W Polsce cisza wyborcza obowiązuje od 23 lat. Przynajmniej teoretycznie. W internecie de facto przestała istnieć już cztery lata temu, w trakcie wyborów prezydenckich. Od tamtego czasu w czasie ciszy wyborczej na portalach społecznościowych - choć w zawoalowanej i czasem komicznej formie - publikowane są wyniki wyborów.
W czasie ciszy wyborczej w Polsce - która rozpoczyna się w piątek o północy przed wyborczym weekendem i trwa do zakończenia głosowania - zabroniony jest jakikolwiek sposób agitacji, w tym publikowanie sondażowych wyników wyborów. Zakaz obowiązuje także w internecie.
Internauci go przestrzegają, ale tylko formalnie. Jeśli spojrzeć na przykłady z ostatnich lat, w rzeczywistości cisza wyborcza w internecie to fikcja.
Warzywny bazar na eurowybory
Podczas tegorocznej ciszy z okazji wyborów do europarlamentu, internauci tradycyjnie już informowali o wynikach sondaży exit polls (badań przeprowadzanych w dniu wyborów przez agencje sondażowe na zamówienie mediów), choć w zawoalowanej formie. Tym razem postawili na zakupy na warzywnym bazarze. "Exit polls z 17-tej. Pomidory - 33.7 zl, Ziemniaki - 32.5 zl, buraki 8.9 zl, koniczyna - 6.9 zl, muszki- 6.8 zl. Reszta out. Dobre źródło" - pisał na Twitterze dziennikarz Wojciech Wybranowski.
Exit polls z 17-tej. Pomidory-33.7 zl, Ziemniaki- 32.5 zl, buraki 8.9 zl, koniczyna- 6.9 zl, muszki- 6.8 zl. Reszta out. Dobre zrodlo.
— Wojciech Wybranowski (@wybranowski) May 25, 2014
Jak nietrudno się domyślić, nazwy warzyw to nazwy partii, a ceny - zdobyty procent głosów. I tak pomidory czyli Platforma Obywatelska - zdobywały 33,7 proc. głosów, a Ziemniaki czyli Prawo i Sprawiedliwość - 32,5 proc. głosów. Z kolei buraki to Sojusz Lewicy Demokratycznej, koniczyna to Polskie Stronnictwo Ludowe, a muszki - Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikkego.
Ktoś po wpisie dziennikarza zażartował tylko: "Użycie w tweecie zwrotu "exit polls" trochę psuje atmosferę konspiracji ;)".
Podobnego rodzaju warzywno-sondażowe doniesienia pojawiały się cały dzień. "Giełda o 16 nadal notuje 6-7 złotową przewagę cenową nowych warzyw nad zeszłorocznymi" - pisał warszawski radny PiS Michał Wąsik.
Inny dziennikarz, Cezary Gmyz donosił natomiast: "Na razie pomidory i sałata droższe o 7 PLN" oraz "Muszki-owocówki też się podobno wdarły między owoce i warzywa".
Muszki-owocówki też się podobno wdarły między owoce i warzywa
— Cezary Gmyz (@cezarygmyz) May 25, 2014
Grzybobranie zamiast referendum
Podczas ubiegłorocznego referendum dotyczącego odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz ze stanowiska prezydent Warszawy, najważniejszą kwestią była frekwencja. By było ważne, zagłosować musiało co najmniej 30 proc. mieszkańców miasta.
"Dwa niezależne źródła – o 18 w koszyku na #grzyby było ok. 20 okazów. Ale trwa jeszcze niecałe 3 godziny” - pisali internauci. W ten sposób nawiązywali do przedwyborczego apelu warszawskich radnych Platformy Obywatelskiej, którzy zachęcali, by pójść na grzybobranie, a nie na referendum.
Pory w cenie
Warzywny szyfr po raz pierwszy popularność zyskał podczas wyborów parlamentarnych w 2011 roku. Wtedy to internauci w niedzielne popołudnie wymieniali się cenami z "giełdy rolno-spożywczej".
"Zacytuję ceny z giełdy rolno-spożywczej z godz. 18.00, które otrzymałem od kilku niezależnych producentów: Pory 34,54, papryka 29,91, konopie 11,08, czerwone pomidory 10,5, koniczyna" - pisał na Twitterze jeden z internautów nawiązując do wyników PO, PiS, Ruch Palikota, SLD oraz PSL. Inni pisali: "Byłem na bazarku. Ziemniaki poszły na 32 zeta, na marchwi napisali że jest po 31, papryka już po 13 złotych, cukinia za dziewięć, a burak po 8" albo "Ceny z giełdy na Broniszach: PORY 32,40 PISTACJE 30,80. Czy ktoś może potwierdzić?".
Jako, że były to początki "wyborczych warzywniaków", niektórzy internauci nie zawsze potrafili jednak rozwikłać warzywne kody. "Błagam, trzymajcie się przynajmniej jednego kodu. Co to jest marchew???" - apelował zdesperowany internauta.
Żużlowe zawody
Pierwszymi wyborami, kiedy cisza wyborcza stała się fikcją w internecie, były prezydenckie z 2010 roku. Dokładniej - ich druga tura. Cztery lata temu internauci wyniki sondażowe omijali używając głównie słownictwa żużlowego.
"Ostatnia prosta. Według jednych o włos Hampel, drugi Gollob. Rozstrzygnie jutro fotokomórka” - pisał wtedy Adam Hofman, rzecznik PiS na Twitterze. Jarosław Hampel w wyborczym biegu był Jarosławem Kaczyńskim, a Tomasz Gollob Bronisławem Komorowskim. „To, co mówicie, że Gollob wymęczy jakoś ten żyrandol?” - pytała z kolei blogerka Kataryna.
W wyborczą niedzielę rzeczywiście odbywały się zawody żużlowe. Jarosław Hampel z Unią Leszno ścigał się z Włókniarzem Częstochową, a Tomasz Gollob z Caelum Stal Gorzów walczył z Tauronem Azoty Tarnów.
A Ty co sądzisz o ciszy wyborczej? Jest fikcją i należy ją znieść, a może przeciwnie - jest konieczna i należy ją zachować? Podziel się z nami swoją opinią i wyślij ją na KONTAKT24@TVN.PL
Autor: nsz/ ola//rzw / Źródło: tvn24.pl