Po kilkumiesięcznej przerwie na wokandę Sądu Okręgowego w Warszawie wraca proces w sprawie masakry robotników Wybrzeża w grudniu 1970 r., w którym odpowiada między innymi generał Jaruzelski. Przerwa, to efekt kłopotów ze zdrowiem sędziego prowadzącego sprawę.
Poprzednie przerwy z powodu zwolnień sędziego trwały od końca listopada 2006 r. do stycznia 2007 r.; od stycznia do kwietnia tego roku oraz od czerwca do teraz. Po wakacjach nie zdołano przeprowadzić żadnej rozprawy, mimo że planowano je pierwotnie na kilka dni w każdym tygodniu.
- Wielką hańbą wolnej, demokratycznej Polski jest fakt, że odpowiedzialni za masakrę robotników nie zostali dotąd osądzeni. Proces kolejny raz prawdopodobnie będzie musiał zacząć się od początku - napisał prezydent Lech Kaczyński w "Super Expressie" w przeddzień grudniowej rocznicy.
Rozpoczęcie po raz trzeci?
- Ryzyko zawsze jest - tak rzecznik sądu Wojciech Małek odpowiedział na pytanie, czy procesowi może grozić rozpoczęcie od nowa, gdyby stan zdrowia sędziego uniemożliwił mu dalsze prowadzenie trwającego od jesieni 2001 r. procesu. Wcześniej prowadzony był w Gdańsku, ale po przeniesieniu do Warszawy ruszył na nowo. Proces jest - od strony administracyjnej - nadzorowany przez ministerstwo sprawiedliwości, które co miesiąc dostaje od sądu aktualną informację o postępach i ewentualnych opóźnieniach w procesie.
Prezydent Kaczyński mówił w grudniu, że odpowiedź na pytanie, dlaczego nie rozliczono winnych, jest prosta.
- Dlatego, że na początku lat 90. zawarto pewne sojusze, że na początku lat 90. efektem wielkiego zwycięstwa naszego narodu była niecałkowita zmiana władzy - ocenił.
W 2001 roku proces ruszył po raz drugi Proces o "sprawstwo kierownicze" masakry robotników trwa przed sądem w Warszawie od października 2001 r. Na ławie oskarżonych zasiadają: ówczesny szef MON gen. Jaruzelski, wicepremier PRL Stanisław Kociołek, wiceszef MON gen. Tadeusz Tuczapski oraz trzej dowódcy jednostek wojska tłumiących robotnicze protesty. Nie przyznają się do winy. Odpowiadają z wolnej stopy. Grozi im nawet dożywocie.
84-letni Jaruzelski, tak jak i inni podsądni, nie musi stawiać się na rozprawy. Ich nieobecność i tak nie ma wpływu na bieg procesu, bo zgadzają się oni na jego prowadzenie bez ich udziału. Jaruzelski wiele razy mówił, że proces ten zakończy się z "powodów biologicznych". Procesowi towarzyszy małe zainteresowanie mediów.
Przesłuchano dopiero 700 z 1110 świadków Od sześciu lat trwają żmudne przesłuchania świadków - głównie robotników Wybrzeża, żołnierzy i milicjantów. W akcie oskarżenia prokuratura wniosła o przesłuchanie ok. 1110 osób. W 2004 r. sąd oddalił wniosek prokuratora Bogdana Szegdy, by ograniczyć ich liczbę do ok. 150. Dotychczas przesłuchano ok. 700 świadków. Ostatnio sąd postanowił, że można ograniczać się do odczytania zeznań tych świadków, którzy się nie stawią - bez ich ponownego wzywania do sądu.
Nikt nie odpowiedział za śmierć 44 osób 12 grudnia 1970 r. rząd PRL ogłosił drastyczne podwyżki cen na artykuły spożywcze, co wywołało demonstracje na Wybrzeżu. Według oficjalnych danych, na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga zginęły 44 osoby, a ponad 1160 zostało rannych. W PRL nikogo nie pociągnięto za to do odpowiedzialności. Możliwość taka powstała dopiero po przełomie 1989 r.
W 1995 r. do Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku trafił akt oskarżenia przeciw 12 osobom. Żaden z oskarżonych nie zgodził się z zarzutami. Sąd w Gdańsku zebrał się po raz pierwszy w 1996 r., jednak proces długo nie mógł ruszyć z powodów formalnych. Na rozprawy m.in. nie stawiali się oskarżeni, tłumacząc się złym stanem zdrowia i podeszłym wiekiem. W końcu gdański proces zaczął się w czerwcu 1998 r.
W 1999 r. przeniesiono go do Warszawy, gdzie w 2001 r. ruszył na nowo. Sprawy kilku chorych podsądnych kolejno z niego wyłączano, m.in. szefa MSW Kazimierza Świtały i szefa szkoły milicyjnej ze Słupska, Karola Kubalicy.
Jaruzelski nie poczuwa się do odpowiedzialności karnej W akcie oskarżenia napisano, że zgodnie z prawem PRL tylko rząd mógł podjąć decyzję o użyciu broni; w 1970 r. uczynił to szef PZPR Władysław Gomułka. Żadna z osób obecnych na posiedzeniu ścisłych władz PZPR nie zgłosiła sprzeciwu wobec tej decyzji, także gen. Jaruzelski.
Jaruzelski poczuwa się do współodpowiedzialności politycznej i moralnej, ale nie karnej, za masakrę.
- Oskarżenie jest bezpodstawne; nie postąpiłem wbrew konstytucji; nie wydałem rozkazu użycia broni; nie popełniłem przestępstwa - mówił.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/Archiwum