Nawet inflacja na poziomie sześciu-siedmiu procent, po tak długim czasie jej występowania, staje się trudna do zniesienia. Nasze portfele zostały wydrenowane - mówił w świątecznym wydaniu "Faktów po Faktach" Kazimierz Krupa, publicysta ekonomiczny z Kancelarii Drawbridge. - Trudno mówić o tym, że mamy tanie święta - stwierdziła doktor Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Towarzystwo Ekonomistów Polskich, wykładowczyni UW. - Będzie bardzo trudno gospodarstwom domowym wiązać koniec z końcem - dodał profesor Marian Noga, ekonomista, były członek Rady Polityki Pieniężnej, mówiąc o perspektywach na 2024 i 2025 rok.
Inflacja w listopadzie 2023 roku wyniosła 6,6 procent rok do roku - podał Główny Urząd Statystyczny (GUS). W porównaniu z październikiem ceny poszły w górę o 0,7 procent. Inflacja bazowa w listopadzie obniżyła się do 7,3 procent rok do roku wobec 8,0 procent miesiąc wcześniej - podał z kolei Narodowy Bank Polski.
Starczewska-Krzysztoszek: trudno mówić o tym, że mamy tanie święta
Sytuację komentowała w świątecznym wydaniu "Faktów po Faktach" doktor Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z wydziału ekonomicznego UW i Towarzystwa Ekonomistów Polskich. - Jeśli mamy inflację na poziomie blisko siedmiu procent, to znaczy, że w listopadzie płaciliśmy przeciętnie za wszystkie dobra, które kupowaliśmy, o siedem, prawie siedem, 6,6 procenta więcej, więc trudno mówić o tym, że mamy tanie święta - mówiła.
- Było robionych trochę badań teraz, (...) jak sobie radzą, jak będą sobie radzić (Polacy - red.) z przygotowaniami (do świąt - red.). I one pokazały, żeśmy się ograniczyli jednak w tych naszych wydatkach i na prezenty, i w wydatkach żywnościowych, że robimy to w sposób bardziej przemyślany - kontynuowała.
- Może to nie jest takie totalne ograniczanie wydatków, ale na pewno bardzo przemyślane robienie wydatków. Czy tak się dzieje we wszystkich gospodarstwach domowych? Pewnie nie, ale pewnie w bardzo wielu, szczególnie tych, które te gospodarstwa domowe mają niższe dochody, no to pewnie rzeczywiście to przygotowanie do świąt i to świętowanie teraźniejsze było skromniejsze - dodała.
Krupa: nasze portfele zostały już wydrenowane
Jak stwierdził Kazimierz Krupa, publicysta ekonomiczny z Kancelarii Drawbridge, tegoroczne święta "niestety są bardzo drogie". - Są bardzo drogie z jednego prostego powodu, oczywiście schodzimy z tej bardzo wysokiej inflacji. Ale po pierwsze 6,6 procenta znaczy, że jest w dalszym ciągu bardzo wysoka, a po drugie, ja inflację porównuję do temperatury w organizmie człowieka. Jeżeli ona skoczy do 39 nawet i spadnie do 36,6, no to człowiek się pozbiera. Natomiast jeżeli ma temperaturę 38,5, a my już mamy przez lata, to ten organizm jest wyniszczony. Tak samo wyniszczone są nasze potrzeby - mówił.
- Odczuwamy ją właśnie bardziej przez to, że przez tak długi czas już ona trwa. Czyli krótko mówiąc, nasze portfele zostały już wydrenowane, nasze zasoby już zostały wydrenowane. W związku z tym teraz nawet stosunkowo niska (inflacja - red.) jest bardzo dokuczliwa - kontynuował.
Cel inflacyjny wyznaczony przez Narodowy Bank Polski wynosi 2,5 procenta. - Do celu inflacyjnego to jeszcze mamy bardzo daleko i najgorsze jest to, że właśnie nie bardzo mamy perspektywy dojścia do tego celu inflacyjnego. Czyli krótko mówiąc, to jeszcze będzie trwało bardzo długo, na pewno cały przyszły rok, a jeszcze zapewne i 2025 - ocenił Krupa.
Noga: będzie bardzo trudno gospodarstwom domowym wiązać koniec z końcem
Jak powiedział profesor Marian Noga, ekonomista, były członek Rady Polityki Pieniężnej, "nie ma się z czego cieszyć". - Mamy ostatni raport o inflacji Narodowego Banku Polskiego z listopada tego roku i tam jest wyraźnie wskazane, że na przykład w czwartym kwartale 2025 roku, kiedy powinniśmy być już w celu, to znaczy 2,5 procenta (inflacji - red.), tam wyraźnie pisze, że to jest 3,7 procenta, a więc my do celu najprawdopodobniej dojdziemy dopiero w 2026 roku - mówił.
Czytaj również: "Szczególnie dotkną nas wysokie ceny herbaty, kawy, czekolady"
- Po drugie, no oczywiście wynik jest lepszy od tego, co powiedziałem w poprzednim roku, że (inflacja -red.) będzie około osiem procent, a jest siedem procent, ale już spadki z tego poziomu nie będą za wysokie. W styczniu, lutym może być jeszcze spadek, ale gdzieś marzec, kwiecień może być ponowne odbicie - kontynuował.
- W następnym roku będziemy cały czas przy inflacji takiej właśnie między sześć a siedem procent i to będzie pokazywało nam, że będzie bardzo trudno gospodarstwom domowym wiązać koniec z końcem, chociaż rzeczywiście, jeżeli nie będzie już dalszego wzrostu inflacji, to by był pozytywny wniosek i efekt - dodał.
"To będzie bardzo dobry rok dla polskiej gospodarki"
Odpowiadając na pytanie o to, jak środki z Krajowego Planu Odbudowy pomogą gospodarce w nowym roku, Starczewska-Krzysztoszek stwierdziła, że "bardzo" poprawią jej stan polskiej gospodarki. - To środki przeznaczone na inwestycje - podkreślała.
- To będzie bardzo dobry rok dla polskiej gospodarki. Po pierwsze ze względu na KPO, po drugie - przez uwolnienie pieniędzy z Funduszu Wspólności, po trzecie - ze względu na miesiąc miodowy, który dla rządu się wydłuży - mówił Krupa. Zaznaczył, że nasza waluta się umacnia, a dobre znaki dla gospodarki przychodzą zawsze, gdy "do władzy wracają demokraci". Wtedy entuzjazm towarzyszący zmianie jest jak "samospełniająca się przepowiednia" - mówił.
Marian Noga mówił, że prognozy rozwoju dla świata w skali globalnej zostały obniżone w ostatnich miesiącach z 2,9 proc. do 2,7 proc., w USA przewiduje się wzrost o 0,9 proc., a Niemcy - największy partner handlowy Polski - mogą mieć nawet recesję. Polska jednak może się znaleźć w dobrej sytuacji.
- Widziałem analizy niektórych wielkich banków pokazujące, że Polska może być światowym liderem i mieć (wzrost - red.) nawet 4 procent - powiedział, zaznaczając, że obecnie rząd liczy na 3-procentowy wzrost gospodarki.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock