"Ból głowy jakby ktoś włożył ją w imadło i miażdżył coraz mocniej. To uczucie, jakby wbijano mi w płuca, nerki, serce igły, coraz mocniej, coraz głębiej". Izabela Koprowiak, dziennikarka "Przeglądu Sportowego", która od dwóch tygodni walczy z COVID-19, w przejmujący sposób opisała swoją chorobę.
Izabela Koprowiak to jedna z najlepszych dziennikarek sportowych w Polsce. Jest autorką cyklu "Chwila z…", szczerych i poruszających wywiadów z piłkarzami, publikowanych regularnie w "Przeglądzie Sportowym". W poniedziałkowym wpisie na swoim profilu na Facebooku Koprowiak przyznała, że zmaga się z COVID-19, a choroba ma u niej wyjątkowo ciężki przebieg.
"Trzynasty dzień walczę z koronawirusem. Po raz pierwszy mam siłę, by coś napisać. Więc uznałam, że się podzielę przemyśleniami, bo mi informacji na temat tego, jak się przechodzi COVID-19, bardzo brakowało" - zaczyna swój wpis Izabela Koprowiak.
"Jakby ktoś mnie skopał bardzo brutalnie"
"Przyznaję - jeszcze dwa tygodnie temu sądziłam, że jeśli zachoruję, to przejdę to lekko, pewnie bezobjawowo, bo przecież jestem młoda, silna. A tu niespodzianka - po raz pierwszy w życiu płakałam z przerażenia, kiedy nie mogłam złapać oddechu, kiedy naprawdę nie wiedziałam, co mnie czeka. Dlatego opiszę Wam, jak to cholerstwo zaczyna się objawiać, jak zatruwa każdą minutę życia" - kontynuuje swój wpis dziennikarka.
W środę siódmego października Izabela Koprowiak miała pojechać w ramach pracy w "Przeglądzie Sportowym" na zgrupowanie piłkarskiej kadry do Trójmiasta. "O 6 rano obudził mnie straszny ból pleców. Jakby ktoś mnie w nocy skopał bardzo brutalnie. Łyknęłam dwie tabletki Ibupromu, nie pomagało. Wręcz przeciwnie, doszedł jeszcze ból reszty ciała. Pierwsza myśl: pewnie się przeziębiłam. Przecież nigdzie w telewizji nie słyszałam, że przy koronawirusie bolą plecy. Temperatura? 37,5. Ok - nie ma dramatu. Tylko dlaczego jestem taka słaba? (...) Zaczęłam się pakować do wyjazdu. Zmęczyło mnie to tak bardzo, że padłam na łóżko. I zaczęłam się zastanawiać, czy naprawdę rozsądnym jest wyjazd na zgrupowanie, cztery godziny w samochodzie... Szybko uznałam, że nie jadę. Ci, co mnie znają wiedzą, że normalnie wzięłabym dwie kolejne tabletki i pojechała. Ale mój stan był tak dziwny, czułam się tak słabo, że nie było szans" - opisuje dziennikarka.
"Jakby wbijano mi w płuca, nerki, serce igły"
Jej stan pogarszał się z każdą kolejną godziną. Wciąż pojawiały się nowe objawy. "Ból głowy jakby ktoś włożył ją w imadło i miażdżył coraz mocniej i ból w klatce piersiowej - ten był najdziwniejszy, tego wcześniej nie znałam. To uczucie, jakby wbijano mi w płuca, nerki, serce (cholera wie, w co dokładnie) igły, coraz mocniej, coraz głębiej. Wtedy pomyślałam, że trzeba dzwonić do lekarza, bo to nie jest zwykłe przeziębienie, zwykła grypa. Takich objawów nigdy wcześniej nie miałam" - relacjonuje Izabela Koprowiak.
Kolejnego dnia udało jej się umówić na test na COVID-19. Lekarz wystawił skierowanie, choć nie był do końca przekonany, czy kobieta ma koronawirusa. "Bo jeszcze wtedy całkowicie węchu i smaku nie straciłam (od 10 października nie czuję kompletnie nic, nawet zapachu lakieru do paznokci, który włożyłam sobie do nosa, by się upewnić)" - relacjonuje Izabela Koprowiak.
Po dwóch godzinach w kolejce do pobrania wymazu udało jej się zrobić test. Wyniki dostała kolejnego dnia. A choroba postępowała. "Po kilku dniach byłam totalnie przerażona, bo każdy oddech był świadomym wysiłkiem, miałam wrażenie, że zaraz i na ten wysiłek zabraknie mi sił. Trudno w takiej sytuacji nie panikować, szczególnie, gdy każde wstanie z łóżka wiąże się z zawrotami głowy, a kończy na totalnej zadyszce i piłującym bólu między żebrami. Ja najpierw płakałam (co nie pomaga), potem zaczęłam szukać w internecie, kiedy jest moment, w którym trzeba wzywać karetkę (nie dowiedziałam się)" - opisuje Izabela Koprowiak. I przyznaje, że bardzo pomogła jej rozmowa z piłkarzem Legii Warszawa Pawłem Wszołkiem, który też bardzo ciężko przechodził COVID-19, ale wyleczył się i już normalnie gra w Ekstraklasie.
Nie traci optymizmu
"Piszę to nie po to, by się użalać (...), ale abyście nie lekceważyli Covidu, nie sądzili, że młodość go powstrzyma. Ja wiem, że odbiera całkowicie siły, przeraża, przydusza, przygniata do łóżka. I choć to już trzynasty dzień, wciąż nie mam siły, by normalnie wstać, coś obejrzeć, poczytać, pogadać. (...) Przepraszam, że czasem nie odbieram, nie odpisuję – moje pokłady energii są na to wciąż zbyt niewielkie" - przyznaje Izabela Koprowiak.
Dodaje też, że spotkało ją przy okazji choroby dużo życzliwości, kontaktowała się z nią pomoc społeczna, panie pytały czy nie potrzebuje pomocy. Codziennie dzwonią też policjanci, którzy także oferują pomoc przy zrobieniu zakupów lub wyniesieniu śmieci.
Ale zetknęła się też z absurdami systemu. Do dziś nie skontaktował się z nią nikt z sanepidu, wciąż dostaje wiadomości z NFZ, by pilnie skontaktowała się ze swoim lekarzem POZ, ale u lekarza nie ma wolnych terminów. W rozmowie z tvn24.pl dziennikarka przyznała, że jedyne leki, które dostała na dolegliwości związane z COVID-19 to znany ogólnodostępny lek przeciwwirusowy oraz równie popularny lek przeciwbólowy na wypadek bólu głowy.
Ale dziennikarka nie traci optymizmu. "Wierzę, że teraz już pójdzie z górki" - mówi w rozmowie z tvn24.pl.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Instagram/izakoprowiak