To, co się stało w ciągu ostatnich kilku dni, jest rzeczą, którą będzie naprawdę bardzo trudno naprawić - tak Jan Wojciech Piekarski, były ambasador RP w Izraelu, komentował spór o nowelizację ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Gość programu "Tak jest" w TVN24 podkreślił, że strony polska i izraelska powinny dać sobie czas na znalezienie kompromisowego rozwiązania.
W środę Senat rozpoczął prace nad projektem nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej.
Zmiany zaostrzają kary m.in. za przypisywanie wbrew faktom "polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne". Takie zmiany w polskim prawie zostały ostro skrytykowane przez władze Izraela.
"To może grozić relacjom Polski z USA"
Dyplomata mówił, że jest bardzo zaskoczony dynamicznym pogorszeniem się relacji polsko-izraelskich z powodu nowelizacji ustawy o IPN.
- Mamy do czynienia z sytuacją kryzysową i powinniśmy szukać rozwiązania tego kryzysu. Tymczasem z naszej strony nie ma żadnego zrozumienia tego, że sprawa jest naprawdę poważna i może grozić pogorszeniem nie tylko wizerunku Polski, ale i relacji z wieloma krajami, Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi. To się przełoży również na relacje biznesowe - podkreślił były ambasador.
- Dramatem jest, że polscy politycy tego nie rozumieją - dodał.
Gość "Tak jest" odniósł się również do projektu ustawy znajdującego się w Knesecie. Dziennik "Jerusalem Post" poinformował w środę, że 61 deputowanych w 120-osobowym parlamencie izraelskim popiera projekt ustawy, na mocy której Polska zostałaby oskarżona o negowanie Holokaustu, jeśli przyjmie ustawę o IPN. Projekt - według gazety - popierają posłowie rządzącej koalicji i część opozycji.
Zdaniem Jana Wojciecha Piekarskiego, jeśli dojdzie do głosowania nad taką ustawą, może ją poprzeć nawet dwie trzecie Knesetu lub zostanie przyjęta jednogłośnie.
- Taka konfrontacja polsko-izraelska byłaby rzeczywiście dramatyczna i przez długie lata nie do naprawy - ostrzegł dyplomata.
Zdaniem Piekarskiego trzeba jak najszybciej podjąć działania w celu zaprzestania rozwoju sporu dyplomatycznego.
- W sytuacjach kryzysowych najważniejszy jest czas. Przede wszystkim trzeba zatrzymać się w określonym miejscu. Żeby dać sobie czas na refleksję i próbę wyjścia z sytuacji - skomentował.
"Nie leży w interesie Polski prowadzenie wojny ze wszystkimi"
Były ambasador wskazał, że w części izraelskiego społeczeństwa nadal żywe jest przeświadczenie o antysemityzmie w Polsce. - To, niestety, rzutuje na wzajemne stosunki - mówił Piekarski.
Zdaniem gościa "Tak jest" źle się stało, że władze Izraela swoje uwagi do ustawy o IPN przekazały przez opinię publiczną, a nie tradycyjną drogą dyplomatyczną. - To oczywiście wywołało reakcję ze strony polskich polityków, którzy mówią "nie będą nam Żydzi mówić, jak mamy pisać ustawy" - zaznaczył Piekarski.
Były ambasador RP w Izraelu w latach 2003-2006 przypomniał, że podczas swojej pracy na placówce dyplomatycznej starał się budować porozumienie między obydwoma narodami.
- Ambasada i Instytut Polski prowadziły zajęcia z nauczycielami izraelskimi, którzy wyjeżdżali do Polski w ramach Marszu Żywych. Tam akcentowaliśmy złożoność związków polsko-żydowskich i wielki dorobek, który jest udowodniony w Muzeum Polin. Również pokazywaliśmy skomplikowaną sytuację, w jakiej było społeczeństwo polskie, które też było prześladowane przez Niemców - wskazał Piekarski.
Dyplomata podkreślał, że "nie leży w interesie Polski prowadzenie wojny ze wszystkimi dokoła", mając na myśli bieżące relacje polskiego rządu z Niemcami czy Francją.
Piekarski powiedział, że wątpi we wspólny udział prezydentów Izraela i Polski w tegorocznym Marszu Żywych w Oświęcimiu. - Nie bardzo sobie wyobrażam ten duet w sytuacji, kiedy byłyby po obu stronach tak kontrowersyjne ustawy - podsumował.
Autor: PTD//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24 | TVN24