował się honorowo. Jego zachowanie ocenią jednak wyborcy już w przyszłym roku. Czy to była rzeczywiście taka bardzo poważna sprawa, czy też może inne rzeczy się liczą dużo bardziej - mówił lider PiS.
Jak dodał, w tym przypadku chodzi o incydent w Pacanowie.
- Żeby było jasne, nikt nie został usunięty z pracy. W tej sprawie nic się praktycznie nie stało, on nikogo nie zaatakował. Poczta w swoim oświadczeniu twierdzi, że nie stało się nic złego, także ze strony pracownicy. Nie chcę wchodzić tutaj w ocenę tego, ale z całą pewnością jest tak, że to nie była sytuacja taka, iż przyszedł na pocztę i zaczął - używając potocznego języka - rozrabiać. Wtedy sytuacja byłaby rzeczywiście inna - mówił Kaczyński.
Szef PiS wyciąganiu wniosków "nawet z incydentów"
W tym kontekście Kaczyński zwrócił uwagę na "zupełnie inne standardy obowiązujące u politycznej konkurencji".
- Tam nawet bardzo poważne zarzuty karne potwierdzone przez prokuraturę, przez świadków, nie są podstawą do żądań, by ktoś się podał do dymisji, a tym bardziej do takiej dymisji o zupełnie honorowym charakterze - powiedział.
Dodał, że "my wyciągamy wnioski nawet z tego rodzaju incydentów"
- Uważamy, że polityków obowiązują bardzo twarde normy, ale to nie oznacza, że nie mają oni prawa do tego, by się bronić przed atakami i że nie podlegają takiej samej jak wszyscy inni obywatele - na zasadzie konstytucyjnej równości obywateli - ochronie - stwierdził Kaczyński.
Jarosław Kaczyński o Cieślaku: ma bardzo znaczący dorobek w swoim urzędzie
Zdaniem szefa PiS, decyzja Cieślaka o ustąpieniu ze stanowiska spowodowała, że "całkowicie pozostawił on sobie możliwości na przyszłość".
- Ma on jednak bardzo znaczący dorobek w swoim urzędzie. Chodzi przede wszystkim o prace nie tylko koncepcyjne z samorządami, także różnego rodzaju kontakty. Sądzę, że również jego następca będzie kontynuował jego dorobek, bo są tam bardzo interesujące propozycje - powiedział Kaczyński.
Pożaliła się na drożyznę
Odejście Cieślaka ze stanowiska ministra w KPRM ma związek z incydentem, jaki miał miejsce w Pacanowie. O sprawie jako pierwsza napisała we wtorek redakcja portalu "Wyborcza".
Był piątek, 3 czerwca, gdy naczelniczka poczty w Pacanowie Agnieszka Głazek rozmawiała z koleżankami z pracy na temat coraz wyższych cen paliwa i innych produktów. W pewnym momencie usłyszała, jak koleżanka zwróciła się do jednego z klientów "panie pośle". Był to Michał Cieślak, minister rządu PiS, poseł wybrany z listy tej partii w województwie świętokrzyskim, członek Partii Republikańskiej.
- Po prostu odezwaliśmy się do niego, żeby się odniósł do cen, do tej drożyzny, że to jest nie do pomyślenia, żeby wszystko tak dużo kosztowało, że tak jak teraz to jeszcze nie było, że człowiek ledwo wiąże koniec z końcem, że jako zwykli obywatele zaczynamy się liczyć z każdym groszem - mówiła.
Dodała, że poseł powiedział jej, że nie jest w stanie nic poradzić, że teraz względy wojny, a wcześniej pandemia, że mieli do wyboru albo podwyższać ceny, albo ratować przedsiębiorców.
Dostała telefon, że musi się zgłosić do przełożonego
- Mówię: jak to nie możecie nic zrobić? Przecież to za waszych rządów są te podwyżki - relacjonowała dalej Agnieszka Głazek.
Poruszyła też temat prezesowania Narodowemu Bankowi Polskiemu przez Adama Glapińskiego oraz zwracała uwagę ministrowi, że jego sytuacja nie jest taka sama jak jej, ponieważ więcej zarabia.
Następnie kobieta relacjonowała, co się wydarzyło krótko po zakończonej rozmowie z ministrem Cieślakiem. Powiedziała, że raptem kilkanaście minut później dostała telefon, że ma odstąpić od czynności w urzędzie i zgłosić się do dyrektora.
Poczta Polska uważa sprawę za zamkniętą
Dyrektor zakomunikował jej - jak opisuje to pani Agnieszka - że jest zwolniona z pracy w trybie dyscyplinarnym. - Nogi się pode mną ugięły. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Mówię do pana dyrektora: - Ale za co? Przecież nic nie zrobiłam - mówiła dalej kobieta. Przełożony wyjaśnił jej, że chodzi o rozmowę z ministrem "na tematy polityczne".
Rzecznik prasowy Poczty Polskiej Daniel Witowski potwierdził nam wpłynięcie skargi na zachowanie naczelniczki Urzędu Pocztowego w Pacanowie. Ta przebywa obecnie na urlopie.
- Naczelniczka Urzędu Pocztowego w Pacanowie będzie nadal kontynuować pracę na dotychczasowym stanowisku i dotychczasowych warunkach - poinformowała w środę Poczta Polska.
Spółka dodała, że sprawę uważa za zamkniętą. Natomiast Partia Republikańska w środę w nocy zarekomendowała na miejsce Cieślaka Włodzimierza Tomaszewskiego.
Źródło: PAP, TVN24