Prawo do informacji pozwala bezpośrednio kontrolować władzę między wyborami. Pytanie skierowane do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie dostępu do informacji publicznej to filozofia wzięta wprost z poprzedniego ustroju, gdzie władza decydowała o tym, co mogą wiedzieć obywatele - mówił w TVN24 analityk fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju Patryk Wachowiec. Komentował tak wniosek pierwszej prezes Sądu Najwyższego, która chce stwierdzenia niekonstytucyjności przepisów.
Małgorzata Manowska, pierwsza prezes Sądu Najwyższego, zakwestionowała przepisy dotyczące dostępu do informacji publicznej i zawnioskowała do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie ich niekonstytucyjności. Według niej przepisy te w nieuprawniony sposób poszerzają rozumienie podmiotów, które są zobowiązane do udostępnienia informacji publicznej.
"To jest właśnie sól jawności życia publicznego"
Gość TVN24 analityk fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju Patryk Wachowiec komentował ten wniosek. - Można tutaj się doszukać takiej filozofii w wykonaniu pani Manowskiej, że państwo ma być domyślnie niejawne, ma domyślnie działać w ukryciu, a dopiero to samo państwo ma nam reglamentować informacje na temat swojego działania. To jest filozofia wzięta wprost z poprzedniego ustroju, gdzie władza decydowała o tym, jakie informacje mogą posiadać obywatele i o tym co ona tym obywatelom przekaże o swoim działaniu. To nie jest na pewno podejście na gruncie obecnej konstytucji, na gruncie państwa prawa, a przede wszystkim demokracji - mówił.
Przypomniał, że "prawo do informacji służy do tego, żeby w okresie od wyborów do wyborów, kiedy wtedy mamy taką bezpośrednią możliwość kontrolowania władzy, żeby tę władzę kontrolować pośrednio za pośrednictwem prasy, organizacji pozarządowych, pojedynczych obywateli". - To jest właśnie sól jawności życia publicznego - dodał.
Zdaniem Wachowca "pani Manowska zmierza do tego, żeby to, co do tej pory było jawne i o co mogliśmy zapytać, co sama władza publikowała w internecie na różnego rodzaju ogłoszeniach, było niejawne". - Twierdzi, że obecne prawo nie chroni w dostateczny sposób prywatności osób pełniących funkcje publiczne. Z tym że, i to są standardy polskie, standardy europejskie, każda osoba godząc się na pracę w instytucji publicznej, godząc się na bycie na jakimś wyeksponowanym publicznie stanowisku, musi się godzić z tym, że jej prywatność nie będzie chroniona w tak intensywnym stopniu jak prywatność zwykłego Kowalskiego - wyjaśniał gość TVN24.
Dodał, że również RODO stwierdza, że ochrona danych osobowych nie stoi na przeszkodzie prawu dostępu do informacji publicznej.
"Od doprecyzowywania przepisów to nie jest żaden sąd ani trybunał"
Wspomniał również o ewentualnych konsekwencjach rozwiązania proponowanego przez Manowską. - Najbardziej jaskrawe przykłady informacji, które można tutaj wskazać, które będą niedostępne dla obywateli, to chociażby finansowanie spółek z udziałem Skarbu Państwa, Polskiej Fundacji Narodowej, telewizji narodowej, jawność kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa, wydatki na wynagrodzenia urzędników państwowych, wydatki na nagrody - wymieniał.
- Pani Manowska twierdzi, że urzędnicy Sądu Najwyższego skarżą się do niej, że obywatele śmią pytać o to, jak wykorzystywane są płatne miejsca parkingowe przy Sądzie Najwyższym, kto z nich korzysta i na jakich zasadach. Jeżeli tak, to ten wniosek do Trybunału Konstytucyjnego to jest strzelanie z armaty do wróbla, bo blokuje nam bardzo duży segment informacji publicznej tylko po to, żeby nie przychodzili do niej do gabinetu i nie uskarżali się jacyś urzędnicy Sądu Najwyższego. Pan Aleksadner Stępkowski (rzecznik Sądu Najwyższego - red.) mówi z kolei, że Sąd Najwyższy chciałby doprecyzować przepisy dotyczące jawności życia publicznego - mówił Wachowiec. - Od stanowienia prawa, od doprecyzowywania przepisów to nie jest żaden sąd ani trybunał - wyjaśnił.
- To się składa na kolejny już krok, o którym już wielokrotnie mówiliśmy przez ostatnie lata, ograniczania jawności życia publicznego z jednoczesnym dużym zainteresowaniem jawnością życia prywatnego każdego z nas - mówił gość TVN24.
Zdaniem Wachowca, jeśli dojdzie do rozstrzygnięcia w tej sprawie, to można spodziewać się "jak najgorszego orzeczenia dla jawności życia publicznego". - To jest taki sygnał wysyłany do różnego rodzaju środowisk, że jeżeli będziecie zbyt nadgorliwi, jeżeli będziecie zbyt bardzo korzystali ze swoich praw, tak jak korzystali obywatele odpytując Sąd Najwyższy o te kwestie parkingu, to mamy w zanadrzu taki instrument jak wniosek do zaprzyjaźnionego - nie ukrywajmy tego - Trybunału Konstytucyjnego - powiedział.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24