Małgorzata Manowska napisała opinię dotycząca nieuznawanej Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. "Osobiście nie zgadzam się z wyrokiem TSUE, ale jednak jako pierwsza prezes muszę zadbać o Sąd Najwyższy i całe sądownictwo, spróbować zakończyć tę wojnę polsko-polską w wymiarze sprawiedliwości".
Opinia Małgorzaty Manowskiej, pierwszej prezes Sądu Najwyższego, została opublikowana w poniedziałek w "Dzienniku Gazecie Prawnej". "Osobiście nie zgadzam się z wyrokiem TSUE z 15 lipca ani postanowieniem wiceprezes TSUE z 14 lipca. (...) Jest niebywałe, że TSUE mógł zawiesić funkcjonowanie sądu krajowego i to w ramach środka zabezpieczającego. Środek przymusu jest nieadekwatny do sytuacji" - napisała.
Zaznaczyła jednak, że jako pierwsza prezes SN "musi zadbać o Sąd Najwyższy i całe sądownictwo, spróbować zakończyć tę wojnę polsko-polską w wymiarze sprawiedliwości".
"W tym kontekście stwierdzić należy, że - wbrew różnym wypowiedziom medialnym - ani wyrok, ani postanowienie nie są adresowane do mnie. TSUE wskazuje na cechy systemowe, ustrojowe. Nie mam mocy sprawczej do zmiany ustawy i nie mam takiej władzy nad prezesami izb, a tym bardziej sędziami, żeby zamrozić izbę, zakazać orzekania. Mogę tylko prosić o wstrzemięźliwość. Jeśli TSUE kwestionuje ustrój Izby Dyscyplinarnej, a ETPCz sposób wyboru KRS, to decyzja w tej sprawie należy do polityków, do rządzących. To wynika właśnie z trójpodziału władzy" - podkreśliła pierwsza prezes SN.
Wskazała, że wydała dwa zarządzenia "tylko po to, by dać czas politykom, żeby spróbowali się dogadać i wyznaczyć jakiś kierunek zmian, po to, aby nie wisiała im nad głową groźba kar finansowych".
Manowska proponuje zmiany w Izbie Dyscyplinarnej i KRS
Zaznaczyła, że rozmawiała z prezydentem, premierem i marszałek Sejmu o możliwych kierunkach zmian dotyczących Izby Dyscyplinarnej oraz KRS.
"Rozmawiałam nie z politykami, jak to się niekiedy sugeruje. Nie zawierałam żadnych kompromisów. Ja rozmawiałam z organami tych władz. Nie robiłam niczego po kryjomu i nie byłam w związku z tym narażona na jakieś pokrzykiwania czy nagrywanie filmików na ulicy. Niektórzy uważają, że najlepiej nic nie robić, tylko być zawsze na 'nie'. Z takim podejściem daleko nie zajedziemy jako naród, co potwierdzają nasze doświadczenia historyczne" - podkreśliła Manowska.
Jej zdaniem Izba Dyscyplinarna "powinna działać nadal jako odrębna izba odpowiedzialności zawodowej w SN, jednak jej członków mógłby wybierać na przykład prezydent spośród sędziów wylosowanych z innych izb". "Jednocześnie jestem zwolenniczką likwidacji aż tak daleko idącej odrębności Izby Dyscyplinarnej. Muszą być również mechanizmy zapobiegające możliwości wpływania czy naciskania na sędziów" - dodała.
Zdaniem Manowskiej, "w przypadku zmiany mechanizmu wyboru KRS można zaproponować dwuetapowy system". "Najpierw kandydatów w powszechnych, demokratycznych wyborach wybierałoby środowisko sędziowskie. Ich liczba byłaby odpowiednio większa niż miejsc w KRS, na przykład 15 osób na jedno miejsce. Następnie ostatecznego wyboru dokonywałby parlament" - zaproponowała.
Izba Dyscyplinarna. Wyrok TSUE i decyzje Manowskiej
W połowie lipca Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że system odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów w Polsce nie jest zgodny z prawem unijnym. Dzień wcześniej TSUE zobowiązał Polskę do "natychmiastowego zawieszenia" przepisów dotyczących uprawnień nieuznawanej Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. W czwartek na stronie Sądu Najwyższego opublikowano dwa zarządzenia Małgorzaty Manowskiej, w których pierwsza prezes Sądu Najwyższego częściowo zamroziła prace kwestionowanej Izby Dyscyplinarnej. Ta decyzja oznacza zmianę stanowiska pierwszej prezes SN. Początkowo Manowska zawiesiła wykonywanie zarządzonych przez TSUE środków tymczasowych, co oznaczało, że sędziowie Izby Dyscyplinarnej - wbrew stanowisku europejskiego trybunału - orzekali w sprawach dyscyplinarnych.
W piątek za zmianę stanowiska skrytykował ją minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który uważa, że wyroki TSUE w sprawie Izby Dyscyplinarnej nie powinny być wykonywane.
Źródło: PAP