Wyrok po marszu narodowców w Hajnówce. Miał na odzieży symbol kojarzony z oddziałami SS, ma zapłacić grzywnę

Uczestnicy marszu upamiętniali między innymi kapitana Romualda Rajsa "Burego"
W 2018 roku ulicami Hajnówki przeszedł III Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych (materiał archiwalny)
Źródło: TVN24

Zapadł wyrok w procesie mężczyzny oskarżonego o propagowanie faszyzmu podczas Marszu Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Hajnówce (województwo podlaskie) w 2018 roku. Mężczyzna ma zapłacić ponad dwa tysiące złotych grzywny i pokryć koszty sądowe. Wyrok nie jest prawomocny.

Wyrok został wydany we wtorek przez hajnowski wydział zamiejscowy Sądu Okręgowego w Bielsku Podlaskim. Wszystko zaczęło się w 2018 roku, po tym jak ulicami Hajnówki przeszedł trzeci Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych.

Ówczesny Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Chodziło m.in. o publiczne propagowanie rasizmu i faszystowskiego ustroju państwa (np. o prezentowanie symboli krzyża celtyckiego) i - poprzez gloryfikowanie "Burego" - znieważenie mieszkających w Hajnówce osób wyznania prawosławnego.

Prokuratura początkowo umorzyła dochodzenie

Uczestnicy marszu upamiętniali między innymi kapitana Romualda Rajsa "Burego"
Uczestnicy marszu upamiętniali między innymi kapitana Romualda Rajsa "Burego"
Źródło: TVN24

Prokuratura dochodzenie umorzyła, bo śledczy nie dopatrzyli się znamion czynu zabronionego. RPO złożył zażalenie na tę decyzję. I argumentował, że w ocenie dowodów były błędy, sama zaś ich analiza była wybiórcza i nie uwzględniała kontekstu całego wydarzenia, organizacji w tym miejsca marszu i tego, jaki odbiór w Hajnówce, gdzie są duże skupiska mniejszości białoruskiej, mają np. okrzyki o skrajnie nacjonalistycznym wydźwięku.

W grudniu 2018 roku sąd w Hajnówce uwzględnił to zażalenie, uznając, że prokuratura powinna nadal to postępowanie prowadzić. Jednak po dodatkowym zbadaniu zebranych dowodów, w połowie lutego 2020 roku Prokuratura Rejonowa w Białymstoku ponownie zatwierdziła postanowienie policji o umorzeniu dochodzenia.

RPO również i tę decyzję zaskarżył - już nie do sądu, a do prokuratury nadrzędnej, w tym przypadku Prokuratury Okręgowej w Białymstoku. W jego ocenie, umorzenie było przedwczesne, bez wszechstronnej oceny całości zebranych dowodów i oparte wybiórczo "na jednej z dwóch sprzecznych opinii biegłych". Prokuratura okręgowa przychyliła się do tej argumentacji uznając, że konieczne jest wyjaśnienie tych sprzeczności, a także tego, dlaczego umarzając postępowanie uwzględniono jedną opinię, a nie drugą.

Sąd: winny, kara grzywny

Po uzyskaniu kolejnej opinii - z zakresu lingwistyki kryminalistycznej i historii - w połączeniu z innym materiałem dowodowym Prokuratura Rejonowa w Białymstoku postawiła zarzut publicznego propagowania faszystowskiego ustroju państwa (znacznej liczbie odbiorców) mężczyźnie, który miał na odzieży symbol "Totenkopf", kojarzony z niemieckimi oddziałami SS.

Proces rozpoczął się na początku października, a zakończył 26 października. Sąd uznał winę oskarżonego i wymierzył mu karę 2,4 tysiąca złotych grzywny. Mężczyzna ma też zapłacić koszty postępowania sądowego sięgające kolejnych kilku tysięcy złotych.

Wyrok nie jest prawomocny.

Kolejne zarzuty niewykluczone

Białostocka prokuratura rejonowa wciąż prowadzi śledztwo związane z marszem. Możliwe, że stawiane będą kolejne zarzuty.

Przeciwnicy marszu przekonywali, że "Bury" nie jest bohaterem
Przeciwnicy marszu przekonywali, że "Bury" nie jest bohaterem
Źródło: TVN24

Pod koniec roku ma się rozpocząć proces innej oskarżonej osoby - organizatora marszu z 2018 roku, któremu zarzucono propagowanie faszyzmu w związku z hasłami, które były inicjowane i wykrzykiwane przez uczestników.

OGLĄDAJ TELEWIZJĘ NA ŻYWO W TVN24 GO >>>

Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Hajnówce organizowany jest od 2016 roku przez środowiska narodowe, m.in. przez Obóz Narodowo-Radykalny. Od pierwszej edycji wzbudza emocje, ponieważ upamiętnia m.in. kpt. Romualda Rajsa "Burego", którego oddział niepodległościowego podziemia spacyfikował zimą 1946 roku kilka wsi z okolic Bielska Podlaskiego, zamieszkanych przez prawosławną ludność białoruską. Zginęło wtedy 79 osób, w tym dzieci.

Czytaj także: