Sąd zdecydował w sprawie Jakuba Żulczyka, nie uwzględniając wniosku obrony o jej umorzenie. Chodzi o zarzut znieważenia prezydenta przez pisarza. Proces ma ruszyć na przełomie października i listopada. Na razie nie wyznaczono pierwszego terminu rozprawy. - Celem nie było zwrócenie na siebie uwagi ani wykpienie czy upokorzenie człowieka, który pełni funkcję prezydenta, pana Andrzeja Dudy, tylko krytyka jego bardzo nierozsądnych zachowań - tłumaczył Żulczyk w sądzie.
Sprawa dotyczy wpisu na portalu społecznościowym z listopada ubiegłego roku, w którym - komentując wpis prezydenta Andrzeja Dudy po wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych - Jakub Żulczyk nazwał go "debilem". Śledztwo w tej sprawie rozpoczęło się po zawiadomieniu osoby prywatnej. Akt oskarżenia wpłynął do warszawskiego sądu okręgowego pod koniec marca.
Obrona Żulczyka: wypowiedź nie miała charakteru nieracjonalnej zniewagi
W poniedziałek warszawski sąd okręgowy zebrał się na posiedzeniu, którego celem było rozpatrzenie wniosku obrony o umorzenie sprawy. Uzasadniając wniosek, pełnomocnik Żulczyka mecenas Krzysztof Nowiński zwracał uwagę na występującą w niej dychotomię.
- Z jednej strony mamy do czynienia z organem konstytucyjnym, z jednym z najpoważniejszych polityków w tym kraju, wywodzącym się z partii rządzącej, z nieograniczonymi możliwościami, jeśli chodzi o realną władzę (…), z drugiej strony mamy obywatela, który napisał post na Facebooku - mówił. Dodał, że fakt, że jest to "poczytny pisarz", ma w tej sprawie drugorzędne znaczenie.
Adwokat zwracał uwagę, że na sformułowanie użyte przez Żulczyka trzeba patrzeć w szerszym kontekście. - Jakub Żulczyk nie stanął z tym napisem pod Pałacem Prezydenckim, napisał szerszy tekst, który spuentował tą wypowiedzią - tłumaczył. Argumentował, że sam wpis miał charakter felietonu, czyli formy, która rządzi się określonymi prawami. - Ta wypowiedź nie miała charakteru nieracjonalnej zniewagi, miała charakter ostrej, ale mimo wszystko krytyki - mówił Nowiński.
Żulczyk: celem była krytyka bardzo nierozsądnych zachowań
Głos przed sądem zabrał również sam Żulczyk. - Owszem, moja wypowiedź była ostra i nacechowana językiem potocznym (…), ale była to krytyka uzasadniona, krytyka, co do której mam też kompetencje wynikające z wykształcenia - mówił. Zapewnił, że ostry język wynikał z oburzenia ze względu na działania prezydenta, które oceniał jako "niemądre" i "nieracjonalne", oraz z troski o państwo polskie.
- Na pewno spoczywa na mnie większa odpowiedzialność za słowo niż na obywatelu, który nie ma takich zasięgów jak ja, ale użyłem tego słowa z premedytacją i celem tego nie było zwrócenie na siebie uwagi ani wykpienie czy upokorzenie człowieka, który pełni funkcję prezydenta, pana Andrzeja Dudy, tylko krytyka jego bardzo nierozsądnych zachowań, którą podtrzymuję - powiedział.
- Prezydent Duda użył na wiecu wyborczym sformułowania: "LGBT to nie ludzie", czyli odczłowieczył dużą część społeczeństwa i nie został z tego powodu pociągnięty do jakiejkolwiek odpowiedzialności. Widzę w tym pewną niesprawiedliwość – dodał Żulczyk. Nawiązał w ten sposób do wypowiedzi Andrzeja Dudy z wiecu wyborczego w czerwcu ubiegłego roku.
Oddalenia wniosku obrony – bez szerszego uzasadnienia – domagała się prokuratura.
Sąd nie uwzględnił wniosku obrony o umorzenie sprawy Żulczyka
Sąd zdecydował o nieuwzględnieniu wniosku. Sędzia Tomasz Grochowicz mówił, że obrona powoływała się na możliwość umorzenia postępowania w momencie, gdy czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego lub gdy jego szkodliwość społeczna jest znikoma. Jego zdaniem jest jednak zbyt wcześnie, aby ocenić, czy w sprawie faktycznie wystąpiła któraś z tych przesłanek.
- Zdaniem sądu na obecnym etapie postępowania nie ma możliwości bezpośredniego stwierdzenia okoliczności, których próbuje dowieść we wniosku obrońca oskarżonego – mówił sędzia. Wyjaśnił, że ich stwierdzenie będzie możliwe dopiero po przeprowadzeniu postępowania dowodowego przed sądem.
Sędzia nie wyznaczył jeszcze pierwszego terminu rozprawy, jednak stwierdził, że prawdopodobnie odbędzie się ona na przełomie października i listopada.
Jakub Żulczyk oskarżony o zniewagę prezydenta
Sprawa dotyczy wpisu prezydenta Andrzeja Dudy z 7 listopada 2020 roku, po wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. "Gratulacje dla Joe Bidena za udaną kampanię prezydencką. W oczekiwaniu na nominację Kolegium Elektorów Polska jest zdeterminowana, aby utrzymać wysoki poziom i wysoką jakość polsko-amerykańskiego partnerstwa strategicznego dla jeszcze silniejszego sojuszu" - napisał wtedy prezydent.
"(...) nigdy nie słyszałem, aby w amerykańskim procesie wyborczym było coś takiego, jak 'nominacja przez Kolegium Elektorskie'. Biden wygrał wybory. Zdobył 290 pewnych głosów elektorskich, ostatecznie, po ponownym przeliczeniu głosów w Georgii, zdobędzie ich zapewne 306, by wygrać, potrzebował 270. Prezydenta-elekta w USA 'obwieszczają' agencje prasowe, nie ma żadnego federalnego, centralnego ciała ani urzędu, w którego gestii leży owo obwieszczenie. Wszystko co następuje od dzisiaj - doliczenie reszty głosów, głosowania elektorskie - to czysta formalność. Joe Biden jest 46 prezydentem USA. Andrzej Duda jest debilem" - napisał wtedy Żulczyk na Facebooku.
Pisarz oskarżony jest z artykułu 135 paragraf 2 Kodeksu karnego. Grozi mu do trzech lat więzienia.
§ 1. Kto dopuszcza się czynnej napaści na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. § 2. Kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Źródło: PAP, tvn24.pl