- Bogatynia wygląda jak po wybuchu wojny - oceniają mieszkańcy zalanego w sobotę miasta. Powoli rozpoczyna się wielkie sprzątanie po powodzi, ale poszkodowani sami nie wiedzą, od czego zacząć. Nadal brakuje podstawowych produktów żywnościowych. Otwarto natomiast alternatywne drogi dojazdowe do miasta.
Jak relacjonuje reporterka TVN24, w poniedziałek rano sytuacja w Bogatyni nie wyglądała dobrze. Mieszkańcy zalanych domów usiłują wrócić do normalnego życia, niektórzy idą do pracy. Większość zaczyna porządki, ale straty są tak duże, że nie wiedzą, od czego zacząć. Na domiar złego pada deszcz.
Ostatnia droga zamknięta, uruchomili inne
Ludzie narzekają, że brakuje podstawowych produktów żywnościowych - wody i chleba, za bochenek którego trzeba zapłacić nawet 20 zł. Woda jest dowożona beczkowozami. Problemem jest transport - do miasta nie można dowieźć potrzebnych towarów, bo jedyna otwarta dotąd droga od strony Czech została w nocy zamknięta, bo nawierzchnia jest bardzo podmokła i w każdej chwili może ulec całkowitemu zniszczeniu.
Przez pewien czas Bogatynia była więc ponownie odcięta od świata. Dopiero rano uruchomiono drogę przez Niemcy - od Zgorzelca przez Leubau - Zittau - Sieniawkę i dalej do Bogatyni. Potem otwarto też alternatywną drogę przez Czechy: z Czerniawy drogą nr 291 do Nowego Mesta, Raspenavy drogą nr 290 do Frydlandu i dalej drogą nr 291 do Bogatyni.
Wczesnym rankiem zastępca burmistrza Bogatyni Jerzy Stachyra niepokoił się, że mieszkańcy nie mogli wydostać się z miasta. - Niektórzy muszą dzisiaj dojechać do Wrocławia na chemioterapię i są przerażeni, czy uda im się dotrzeć do szpitala - mówił zastępca burmistrza. Dodał, że dla niego najważniejsze jest teraz, aby do Bogatyni docierały transporty z pomocą humanitarną, wozy ratunkowe i wojskowe, które m.in. pomagają przy usuwaniu skutków powodzi. Żołnierze mają także ustawić tymczasową przeprawę na rzece, bowiem wszystkie mosty zostały pozrywane.
Domy do wyburzenia
Mieszkańcy skarżą się również, że brakuje im podstawowego sprzętu, niezbędnego do rozpoczęcia porządków.
Zniszczenia i chaos sprzyjają natomiast złodziejom, którzy wykorzystują nieobecność mieszkańców w zalanych domach.
Na miejscu też pracują inspektorzy budowlani, którzy oceniają stan zalanych budynków. - Ok. 10 budynków zawaliło się podczas powodzi. Na oko szacuję, że kolejnych kilkadziesiąt zostanie zakwalifikowanych do wyburzenia - mówił Stachyra. Jak wskazywał, kwestia budynków jest bardzo ważna, bowiem niektórzy mieszkańcy Bogatyni próbują się dostać do swoich mieszkań, mimo iż widać gołym okiem, że konstrukcja została naruszona i dom może runąć w każdej chwili.
Będą pieniądze od rządu
W poniedziałek ma być również znany harmonogram odbudowy uszkodzonego nasypu drogi łączącej Bogatynię ze Zgorzelcem. Na konta poszkodowanych gmin mają też trafić pieniądze na zasiłki celowe do 6 tysięcy zł. Wcześniej MSWiA informowało, że premier Donald Tusk zalecił, aby mieszkańcy zalanych miejscowości Dolnego Śląska otrzymali taką samą pomoc rządową, jak poszkodowani w powodziach w maju i czerwcu br.
W powodzi, która z powodu intensywnych opadów deszczu nawiedziła południową część woj. dolnośląskiego, najbardziej ucierpiała właśnie Bogatynia, w której wylała niewielka rzeczka Miedzianka. Woda odcięła miasto od reszty świata. Późnym popołudniem w sobotę zniszczeniu uległa zapora zbiornika Niedów Elektrowni Turów. Siedmiometrowa fala zalała okoliczne miejscowości na trasie Bogatynia-Zgorzelec oraz przedmieścia samego Zgorzelca.
Na Dolnym Śląsku podczas powodzi utonęły trzy osoby. Pierwsza ofiara to kobieta w Bogatyni, dwie pozostałe to kobieta i strażak osp, którzy utonęli w Radomierzycach tuż po tym jak pękła tama.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24